Advertisement
Menu

Historia po obu stronach oceanu

Tak, to było do przewidzenia.

Foto: Historia po obu stronach oceanu
Fot. Getty Images

Real Madryt w minioną niedzielę musiał w Las Vegas klęknąć, ale tym razem nie chodziło o klęknięcie przed tak popularnymi w jednym z najbardziej rozpoznawalnych miast świata ślubnymi ołtarzami. Królewscy musieli uklęknąć przed odradzającą się wielką Barceloną, która jednak okazała litość i zwyciężyła z odwiecznym rywalem tylko 1:0. Tak czy inaczej, chyba nikt z nas nie ma już wątpliwości, że w nadchodzącym sezonie Los Blancos nie mają najmniejszych szans na powtórzenie ligowego sukcesu.

Dla spragnionych jeszcze większych egzaltacji możemy wspomnieć, że bez Karima Benzemy drużyna nie istnieje, nie oddaliśmy celnego strzału, a tak w ogóle to trzeba było kupić Raphinhę. Tak ukochany przez wielu element dramatyczny zaliczony, możemy więc iść dalej. Tylko zaparzymy sobie jeszcze ziółka na uspokojenie i przejdziemy się po wokół pokoju.

(…)

Od razu lepiej.

Najbardziej prestiżowy moment przedsezonowych przygotowań niewątpliwie za nami. Mimo rangi meczu towarzyskiego wiadomo, że zawsze lepiej w Klasyku wygrać niż przegrać. Tym bardziej w sytuacji, kiedy obie drużyny posyłają w bój pierwszy garnitur i podchodzą do starcia stosunkowo poważnie, a może i zbyt poważnie, czego dowód stanowiła szamotanina. Tak to już jest, że niezależnie od okoliczności barwy Realu i Barcelony oddziałują na siebie w szczególny sposób.

Patrząc jednak na chłodno, było to dopiero nasze pierwsze spotkanie po zjechaniu się z urlopów. Gra oczywiście mogła wyglądać lepiej, a osoby wstające specjalnie o 5 rano w niedzielę mają prawo czuć się nieco zawiedzione. Bicie na alarm i sianie fermentu wydaje się jednak mimo wszystko średnio uzasadnione. Dość przypomnieć, że niegdyś w podobnej potyczce przegraliśmy 3:7 z Atlético, a zamiast spaść z ligi, wygraliśmy ją. Los Rojiblancos odstawiliśmy zaś na 17 punktów. Z samymi podopiecznymi Diego Simeone w La Lidze zremisowaliśmy 0:0 i wygraliśmy 1:0 oraz wydarliśmy im z rąk Superpuchar Hiszpanii.  

Dzisiejszego ranka czasu polskiego w drugim ze sparingów zmierzymy się z Clubem América. Jest to rywal, którego nazwa budzi rzecz jasna mniejsze dreszcze, jednak postrzeganie tego przeciwnika jako przypadkowego byłoby wyjątkowym objawem braku szacunku. Mówimy bowiem o absolutnie ikonicznym klubie Ameryki Środkowej, który pochodzi z jednego z największych i najbardziej zaludnionych miast świata. Oczywiste jest, że jako Europejczykom nieraz trudno nam obrać futbolową perspektywę innych kontynentów i czasami problem sprawia nam dostrzeżenie niektórych fenomenów.

W kraju, gdzie od futbolu ważniejszy jest tylko Jezus Chrystus, Club América jest najbardziej utytułowanym zespołem w historii rozgrywek. Las Águilas w erze profesjonalnej piłki zdobyli 13 mistrzowskich tytułów i 6 krajowych pucharów. Żadna inna ekipa nie może pochwalić się lepszym bilansem. Do tego mówimy też o rekordziście pod względem liczby triumfów w Lidze Mistrzów strefy Concacaf. Było ich konkretnie siedem, a ostatni z nich datowany jest na sezon 2015/16. Na wyobraźnię działa niewątpliwie także fakt, że kibice regularnie zapełniają mający 87 tysięcy miejsc monumentalny Estadio Azteca. Choć może w drużynie nie występują obecnie szczególnie głośne nazwiska, to jednak kilka z nich mogło nam się obić o uszy, by wspomnieć o Guillermo Ochoi, Jonathanie Dos Santosie czy na upartego Néstorze Araujo, niegdyś zawodnika Celty Vigo. Najdroższej kupionym zawodniikem w dziejach Clubu América był zaś w styczniu tego roku Diego Valdés. Chilijczyk przeszedł z Santos Laguny za 10,6 miliona euro.

Najbardziej kojarzoną postacią w nowożytnej historii klubu jest jednak zdecydowanie Cuauhtémoc Blanco. Dziś już 49-letni były napastnik to prawdziwa legenda nie tylko Clubu América, lecz meksykańskiej piłki w ogóle. Być może niektórzy pamiętają go nawet jeszcze z występów na mundialu w 2010 roku, kiedy jako 37-latek pogrążał Francuzów. Sławy dostarczały mu jednak nie tylko boiskowe wyczyny, lecz także krnąbrny charakter. Blanco potrafił pobić dziennikarza, złapał się do roli w słynnej telenoweli, zdążył zostać też politykiem i być posądzonym o łapówkarstwo.

Być może jednak nie wspominalibyśmy o nim, gdyby nie fakt, że ma on również pewien punkt styczny z Realem Madryt. W latach 2000-2002 Cuauhtémoc był piłkarzem Realu Valladolid, a jedną ze swoich trzech bramek w czasach występów w La Lidze zdobył właśnie przeciwko Królewskim. Nie byłoby w tym nic ujmującego, gdyby nie fakt, że gol z rzutu wolnego na 2:2 w końcówce spotkania wcale nie ucieszył jego kolegów. Wręcz przeciwnie – ci hurtem obstawili bowiem wcześniej… własną porażkę. Blanco, który miał problemy z adaptacją w hiszpańskiej piłce i znajdował się na uboczu, oczywiście o tym nie wiedział.

Nieco bliższym i świeższym przykładem osoby łączącej Club América z Realem Madryt jest niewątpliwie Santiago Solari. Były trener Królewskich objął klub w styczniu 2021 i początkowo szło mu naprawdę dobrze. Początkowy efekt wow z czasem jednak prysł. Punktem kulminacyjnym była porażka w finale Ligi Mistrzów Concacaf, gdzie 1:0 wygrała inna meksykańska ekipa – Monterrey. Po tym ciosie drużyna się już nie pozbierała. Seria ligowych niepowodzeń zmusiła na początku marca tego roku zarząd do zwolnienia Argentyńczyka. Od tamtej pory Solari pozostaje bezrobotny.Jego następcą został natomiast Fernando Ortiz.

Czy warto znów wstawać skoro świt dla sparingu Realu Madryt z Clubem América? Podobnie jak przy poprzedniej okazji, decyzję pozostawimy waszemu sumieniu. Tak czy inaczej, warto mieć na uwadze, że do akurat tego typu starć drużyn mogących pochwalić się wielką historią sposobność nie trafia się zbyt często. Klasyków i derbów się jeszcze naoglądamy. Potyczek z największymi przedstawicielami piłkarskiej cywilizacji za oceanem już niekoniecznie.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!