Advertisement
Menu
/ YouTube

Laporta: Real Madryt wpadł w panikę, widząc odrodzenie Barçy

Joan Laporta w czwartek był gościem wydawcy La Vanguardii w ramach specjalnych wykładów. Przedstawiamy wypowiedzi prezesa Barcelony powiązane z Realem Madryt. Przepraszamy za pewne opóźnienie z ich opublikowaniem, ale chcieliśmy przekazać ich pełną wersję, gdyż rozmowa z gospodarzami trwała ponad 1,5 godziny i tradycyjnie wiele źródeł pomija ogromne części wypowiedzi, które naszym zdaniem mają dużą wartość.

Foto: Laporta: Real Madryt wpadł w panikę, widząc odrodzenie Barçy
Joan Laporta i Florentino Pérez w trakcie październikowego Klasyku. (fot. Getty Images)

– Żaden premier nie odwiedził Camp Nou, ale pojawiają się na meczach Realu? Spotkałem tam niektórych w momentach z historycznymi wynikami Barçy. Zawsze relacje były serdeczne i sportowe. To też radosne momenty z powodu wyników, ale zawsze z szacunkiem dla każdego.

– Dlaczego loża honorowa Bernabéu to także miejsce spotkań finansowo-politycznych, a Camp Nou nie? Powiedziałbym, że Real reprezentuje władzę, a Barça wolność. [śmiech] To pomaga w tych okolicznościach, ale nie wiem, czy w loży Bernabéu robi się interesy. Ja tego nie widziałem, ale spotyka się tam władza, a tu jest inna historia. My bardziej skłaniamy się ku demokracji i wolności, innym wartościom.

– Relacja z Florentino? Jest poprawna i serdeczna. Istnieje serdeczność instytucjonalna, chociaż oczywiście istnieją między nami pewne różnice.

– Florentino zaproponuje socios sprzedanie 5% klubu? Odpowiem stanowczo: w Barcelonie tego nie rozważamy. W Barcelonie nic takiego nie planujemy. Od czterech lat słucham, że przekształcimy Barçę w spółkę akcyjną. Fakty przeczą takim komentarzom, a zarząd, któremu przewodzę, to gwarancja, że Barça zawsze będzie należała do socios. Ja od zawsze tego broniłem. To też nasza dodatkowa wartość, która łączy nas ze społecznością. Zawsze też podaję przykład, że inwestorom, jakich Goldman Sachs pozyskał do przebudowy stadionu, podobało się to, że nie jesteśmy spółką akcyjną, a klubem należącym do socios. Myślę, że są tematy emcojonalne i finansowe, które tu się nie spinają. Do tego istnieje ten mocny związek ze 126 latami historii, który jest gwarancją zwrotu z inwestycji. Stworzyliśmy strukturę finansową, by nie tworzyć hipoteki. Tworzą się dodatkowe przychody ze stadionu, które dzielone są na trzy części: dla inwestorów, klubu i na zabezpieczenia. Myślę, że to z tym połączeniem ze społecznością daje gwarancje. Wracając do pytania, nie wiem, dlaczego Real Madryt to robi. Trzeba pytać ich. Szanuję ich decyzje, ale my nawet o tym nie myśleliśmy. Ten model klubu to część naszej esencji. Powiedziałbym, że są osoby mówiące, że trzeba zarządzać Barceloną jak firmą, ale moim zdaniem nie widzą Barcelony jako całości. Barça to nie jest firma, to instytucja. Powinna być kierowana na podstawie parametrów spółkowych, ale musi też działać na podstawie innych kryteriów i zasad, tych sportowych i społecznych, ale także jako klub reprezentujący Barcelonę i Katalonię. To wymaga innych zasad działania. Dlatego uważam, że Barça to instytucja. Jesteśmy przy tym nowocześni, stawiamy na zrównoważony rozwój, równość i różnorodność. Barcelona to katalońska instytucja otwarta na świat, która stawia na demokrację, wolność, Katalonię, nasz język i naszą kulturę. Dlatego też jesteśmy więcej niż klubem. Dlatego zawsze bronię tego, by Barça należała do socios. I z całą skromnością mówię, że mój zarząd to gwarancja, że tak pozostanie. Bo dodatkowo ci wszyscy tworzący mieszane modele kończą jako spółki akcyjne. Rozmawialiśmy z Bayernem, bo w Niemczech są inne formuły i tam zawsze są problemy między partnerami komercyjnymi a socios.

