Advertisement
Menu

Z planu „anty-Haaland" do „antyfutbol"

To była różnica klas. Manchester City zdemolował Real Madryt w rewanżu półfinałowego starcia w Lidze Mistrzów. Co wpłynęło na tak rażącą zmianę w postawie obu ekip w porównaniu do potyczki na Bernabéu?

Foto: Z planu „anty-Haaland" do „antyfutbol"
Fot. Getty Images

Pomimo bardzo dobrze rozegranej partii w stolicy Hiszpanii, kiedy to między innymi defensywa Realu wykluczyła z gry najgroźniejszego napastnika na świecie, Erlinga Haalanda, Carlo Ancelotti postanowił zamieszać w rysunku taktycznym, odstawiając na bok kluczowego piłkarza tamtego meczu – Antonio Rüdigera. W jedenastce ponownie zawitał tym samym Éder Militão, wracając do kwartetu obrońców po odpokutowaniu kary za nadmiar żółtych kartek. 

Po drugiej stronie barykady stanął jednak Pep Guardiola ze swoją żelazną jedenastką, która przed tygodniem w pełnym wymiarze czasowym realizowała jego założenia bez choćby jednej personalnej roszady. Hiszpański szkoleniowiec znów postawił na ruchome ustawienie z czwórką obrońców w fazie defensywnej oraz trójką podczas budowania akcji. Ponownie pozycję tego mobilnego gracza, operującego w obu liniach formacji, zajął John Stones. Właśnie... mobilność – słowo klucz tej konfrontacji. 

To tylko, albo aż, ona odcisnęła się na diametralnej zmianie obrazu gry w stosunku do pierwszego półfinałowego spotkania. To wszak ruchliwość i wymienność pozycji The Citizens oraz brak odpowiedzi tym samym ze strony Los Blancos wpłynęły na to, że gospodarze tak łatwo zamykali w pressingowym labiryncie bez wyjścia graczy Carletto. A do niechlubnej historii klubu przejdzie zaledwie 15 celnych podań wykonanych przez Królewskich w pierwszym kwadransie zawodów. 

Kluczowe boczne sektory
Real, choć niemiłosiernie stłamszony, odpierał ataki Obywateli do czasu, gdy jego piłkarze w odpowiedni sposób przeciwstawiali się budowanej przewadze w bocznych sektorach przez miejscowych. Goście często poświęcali większą liczbę graczy zabezpieczających obie flanki, kosztem tworzących się obszernych przestrzeni w centralnej strefie dla Stonesa czy Rodriego. 

Konsekwencja Manchesteru i szaleńczy upór dawały natomiast madrytczykom niewielki margines błędu, co w połączeniu z – naszym słowem kluczem – kulejącą mobilnością obrońców tytułu musiało wreszcie skończyć się bramką. Otwarcie wyniku przez Bernardo Silvę narodziło się na prawej stronie boiska, gdzie kwartet Stones, Walker, De Bruyne, Silva wyciągnął ze strefy Eduardo Camavingę, a zmuszony do wypełnienia tej luki Toni Kroos pozostawił zbyt wiele miejsca na posłanie prostopadłego podania do ustawionego w kierunku światła bramki Portugalczyka.   

Article photo

Gol na 2:0 to zresztą również sprawka zbyt wolnej organizacji, a także problemów w orientacji piłkarza w ciemnym stroju. Tym razem oficjalne zaproszenie do swojego pola karnego wysłał rywalom Fede Valverde, pozostawiając przestrzeń Jackowi Grealishowi, który obsłużył wbiegającego z głębi pola İlkaya Gündoğana. Ogromną rolę odegrał w tej akcji również Kevin De Bruyne, absorbując uwagę podwajających go Carvajala i Kroosa, czym wyczyścił korytarz pod bramkę Courtois.  

Article photo

Przy tym trafieniu nie popisał się znów Camavinga. Francuz w momencie opanowywania futbolówki przez kapitana The Citizens był odpowiedzialny za krycie Bernardo, jednak gdy Niemiec ruszył w stronę bramki, Eduardo podążył w jego stronę pomimo obecności na linii strzału aż trzech jego partnerów! Pech chciał, że piłka po uderzeniu 32-latka trafiła prosto na głowę gracza zgubionego z radarów lewego obrońcy.

Article photo

Jak City budowało przewagę na bokach?
Mając tak wyszkolonych technicznie piłkarzy w swoich szeregach, korzystasz z tego nieuchwytną grą na jeden kontakt – mógł pomyśleć Pep. To była droga Obywateli na doprowadzenie piłki do skrzydeł. W jaki sposób tego dokonywali? Wciągając zespół Ancelottiego na własną połowę i koncertując formację rywali bliżej lewej strony boiska. Mistrzowie Anglii w momencie aktywacji zorganizowanego pressingu przez oponentów przyspieszali grę, wymieniając futbolówkę bez przyjęcia, aby następnie wykorzystać odciążoną drugą część zielonego prostokąta, gdzie zawiązywały się akcje na granicy drugiej i trzeciej tercji pola gry. Błyskawiczna organizacja drużyny, przesuwanie całej formacji za futbolówką powodowały, że ekipa z Etihad zatapiała zęby na połowie Los Blancos, dzięki czemu nawet w przypadku straty błyskawicznie odzyskiwała kontrolę, wpływając na nieporadność madrytczyków w przekazywaniu futbolówki pod własnym polem karnym.  

Haaland się odnalazł
Jeśli pokusić się o stwierdzenie, że przed tygodniem City grało w dziesiątkę bez Erlinga Haalanda, pewnie wiele obserwatorów mogłoby się z nim zgodzić. 22-latek został schowany do kieszeni Rüdigera, a przed ewentualną ucieczką Norwega ubezpieczał niemieckiego kolegę David Alaba. Tym razem wiking nie zamierzał tkwić w cieniu defensorów. I choć nie strzelił bramki, a miał ku temu co najmniej dwie wybitne szanse, wykonywał nieocenioną pracę w pressingu czy wyciągając ze światła bramki – imitującego grę Antonio – Édera Militão. 

Zespół Pepa Guardioli funkcjonował na kosmicznym poziomie – nawet zmiennicy, którym dał szansę i którzy odwdzięczyli się szkoleniowcowi, przeprowadzając akcję bramkową na 4:0. Do Stambułu pojedzie galaktyczna drużyna. Nie postawimy jednak tym razem tego epitetu przy nazwie Real Madryt. 

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!