Advertisement
Menu
/ x.com

CVC objęte śledztwem ws. oszustwa podatkowego: „To hańba hiszpańskiego futbolu”

Miguel Maria García Caba przez jedenaście lat pracował jako prawnik La Ligi, niecałe dwa lata jako szef departamentu prawnego Realu Madryt, pięć lat jako dyrektor prawny Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej, a teraz jest członkiem Komisji UEFA ds. Kontroli, Etyki i Dyscypliny. García Caba jest też profesorem uniwersyteckim i ma doświadczenie w sektorze prywatnym. Przedstawiamy pełnej tłumaczenie jego felietonu, który ukazał się jego koncie na X.

Foto: CVC objęte śledztwem ws. oszustwa podatkowego: „To hańba hiszpańskiego futbolu”
Javier Tebas, prezes La Ligi. (fot. Getty Images)

La Liga zakuta z CVC: przedstawiany jako wzorowy partner La Ligi Javiera Tebasa jest objęty śledztwem sądu Audiencia Nacional w sprawie domniemanego oszustwa podatkowego
Autor: Miguel Maria García Caba

Ogłoszono, że Audiencia Nacional (Hiszpański Sąd do spraw specjalnych i bardzo złożonych) przyjęła do rozpoznania skargę Prokuratury Antykorupcyjnej przeciwko funduszowi CVC i jego dyrektorowi zarządzającemu w Hiszpanii, Javierowi de Jaime, w sprawie domniemanego oszustwa podatkowe. Według Urzędu Skarbowego, wyłudzone kwoty miały wynieść 356 milionów euro, przy całkowitym zadłużeniu podatkowym sięgającym 370 milionów.

CVC – fundusz private equity, który w 2021 roku stał się strategicznym partnerem La Ligi dzięki umowie forsowanej przez Javiera Tebasa – zostaje tym samym objęty śledztwem karnym. I nie mówimy o byle jakim wspólniku: mówimy o tym, który kontroluje przyszłość ekonomiczną hiszpańskiego futbolu na najbliższe pięćdziesiąt lat.

„To historyczna strategiczna umowa z CVC, zatwierdzona przez 38 z 42 klubów LaLigi, daje wielki impuls całemu hiszpańskiemu futbolowi zawodowemu przy zachowaniu jego nienaruszonych kompetencji i praw audiowizualnych” – tak świętował Javier Tebas na Twitterze 12 sierpnia 2021 roku pakt z CVC. Uśmiech, zdjęcie i podpis. Pół wieku przychodów z praw telewizyjnych zastawione za około 2,5 miliarda euro. Chleb na dziś. Głód na pięćdziesiąt lat.

Echem propagandy był portal Iusport 4 sierpnia 2021 roku. „Umowa z CVC zrewolucjonizuje zarządzanie klubami. [...] Będą lepsze obiekty, lepsi piłkarze i lepsze doświadczenia kibica… bardziej cyfrowe, bardziej międzynarodowe” – ogłaszał Tebas w wypowiedziach przytoczonych przez ten portal. Dziś te słowa brzmią pusto. Bo jedyną „rewolucją” okazała się ta sądowa.

Audiencia Nacional prowadzi śledztwo przeciwko CVC i jego dyrektorowi zarządzającemu w Hiszpanii, Javierowi de Jaime, za domniemane oszustwo podatkowe na kwotę 356 milionów euro. Cztery skargi Urzędu Skarbowego. Dotyczą struktury spółek w Holandii, Luksemburgu i na Kajmanach. Również carried interest wypłacane dyrektorowi pod lupą. Główny partner La Ligi Tebasa jest wskazywany przez Prokuraturę Antykorupcyjną.

I nie jest to przypadek odosobniony. We Francji wymiar sprawiedliwości przeszukał dom prezesa Ligue 1 w związku z umową z CVC. Ten sam fundusz. Ten sam model. Te same problemy.

Tymczasem Tebas się zabezpieczył. Umowa stworzyła LaLiga HoldCo. Zarząd stworzony na miarę. Stanowisko dożywotnie dla prezesa. CVC z kluczem do kasy. A kluby – statyści we własnych rozgrywkach.

I coś jeszcze poważniejszego: pakt oznaczał wydrążenie La Ligi jako stowarzyszenia klubów. Organizacja klubów zdecydowała się przenieść całą swoją działalność gospodarczą do spółki zależnej i wpuścić do niej CVC. Rezultat: stowarzyszenie klubów sprowadzone do pustej skorupy, bez realnej zawartości, podporządkowane funduszowi private equity.

