Advertisement
Menu

W Eurolidze też falstart

Koszykarze rozpoczynają sezon w słabym stylu. Po przegranym Superpucharze dzisiaj nie byli w stanie sprostać Virtusowi na inaugurację Euroligi. Fatalnie wyglądała skuteczność madrytczyków na obwodzie.

Foto: W Eurolidze też falstart
Andrés Feliz. (fot. Getty Images)

Real Madryt źle zaczął rywalizację w Eurolidze. Królewscy przegrali na wyjeździe z Virtusem i ponownie nie pozostawili po sobie dobrego wrażenia. Właściwie trudno kogokolwiek wyróżnić poza Deckiem. Wiele od siebie dał Hezonja, ale jednocześnie Chorwat był twarzą dzisiejszej nieskuteczności na obwodzie (0/7). Łącznie madrytczycy trafili tylko 3 z 23 rzutów z dystansu. Nie wykorzystali też swoich szans na powrót do meczu.

Mecz rozkręcał się bardzo powoli i w pierwszych minutach oba zespoły skupiały się na defensywie. Dobrze w spotkanie wszedł Hezonja, który szybko uzbierał sześć punktów i dał sygnał do ataku. Faktycznie, pozostali do niego dołączyli i Real Madryt zaczął sobie budować przewagę. Mogłoby to wyglądać o wiele lepiej, gdyby nie straty. Dwie zgubione piłki w końcówce kwarty przełożyły się na pięć oczek dla rywali i ostatecznie różnica między zespołami nie była tak duża (14:19).

W drugiej części przez kilka minut Królewscy utrzymywali prowadzenie, ale wyraźnie było widać, że Virtus się rozkręca. W końcu Niang doprowadził do remisu, a chwilę później Vildoza sprawił, że to gospodarze mieli więcej punktów. Real Madryt przez moment się zablokował i znów na ratunek przyszedł Hezonja. Virtus jednak złapał bardzo dobry moment w ofensywie i regularnie punktował. Madrytczykom przychodziło to z większym trudem, ale zdołali się w połowie meczu zbliżyć na odległość jednej akcji (38:35).

Po zmianie stron lepiej zaczęli gospodarze, a pierwsze punkty dla Realu Madryt zdobył oczywiście Hezonja. Królewscy coraz mocniej odczuwali fatalną skuteczność na obwodzie, ale poprzez bardzo solidną grę w defensywie po dłuższym czasie udało się dogonić rywali (43:43). Wtedy zabrakło tego kolejnego kroku. Słabszy moment natychmiast wykorzystał Virtus poprzez serię 8:0. I znów rozpoczął się pościg. Okeke trafił z dystansu, co w dzisiejszym spotkaniu było prawdziwym wydarzeniem w Realu Madryt, który w trzeciej kwarcie uzbierał zaledwie 15 oczek (55:50).

Sytuacja powtórzyła się w czwartej kwarcie. Najpierw Virtus powiększył prowadzenie, a następnie madrytczycy ruszali w powolny pościg. Tym razem było jeszcze trudniej, bo Włosi mieli nawet 12 punktów więcej. Wtedy seria 7:0 przywróciła nadzieje. Indywidualne akcje sprawiły, że na minutę przed końcem było 70:68. Real Madryt zdołał odzyskać piłkę, lecz Campazzo zmarnował akcję na remis. To był już koniec, bo w ostatnich sekundach Virtus bezbłędnie wykonywał rzuty osobiste.

74 – Virtus Bolonia (14+24+17+19): Edwards (14), Pajola (2), Smailagić (9), Alston Jr. (2), Jallow (2), Vildoza (11), Niang (12), Taylor (3), Hackett (4), Morgan (7), Diarra (4), Diouf (4).

68 – Real Madryt (19+16+15+18): Abalde (2), Okeke (6), Hezonja (14), Tavares (6), Feliz (4), Lyles (4), Krämer (2), Campazzo (8), Deck (12), Garuba (1), Fernando (4), Llull (5).

Statystyki

Poza kadrą znaleźli się:

  • Théo Maledon – uraz
  • Gabriele Procida – decyzja trenera
  • Izan Almansa – decyzja trenera

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!