Clifford Chance podważa pomysł Florentino na zmianę struktury właścicielskiej Realu Madryt
Międzynarodowa kancelaria, zatrudniona do doradztwa przy zmianie struktury prawnej klubu, odradza prezesowi i jego bankierowi przekazanie 51% udziałów fundacji. Sytuację na łamach El Confiedencial opisuje Agustín Marco. Przedstawiamy pełne tłumaczenie jego tekstu.

Florentino Pérez. (fot. Getty Images)
Siedem miesięcy po tym, jak Florentino Pérez ogłosił przeprowadzenie referendum w sprawie przekształcenia prawnego Realu Madryt, wciąż nie ma żadnych wieści na temat tej historycznej inicjatywy dotyczącej modelu własności klubu. Według źródeł zbliżonych do projektu, kancelaria Clifford Chance – międzynarodowa firma prawnicza zatrudniona do przeprowadzenia zmian – przekazała prezesowi Realu raport, w którym wskazuje potencjalne problemy, jakie mogłyby się pojawić, gdyby większość udziałów przypadła Fundacji Realu Madryt.
To właśnie taki model przekształcenia – poprzez przekazanie 51% udziałów fundacji – wybrał Florentino Pérez, by przekształcić klub sportowy w spółkę kapitałową. Taki układ miałby zagwarantować, że kontrola nad klubem pozostałaby w rękach instytucji, a pozostałe 49% trafiłoby do inwestorów prywatnych lub funduszy inwestycyjnych. Clifford Chance ostrzegł jednak prezesa, że ta struktura może być niezgodna z obowiązującym prawem dotyczącym fundacji albo z przyszłymi zmianami w przepisach podatkowych dotyczących organizacji non-profit.
Dlatego kancelaria zaleciła Pérezowi rozważenie innego modelu własności. Jej sugestia to przekształcenie klubu w zwykłą spółkę akcyjną, choć wówczas nie dałoby się już wprowadzić obecnych kryteriów kandydowania na prezesa – takich jak te narzucone przez obecną dyrekcję, które de facto uniemożliwiają udział w wyborach. Od 2009 roku żaden z socios nie odważył się wystartować przeciwko Pérezowi ze względu na wygórowane wymogi finansowe (m.in. obowiązek poręczenia budżetu) oraz warunki dotyczące stażu członkowskiego.
W efekcie Fundacja Realu Madryt – która i tak musiałaby zmienić swój statut – nie podjęła żadnych działań w tym kierunku. Od czasu ogłoszenia planu 24 listopada nie zwołano ani razu posiedzenia rady fundacji, by przedyskutować konsekwencje majątkowe i podatkowe tej inicjatywy. Jak wskazują źródła bliskie projektowi, kieruje nim osobiście Florentino Pérez we współpracy z Anasem Laghrarim – zaufanym bankierem prezesa.
To właśnie Laghrari, który dorobił się dużych pieniędzy doradzając klubowi poprzez Key Capital, jest autorem tej koncepcji. Chce przygotować klub na przyszłość w obliczu rosnącej liczby funduszy państwowych z Bliskiego Wschodu i amerykańskich miliarderów przejmujących kontrolę nad największymi klubami Europy, zwłaszcza angielskimi. Pérez, który postrzega La Ligę Javiera Tebasa jako zagrożenie próbujące przejąć dochody klubów, uważa kluby-państwa za formę nieuczciwej konkurencji.
Laghrari, za pośrednictwem swojej firmy A22 Sports Management, jest też pomysłodawcą Superligi – projektu mającego zastąpić obecną Ligę Mistrzów. To kolejna wielka inicjatywa Florentino Péreza z 2021 roku („Uratowałem Real, teraz uratuję futbol” – miał wtedy powiedzieć), która mimo corocznych zapowiedzi startu we wrześniu wciąż pozostaje zawieszona. Ostatnio zapewniał, że ruszy po lecie 2025 roku, bo ma już podpisane zobowiązania z dwudziestoma klubami. Laghrari, którego żona pracowała kiedyś w Realu Madryt, jest również jednym z autorów pomysłu stworzenia Europejskiej NBA.
Ogromna wycena klubu
Laghrari odpowiada też za plan komercjalizacji gruntów w Valdebebas – 1,3 mln m² położonych obok ośrodka treningowego Realu, które mają zostać przekształcone w tereny pod działalność komercyjną i mieszkaniową. Klub mógłby na tym docelowo zarobić ponad 4 miliardy euro. Laghrari prowadzi już rozmowy z inwestorami, w tym z funduszem Sixth Street, z którym Real ma już podpisane umowy na eksploatację stadionu Santiago Bernabéu. To projekt, który znacznie podniósłby wartość przyszłych akcji klubu.
Florentino Pérez i Laghrari – w którego banku pracuje wnuk prezesa – twierdzą, że Real Madryt wart jest co najmniej 10 miliardów euro, co oznaczałoby, że każdy członek klubu otrzymałby akcje warte około 100 tysięcy euro. Byłby to znaczący wzrost majątku w postaci aktywa o małej płynności, którego obrót klub chce kontrolować, ale od którego trzeba by zapłacić podatek. Jednak niektóre banki inwestycyjne, z którymi klub prowadził rozmowy, uważają tę wycenę za zawyżoną nawet o 40%, wskazując, że wskaźnik EBITDA Realu – czyli kluczowy parametr przy takich wycenach – wynosi około 156 milionów euro. Według jednej z międzynarodowych firm doradczych wyspecjalizowanych w piłce nożnej, wartość klubu szacowana jest na około 6,5 miliarda euro.
Aby jednak możliwe było przekształcenie Realu Madryt, potrzebne jest zatwierdzenie tej decyzji w ogólnym referendum – z kwalifikowaną większością. Nie wystarczy już zgoda zgromadzenia socios compromisarios, które dyrekcja miała dotąd pod kontrolą, m.in. dzięki działaniom zaufanego prawnika Manuela Redondo. To jeden z największych lęków Florentino Péreza: od ponad piętnastu lat nie musiał poddawać się żadnemu głosowaniu, bo nikt nie odważył się kandydować na prezesa po wprowadzeniu przez niego bardzo restrykcyjnych wymagań.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze