Advertisement
Menu
/ marca.com

Zawsze pod górkę

W ostatnich miesiącach Fede Valverde nie ma łatwo. Dwukrotnie został zakażony koronawirusem, pękła mu kość, doznał kontuzji mięśniowej i skręcił kolano.

Foto: Zawsze pod górkę
Fot. Getty Images

Nie ma szczęścia. U Carlo Ancelottiego Fede Valverde nie może uzyskać ciągłości. Urugwajczyk pozostaje niepodważalnym elementem projektu, zarówno jako zawodnik pierwszego zespołu, jak i ten, który może dać odetchnąć Casemiro, Modriciowi i Kroosowi. 

Pod nieobecność Niemca Valverde zaczął sezon jako gracz pierwszej jedenastki. Tak było w dziesięciu spotkaniach, ale później nadeszły kolejne przeszkody. Po urazie, którego doznał na Camp Nou i jego następstwach kłodę pod nogi rzucił mu koronawirus. Nie po raz pierwszy…

Niestety nie jest to dla niego nic nowego. Problemy zaczęły się w listopadzie ubiegłego roku. W meczu z Valencią na Estadio Mestalla Fede zszedł w końcówce, a diagnoza była jednoznaczna: pęknięcie w polu międzykłykciowym tylnym kości piszczelowej. Wcześniej Fede zagrał sześć razy od początku w lidze (na osiem spotkań), a w Lidze Mistrzów nie stracił ani minuty.

Przez kontuzję z Walencji przegapił sześć meczów Realu i dwa reprezentacji. Zabrakło go między innymi w kluczowej potyczce z Borussią Mönchengladbach, gdy stawką był awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Wrócił trzy dni po tym meczu. W derbach z Atlético wszedł na boisko w 88. minucie. Fede miał problem z wygraniem rywalizacji. Zinédine Zidane stawiał w środku pola na tych co zawsze, wrócił do ustawienia 4-3-3, a Valverde w końcu znów wypadł z powodów zdrowotnych.

Kontuzja prawego mięśnia przywodziciela długiego, której doznał w meczu z Alcoyano w Pucharze Króla, była kolejnym – poza wynikiem tego spotkania – ciosem dla drużyny i samego zawodnika. Coś, co miało wyglądać na kilkunastodniową przerwę, skończyło się dopiero 1 marca. Valverde pauzował prawie półtora miesiąca. 

Gdy problemy mięśniowe stały się historią, nadszedł koronawirus. Najpierw piłkarz pozostał na izolacji z powodu kontaktu z osobą zakażoną, dlatego 18 kwietnia nie zagrał przeciwko Getafe. Wcześniej rozegrał jednak partidazo z Liverpoolem na Anfield. Na prawej stronie defensywy dał z siebie wszystko, choć jego kostka ledwo mieściła się do buta. 

Jego powrót do gry nie był standardowy. Wsiadł do samolotu do Londynu na rewanż z Chelsea z negatywnym wynikiem testu w ręce kilka chwil przed odlotem. Pomimo zakażenia i przegapienia pięciu wcześniejszych meczów wszedł w końcówce i próbował pomóc kolegom w poszukiwaniu gola, który dałby dogrywkę. W ostatnich czterech meczach ubiegłego sezonu znów był zawodnikiem pierwszej jedenastki. 

Drugi pozytywny wynik testu na koronawirusa przyszedł tuż po tym, jak Valverde uporał się z kontuzją, której doznał 24 października w Klasyku w starciu z Gerardem Piqué. Z powodu skręcenia kolana trener nie mógł na niego liczyć w sześciu meczach – czterech ligowych i dwóch w Lidze Mistrzów. 28 listopada wrócił do gry, ale teraz znów nadeszło nagłe hamowanie. Po dwóch meczach w pierwszej jedenastce znów czeka go przerwa. I znów trener musi na niego zaczekać, choć piłkarz otrzymał już pierwszy negatywny wynik testu PCR.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!