Tym razem też nie
W meczu 35. kolejki La Ligi Barcelona wygrała z Realem Madryt 4:3. Wszystkie gole dla madrytczyków strzelił Kylian Mbappé. Katalończycy mają siedem punktów przewagi nad Królewskimi i już w następnej kolejce mogą sobie zapewnić mistrzowski tytuł.

Raphinha. (fot. Getty Images)
Porażka i remis – koniec sezonu. Wygrana – tylko i aż przedłużenie nadziei na mistrzostwo Hiszpanii. Carlo Ancelotti nie mógł za bardzo kombinować, a obrona była więcej niż podziurawiona jeszcze przed meczem. Ostatecznie trener postawił na Ardę Gülera, a na swoją szansę z ławki miał czekać Rodrygo Goes.
Mecz w Barcelonie rozpoczął się perfekcyjnie dla Realu Madryt. Kylian Mbappé strzelił dwa gole – najpierw z rzutu karnego, potem po świetnej asyście Viníciusa. Wynik 2:0 był potężnym zastrzykiem optymizmu i trudno było nie zerkać w tablę.
Ale w jakimś momencie okazało się, że Barcelona tylko żartowała, no i Real w sumie też. Królewscy podrażnili lwa, który jeszcze w pierwszej połowie ukąsił cztery razy. Żartem była wtedy już nie tylko obrona Realu, ale praktycznie wszystko i wszyscy. A Barcelona i jej kibice bawili się w najlepsze.
Wynik 2:4 nie był tak zły jak odczucia i doprowadzenie do takiej sytuacji, mając dwa gole przewagi. Real Madryt był na łopatkach. Rozbity, bez wiary, bez futbolu, bez niczego pozytywnego. A przed nami było jeszcze 45 minut.
Pewnie nawet kibice mieli wątpliwości, jak zachowaliby się w przerwie – czy lepiej uniknąć tracenia dalszych goli, czy próbować wygrać, otwierając się i dopuszczając do potencjalnie jeszcze większej kompromitacji. Ostatecznie oglądaliśmy coś pomiędzy. Ani Real nie ruszył jak szalony, ani nie bronił nisko. Druga połowa nie miała już takiego tempa jak pierwsza, ale przez moment była nadzieja na coś więcej, głównie za sprawą trójki Modrić-Vini-Mbappé.
Barcelona miała w drugiej połowie sporo świetnych szans, ale… Real mógł ten mecz wygrać. W końcówce świetną okazję miał Víctor Muñoz, a niektóre sytuacje Realu po prostu prosiły się o gola. Barcelona też miała słabe momenty, ale – no właśnie – to były tylko momenty. Królewscy byli dziś po prostu słabsi, zasłużenie przegrali i zasłużenie za moment będą składać gratulacje lepszemu rywalowi.
FC Barcelona – Real Madryt 4:3 (4:2)
0:1 Mbappé 5' (rzut karny)
0:2 Mbappé 14' (asysta: Vinícius)
1:2 Eric García 19' (asysta: Ferran)
2:2 Lamine Yamal 32' (asysta: Ferran)
3:2 Raphinha 34' (asysta: Pedri)
4:2 Raphinha 45' (asysta: Ferran)
4:3 Mbappé 70' (asysta: Vinícius)
FC Barcelona: Szczęsny; Eric García (77' Fort), Cubarsí (57' Balde), Iñigo Martínez, Gerard Martín (57' Christensen); De Jong, Pedri; Lamine, Olmo (77' Fermín), Raphinha; Ferran (89' Gavi)
Real Madryt: Courtois; Lucas (84' Endrick), Tchouaméni, Asencio, Fran García; Valverde, Ceballos (46' Modrić), Arda Güler (46' Brahim), Bellingham; Vinícius (88' Víctor Muñoz), Mbappé
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze