Finansowe Fair Play dusi hiszpańskie kluby, a Premier League co roku wydaje miliardy
Angielskie kluby mają od 2020 roku łączny wydatek netto na poziomie 8 miliardów 100 milionów euro. „To jest Superliga” – przyznają w klubach. Surowe Finansowe Fair Play dusi hiszpańskie zespoły mimo obecności Mbappé i Lamine’a. Sytuację opisuje Abraham P. Romero na łamach dziennika El Mundo. Przedstawiamy pełne tłumaczenie jego tekstu.

Florian Wirtz. (fot. Getty Images)
Historia brzmi znajomo, bo ten odpływ trwa z roku na rok. Milion po milionie, transfer po transferze. Hiszpania sprzedaje, Anglia kupuje, podczas gdy La Liga próbuje przetrwać, a Premier League się rozpycha. Na murawie się rywalizuje, ale w gabinetach liczby parzą: Brytyjczycy mają w ostatnich pięciu latach ujemny bilans transferowy na poziomie 8 miliardów 100 milionów euro (z czego 1 miliard 519 milionów tylko tego lata), a hiszpański futbol jest na plusie – 134 miliony euro – dzięki surowym wytycznym Finansowego Fair Play (minus 45 milionów bilansu netto w tym okienku). Zielone liczby w krajobrazie tak galaktycznym, jak i przygnębiającym, gdzie kluby ze środka i dołu tabeli co roku oddają najlepszych piłkarzy, a Real Madryt i Barcelona, z Kylianem Mbappé i Lamine’em Yamalem w globalnym centrum uwagi, trzymają poziom sportowy w starciu z „angielską Superligą”, jak już mówią w działach sportowych La Liga.
„Mamy Mbappé, mamy Lamine’a… Nasza reprezentacja wygrała EURO z dużą większością zawodników z naszej ligi i to samo z olimpijskim złotem. Nie wszystko robi się transferami” – powtarza w ostatnich miesiącach Javier Tebas, prezes La Ligi. I taka jest sportowa rzeczywistość oraz hiszpański cud. Tonąc, wciąż wygrywa.
W latach 2009–2018, w złotej erze, zespoły z Hiszpanii zdobyły 13 z 20 możliwych tytułów w Lidze Mistrzów (7) i Lidze Europy, przy zaledwie trzech angielskich, a Złota Piłka trafiała na zmianę do Cristiano i Messiego. Odejścia Portugalczyka do Juventusu i Argentyńczyka do PSG były punktem zwrotnym – przykładem słabości wobec impetu Premier League. Ale Hiszpania nadal broni się liczbami sportowymi: od 2019 roku kluby La Liga sięgnęły po pięć z 18 możliwych trofeów w Lidze Mistrzów (dwa Realu Madryt), Lidze Europy i nowej Lidze Konferencji, przy siedmiu tytułach Premier League (w tym trzy triumfy w Lidze Mistrzów), która dzięki Rodriemu doczekała się pierwszej Złotej Piłki od czasów Cristiano w Manchesterze United w 2008 roku.
Ujemne saldo 1 miliarda 519 milionów
Dziś futbol to jednak dużo więcej niż piłka, a branżowe dane jasno pokazują, że Premier League przeskoczyła nie tylko La Ligę, lecz całą resztę kontynentalnej piłki. Tego lata nie było wyjątku. Liverpool sfinalizował trzy najdroższe transfery okna: Isak (150 milionów), Wirtz (125) i Ekitiké (95), a brytyjskie kluby odpowiadają za 16 z 20, 20 z 25 oraz 38 z 50 największych transakcji.
Ich letni bilans netto (sprzedaże minus zakupy) jest dwukrotnie gorszy niż sumaryczny bilans reszty lig świata. Ujemne saldo 1 miliarda 519 milionów euro przewyższa to z Arabii Saudyjskiej (minus 341 milionów), Turcji (minus 152), Włoch (minus 88) czy Kataru (minus 64), które również są na minusie. Zapytacie, co z ligami hiszpańską, niemiecką i francuską oraz skąd te różnice. Dwie z nich są na plusie – więcej wpływów niż wydatków – a La Liga na minusie (minus 45), przy wydatkach transferowych na poziomie 683 milionów euro wobec 3 miliardów 560 milionów w Premier League, czyli pięciokrotnie mniejszych, oraz przychodził rzędu 637 milionów wobec 2 miliardów po stronie Anglików.
Różnice w przepisach
Reguły Finansowego Fair Play, surowsze w Hiszpanii niż w Anglii, mają tu ogromne znaczenie. System Premier League pozwala każdemu klubowi wykazywać straty do 120 milionów euro w trzyletnim okresie i wlicza do przychodów – poza sprzedażą piłkarzy – wpływy z praw telewizyjnych, biletów i sponsoringu. A na tym kluby dorabiają się fortun. Umowa telewizyjna w Anglii to 7 miliardów 700 milionów euro na lata 2025–2028, podczas gdy hiszpańska wynosi 4 miliardy 950 milionów na lata 2022–2027. Jedenaście angielskich klubów dostaje z telewizji więcej niż Real Madryt i Barcelona. To, plus napływ zagranicznych właścicieli, wynosi ich na orbitę. „Są »dopingowani« finansowo” – mówi Tebas.
Fair Play La Liga, które chce uniknąć miliardowych długów z początku wieku, stawia sprawę jasno: nie wydaje się więcej, niż się zarabia. W tym celu z wyprzedzeniem wylicza limity wydatków dla każdego klubu na podstawie prognozowanych przychodów i kosztów. Jeśli limit zostanie przekroczony, nie można zarejestrować nowych piłkarzy. Stąd przepaść między angielską galaktyką a hiszpańską bezsilnością.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze