Advertisement
Menu
/ as.com

Urban: Na miejscu Viníciusa w żadnym wypadku nie odchodziłbym z Realu

Legenda Osasuny i trener Górnika Zabrze udzielił wywiadu dziennikowi AS.

Foto: Urban: Na miejscu Viníciusa w żadnym wypadku nie odchodziłbym z Realu
Jan Urban. (fot. Getty Images)

Czy dobre wspomnienia mogą się znudzić?
Czasami trochę, ale to dlatego, że uświadamiają mi, jak bardzo się starzeję (śmiech). Minęło już wiele lat, a ja lubię żyć teraźniejszością, ale przyznaję, że to było coś wyjątkowego.

Czy to był najlepszy mecz w pana życiu?
Bez wątpienia. Jeśli piłkarz myśli o stadionie, na którym mógłby zabłysnąć i strzelić gola, to nie wyobrażam sobie lepszego miejsca niż Bernabéu – a ja strzeliłem tam trzy. W polskiej lidze, która wtedy była mocna, zdobyłem 80 bramek, ale nigdy nie udało mi się skompletować hat-tricka. Dokonałem tego na jednym z największych stadionów świata. Trudno to sobie wyobrazić, a jeszcze trudniej spełnić, więc było to jak sen.

Na dodatek to były świetne gole. Nadal ogląda je pan w Internecie?
Czasem ktoś mi o nich przypomina, wysyłając wiadomość na telefon. Jeden strzeliłem głową, drugi z bardzo daleka, a trzeci precyzyjnym uderzeniem przy słupku. Ta różnorodność definiowała mnie jako wszechstronnego piłkarza – technicznie dobrego, z mocnym strzałem i solidnego w grze w powietrzu. Zawsze byłem lewoskrzydłowym, tylko w Osasunie grałem jako napastnik.

W tamtym Realu grali Míchel, Butragueño, Hagi, Hierro… To była wielka drużyna!
Tak, ale to ja miałem wtedy swój dzień. Kilka lat wcześniej, gdy grałem w Górniku Zabrze, Real wyeliminował nas z Europy w ostatnich minutach rewanżu. Miałem z tym pewien niedosyt i mogłem się za to zrewanżować z nawiązką.

A trenerem był Di Stéfano…
Legenda. Pamiętam zabawną sytuację – chyba tak bardzo przeżył tę porażkę, że wychodząc ze stadionu, pomylił autobusy i wsiadł do naszego zamiast do madryckiego. Musieliśmy mu z szacunkiem powiedzieć, że to nie jego miejsce. Chyba nadal miał w głowie tamtą porażkę.

Po tym meczu mówiło się o zainteresowaniu Barcelony…
Byłem tym bardzo podekscytowany. Moja żona wycinała artykuły z gazet, w których pojawiały się te plotki. Trenerem Barcelony był wtedy Johan Cruyff, mój idol jeszcze z czasów jego gry w Ajaksie. To mogło być coś niesamowitego, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Poza tym w Barcelonie grał Laudrup, o którym mówiono, że jest do mnie podobny. A właściwie… przepraszam – to ja byłem do niego podobny, bo to on był tym lepszym (śmiech).

Lewandowski wyprzedził pana jako polski piłkarz z największą liczbą goli w Hiszpanii…
To normalne. Jest lepszy ode mnie i to prawdziwa „dziewiątka”, a ja nią nie byłem. W wieku 36 lat wciąż gra na niesamowitym poziomie. Jeśli Barcelona będzie stwarzać sytuacje, on będzie strzelał, bo jego intuicja i inteligencja są na najwyższym poziomie.

Gdyby prezes Górnika powiedział, że jest budżet na gwiazdę… Kogo by pan sprowadził?
Postawiłbym na „dziadka” Messiego. Lubię piękny futbol, a on jest tak efektowny, że wystarczyłyby mi trzy, cztery jego zagrania w każdym meczu. To piłkarz z innej planety.

Gdyby był pan na miejscu Viníciusa… Poszedłby pan do Arabii za miliard euro?
Nie. W żadnym wypadku. Mając 24 lata i będąc kluczowym zawodnikiem legendarnej drużyny, jego priorytetem powinna być dalsza gra na najwyższym poziomie w Europie. Ja bym tego nie zrobił, nawet za tak absurdalne pieniądze. Poza tym on i tak ma już świetny kontrakt w Madrycie.

Oglądał pan mecz Manchester City – Real Madryt?
Oczywiście. Takiego meczu nie można przegapić. Real znów włączył tryb Ligi Mistrzów. To drużyna, która żyje wyzwaniami i wielkimi momentami. W Europie czują się jak u siebie, a tam znajdują motywację, której czasem może brakować w Hiszpanii. To ich terytorium. Ich niesamowite remontady przeszły już do historii. Przekaz Realu na Etihad był jasny: „Uważajcie, wróciliśmy”.

W Pampelunie czeka ich kolejne wielkie wyzwanie…
Bez wątpienia. Mecze tam zawsze są wymagające ze względu na niesamowitą atmosferę i intensywny pressing, jaki Osasuna wywiera na własnym stadionie. To słynne hasło „Osasuna nigdy się nie poddaje” jest szczególnie prawdziwe w starciach z najlepszymi. Real może mieć słabszy dzień, jak przeciwko Espanyolowi, i wtedy niespodzianka jest możliwa.

Za pana czasów te pojedynki były bardzo gorące…
I nadal takie są. Wizyta Realu zawsze budzi wielkie emocje. Kibice są bardzo zaangażowani, co sprawia, że rywalom trudno gra się swobodnie. Trybuny mocno naciskają, a to wyraźnie czuć na boisku. To już taka tradycja.

Kiedyś był Urban, a teraz Budimir…
To napastnik z ogromną wiarą w siebie. Widzę w nim bardzo pewnego siebie snajpera, który dobrze zna swoje możliwości. Świetnie gra głową, ma mocną lewą nogę i może sprawić Realowi sporo problemów. To typ egzekutora, który potrafi strzelić gola z niczego, doskonale wpasował się w zespół i ma doświadczenie.

Czy wkrótce wróci pan do Pampeluny?
Pewnie tak, jak tylko wyrzucą mnie z Górnika (śmiech), bo teraz ledwo mam czas. Ale na pewno, bo to mój drugi dom.

 

 

 

4o

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!