– Czy chciałbym zobaczyć takiego gracza jak Mbappé w Barcelonie? Mnie podobają się gracze, jakich ma Barça. Nie mam problemu z docenieniem wielkich zawodników. Jedni podobają mi się bardziej, drudzy mniej, a Mbappé to wielki piłkarz, ale mnie podobają się gracze, jakich ma Barça. Mnie podoba się ta nowa generacja z La Masii, jak Lamine, Gavi, Cubarsí, Fermín, Balde, Bernal, Casadó… Podoba mi się Gerard Martín, Joan García, Pedri, który moim zdaniem jest nadzwyczajny. Ta mieszanka piłkarzy z domu z zawodnikami, jak Raphinha, Lewandowski czy Ferran, bardzo mi się podoba. Mają ducha drużyny, którą jest Barça. Mogę przyznać, że inni są świetni czy może podobają mi się mniej, ale aż tak mnie nie zachwycają.

– Trudny spadek i walka o Finansowe Fair Play, ale przy tym mówienie, że jesteśmy zdolni do wielkiego transferu? Jeśli mówisz o zdolności, to zawsze mamy zdolność. Są formuły finansowe, do których Barcelona ma dostęp. Barcelona ma kredyt [zaufania], Barcelona odzyskała wiarygodność finansową. Dlatego jeśli ktoś pomyśli, że trzeba pozyskać konkretnego piłkarza z pierwszego światowego szeregu, który naprawiłby drużynę, byłby panaceum i wygrywalibyśmy wszystkie mecze, jeśli ktoś powie, że kupimy tego i wygramy wszystkie mecze, a kosztuje tyle, to oczywiście, że możemy do tego podejść. Jednak przede wszystkim uważam, że to nie jest potrzebne. Nasza siła to drużyna, a nie jeden zawodnik, ok? Uważam, że to jest ważne. My mamy określony kręgosłup, jest bardzo silny. Uważam także, że wiele kogutów w jednym kurniku na końcu nie działa i są tego przykłady... I w tym względzie... [zwraca się do roześmianej widowni] Tak, są przykłady, wszyscy pomyśleliśmy o tym samym. [uśmiech] Oczywiście, że to nie jest niewykonalne. Barcelona może podejść do każdej inwestycji, jeśli zostanie nam zaproponowana i uznamy, że jest potrzebna. Jednak w tym momencie, szczerze, my wzmacniamy zespół i nie sądzę, że należy rzucać wszystko, by pozyskać jednego piłkarza.

– Jaka jest sytuacja Barcelony z Superligą? My chcemy pokoju w futbolu, chcemy też jego zrównoważonego rozwoju. Co oznacza „zrównoważony rozwój”? Można mówić piękne słowa, ale nikt nigdy nie mówi nic konkretnego. Zrównoważony rozwój oznacza, że wszystkie kluby mają te same przewagi konkurencyjne. Kiedy pojawiła się Superliga, wynikało to z pewnej sytuacji, którą ja już zastałem, a nierównowagi były już bardzo duże między klubami-państwami a nazwijmy to klubami historycznymi. Gdyby to miało natychmiastowe rozwiązanie, to może wszystko poszłoby dobrze, ale sprawa przeciągała się w czasie, stając się konfliktem, a cała ta niepewność nam jako Barcelonie nie pomaga. Spotkałem się z przedstawicielami UEFA i ECA — która teraz jest EFC — takimi jak Nasser Al-Khelaïfi czy Aleksander Čeferin, którzy są bardzo otwarci na propozycje wychodzące od Barcelony. Z kolei w Superlidze — bo jest tam Real Madryt, w połowie Juventus i my — ustaliliśmy, że spróbujemy dojść do porozumienia dla dobra futbolu. Zaproponowałem, żebyśmy wszyscy wspólnie wypracowali porozumienie. Powiedziano mi jednak: „Idź sam”. Więc poszedłem z pewnymi wytycznymi do negocjacji. Udało się osiągnąć pewne porozumienie dotyczące platformy Unify, formatu rozgrywek i kwestii zarządzania tymi rozgrywkami. Zarządzanie zostawało w UEFA, format mieliśmy ustalić w ramach ECA, a platforma Unify — gdzie znajdują się przychody, o które zawsze walczyła Superliga — była uzgodniona z UEFA. Doszliśmy do wstępnego porozumienia, z którym do nich wróciłem a oni, Real, mówią, że nie, że tej umowy nie zaakceptują. I teraz jestem na etapie, że Barcelona przechodzi już w kierunku UEFA, wychodząc z założenia, że zawsze trzeba dać szansę na pokój — jak mówi piosenka — i myślę, że powinniśmy się tego trzymać. Trzeba zobaczyć, co wydarzy się jeśli nie będzie pokoju, ale to nikomu nie pomoże, bo tyle konfliktów nikomu nie służy. Są tacy, którzy chcą żyć w permanentnym konflikcie, ale nie my. My uważamy, że w tej sytuacji tracimy wiele szans i to się nam nie opłaca.

– Do kiedy będzie trwać Sprawa Negreiry? Posłuchaj, dopóki sąd czy sędzia nie powie „dość”. Trwa proces sądowy, my dostarczamy dane i jesteśmy zadowoleni, bo wszystkie decyzje podjęte dotąd w postępowaniu jasno pokazują, że Barça nie kupowała sędziów, że Barça nie zrobiła niczego nielegalnego. Przedstawiliśmy, czego dotyczyły raporty arbitralne, raporty doradcze.  Pozostałe strony, bo jest ich kilka, które dołączały jako oskarżyciele posiłkowi, nie wnoszą żadnego rozstrzygającego dowodu. Przy tym w prawie karnym jest jednak tak, że jeśli pojawi się nowy dowód, to zazwyczaj akta się ponownie otwiera lub poszerza. W tym przypadku chodzi o rozszerzenie akt, ale dostarczono dowody, które nie mają znaczenia, bo żadna z nich nie jest rozstrzygająca. Jednak posłużyły do opóźnienia decyzji sędziego, gdyż akta były coraz bardziej rozbudowywane i trzeba było podjąć nowe czynności, które i tak do niczego nie doprowadziły. Nas skazano zanim nas osądzono, ale prowadzimy do tego, byśmy zostali osądzeni i jestem przekonany, że Barça zostanie uniewinniona, patrząc na to, jak przebiega postępowanie. Ale są strony i uczestnicy tego procesu, którzy mają szczególny interes w tym, by sprawa żyła dalej... Muszę to powiedzieć, że robią to, bo widzą w tym sposób na ciągłe przeciąganie tematu, powtarzanie tej samej historii, że sędziowie sprzyjali Barcelonie albo że Barça coś zrobiła. Spójrz, po pierwsze to absurd, bo jak sam wspomniałeś, przez 72 lata istnienia Komitetu Technicznego Arbitrów czy wcześniej kolegium arbitrów wszyscy jego prezesi byli albo byłymi piłkarzami Realu Madryt, albo działaczami Realu, albo jego socios. My, jak mówiłem, uważamy, że w piłce nożnej czymś normalnym jest już socjologiczne madridismo i nie mówię tego tylko ja, bo mówią to też kluby z Madrytu, jak Atlético, Rayo czy Getafe. Oni widzą, że Real ma tam ogromną władzę, a nam tym bardziej smakują zwycięstwa, bo w pewnym sensie wygrywamy przeciwko ustalonemu porządkowi, co bardzo nas motywuje. Dlatego nasze wygrane mają moim zdaniem dodatkową wartość. W każdym razie jestem całkowicie spokojny i myślę — zresztą nie ja jeden to mówię, mówił to też prezes La Ligi pan Javier Tebas — że Real robi coś, czemu powinno się przyjrzeć: to, co robi telewizja Realu Madryt, jest próbą wpływania tydzień w tydzień na sędziów. Nam mówią, że doradztwo sędziowskie to korupcja, a może powinni spojrzeć na to, co robi telewizja Realu z sędziami, bo próbują na nich wpływać i na pewno coś z tego wynika, bo robią to z niewłaściwą przesadną zajadłością.

– Czy Florentino wystosował taki atak na Walnym Zgromadzeniu, bo Barcelona nagle opuściła Superligę? Rozmawialiśmy już o tej sprawie z Superligą od miesięcy i uważaliśmy, że właściwą drogą było wrócić do ECA, wrócić do UEFA i znaleźć pokój w futbolu, który wszystkim nam był potrzebny. To nie była żadna zmiana. Myślę, że Real Madryt w tym momencie, widząc odrodzenie Barçy, wpadł w panikę, bo jeśli okaże się, że Barça znów zrobi to, co zrobiła w mojej pierwszej kadencji od 2003 do 2010 roku, a jeśli chcecie, to przedłużmy to nawet do 2015 roku... Dlatego próbowali zaciemnić blask najlepszej Barçy w historii. Dlatego tyle mówiło się o Negreirze i o całej tej sprawie. Jednak w głębi duszy wiedzą, że to, co się wtedy działo, było czymś cudownym: Barça była hegemonem w Europie, Barça wygrywała, grała najlepiej i zachwycała cały świat. To żaden sekret, że reprezentacje, kluby i trenerzy chcieli grać tak jak my.

– Czy jednak Barcelonie nie wyrządza też krzywdy to, że nie wytłumaczono dlaczego klub opłacał wiceszefa sędziów? Ja widzę to odwrotnie: to była kampania, która miała zdyskredytować Barçę, więc nie mam za co przepraszać skoro prowadzono kampanię mającą nas oczernić. To było doradztwo sędziowskie, nie było tam ani korupcji sędziowskiej, ani korupcji sportowej, ani tych wszystkich rzeczy, które słyszałem. Przynajmniej nie w mojej erze w roli prezesa. Uważam, że trzeba przepraszać, gdy robi się coś celowo źle, żeby mącić czy oszukiwać. W tym przypadku nie zamierzam tkwić w permanentnych przeprosinach. Nie należę do ludzi, którzy w nich trwają. Ja trwam w stałych wyjaśnieniach, a jeśli trzeba być bardziej przejrzystym, to będę. Ale nie lubię być w stanie ciągłego przepraszania, bo wygląda to tak, jakby człowiek tłumaczył się z czegoś, czego nie zrobił źle. Posłuchaj, oczywiste jest, że istniała kampania instytucjonalnego dyskredytowania Barçy w tej sprawie, a Barça z tamtej epoki była najlepszą Barçą w historii: z Ronaldinho, Eto’o, Deco i resztą, a później z Messim, Piqué, Puyolem, Xavim, Iniestą, Busquetsem i tymi wszystkimi, których mieliśmy... To oczywistość, że mieliśmy świetną drużynę, która grała fenomenalnie, a także trenerów takich jak Rijkaard, Pep Guardiola, a później Luis Enrique, który również wygrał Ligę Mistrzów. To był złoty okres w historii Barçy, więc czy mam za to przepraszać? Ja tego nie zrobię. Przeciwnie, będę bronił tamtej epoki jako najlepszej w historii Barçy. Przykro mi, ale stanę przeciwko tym, którzy będą próbowali ją zaciemniać lub ją oczerniać.

– Dlaczego zacząłem tak bronić Javiera Tebasa [ostatnie wypowiedzi Laporty w tej sprawie można znaleźć w tym artykule, bo wiemy, że niektórzy mogli je przegapić] Jeśli chodzi o Javiera Tebasa, to w trakcie mojej historii jako prezesa zdarzały się rozbieżności, zarówno sporadyczne, jak i mniej sporadyczne. Muszę jednak powiedzieć, że ogólnie relacje są dobre. Oceniam prezesa ligi jako osobę, która dotrzymuje słowa. Uznaję w nim tę szlachetność, jest inteligentny, ma doświadczenie. Nie podobają mi się za to strategie tych, którzy chcą go usunąć, ponieważ sądzę, że jest to człowiek z szeroką wiedzą i jego odejście nie byłoby dobre dla hiszpańskiej piłki ani nie byłoby to dobrą wiadomością dla nas. Bo my budowaliśmy z nim relację, dzięki której dobrze znamy zasady, których musimy przestrzegać i wiemy już też, jak interpretować te przepisy, co czasem trudno zrozumieć, dopóki się do tego nie dojdzie. My już wiemy, jak to robić. Wierzę, że relacja, którą zbudowałem, jest dobra. To oczywiste, że mimo tych strategii, a generalnie to Real Madryt dąży do jego usunięcia, ponieważ istnieje ostre starcie między Javierem Tebasem a Florentino. Obaj są za Realem Madryt, ale skoro są skonfliktowani, to ja nie jestem tym zmartwiony. [śmiech] W tym kontekście, w tej konfrontacji, widzę pewne obsesje ze strony Realu Madryt. Chcę też powiedzieć, że relacje z Javierem Tebasem są poprawne, oczywiście mieszczą się w normalności przepisów regulujących futbol. On jest prezesem La Ligi, ja jestem prezesem Barçy, a on uważa Barçę za ważny klub, ponieważ w pewnym sensie my promujemy wszystko, co jest dobre dla La Ligi. Dlatego zgodziliśmy się na mecz z Villarrealem w Miami, ponieważ stanowiło to bardzo ważny dochód dla La Ligi i także dla nas poprzez ważne przychody ze strony sponsorów. Zrobiliśmy to jednak tylko po to, by pomóc La Lidze, ponieważ ja wolałbym jechać do Vila Realu autem niż lot samolotem w środku sezonu do Miami i z powrotem. Jednak zaakceptowaliśmy to dla dobra La Ligi. Oczywiście ta konfrontacja doprowadziła do tego, że Najwyższa Rada Sportu (CSD) wraz z Realem Madryt nie zezwoliły na ten mecz. My podporządkowaliśmy się ustalonej władzy i robimy w tym względzie to, co mówi nam La Liga, która potwierdziła nam, że nie zagramy.

– Czy uważam za normalne, że prezes ligi otwarcie i stanowczo mówi, iż jest wielkim madridistą i socio od zawsze? Gdyby powiedział inaczej, nie uwierzyłbym mu. Szczerze mówiąc, wolę, żeby był uczciwy i mi to powiedział, niż gdyby miał mówić: „Wiesz, was też lubię”. Wtedy bym mu nie uwierzył [śmiech].

– Więc Florentino ma taką władzę, iż po prostu zdecydował, że mecz w Miami się nie odbędzie? Nie, nie, nie. Florentino to człowiek, który ma swoje zasady i jest rozsądny. To człowiek, który analizuje. [kieruje się do sali] Nie śmiejcie się, taka jest prawda. To osoba, którą poznałem jako bardziej wojowniczą w moim pierwszym etapie prezesowania. Wtedy mieliśmy wielkie starcie w sprawie Eto'o. Teraz jest bardzo... Jest rozsądny, to człowiek, który dokonuje refleksji, który ma też swoje obsesje, ponieważ jest bardzo, bardzo zaangażowany w temat Superligi. Jest też bardzo zaangażowany w temat Tebasa i temat Čeferina, ale ogólnie rzecz biorąc, to nie działa w ten sposób. On wyraża swoją opinię, tak jak my wyrażamy swoją. Słuchaj, u nas w otoczeniu Barçy też pojawił się temat, że nie będziemy mogli zarejestrować zawodników, których zakontraktowaliśmy. Słuchałem tego wszystkiego, ale odpowiadałem: zarejestrujemy ich, zarejestrujemy ich. W końcu pokonaliśmy wszystkie przeszkody i ich zarejestrowaliśmy. Słuchaj, Najwyższa Rada Sportu (CSD) przyznała nam rację, a dlaczego? Ponieważ przedstawiliśmy dokumenty, przedstawiliśmy podstawy prawne, przedstawiliśmy argumenty, które sprawiły, że podjęli decyzję na korzyść naszej wersji, a nie wersji ligowej. Florentino robi to samo. Florentino ma większy dostęp do tych, którzy... rządzą, na pewno, ponieważ to tak działa, jak my tutaj też mamy większy dostęp do tych, którzy rządzą w Katalonii. Masz więcej koneksji, masz czasem więcej związków i łatwiej jest się połączyć. Ale czy to oznacza nadużycie władzy? Czy to oznacza, że robi się to, co on mówi? Nie. O wszystkim decyduje się na podstawie prawa, na podstawie przepisów, a my prawnicy wiemy, że można je interpretować na różne sposoby, a ostatecznie jest jedna interpretacja, która wygrywa. Florentino w tym sensie ma swoje zasady, a gdy dostaje to, czego chce, to tak się mówi. Wiem, że istnieje ta legenda, że robi się to, czego chce Florentino. Nie, w tym względzie on po prostu broni swoich argumentów i kiedy wygrywa, to wygrywa, a kiedy nie wygrywa, to nie wygrywa.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!