Upokorzenie jest oczywiste. Hiszpańska Federacja Piłkarska od początku to dostrzegała. W swojej nocie prasowej z 11 sierpnia 2021 roku określiła tę umowę jako „całkowicie nielegalną”. Bez żadnego „ale”. Ale wszystko zmieniło się 29 stycznia 2024 roku. Z Pedro Rochą jako prezesem tymczasowym, Komisja Zarządzająca Federacji, w której zasiadał Rafael Louzán [obecny prezes Federacji], zagłosowała za wycofaniem pozwów przeciwko umowie. Dogadali się z Tebasem. To, co wcześniej było „całkowicie nielegalne”, stało się – za sprawą aktu kapitulacji – całkowicie akceptowalne. Dzięki głosowi „za” obecnego prezesa RFEF – Rafaela Louzána.

Nawet z samego wnętrza futbolu pojawiły się głosy alarmu. Felipe Miñambres, dyrektor sportowy Levante, mówił o tym bez ogródek: „Na nic mi się zda kupienie willi o powierzchni 300 metrów kwadratowych, z basenem i ze wszystkim, wydanie na to wszystkiego co mam, a potem nie mieć za co jeść. A jeśli nie mam co jeść, to umrę w willi o powierzchni 300 metrów kwadratowych. Więc trzeba to zobaczyć... Nie wiem, może niech dadzą nam 5% więcej, przynajmniej żeby pieniądze się poruszyły, bo trzymanie ich w funduszu CVC na nic nam się nie przyda”.

Świadomy ceny swoich słów, Miñambres dodawał: „Nie wiem, czy kiedy pójdę do Ligi, to pociągną mnie za uszy… To ma dać nam nowy ośrodek treningowy… My już mamy piękny stadion, dobry ośrodek treningowy. Na nic mi się zda zrobić lepszą salę prasową albo loże, albo szereg rzeczy, które w większości nie pójdą tam, gdzie powinny, czyli na boisko i do piłkarzy. W końcu nie jesteśmy sami. Być może jesteśmy w trochę gorszej sytuacji, ale większość klubów mówi ci o tym samym odczuciu”.

I nie tylko dyrektorzy sportowi to widzą. Także prezesi. Prezes Rayo Vallecano, Raúl Martín Presa, powiedział to jasno: „Nie weszliśmy do CVC, nie zapisaliśmy się do umowy. Wspieramy to, ale nie poprosiliśmy o pomoc. Rayo to drużyna, a obecny zarząd intensywnie pracuje, aby spłacić długi i rozwiązać sytuację finansową stworzoną przez innych. Dochodzimy do brzegu i nie chcemy, żeby fala cofnęła nas z powrotem. W ramach naszej pokory dojdziemy tam, dokąd dojdziemy, ale nie chcemy być nikomu nic winni”.

To świadectwo obala narrację Tebasa: nie wszyscy kupili miraż. Niektórzy, z większą ostrożnością i godnością, powiedzieli „nie” zatrutym pieniądzom CVC. A niektórzy, którzy powiedzieli „tak”, żałują tego nawet publicznie.

To jest radiografia sytuacji: La Liga jest zastawiona. Prezes zabezpieczony. Fundusz objęty śledztwami w Hiszpanii i we Francji. Federacja najpierw mówiła o nielegalności, a potem się poddała. I kluby, które podpisały na siebie wyrok.

Rzeczywistość jest jasna: procesy sądowe, pakty na szczytach władzy, wydrążanie instytucji i kompromitacja.

Hiszpański futbol zasługiwał na godność. Otrzymał kajdany.
Zasługiwał na przejrzystość. Otrzymał zasłony.
Zasługiwał na przywódców. Otrzymał handlarzy.

Pakt Tebas–CVC nie przekształcił futbolu. On go zdegradował. Zastawił. Zakłuł w kajdany. Wypróżnił.

A nazwiska odpowiedzialnych pozostaną zapisane: Javier Tebas, CVC, Javier de Jaime, kluby głosujące „za”… i Federacja Rochy oraz Louzána, która najpierw mówiła o nielegalności, a potem skapitulowała.

To jest hańba hiszpańskiego futbolu.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!