Advertisement
Menu

Coś się kończy, coś się zaczyna

Spotkanie z Celtą Vigo kontra odejście Casemiro. Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że przygotowaniom do drugiej kolejki nowego sezonu La Ligi będzie towarzyszył nam niczym niezmącony spokój. Jak się jednak okazało, nie było nam to dane.

Foto: Coś się kończy, coś się zaczyna
Fot. Getty Images

W życiu kibica Realu Madryt nie ma nudy. Nigdy. Złośliwcy skontrują, że ciągłe zdobywanie trofeów (według z nich zapewne część z nich niesłusznie i – parafrazując klasyka – te puchary nam się nie należały) w końcu jednak może się znudzić. Wszyscy dobrze wiemy, że nie o to chodzi. Istnieje coś takiego jak „cisza przed burzą”. Ciszą było tutaj sięgnięcie po Superpuchar Europy w Helsinkach i podniesienie trzech punktów na otwarcie ligowej rywalizacji w Almeríi. I kiedy wydawało się, że wszystko idzie jak po sznurku, nagle, niczym grom z jasnego nieba, spadła na nas informacja o zainteresowaniu ze strony Manchesteru United naszym czołowym pomocnikiem, spoiwem całej drużyny.

Pierwsza reakcja? Podejrzewam, że lekki, szelmowski uśmiech. No bo tak na zdrowy rozsądek – patrzysz na ostatnie dokonania Czerwonych Diabłów, spoglądasz na tabelę Premier Leauge po dwóch seriach gier, widzisz ich na ostatnim miejscu i nieustannie masz na uwadze, że w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów to oni chyba nie zagrają… Więc jakim cudem Casemiro miałby zdecydować się na taki ruch? Musiałby chyba znajdować się w stanie wskazującym na spożycie pewnej zmrożonej substancji.

Odpowiedź jest prostsza niż mogłoby się wydawać i brzmi: pieniądze. Podwojenie zarobków i szansa na ostatni wielki kontrakt w karierze. Tak, wiem, nie ma w tym za grosz piłkarskiego romantyzmu, ale tym bardziej wrażliwym sympatykom piłki kopanej radziłbym się do tego przyzwyczaić, bo zawodników wiernym barwom już po prostu nie ma. Ich era zakończyła się raz na zawsze wraz z odwieszeniem butów na kołek w roku 2017 przez Francesco Tottiego, który był w tym względzie swego rodzaju ostatnim Mohikaninem.

O tym, że pieniądze są ważniejsze niż uczucia, przywiązanie czy lojalność mogliśmy się przekonać już wielokrotnie. Nie tylko jako kibice czternastokrotnego klubowego mistrza Europy, ale bardziej globalnie – jako kibice futbolu. No dobrze, ale czy to oznacza, że powinniśmy płakać za poczciwym Kazimierzem, który grę z Modriciem i Kroosem zamienia na grę z McTominayem i Fredem? Oczywiście nie. Musimy zapamiętać, że żaden piłkarz nigdy nie jest większy i ważniejszy od żadnego klubu. A już szczególnie od Realu Madryt. Nawet jeśli początkowo strata będzie odczuwalna, to Królewscy sobie z tym poradzą. Nie z takich opresji już wychodzili. Swoją drogą to lepiej odejść tak jak Case, schodząc ze sceny niepokonanym, z osiemnastoma tytułami na koncie niż w atmosferze skandalu czy wzajemnych pretensji. Tak to właśnie oczekiwanie na wyjazd do Galicji bezpardonowo przerwały nam tego typu głębokie rozważania.

O ile my możemy sobie na nie pozwolić, nawet kosztem przedmeczowych analiz, o tyle Carlo Ancelotti wraz z całym zespołem nie mogą do tego dopuścić. Zresztą na piątkowej konferencji prasowej Carletto nie wyglądał na człowieka przesadnie zrozpaczonego z powodu utraty jednego ze swoich podopiecznych i od razu zapowiedział, że przecież i tak będzie mógł liczyć na sześciu pomocników, więc o przygotowanie mentalne i morale grupy możemy być spokojni.

W spotkaniu z Almeríą Los Blancos dali nam do zrozumienia, że przez wakacje i okres pretemporady nie zapomnieli o sensie i znaczeniu słowa tak często powtarzanego w ich kontekście, to znaczy – remontada. Trafienie Davida Alaby z rzutu wolnego raptem kilka sekund po pojawieniu się na murawie zapewniło Realowi trzy punkty. Lekko nie było, a jak powszechnie wiadomo – tytuł zdobywa się właśnie w takich potyczkach jak ta na Estadio de los Juegos Mediterráneos z tymi teoretycznie mniej groźnymi przeciwnikami. Tym razem znów trzeba będzie sobie radzić poza własnym terenem. Czeka nas bowiem starcie na dobrze nam znanym Balaídos, które wreszcie stopniowo, aczkolwiek powolnie, zmienia swój wygląd.

A co słychać u naszego dzisiejszego rywala? Można by rzec, że subtelnie odświeżona stara bida. Carlos Mouriño nadal udaje, że interesuje się klubem (przed sezonem odstawił cyrk z Denisem Suárezem), Chacho Coudet nadal robi wszystko, by mimo wszelkich innych problemów wyniki były przyzwoite, a pierwsze skrzypce w jego drużynie wciąż gra niezmordowany Iago Aspas, który w lipcu przedłużył swój kontrakt o kolejne dwa lata. Wsparciem mają być dla niego nowo sprowadzeni Gonçalo Paciência (gol w pierwszej kolejce z Espanyolem), Óscar Rodríguez (wychowanek madryckiej cantery), Carles Pérez czy Óscar Mingueza (tak, ten sam, który jeszcze niedawno strzelał gola w Klasyku). Na papierze Celta – jak prawie co roku – wygląda nieźle, ambicje w Vigo jak zwykle są duże, ale w ostatecznym rozrachunku fajerwerków nie ma co się spodziewać.

W ostatnich dniach i godzinach zostało to powiedziane i napisane co najmniej setki razy, ale wraz z odejściem Casemiro dobiegła końca pewna epoka. Epoka najlepszego w historii Los Merengues zestawienia drugiej linii. Z CKM zostało już tylko KM, przy czym dziś, z powodu choroby, niedostępny będzie dodatkowo Kroos. Tak czy siak, z Casemiro czy bez niego, dzisiejszym obowiązkiem madrytczyków i ich celem nadrzędnym jest pokonanie Celty. Odejście jednego gracza, nawet fundamentalnego, nie jest równoznaczne z końcem świata. Po coś Florentino Pérez kupował tego Auréliena Tchouaméniego, prawda? To, że idzie nowe, wcale nie oznacza, że gorsze.

Bo coś się kończy, a coś się zaczyna…

***

Początek meczu o godzinie 22:00. Transmisję będzie można obejrzeć na kanale CANAL+ Sport 2 na platformie Player.pl.

Spotkanie można też wytypować w FORTUNA. Kurs na zwycięstwo Królewskich wynosi 1,73.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!