Real Xabiego robi swoje
W meczu 5. kolejki La Ligi Real Madryt wygrał u siebie z Espanyolem 2:0 po golach Édera Militão i Kyliana Mbappé.

Éder Militão strzela gola na 1:0. (fot. Getty Images)
Xabi Alonso przyzwyczajał nas do zaskoczeń. Niemal przed każdym meczem znajdowaliśmy w pierwszym składzie jakieś nazwisko, którego nie spodziewaliśmy się tam wcześniej. Dziś zaskoczył jednak jeszcze inaczej. O ile sama obecność Franco Mastantuono czy Gonzalo Garcíi w jedenastce wielką sensacją nie było, o tyle ustawienie z trójką atakujących (poza Gonzalo także Vinícius i Mbappé) i Franco Mastantuono musiało wzbudzać coś więcej niż tylko ciekawość.
Szybko okazało się, że sama liczba atakujących to trochę za mało na bardzo dobrze dysponowany w tym sezonie Espanyol. Obecność dodatkowego napastnika kosztem pomocnika przeszkadzała Realowi Madryt w tworzeniu sytuacji podbramkowych. Czasem nieco niżej zszedł Franco Mastantuono, czasem próbował Kylian Mbappé, ale przez ponad kilkanaście minut nie było absolutnie żadnego zagrożenia pod bramką Marko Dmitrovicia.
Gdy Realowi nie szło, trzeba było albo coś zmienić, albo zrobić coś z niczego. Królewscy postawili na to drugie. Dobry ruch Militão w dość spokojnym rozegraniu pozwolił mu na znalezienie miejsca na huknięcie z dystansu, a 3-funtowa armata prawie przebiła siatkę. Najważniejsze, że poradziła sobie z ręką interweniującego Dmitrovicia i dała gospodarzom prowadzenie.
Gol pomógł Realowi, który zaczął grać trochę konkretniej. Rozgrywanie nie było już tak powolne, zaczęły pojawiać się groźniejsze wejścia w pole karne Papużek. Krótko mówiąc, Królewscy na pewno wyglądali lepiej niż na początku meczu. Espanyol miał też swoje okazje, a najlepszą z nich zmarnował Fernando Calero po stałym fragmencie gry. Mimo wszystko Real też przed przerwą mógł strzelić kolejnego gola, Mbappé zmarnował podanie Viniego po bardzo dobrym rajdzie Brazylijczyka. Wynik do przerwy (1:0) należało jednak uznać za sprawiedliwy.
W drugiej części spotkania Real nie odpuścił i już na początku meczu podwyższył prowadzenie za sprawą kolejnego strzału z dystansu. Tym razem bramkarza gości zaskoczył Kylian Mbappé. Przy takim wyniku graczom Espanyolu brakowało wiary w to, że remis na Bernabéu jest w ich zasięgu. W drugiej połowie grali bez werwy, a Królewscy w mądry i odpowiedzialny sposób czekali na ostatni gwizdek sędziego. A mogli też podwyższyć prowadzenie, ale znów nieskuteczni byli Mbappé czy Vinícius.
Dobrą wiadomością jest to, że Real potraktował ten mecz bardzo poważnie i nadal ma komplet punktów. Obyło się dziś bez kontuzji, a po urazach do gry wracają powoli Camavinga czy Bellingham. Trzeba przy tym dodać, że eksperyment z tym ustawieniem na dziś nie zdaje egzaminu, co nie znaczy, że to werdykt ostateczny, zwłaszcza z perspektywy samego szkoleniowca. Królewscy rozegrali niezły mecz, który mimo wszystko nie mógł porwać. Udowodnili jednak swoją wyższość, byli lepsi i wygrali w pełni zasłużenie.
Real Madryt – RCD Espanyol 2:0 (1:0)
1:0 Militão 22' (asysta: Valverde)
2:0 Mbappé 47' (asysta: Vinícius)
Real Madryt: Courtois; Carvajal, Asencio, Militão, Carreras; Tchouaméni (89' Camavinga), Valverde, Mastantuono (77' Brahim); Gonzalo (60' Arda Güler), Vinícius (77' Rodrygo), Mbappé (89' Bellingham)
Espanyol: Dmitrović, El Hilali, Calero, Cabrera, Romero; Pol Lozano (63' Jofre), Urko; Expósito (63' Koleosho), Dolan (63' Pickel), Puado (77' Kike); Roberto (84' Roca)
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze