Ciekawostka
Czy wiedziałeś, że…?
Fede Valverde. (fot. Getty Images)
Ciekawostki są na ogół fajne, ponieważ z natury mają na celu zaskakiwać i rzucać nieco inne światło na coś, co wydawało nam się znane praktycznie na wylot. Jedne bywają szokujące, niektóre intrygują, a jeszcze inne brzmią wręcz niewiarygodnie i aż kuszą, by je zweryfikować.
Czy wiedzieliście, że Albert Einstein grał na skrzypcach i robił to z wielką przyjemnością, choć szło mu to co najwyżej średnio? Czy wiedzieliście, że pełne imię i nazwisko Pablo Picasso to Pablo Diego José Francisco de Paula Juan Nepomuceno María de los Remedios Cipriano de la Santísima Trinidad Ruiz y Picasso? To może chociaż obiło wam się o uszy, że Alfredo di Stéfano zaliczył kilka występów dla reprezentacji Kolumbii? Albo że Kylian Mbappé nie ma prawa jazdy? To ostatnie pewnie akurat was nie zaskoczyło, bo jakiś czas temu o tym pisaliśmy.
Zapas ciekawostek na temat kogokolwiek lub czegokolwiek jest praktycznie niewyczerpany. Gorzej jednak, gdy zamiast stanowić jakiś nietypowy niuans, bycie ciekawostką zaczyna poniekąd definiować czyjąś lub czegoś egzystencję. Trudno nie odnieść wrażenia, że w pułapkę tę niejednokrotnie wpadał nasz dzisiejszy rywal. Rayo Vallecano przez lata uchodziło bowiem w ogólnym postrzeganiu piłkarskich kibiców za ciekawostkę i kolorowego ptaka hiszpańskiego futbolu.
Rayo to bez wątpienia rzadko spotykany okaz wśród sportowych instytucji funkcjonujących na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. W dzisiejszych realiach, gdzie futbol idzie pod rękę z biznesem, coraz trudniej znaleźć stałe miejsce dla klubów tak mocno przesiąkniętych charakterem dzielnicy robotniczej (i przy okazji skrajnie lewicową ideologią) oraz mających siedzibę w miejscu przypominającym bardziej squat niż piłkarski stadion. Rayo praktycznie od zawsze było klubem, w którym nadrzędną wartością stanowi możliwość życia po swojemu bez względu na to, dokąd może go to zaprowadzić.
Przedłużeniem tego typu życiowej filozofii bywa także bardzo często samo boisko. W najbardziej jaskrawy sposób było to widać za kadencji Paco Jemeza w latach 2012-2016. Jego etap na Estadio de Vallecas w bardzo dobitny sposób pokazał, do czego prowadzi radosny futbol w pełnym znaczeniu tego pojęcia. Jémezowi nie robiło różnicy, czy mierzy się z Elche, czy Barceloną. Miało być bezkompromisowo, ofensywnie, z polotem i najlepiej obroną wysuniętą na wysokości linii środkowej. Efekty, jak nietrudno się domyślić, bywały różne.
Z jednej strony ekipa Jemeza w sezonie 2012/13 zajęła najwyższe w historii 8. miejsce, z drugiej – w kampanii 2015/16 spadło z ligi. Oba te sezony mają zresztą całkiem interesujące wątki poboczne. Przed dwunastoma laty Rayo zyskało bowiem prawo gry w Lidze Europy przez wykluczenie Málagi z przyczyn finansowych. Problem polegał jednak na tym, że… z tych samych powodów licencji nie uzyskali również i Los Franjirrojos, a ich miejsce zajęła koniec końców Sevilla. Sezon spadkowy zapamiętany zostanie zaś głównie przez legendarną klęskę z Realem Madryt 2:10 oraz opisany przez nas przed kilkoma laty w tym miejscu skandal z udziałem Marcelino. Do samego Jemeza pretensji nikt jednak nie miał. Wierność stylowi ponad wszystko. Ot, całe Rayo.
Z perspektywy kibica zamieszkującego Vallecas to wszystko pewnie ma głębszy sens. W szerszym ujęciu z zewnątrz Rayo wciąż pozostawało mimo to właśnie klubem-ciekawostką, ekipą lawirującą na granicy Primery i Segundy, od czasu do czasu kręcącym się w okolicach środka tabeli. Jakkolwiek patrzeć, niezależnie od tego, jak potoczą się dalsze losy klubu, dziś przeżywa on niewątpliwie swe najlepsze chwile w dziejach.
W poprzedniej kampanii pod wodzą Iñigo Pereza Los Franjirrojos zajęli 8. miejsce w La Lidze i tym razem rzeczywiście przyszło im ruszyć z dzielnicy do Europy. Jak na razie zespół z Madrytu nie zaznał jeszcze na Starym Kontynencie porażki. Przed kilkoma dniami w bardzo bolesny sposób o tym, że ładnie wyremontowaną szatnią nie wygrywa się meczów, przekonał się zaś Lech Poznań. Od dawna wie to już jednak na przykład Real Madryt, który na Estadio de Vallecas od momentu powrotu Rayo de elity wygrał tylko raz, w sezonie 2021/22.
Jest jeszcze z pewnością zbyt wcześnie, by mówić o tym, że do swoich niezachwianych wartości Rayo dorzuciło wreszcie stabilizację sportową. Trudno jednak nie zakładać, że ostatnie miesiące mogły wzmocnić na Vallecas poczucie dumy ze swojego klubu. Nawet jeśli w oczach innych koniec końców pozostanie on ciekawostką, to niech będzie to chociaż ciekawostka godna zapamiętania.
* * *
Na sam koniec przydałoby się jeszcze napisać coś o Realu Madryt. Dziś jednak wolimy po prostu przeczekać do końca spotkania. Kto wie – być może około godziny 18:15 dwubiegunowy cykl przeskoczy znów w drugą fazę i okaże się, że Królewscy wbrew temu, co pisze się po spotkaniu z Liverpoolem, wcale nie są najgorszą drużyną na świecie?
* * *
Mecz z Rayo rozpocznie się dzisiaj o godzinie 16:15, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale Eleven Sports 2 Sport w serwisie CANAL+.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze