Real znów przetrwał
W pierwszym spotkaniu Ligi Mistrzów Real Madryt wygrał z Marsylią 2:1 po dwóch golach Kyliana Mbappé z rzutu karnego. Królewscy znów musieli kończyć mecz w dziesięciu. Tym razem arbiter wyrzucił z boiska Daniego Carvajala.

Kylian Mbappé strzela gola. (fot. Getty Images)
Real Madryt momentami mógł porywać. Tworzył sytuację za sytuacją, miażdżył rywala, nie pozwalał mu nawet nie na rozwinięcie skrzydeł, a nawet na pomyślenie o tym. W piłce nożnej nie chodzi jednak o tworzenie sytuacji i o zabieranie rywalowi piłki, lecz o gole. Dlatego gong w 22. minucie od duetu (a właściwie tercetu, ale o tym za chwilę) Greenwood-Weah bolał podwójnie. Trzecim bohaterem Marsylii był Arda Güler, który fatalnie zachował się na własnej połowie, stracił piłkę i napędził tym całą akcję bramkową rywali.
Na szczęście Królewscy bardzo szybko zareagowali i także po stronie rywala znalazł się gagatek, który w kluczowym momencie postąpił niezbyt rozsądnie. Kondogbia sfaulował Rodrygo, a jedenastkę na gola zamienił Mbappé. Napór Realu nieco się uspokoił, niezły moment miała Marsylia (w tym świetną okazję miał Aubameyang), ale potem znów boisko należało do Realu, tyle że pierwsze skrzypce między słupkami grał Gerónimo Rulli, który raz za razem zatrzymywał Mbappé, Rodrygo czy Franco Mastantuono.
O ile przewaga Realu Madryt niemal pod każdym względem w pierwszej połowie była oczywista, o tyle po przerwie na boisku było dużo spokojniej. Gracze gospodarzy po bardzo mocnym początku mogli po prostu odczuwać już zmęczenie, ale trener dość długo nie reagował, a wpuszczenie Viniego i Brahima nie odmieniło spotkania. Odmieniła – a raczej mogła odmienić – czerwona kartka Daniego Carvajala, który zachował się jak nastolatek i sprowokowany przez najlepszego na boisku po stronie rywala bramkarza odpowiedział w najgorszy możliwy sposób: agresją.
Drużyna Xabiego Alonso się jednak nie cofnęła i to Marsylia wyglądała na zespół, który trochę przestraszył się możliwości wygrania z Realem. Królewscy nie grali spektakularnie, daleko pewnie nawet do jakichkolwiek pochwał, ale Vinícius znalazł rzut karny, Mbappé go wykorzystał, a pozostali już wspólnymi siłami wybiegali trzy punkty do ostatniego gwizdka sędziego.
Nie był to wielki mecz Realu Madryt, ale mógł taki być. Nie można jednak o tym pisać bez gdybania. Gdyby Mbappé był skuteczniejszy, gdyby Franco, gdyby Arda lepiej podał… Ten mecz miał ogromny potencjał na zdecydowanie większy futbol. Przeszkód było jednak za dużo: brak skuteczności, zbyt łatwa strata gola, dość szybka utrata sił i czerwona kartka Carvajala. To nie wymówki, lecz powody. Mimo wygranej na usta ciśnie się „szkoda”. Szkoda, że w ten sposób, bo przy futbolu zaprezentowanym w pierwszej połowie to mogło być widowisko, a nawet Widowisko.
Real Madryt – Olympique Marsylia 2:1 (1:1)
0:1 Weah 22' (asysta: Greenwood)
1:1 Mbappé 29' (rzut karny)
🟥 Carvajal 72'
2:1 Mbappé 81' (rzut karny)
Real Madryt: Courtois; Trent (5' Carvajal, 🟥 72'), Militão, Huijsen, Carreras; Tchouaméni, Valverde, Güler (74' Asencio); Mastantuono (63' Brahim), Rodrygo (63' Vinícius), Mbappé
Marsylia: Rulli; Medina, Pavard (88' Egan-Riley), Balerdi, Emerson (77' Murillo), Weah (77' Gouiri); Højbjerg, Kondogbia (66' Vermeeren), O'Riley (66' Paixão); Greenwood, Aubayemang
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze