Hazard: Na koniec zrobiłem coś dobrego dla Realu i odpuściłem ostatni rok kontraktu
Eden Hazard udzielił wywiadu streamerowi Zackowi Naniemu. Przedstawiamy jego wypowiedzi o Realu Madryt. Belg w 2023 roku rozwiązał umowę z Królewskimi za porozumieniem stron i po czasie zakończył karierę.

Koledzy żegnają Edena Hazarda w czerwcu 2023 roku. (fot. Getty Images)
– Zostałem w Lille na sezon 2011/12, ale w 2012 roku powiedziałbym, że moje odejście było już obowiązkiem. Bo wtedy już nie mogłem zrobić wiele więcej [niż wspomniane w pytaniu mistrzostwo, dwa tytułu najlepszego gracza i dwa tytuły dla najlepszego młodego gracza]. Z całym szacunkiem do klubu, wtedy nie mogłem zrobić w nim wiele więcej. Zagraliśmy w Lidze Mistrzów, ale ogólnie sezon nie był dobry. Powiedziałem sobie: trzeba ruszyć dalej, muszę odejść. Moim marzeniem zawsze był Real Madryt, od kiedy byłem małym chłopcem. Byłem fanem Zidane'a i tego wszystkiego. Także Bernabéu. Ale chciałem też zagrać w Premier League. Kiedy wszedłem do pierwszej drużyny Lille w wieku 18 lat, to oglądaliśmy tylko Premier League w CANAL+. Chociaż moim ulubionym klubem był Real, to powiedziałem kolegom, że najpierw pójdę do Premier League.
– To było pięknych 7 lat w Chelsea i piękne zakończenie z Ligą Europy. Pewnie najłatwiejsze byłoby wtedy powiedzenie, że zostaję tam na całe życie. Byłem szczęśliwy w Chelsea, ludzie mnie lubili. Gdybym chciał nowy kontrakt, to bym go dostał. Dostałbym, co tylko bym chciał. Moje dzieci czuły się dobrze, żona była zachwycona. Ale ja jednak chciałem... Chciałem Realu Madryt, rozumiesz?
– Transfer do Realu? Szczerze, wszystko poszło w porządku. Właściwie to wszystko było łatwe. Z Perezem wszystko poszło łatwo. Właściwie to ja chciałem przejść tam już rok wcześniej. Przed sezonem z Sarrim powiedziałem do Mariny, szefowej Chelsea: pozwól mi odejść. Ale wtedy Real jeszcze nie złożył żadnej oferty. On odpowiedziała: ok, możesz odejść, jeśli chcesz, ale powiedz im, żeby złożyli ofertę. Więc poszedłem do Realu i oni byli tacy... Mówię: nie chcecie tego zrobić czy o co chodzi? Bla, bla, bla. Mówię: ok, to na razie nie. Przyszedł Sarri, porozmawialiśmy i powiedziałem Marinie: robię rok z Sarrim i w następnym odchodzę na 100%. Ona powiedziała: ok. I ten sezon z Sarrim był świetny. Myślę, że gdyby nie poszło w nim tak dobrze, to mógłbym nie przejść do Realu. Zawsze miałem odejść do Realu po mundialu [w 2018 roku]. Ale wyszło, jak wyszło. Ostatecznie przeszedłem do Realu, wtedy te rozmowy poszły świetnie. Tyle, chciałem czegoś nowego.
– Czy miałem oczekiwania, że będę następcą Cristiano? Wiem, że ludzie tak myśleli, bo tak to wyglądało. Ale nie, Cristiano to Cristiano, ja jestem daleko od niego. Nie jestem na jego poziomie, ale przede wszystkim jestem daleko od tego, co on znaczy dla Realu Madryt. Przychodziłem jako nowy gracz, przychodziłem z nową ambicją, do tego z kompletnie innym stylem gry, bo Cristiano w ogóle nie gra jak ja. Może byliśmy podobni z Cristiano debiutującym w Manchesterze, ale z tym końcowym już absolutnie nie. I przyszedłem, a oni powiedzieli mi: rób swoje, graj jak zawsze grasz i pozostań sobą. Nie zaczynaj się zmieniać tylko dlatego, że grasz w Realu Madryt, w największym klubie na świecie.
– Z Zizou dogadywałem się świetnie. Wtedy miałem do niego od kilku lat telefon. On też wypowiedział się o mnie w świetnych słowach, gdy miałem 19 lat. A dla mnie Zidane był legendą. Tą jedną legendą. Dla mnie Zidane reprezentował futbol. Kiedy podpisałem kontrakt, od razu zadzwonił i powiedział: świetnie, widzimy się w lipcu, naciesz się wakacjami, bo w sezonie będziemy ciężko pracować.
– Moja forma fizyczna i mój niekorzystny wygląd na starcie w Realu Madryt? Właściwie to zrobiłem to, co robiłem co roku. Dla mnie wakacje oznaczały 3-4 tygodnie wyłączenia się z całorocznej pracy i tego pełnego skupienia na tym, co robię. Zawsze tak mówiłem. Zawsze powtarzałem: nie zaczepiajcie mnie, na pewno nie będę codziennie biegać w trakcie wakacji. Pojem sobie, wypiję jakiegoś drinka, na spokojnie. Pobawię się z dziećmi, pojedziemy na plażę, zjemy razem lody. Voilà! Ale też myślę, że wtedy zrobiłem tego więcej! Dlatego to mogło się tak na mnie odbić. To mógł jeden tydzień za dużo [śmiech]. Sam patrzyłem na zdjęcia i mówiłem: to jest przesada, trochę jest tego za dużo. Ale mieliśmy 5 tygodni, żeby dojść do formy. Zawsze tak robiłem. Polecieliśmy chyba do Montrealu i wszedłem w ten tryb: no, przytyłem z 3-4 kilogramy, ale zabieram się do roboty [klaszcze]. I w taki sposób dochodzisz do gotowości do rozpoczęcia sezonu. I gubienie kilogramów przychodziło mi łatwo. Szybko je łapałem, ale też szybko zrzucałem. Więc jak patrzysz na te zdjęcia z początku w Realu, to tak, ale potem było już normalnie i pracowałem na maksa. Na początku też nie grałem źle, ale nie strzelałem goli.
– Złapałem dobry rytm w październiku i listopadzie, a potem doznałem kontuzji z PSG. Po niej nie miałem już ciągłości. To była ta sama kontuzja, której doznałem na koniec sezonu z mistrzostwem Chelsea [w 2017 roku]. Złamałem kostkę, miałem operację i wstawili mi płytkę. Wtedy wróciłem w świetnej formie. Miałem świetną rehabilitację i wróciłem w maksymalnej dyspozycji. Mogłem grać z płytką, nie miałem żadnego problemu. Czasami ją czułem, ale nie było żadnego problemu. W Realu doznałem kontuzji przeciwko PSG, gdy zaczynałem grać super dobrze. Wcześniej przed PSG był dobry mecz z Eibarem. To były topowe 2-3 tygodnie. Ludzie zaczynali mówić: Eden już tu jest, jest świetny. Z PSG doznałem kontuzji. Zacząłem rehabilitację i zdecydowałem, że nie będę poddawać się operacji, bo nie było takiej potrzeby. Rehabilitacja trwała z 2,5-3 miesiące. Wróciłem i grałem świetny mecz z Levante w pierwszej połowie. W drugiej doznałem kontuzji. Dokładnie ta sama kontuzja: pęknięcie w prawej kości strzałkowej. Mówię: dziwne, że druga taka kontuzja w ciągu 3 miesięcy. A wracałem i czułem się dobrze. Zdecydowałem z klubem, że przejdę operację w Dallas. Wróciliśmy i zaczął się COVID. Wylądowałem w Madrycie i po dwóch dniach była pandemia. Nie miałem rehabilitacji. Ćwiczyłem sam w domu. Byłem sam, do tego cały czas masz na głowie dzieci. Nie zbojkotowałem rehabilitacji, ale byłem sam. Nie było łatwo. A przy tym ludzie już komentowali, że jestem w klubie pół roku i strzeliłem tylko jednego gola. Ale mówiłem sobie, że wrócę. Wróciliśmy, ale czy to było poważne? Mecze na zamkniętych stadionach, bez fanów. Nie po to tu przyszedłem... Przyszedłem dla wypełnionego 80 tysiącami ludzi Bernabéu. Ale wróciłem i naciskałem na siebie, żeby wszystko było dobrze. Czułem jednak mały ból. Walczyliśmy o mistrzostwo i mówię sobie: daj z siebie więcej, no dalej. W dniu zdobycia mistrzostwa czułem się fatalnie. Powiedziałem wtedy, że wystarczy, czas znowu odbyć rehabilitację. Potem miałem serię małych urazów. Drugi sezon Zizou był dla mnie najtrudniejszy, bo trochę pograłem, bolało, przestałem, wróciłem, znowu bolało. To było naprawdę coś trudnego. Ten drugi sezon był trudny.
– Czy powinienem był przejść kolejną operację? Ludzie myślą, że wszystko wiedzą, ale nie znają całej historii. To okazja, by o tym powiedzieć. Powiedziałem lekarzowi, że nie czuję się dobrze i może dobrym wyjściem byłaby kolejna operacja, bo czuję ból. Chodziło też o to, że miałem serię kontuzji, gdy przez 7 lat w Premier League miałem zero kontuzji, a cały czas mnie faulowali. Ludzie uznali, że chodzi o to, że mam nadwagę. To nie była prawda. Miałem nadwagę na starcie, ale potem nie. I nagle w Realu zacząłem mieć kontuzje mięśni, o których istnieniu nie miałem pojęcia. Uraz tu, uraz tam. Mówię: musi być jakiś problem. Dlatego powiedziałem doktorowi, żebyśmy przeprowadzili kolejną operację. Lekarz powiedział, że jeśli doznam kolejnej kontuzji, to przeprowadzimy operację. Doznałem tej kontuzji... ale nie zrobiliśmy operacji. Powiedzieli mi, że klub nie chce operacji. Ok, akceptuję to. Płacą mi i gram dla nich. To normalny protokół. Ale w głowie już miałem coś takiego: idę dalej, ale mam ten problem. Potrafiłem rozegrać kilka meczów, ale w głowie ciągle myślałem o bólu. Tyle z tej historii. Ale pewnego dnia budzę się i mam infekcję. Rośnie mi nagle gula w stopie. Na to przejdę jednak zabieg. A nadchodziło to odsunięte EURO na 2021 rok. Byłem też po złym roku, grałem mało, ludzie mnie krytykowali. Mówię do sztabu Belgii: robimy zabieg, a po nim robimy ostrą rehabilitację przed EURO. Byłem blisko z lekarzami i fizjoterapeutami z Belgii, a mamy świetne służby medyczne. Nigdy nie pracowałem tak ciężko, jak przez tamten miesiąc. Na EURO zacząłem od dwóch wejść z ławki, bo musiałem wrócić po operacji. Czułem się jednak dobrze. W 1/8 graliśmy z Portugalią. Zagrałem świetny mecz. I na koniec doznałem kontuzji. To zabiło moje morale. Miałem 30 lat i czułem, że to coś bardzo intensywnego. To była chyba moja 18. kontuzja w ciągu 2 lat. Byłem wykończony. A doznałem kontuzji po tym, jak naprawdę zrobiłem wszystko perfekcyjnie w rehabilitacji.
– Przegraliśmy z Włochami, odpadliśmy, pojechałem na wakacje. Do Realu przyszedł Ancelotti razem z Pintusem, trenerem od przygotowania fizycznego. Ten powiedział mi: zrobimy ci super program, zajmiemy się tobą. Ale zaraz doznałem kontuzji, kolejnej i się poddałem. Mentalnie odpuściłem. Przez te 2 lata z Ancelottim odpuściłem, poddałem się. Zagrałem z 1-2 dobre mecze. Do tego na scenę wchodzili młodzi. I byli dobrzy, nie mogłem się na to skarżyć. Nie mogłem grać, gdy inni byli tak dobrzy. Taki jest futbol. Trochę odpuściłem, ale cieszyłem się, że z nimi jestem. Mieliśmy świetne stosunki. Przyszedł też Alaba, był Thibaut. Z Karimem mieliśmy świetne stosunki. Z Modriciem. Kroosem. Byłem sobie w takim moim kokonie. Nie grałem wiele, ale też nie doznawałem kontuzji. To była sytuacja win-win. Miałem też bardzo dobrą pensję. Czułem się dobrze, ale myślałem: to koniec mojej kariery. Pytanie brzmiało: czy mogę wrócić do mojej najlepszej formy? Uważałem, że na topowy poziom z 2018 roku już nie, ale mogłem robić małe rzeczy, rozgrywać dobre mecze. Ale Real Madryt nie chce czegoś takiego. Real płaci za ciebie 100 milionów i oczekuje trzech goli w każdym meczu. Ja czułem, że będzie to trudne, szczególnie, że ciągle czułem jakiś ból. Jednocześnie żyłem sobie w tym kokonie, byłem szczęśliwy w Madrycie i takie tam.
– Problemy w szatni przez moją sytuację? Często kiedy masz dużą pensję i nie grasz, to zaczynasz być ciężarem. Zaczyna się takie nastawienie: lepiej, żebyś sobie odszedł dla dobra grupy. Ale ja miałem świetne stosunki ze wszystkimi. Oni nie chcieli, żebym odchodził! [śmiech] Mówili, żebym został. Ale kiedy został mi rok kontraktu, oddałem go klubowi, bo pomyślałem: jestem tu cztery lata i nie zrobiłem za wiele, więc zrobię to z szacunku. Z szacunku odpuszczam wam te miliony, które zostają mi do wypłacenia. Odszedłem jak dżentelmen. Nawet sam sobie powiedziałem: wiesz dobrze, co powinieneś zrobić - zrób na koniec coś dobrego dla Realu. To była trudna przygoda, ale przynajmniej na koniec zrobiłem coś dobrego. Koledzy mówili: ty jesteś głupi czy o co chodzi? [śmiech] Mówili: zostań z nami na ten rok. Śmialiśmy się z tego. Na koniec nawet zacząłem grać więcej, ale mówię: kolejny rok siedzenia w hotelach, podróże i te rzeczy, a w domu mam dzieci... Więc jasne, to było dużo pieniędzy, ale co z tego? Poszedłem do dyrektora i mówię mu: słuchaj, oddaję wam cały ostatni rok, ale musicie mnie zwolnić z umowy już teraz. Od razu to zaakceptowali. Im to pasowało, bo już praktycznie nie grałem. A po wszystkim do dzisiaj ma dobrą relację z prezesem. On mówił mi: miałeś pecha z kontuzjami, wybił się Vini i na końcu małe rzeczy uniemożliwiły ci zrobienie więcej, ale czapki z głów, jesteś dobrym chłopakiem, bla bla bla.
– Czy uważam się za zwycięzcę Ligi Mistrzów w 2022 roku? Na końcu muszę powiedzieć, że nie. Tak, wygrałem Ligę Mistrzów i gdy ludzie o to zapytają, to tak, zdobyłem ten puchar. Ale w głębie nie dołożyłem się do niego. Nie chwalę się tym zwycięstwem, o tak. Ok, wygrałem, ale nigdy nie usłyszysz, żebym w wywiadzie powiedział: jestem mistrzem Europy. Mistrzem Ligi Europy tak, bo wygrałem ją, strzeliłem gola w finale i zrobiłem to wszystko. Ogólnie w tamtym sezonie nie grałem za wiele, ale byłem w drużynie i dołożyłem swoje.
– Relacja z Benzemą? Ja zawsze stawiam takich gości ponad sobą. Wiedziałem, że jestem dobry, ale takich Benzemów i Modriciów zawsze stawiałem nad sobą. To legendy. Z Karimem od razu było wspaniale. Pamiętam jak pierwszego dnia podszedł i po prostu zapytał: Eden, jak tam? Dużo rozmawialiśmy i dobrze graliśmy ze sobą. Myślę, że on też jest mną rozczarowany. Tym, jak to się potoczyło. Ale po tym wszystkim ciągle mamy dobre relacje. Ten sezon ze Złotą Piłką... [wywraca oczami] Był wyjątkowy. Każdy piłkarz marzy o rozegraniu takiego sezonu. Do tego był też sezon Thibaut… Na końcu oni wygrali tamtą Ligę Mistrzów. Wszyscy w klubie byli świetni, ale Ligę Mistrzów wygrali nam Thibaut i Karim. No i ja, bo robiłem atmosferę [śmiech]. Ludzie nie znają tego szczegółu [mruga okiem]. Mam mały procent w tym, co wtedy osiągnęliśmy [śmiech]. Ale nie, na serio to czapki z głów przed Karimem.
– Decyzja o zakończeniu kariery? Nie za dużo o tym myślałem, ale zapytałem siebie: co mogę zrobić? Miałem kontakty w Lille i mogłem tam przejść. Myślę, że by mnie przyjęli. Martwiłem się jednak tym, co bym mógł dać i jakbym wyglądał. Że naruszyłbym mój wizerunek. Że ciągle czułem ból. Mogło być tak, że byłbym tam rok i rozegrał z 3 mecze. Nie chciałem czegoś takiego. Myślałem o powrocie do Belgii, ale bardziej takim życiowym powrocie. A tego też nie chciałem [uśmiech]. Kocham mój kraj, ale czuję się tak dobrze w Madrycie, że nie widziałem tej przeprowadzki. Kusili mnie z MLS, ale nie przyszła oferta. Coś tam było z Arabii, ale nie czułem tego. Stwierdziłem więc: zostań w domu, masz pieniądze, masz jeszcze zdrowie, nawet jeśli masz za sobą tyle kontuzji... Naciesz się dziećmi. Oczywiście rozmawiałem z żoną, dziećmi i rodzicami. Rodzicom było najciężej, bo oglądali mnie kontuzjowanego i myślę, że ucieszyli się, gdy to się skończyło. Do tego zaczęliśmy się częściej widywać. Ta krytyka z tych lat w Madrycie też do nich trafiała. Mnie to nie dotykało, ale moich bliskich tak. Może nie żonę, ale szczególnie mamę tak.
– Czy nudzę się na emeryturze? Nie nudzę się. Mam dużo planów i projektów. Mam też dużą rodzinę. Odwiedzam braci i rodziców, nadrabiając czas, bo wyjechałem z domu w wieku 14 lat. Podróżuję, uprawiam sport. Cieszy mnie podróżowanie z dziećmi. Więc nie nudzę się. Praca w piłce? Na razie nie. Nie mówię, że nigdy, ale też nie sądzę, że zrobię coś w profesjonalnym sporcie. To specjalny świat. Czułem się w nim dobrze przez 16 lat, ale wolałbym nie wracać. Kochałem 90 minut na boisku, ale już nie tak bardzo zgrupowania, hotele, loty, 3-tygodniowe przygotowania w innym kraju czy obowiązki medialne. Lubiłem to, ale nie chcę tego powtarzać.
– Trzech najmocniejszych obrońców, na których grałem? Wrażenie zrobił na mnie Sergio Ramos. Jego tytuły i osiągnięcia. Trudno mi porównywać epoki i ery, ale dla mnie to najlepszy obrońca w historii. Grałem też z Johnem Terrym. To jest boss. I grałem z Kompanym. Wymienię ich, ale takich nazwisk jest pewnie więcej. Jest Van Dijk. Jest Rafa Varane, który też miał wielką karierę.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze