Inauguracja na remis
Real Madryt zremisował z Al-Hilal w swoim pierwszym meczu w Klubowym Mundialu. Jedyną bramkę dla Królewskich zdobył Gonzalo.

Gonzalo García po strzeleniu gola na 1:0. (fot. Getty Images)
Pierwsze minuty ery Xabiego Alonso nie były łatwe. Rywal z Arabii Saudyjskiej dominował i stwarzał zdecydowanie większe zagrożenie niż Królewscy. Tak naprawdę, gdyby ktoś przespał ostatnie miesiące i obejrzał większą część pierwszej połowy, poza dwiema nowymi twarzami w wyjściowej jedenastce, pewnie nie zauważyłby większej zmiany w nastawieniu czy taktyce Realu Madryt.
Pressing występował tylko sporadycznie, a walkę o środek pola zwykle wygrywali Milinković-Savić i Rúben Neves. Nowi piłkarze po stronie Królewskich nie zachwycali, zwłaszcza Trent, który połowę przekraczał jedynie sporadycznie. Trudno było w ogóle kogoś pochwalić, zwłaszcza że najlepsze sytuacje Realu polegały na uderzeniach z dystansu: Asencio prosto w bramkarza i Rodrygo nad bramką.
Królewscy słyną jednak z tego, że nawet gdy nie idzie… czasem wystarczy zaczekać. I tak było dzisiaj. W 34. minucie Gonzalo po bardzo dobrej kontrze wykorzystał świetne podanie Rodrygo i strzelił gola na 1:0. Nie było jednak pójścia za ciosem pod względem wyniku. Al-Hilal wykorzystało błąd Asencio, który niepotrzebnie dał sędziemu pretekst do odgwizdania jedenastki. Radość z prowadzenia była bardzo krótka – już w 41. minucie było 1:1.
Xabi Alonso nie czekał długo z pierwszą zmianą personalną i w drugiej połowie na murawie pojawił się Arda Güler, który zmienił Asencio. To oznaczało, że w roli stopera ponownie zobaczyliśmy Tchouaméniego. Już pierwsza akcja drugiej połowy mogła dać gola Turka, ale po dobrym dograniu Viniego Arda uderzył w poprzeczkę.
Niestety przez długie minuty Real Madryt nie zbliżał się do zdobycia drugiej bramki. Wejścia Lucasa czy Brahima wniosły nieco odświeżenia na prawej stronie, ale dobrych sytuacji było jak na lekarstwo. W samej końcówce po faulu na Franie przed fantastyczną szansą stanął Fede Valverde, który mógł pokonać Bono z rzutu karnego. Marokański bramkarz był jednak w tym meczu niemal bezbłędny. Wyczuł zamiary pomocnika Realu i obronił jego uderzenie. Jasne było to – choć doliczony czas gry dłużył się w nieskończoność, być może przez gapiostwo arbitra – że Królewscy nie dadzą rady wygrać tego meczu.
Nie była to z pewnością wymarzona inauguracja. Real Madryt mógł wygrać i… wystarczyło albo lepiej wykorzystać moment po pierwszym golu, albo nie zmarnować rzutu karnego w doliczonym czasie gry. Początek należał jednak do Al-Hilal, dlatego trudno być jednoznacznie rozczarowanym wynikiem po takim meczu.
Wiadomo jednak, że na większe zmiany potrzeba czasu. Real Madryt nadal miał spore problemy kadrowe. Huijsen i Trent zagrali co najwyżej przeciętnie, a wprowadzenie schematów i odważniejszego (i skutecznego!) pressingu wymaga czasu. Al-Hilal to jednak rywal, którego nie można było zlekceważyć. I Real Madryt tego nie zrobił. Zremisował trochę na własne życzenie, ale też po prostu dlatego, że w Miami zmierzył się z drużyną, która od dawna nie jest wyłącznie egzotyczną ciekawostką.
Real Madryt – Al-Hilal 1:1 (1:1)
1:0 Gonzalo 34' (asysta: Rodrygo)
1:1 Rúben Neves 41' (rzut karny)
Real Madryt: Courtois; Trent (65' Lucas), Asencio (46' Arda Güler), Huijsen, Fran García; Tchouaméni, Valverde, Bellingham (84' Modrić); Rodrygo (65' Brahim), Vinícius (80' Víctor Muñoz), Gonzalo
Al-Hilal: Bono; Cancelo (64' Al-Yami), Tambakti, Koulibaly, Lodi (83' Al-Harbi); N. Al-Dawsari (76' Kanno), Rúben Neves, Milinković-Savić; Malcom (64' Al-Qahtani), S. Al-Dawsari, Leonardo (83' Al-Juwayr)
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze