Byle do końca
Daleko jeszcze?

Vinícius. (fot. Getty Images)
Real Madryt – Celta Vigo: Przewidywane składy
20 maja 2018 roku w Poznaniu doszło do bodaj największej eskalacji kibicowskiej złości w Polsce w ostatnich latach, o ile nie w tym tysiącleciu w ogóle. Wybuchowi niezadowolenia gospodarzy spowodowanego sytuacją zarówno sportową, jak i instytucjonalną sprzyjał niewątpliwie fakt, że rywalem Kolejorza w ostatniej serii gier była Legia Warszawa. Tak oto pod koniec meczu wybuchła regularna zadyma z racami rzucanymi na boisko oraz kumatymi przedostającymi się na murawę. Zaczęło się jednak niewinnie, bo od wywieszenia transparentu z napisem (wersja złagodzona z zachowaną interpunkcją) „mamy kurczę pieczone dosyć”. Mecz został przerwany, jego wynik rozstrzygnięto jako walkower, a tytuł mistrzowski powędrował do Wojskowych.
Różnica w kibicowskich temperamentach sprawia, że w Madrycie na całe szczęście nie osiągnięto jeszcze aż takiego ekstremum. Nie zmienia to jednak faktu, że i przeciętny fan Królewskich najchętniej również wywiesiłby dziś transparent głoszący, że ma, motyla noga, dosyć. Negatywne emocje zapewne nie zostałyby w ten sposób rozładowane w pełni, ale być może chociaż częściowo znalazłyby ujście.
Real Madryt, który miał być maszyną do wygrywania po przybyciu Kyliana Mbappé, okazał się jednak Realem Madryt, który w tym sezonie zademonstrował nam co najwyżej różne odcienie klęski. W finale Superpucharu Hiszpanii byliśmy świadkami prawdziwej kompromitacji, której dodatkowo uniknąć nie udało się nawet pomimo gry przez ponad pół godziny z przewagą jednego zawodnika. W Lidze Mistrzów w najbardziej obrazowy sposób przekonaliśmy się, czym jest niemoc, jakiej pokonać nie da się nawet najsilniejszą wiarą i patetycznym nawoływaniem do wspaniałej historii. W Pucharze Hiszpanii z kolei podopieczni Carlo Ancelottiego zmienili nieco taktykę. Najpierw bowiem zaserwowali nam więcej tego samego, by po przerwie zacząć wodzić nas za nos, a na koniec za sprawą Rüdigera i Courtois stwierdzić, że jednak tylko żartowali.
W La Lidze zachowujemy jeszcze szanse i to nawet do tego stopnia, że cały czas nie są one jeszcze dookreślane przymiotnikiem „matematyczne”. Choć sytuacja niezmiennie popycha nas do chwytania się wiary, to jednak wciąż nie jest to wiara kompletnie irracjonalna, a co najwyżej średnio kumplująca się z logiką. Tak czy inaczej, doszliśmy chyba do momentu, kiedy nawet potencjalny triumf w tych rozgrywkach nie będzie w stanie w pełni zamaskować wszystkich problemów Królewskich. Tak bardzo, jak chcieliśmy, by ten sezon się rozpoczął, dziś równie mocno życzylibyśmy sobie, by już się po prostu skończył.
Drużyna jest niewątpliwie skonstruowana z najwyższej jakości komponentów, które jednak zupełnie ze sobą nie współgrają. Gdyby przełożyć to na polskie realia, ktoś odwiedzający Valdebebas zapewne spojrzałby na zastany krajobraz pogardliwym wzrokiem i zapytał, kto wam to tak spartolił. Trudno nie odnieść wrażenia, że konstrukcję należy rozebrać, a następnie zobaczyć, co dokładnie do czego nie pasuje, czym ją ewentualnie uzupełnić, a na koniec najprawdopodobniej zlecić ponowne składanie innemu fachowcowi.
Tak naprawdę w ostatnim czasie wszelkie dyskusje dotyczące Realu Madryt rzadko dotyczą tego, co tu i teraz. Dużo częściej zahaczają o szersze analizy otaczającej nas rzeczywistości oraz skłaniają do zastanowienia się, co dalej. Kto nadaje się do tarcia chrzanu, a kto powinien zbierać brukiew? Kto powinien dołączyć do zespołu i dlaczego muszą to być ___________ (tutaj miejsce do wpisania tysiąca dowolnych nazwisk). Czy Ancelotti powinien odejść i dlaczego tak? Kto powinien zostać jego następcą i dlaczego Xabi Alonso? Czy Florentino i jego świta aby na pewno wiedzą, co robią?
Pytania tego typu moglibyśmy mnożyć w nieskończoność, a częstotliwość ich padania pomimo wciąż niezakończonego sezonu jasno wskazuje, że coś musi być nie halo. Jesteśmy zresztą pewni, że i wewnątrz klubu pojawiają się one równie często. Z tą różnicą, że zwyczajnie nie wypada podnosić tych kwestii publicznie. Niezależnie od tego trzeba jednak chociaż podjąć próbę oddzielania jeszcze przez kilka tygodni tego, co w gabinetach i tego, co na boisku. Ostatkiem sił postarajmy się zrobić tyle, ile się da, by powalczyć o mistrzowski tytuł. W najlepszym razie dokonamy czegoś naprawdę godnego podziwu, w najgorszym – po prostu nie przegramy ligi jeszcze bardziej.
* * *
Mecz z Celtą rozpocznie się dzisiaj już o godzinie 14:00, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale CANAL+ Sport w serwisie CANAL+ Online.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze