Advertisement
Menu
/ Freelover

Jesteśmy z Was dumni!

Seria przekonywujących zwycięstw, nieoficjalny tytuł najlepszej drużyny początku 2006 roku...

Seria przekonywujących zwycięstw, nieoficjalny tytuł najlepszej drużyny początku 2006 roku i momentami porywająca gra - te wszystkie czynniki sprawiły, że kibice Królewskich na pierwszy półfinałowy mecz Copa del Rey czekali z wielką niecierpliwością i absolutnie bez obaw. Wszyscy byli przekonani, że piłkarze Realu Madryt ujarzmią wilka z Saragossy, kąsającego ostatnio bez cienia litości każdego, kto ośmieli się stanąć im na drodze (o czym całkiem niedawno boleśnie przekonali się nadmiernie pewni siebie zawodnicy Barcelony). Niestety, boisko nadzwyczaj boleśnie zweryfikowało marzenia kibiców i piłkarzy Blancos - pogrom to stanowczo za małe słowo na określenie tego, co wydarzyło się sześć dni temu na La Romareda... Zawodnicy Realu, niemiłosiernie kompromitowani i upokarzani przez zespół ze środka ligowej tabeli, zamiast skupić się na grze i podjęciu wyrównanej walki z rywalem, w myślach błagali sędziego (i chyba również Stwórcę), aby te katusze wreszcie się zakończyły. Ich modlitwy zostały wysłuchane dopiero przy stanie 6:1 dla gospodarzy. Pan Bóg nie rychliwy, ale litościwy - przecież mogło skończyć się jeszcze o wiele gorzej...

Mimo tak fatalnej porażki, fani Królewskich nie przestali wierzyć w swój klub i udowodnili, że są najwspanialszymi kibicami świata - w dzisiejszym meczu piłkarze mogli liczyć na entuzjastyczny doping ze strony publiczności, który miał ich zmotywować do dokonania historycznego czynu: odrobienia pięciobramkowej straty. Drużyna bardzo poważnie wzięła się do roboty, wzajemna mobilizacja i ciężka praca na treningach połączone z wiarą w możliwość odrobienia strat miały przynieść upragniony rezultat, premiujący Blancos do wielkiego finału Pucharu Króla. Jeszcze większą nadzieję wlała w serca wszystkich madridistas sobotnia (wyjazdowa) wygrana nad Athletic Bilbao - Królewscy przerwali złą passę i wygrali w Bilbao po raz pierwszy od sezonu 1998/1999. Wybrali chyba najlepszy moment na przełamywanie barier... Przed meczem otuchę w serca piłkarzy przelali prezes Florentino Pérez i kapitan, Raúl. A skoro mowa o kapitanie - tymczasowy, czyli Guti, nie mógł wystąpić z powodu nie do końca zaleczonej kontuzji a opaskę po nim przejął Brazylijczyk Roberto Carlos.

Mecz rozpoczął się od rewelacyjnego... gola dla Królewskich ! Fenomenalnym uderzeniem z dystansu popisał się Cicinho. Strzałem w długi róg Brazylijczyk nie daje szans Cesarowi! A minęła dopiero minuta meczu... Chwilę później Real Madryt ukłuł po raz drugi ! Dośrodkowanie Ronaldo, ładny strzał Robinho i mamy 2:0 po niespełna pięciu minutach!! Oszołomiona takim biegiem wydarzeń Saragossa próbowała zaatakować, niezłą okazję miał Óscar jednak nic z tego nie wyszło. Kilkadziesiąt sekund później centra Beckhama z prawej strony boiska, nietypowe uderzenie Ronaldo i... tak, tak - 3:0!! Czyżby sen miał się spełnić? Nie minęło dziesięć minut a podopieczni Víctora Muńoza zostali powaleni na oba kolana... Niesamowite zaangażowanie Galacticos przyniosło rezlultaty. W 18. i 21. minucie rzuty wolne wykonał Becks - z pierwszego dośrodkowania nic nie wynikło, po drugim - tylko rzut rożny. Chwilę później w zamieszaniu podbramkowym przytomnie zachowuje się bramkarz gości, który najpierw wybija piłkę z linii bramkowej a następnie instynktownie broni dobitkę Zizou. W następnej akcji szczęścia próbuje - z 16 metrów - Robinho, jednak jego uderzenie mija bramkę. Real, aby nie zużyc wszystkich sił już na samym początku, odrobinę zwalnia tempo gry. Jednak... tylko na moment ;-) Centra bardzo aktywnego dziś Becksa, a obrońcy z trudem wybijają futbolówkę na aut. Chwilę po tym, jak piłka opuściła linię końcową boiska, César (były bramkarz Królewskich) nie spieszy się ze wznowieniem gry... Czy gra na czas już od 26. minuty spotkania jest mądrym posunięciem?

Piłkarze Saragossy zrozumieli, że chyba jednak nie jest to najmądrzejsza decyzja, ponieważ zdecydowali się na groźnie wyglądającą kontrę - sytuację Ewerthona wyjaśnia Casillas, a chwilę później w głupi sposób traci piłkę kapitan, Roberto Carlos. Na szczęście Ewerthon na spalonym... W 30. minucie na strzał z ostrego kąta decyduje się Robinho, jednak przytomnie w tej sytuacji zachowuje się jeden z defensorów drużyny gości. Kilkadziesiąt sekund później brazylijska perła (w tym przypadku mówię o Robinho ;-) ) nie doszła do ładnego podania od angielskiego skrzydłowego. W 34. minucie rzut rożny dla gości, na szczęście sytuację wyjaśnia... Baptista. W następnej akcji były napastnik Sevilli był bliski zdobycia czwartej bramki dla swojego zespołu, jednak jego strzał głową po rzucie wolnym wykonywanym przez Becksa minął bramkę. Skutku nie przyniosła również brazylijska akcja - Róbson de Souza nie opanował piłki po ładnym podaniu od Cicinho. W 39. minucie dochodzi do nietypowej sytuacji - z szybką kontrą próbuje wyjść trójka piłkarzy Saragossy, jednak ich akcja zatrzymuje się na jednym, jedynym Gravesenie ;-) 3 minuty później jeden z bohaterów pierwszej połowy, David Beckham głupio traci piłkę w środku pola, Cani dogrywa do Ewerthona, jednak piłka ląduje ostatecznie w rękach Ikera. W końcówce Real (Madryt, oczywiście) mocno przycisnął, jednak mimo okazji Ronaldo i Robinho - pierwsza połowa kończy się tylko/aż (niepotrzebne skreślić) trzybramkowym prowadzeniem Blancos.

Pierwsze minuty meczu to niepodważalna dominacja Królewskich. Szaleńcze ataki i precyzyjny pressing przyniosły wymierny efekt - Real Madryt znokautował swojego imiennika z Saragossy. W tych pierwszych dziesięciu minutach naszym galaktycznym piłkarzom wychodziło właściwie wszystko. Akcje były konstruowane z pomysłem i polotem, każda formacja wzorowo wywiązywała się ze swoich zadań. Real Madryt w takiej formie pokonałby każdą jedenastkę świata. Dominacja Blancos nie ulegała wątpliwości w trakcie całej pierwszej połowy, obie drużyny zamieniły się rolami ze spektaklu rozegranego niespełna tydzień temu. Czarowali niemal wszyscy piłkarze osobno i drużyna jako całość. Rozśpiewany stadion niecierpliwie czekał na rozpoczęcie drugiej połowy. Czy jednak wszechobecny entuzjazm był uzasadniony mając na uwadze fakt, że trzeba strzelić jeszcze dwa gole? O tym miała nas przekonać druga połowa tego spektakularnego pojedynku, którego stawką był awans do finału Pucharu Hiszpanii...

Druga połowa rozpoczęła się od, jakżeby inaczej, ataków Królewskich przez duże K :) Na 30. metrze faulowany był Robinho, jednakże wysiłek Brazylijczyka zniweczył dobrze dysponowany tego dnia Beckham, posyłając piłkę nie tam, gdzie trzeba. Real Madryt napierał, Real Madryt był na gazie, to był po prostu dzień Realu Madryt. Kwestią minut były kolejne bramki, bowiem Blancos co rusz stwarzali sobie znakomite okazje do zdobycia kolejnych, jakże upragnionych, bramek. Piłkarze niesieni niesamowitym dopingiem bombardowali bramkę Cesara, bramki jednak nie padały, a czas nieubłaganie płynął... W 57. minucie stało się coś bardzo niezwykłego, bowiem goście zaatakowali bramkę Casillasa! Wspaniałe prostopadłe podanie (nie, nie od Valdesa ;)) prawie otrzymał Ewerthon. Prawie, bo o centymetry minął się z piłką.

Nadeszła jednak wiekopomna 61. minuta. Rzut wolny dla Blancos. Wtedy to Roberto Carlos sprytnym zwodem omija mur i piekielnie mocnym strzałem nie daje Cesarowi jakichkolwiek szans!! 4:0, euforia na Bernabeu! Czwarta bramka dla gospodarzy oznaczała ni mniej, ni więcej, iż Blancos mieli jeszcze 25 minut na strzelenie jednego wymarzonego gola! To, co przed meczem było całkiem nierealne, nagle stało się jak najbardziej możliwe. Real Madryt szedł za ciosem i non stop atakował, Saragossa nie miał nic, a nic do powiedzienia. Ten, który jeszcze tydzień temu szalał na La Romerada, Diego Milito, teraz nie istniał. Sergio Ramos, jak i cała madrycka obrona, kapitalnie wyłączli z gry tego Argentyńczyka. Z minuty na minutę jednak sytuacja niespodziewanie się pogarszała. Inicjatywę przejęli goście z Saragossy i coraz sukcesywniej atakowali. W 71. minucie nawet goście strzelili gola, a konkretnie Ewerthon, lecz na szczęście bramka nie została uznana, bowiem - zdaniem sędziego liniowego - Brazylijczyk strzelił ją ze spalonego. Kibice Blancos odetchnęli, ale po tym "straconym" golu z podopiecznych Lopeza Caro zeszło powietrze. Ataki nie były już tak efektywne, nie zazębiały się. Całe Bernabeu oglądało mecz na stojąco, nieprzerwanie dopingując. Kibice dzisiejszego wieczora pokazali, że są najlepszymi na świecie. Miejmy nadzieję, że tak będzie już na każdym spotkaniu. Wracając jednak to spotkania, Królewscy wciąż atakowali, serca kibiców biły coraz mocniej, ale gola nie było. Gdy rozpoczęła się 90. minuta, cała Hiszpania z pewnością skierowała wzrok na Madryt. Tam bowiem rozgrywały się niesamowite sceny, Real atakował jak szalony, strzelali kolejno Robinho i Ronaldo, ale bramka ostatecznie już nie padła...

Real Madryt odpadł z Pucharu Króla, a dwumecz zakończył się rezultatem 6:5. Jedno jest jednak pewne: nasz Real Madryt nie zawiódł, odpadł z honorem, pokazał swoją prawdziwą duszę, z czego my, madridistas, możemy być naprawdę dumni. Dla takich meczów właśnie żyjemy, właśnie dlatego jesteśmy kibicami Realu Madryt. Królewscy rozegrali dzisiaj niesamowite spotkanie, przeważali pod każdym względem, ale niestety nie było im dane, w dwumeczu z Saragossą, wygrać. To nie jest jednak ważne, ważne jest to, że po tym meczu śmiało, z dumą i nadzieją możemy patrzeć w przyszłość, potyczki z Barceloną i Arsenalem, a przede wszystkim rzec: Jestem kibicem Realu Madryt.

Składy:
Real Madryt: Casillas - Cicinho, Woodgate, Sergio Ramos, Roberto Carlos - Gravesen (Cassano 82'), Zidane, Beckham, Robinho - Baptista (Diogo 82'), Ronaldo
Real Saragossa: César - Ponzio, Toledo (Generelo 80'), Milito, Álvaro - Celades, Cani, Óscar, Zaparter - Ewerthon (Sergio García 86'), Diego Milito (Capi 89')

Gole:
1:0 - Cicinho 1'
2:0 - Robinho 5'
3:0 - Ronaldo 10'
4:0 - R. Carlos 61'

Statystyki:
Strzały (celne): 18 - 7 (9 - 4)
Interwencje bramkarzy: 7 - 12
Faule: 19 - 22
Rzuty rożne: 6 - 2
Rzeczywisty czas gry: 54 minuty, 10 sekund
Posiadanie piłki: 68% - 32%

Kartki:
: Beckham, Óscar González, Toledo, Zapater

Sędzia: González Vázquez

Bramki - przygotowane tradycyjnie przez Maylo - są już dostępne do pobierania.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!