Advertisement
Menu
/ as.com

„Nie wykluczam niespodzianki w wykonaniu Mallorki”

Carlos Roa był jedną z ikon najlepszej Mallorki w swojej historii, a obecnie jest członkiem sztabu technicznego AEK Ateny. W przeddzień meczu swojego byłego klubu z Realem Madryt udzielił wywiadu dziennikowi AS.

Foto: „Nie wykluczam niespodzianki w wykonaniu Mallorki”
Carlos Roa w koszulce Mallorki w meczu Ligi Mistrzów w 2001 roku. (fot. Getty Images)

Gdzie oglądał pan finał Copa del Rey?
W domu razem z rodziną. W jednej z ateńskich dzielnic, w której obecnie żyję.

Stresował się pan podczas serii rzutów karnych?
Tak, były duże napięcie i emocje, ponieważ czuję się mallorquinistą. Zawsze uważałem, że w tego typu sytuacjach dużą rolę odgrywa aspekt przypadkowości i tym razem padło na naszą niekorzyść. To było wielkie rozczarowanie.

Pan przegrał finał w 1998 roku z Barçą – wówczas w serii rzutów karnych obronił pan strzały Rivaldo, Figo i Celadesa, a dodatkowo sam jednego karnego wykorzystał. Trudno to przebić…
To prawda. To było na Mestalli i bardzo dobrze to pamiętam. Wiele karnych było bardzo źle wykonanych, a ja byłem w transie. Ale ogólnie to dziwne, gdy bronisz trzy karne, sam strzelasz jednego i ostatecznie przegrywasz. Wydaje się, że Mallorca nie ma szczęścia przy jedenastkach.

W tamtym finale grał pan z numerem 1.3, a nie po prostu z 13. Dlaczego?
Z przesądu. Podobał mi się ten numer, ale aby jak najbardziej uciec przed pechem, poprosiłem o zgodę i pozwolili mi postawić tam kropkę.

Był pan kluczową postacią w najlepsze Mallorce w historii. W pierwszym roku dotarliście do finału Copa del Rey, a w drugim zajęliście trzecie miejsce w La Lidze, wygraliście Superpuchar Hiszpanii i byliście wicemistrzami Pucharu Zdobywców Pucharów. To był pański najlepszy czas w piłkarskiej karierze?
Bez wątpienia. Przeskoczyłem do Europy i ten krok okazał się jak najbardziej trafiony. W Mallorce powstała grupa bardzo dobrych piłkarzy i mogłem dorzucić swoją cegiełkę do tego triumfalnego etapu w historii klubu. Wciąż wspominam to wszystko z nostalgią i radością.

Był pan również podstawowym bramkarzem Argentyny na mundialu w 1998 roku i przyczynił się pan do wyeliminowania Anglii. Czuł się pan wówczas jak bohater narodowy?
Tak. Wszyscy dookoła sprawili, że tak się poczułem i sam w to przez jakiś czas wierzyłem. Tak naprawdę zdałem sobie z tego sprawę po powrocie do Argentyny. To była olbrzymia satysfakcja i jeden z najlepszych momentów w mojej karierze.

W 1999 roku w wieku 29 lat otrzymał pan ofertę z Manchesteru United. Co się stało?
Odmówiłem. W tamtym momencie postanowiłem skończyć z futbolem. To była przemyślana decyzja. To może być szokujące dla wielu ludzi, ale dobrze to przemyślałem i postawiłem na życie w oddaniu i w służbie dla innych, zgodnie z tym, co mówi Biblia.

Zatem wybrał pan Boga przed mistrzem Europy?
Postawiłem Boga ponad futbolem. Tak wtedy to czułem. Wiem, że zrezygnowałem z gry w wielkim klubie w Anglii, z dalszej gry w reprezentacji Argentyny i z wielkich pieniędzy, ale chciałem doświadczyć czegoś innego i służyć bliźniemu.

Real Madryt również się panem interesował?
Słyszałem o tym od osób trzecich, ale nigdy nie było tu nic oficjalnego. A ja też o to nie pytałem.

Jak wspomina pan swoje starcia z Realem Madryt z tamtych czasów?
Mieli wielką drużynę złożoną z zawodników klasy światowej jak Guti, Hierro, Redondo, Seedorf, Roberto Carlos… Starcia z nimi bardzo mnie motywowały.

Jak pan ocenia ostatni mecz z City?
Jako bezstronny kibic mogę powiedzieć, że to był cudowny spektakl z udziałem dwóch z najlepszych drużyn Europy. Myślę, że dwumecz wciąż jest otwarty.

Jest pan specjalistą, jeśli chodzi o bramkarzy. Niech pan mi powie, kto był najlepszym bramkarzem, jakiego kiedykolwiek pan widział i kto z aktualnych bramkarzy podoba się panu najbardziej.
Za moich czasów niesamowity był Iker Casillas, naprawdę rewelacyjny bramkarz. Teraz postawiłbym na Dibu Martíneza, bramkarza Aston Villi i reprezentacji Argentyny. Dla mnie jest obecnie najlepszy na świecie.

Mallorca będzie chciała odbić sobie porażkę w Copa del Rey meczem z Realem Madryt…
I może to osiągnąć. To jest futbol. Mierzenie się z tak potężną drużyną jak Real Madryt na swoim stadionie i przy wsparciu swoich kibiców zawsze jest tym dodatkowym smaczkiem. To jasne, że faworytem jest Real Madryt, który walczy o tytuł i będzie chciał poprawić sobie humor po meczu z City, ale w żadnym wypadku nie wykluczam niespodzianki w wykonaniu Mallorki. Ponadto piłkarze będą chcieli się odwdzięczyć tym wszystkim kibicom, którzy polecieli do Sewilli i na wyspę wrócili rozczarowani.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!