Advertisement
Menu
/ Chooberrcik

Wracamy do gry. Betis - Real 0:2

Betis - Real Madryt 0:2

Mecz pomiędzy drużynami, które ostatnio nie zachwycały. Wszyscy doskonale pamiętamy porażki Realu z Valencią i Deportivo. Gospodarze dzisiejszego spotkania polegli aż 0:5 w meczu z Malagą, a w ostatniej kolejce przegrali z Villarrealem 2:3. Jeszcze wcześniej nie popisali się w Lidze Mistrzów, kiedy to ulegli Chelsea 0:4. Pomimo tego, i pomimo braku zawodników takich jak Joaquin i Melli, to właśnie podopieczni Lorenzo Serra Ferrera byli faworytami dzisiejszego meczu...

...co pokazały jego pierwsze minuty. W tych lepiej prezentował się Betis. Co prawda nasi piłkarze nie prezentowali się aż tak źle, jak to miało miejsce w meczu z Deportivo, ale z początku to Iker Casillas miał więcej roboty. Gospodarze grali odważniej od piłkarzy Realu, którzy sprawiali wrażenie przestraszonych, grali bardzo chaotycznie. Z minuty na minutę goście się rozkręcali i grali coraz lepiej. Dużą aktywność (jak zawsze) prezentował Brazylijczyk Robinho, którego akcje, przeprowadzane lewym skrzydłem, często przerywane były przez obrońców Betisu. Królewscy powoli przejmowali inicjatywę. Akcje były bardziej "poukładane", niż to miało miejsce w pierwszych minutach meczu. To zaowocowało... golem! Po niespełna pół godzinie gry piłka znalazła się w bramce Doblasa. Po podaniu Raula piłka trafiła pod nogi Robinho, który pięknym, technicznym strzałem obok słupka, zza pola karnego, zdobył swoją drugą bramkę w Primera Division i dał prowadzenie przyjezdnym z Madrytu. Zawodnicy Betisu zaczęli po stracie gola grać podobnie, jak z początku Real, czyli nerwowo, chaotycznie. W atakach wyróżniał się Oliveira, który bezustannie starał się poderwać swój zespół do walki. I rzeczywiście. Biało-zieloni chcieli za wszelką cenę wyrównać, ale nasi obrońcy bardzo dobrze sobie radzili. Do przerwy wynik pozostał niezmieniony.

Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando graczy Betisu. To oni dominowali na początku meczu i stwarzali większe zagrożenie. Z czasem jednak Real uspokoił swoją grę, co dało w rezultacie bramkę. W atakach naszej drużyny wyróżniało się dwóch graczy - Robinho i Guti. To między innymi dzięki ich grze Królewscy mogli schodzić do szatni z podniesionymi głowami. W takim samym nastroju wyszli na drugą odsłonę meczu.


Drugie 45 minut zaczęło się podobnie jak pierwsze. Betis posiadał inicjatywę gry i starał się zepchnąć nasz zespół do defensywy. Real jednak nie popełnił już tego błędu. Grał szczególnie dobrze w obronie. Prawie żadne z dośrodkowań skrzydłowych Betisu nie zagroziło Casillasowi. Stojący naprzeciwko Ikera bramkarz Betisu także nie musiał się zbytnio przy tych elementach wysilać. Obaj bramkarze bronili dziś dobrze. Co prawda gospodarze spotkania częściej byli przy piłce, ale to nie wpłynęło na przebieg meczu, który Real kontrolował. Momentami dochodziło do prawdziwego oblężenia bramki Doblasa. Próbowali go zaskoczyć m.in. Robinho i Guti, lecz zabrakło trochę szczęścia. To dało do myślenia trenerowi Betisu, który przeprowadził dwie zmiany. Na boisku pojawili się Dani oraz Capi. Ten ostatni, kilka minut po wejściu, sprytnie próbował przelobować naszego bramkarza, jednak piłka poszybowała za bramkę. Betis cały czas szukał okazji, by strzelić tę upragnioną bramkę. Umiejętnie przeszkadzali mu w tym nasi piłkarze. Dość szczęśliwie piłka trafiła w słupek bramki Realu, po uderzeniu Castelliniego. Nasz trener zwlekał ze zmianami. Właściwie, to trudno mu się dziwić. ſawka Realu Madryt nie imponowała: Mejía, Raul Bravo, Soldado, De la Red, Pavon i Jurado. Luxemburgo wybrał tego pierwszego, Mejie. Któż by pomyślał, że 23-letni wychowanek klubu dosłownie minutę po wejściu strzeli bramkę? Zapewne nikt, a tak się właśnie stało. ſadnym podaniem popisał się Guti, a Mejia wyprzedził obrońców Betisu i w pojedynku sam na sam z bramkarzem strzałem głową podwyższył wynik meczu. Piłkarzom Betisu zaczęło się śpieszyć. Do końca walczyli, choćby o honorową bramkę. Capi próbował zaskoczyć z rzutu wolnego Casillasa, jednak nasz bramkarz był dziś bezbłędny. W międzyczasie na boisku pojawił się De la Red. Zastąpił on Salgado, który na nasze nieszczęście, doznał jakiegoś urazu w starciu z Oliveira. Do samego końca gospodarze atakowali, ale nie umieli przedrzeć się przez naszą obronę i pokonać Ikera Casillasa. Mimo iż sędzia przedłużył mecz aż o 4 minuty, nikt nie zdołał wyszarpać z rąk madryckich piłkarzy zwycięstwa i tak bardzo upragnionych trzech punktów.

Podsumowując, zwycięstwo Królewskich było w pełni zasłużone. Przemilczeć należy jedynie pierwsze minuty spotkania, w których gospodarze cisnęli niemiłosiernie, a Real dał się zepchnąć do głębokiej defensywy. Potem jednak było już tylko lepiej, a piłkarze Królewskich minuta po minucie się rozkręcali. Z pewnością najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi jest w tej chwili Alvaro Mejia, wychowanek Realu Madryt, który wchodząc w 78 minucie i 31 sekundzie meczu, już w 79 strzelił ładną bramkę! :) Cieszy postawa Robinho, przede wszystkim zdobyta bramka, jak również redukcja ilości bezsensownych strat. Nasz portero jak zwykle bezbłędny i nieomylny, w końcu miał przed sobą parę solidnych środkowych obrońców Helguera - Woodgate, którzy nie dawali żadnych szans gospodarzom w walce o górne piłki. Młody Carlos Diogo musi się jeszcze wiele nauczyć, przede wszystkim pamiętać o obowiązkach w defensywie. Roberto Carlos jak zwykle, czyli solidnie i na poziomie. Debiutujący w roli defensywnego pomocnika, Sergio Ramos, rozegrał poprawny mecz, choć za rozgrywanie piłki brać się nie powinien. Jeśli już jesteśmy przy pomocnikach, to warto wspomnieć o Pablo Garcii. Świetny mecz tego zawodnika, był wszędzie, walczył na każdym metrze kwadratowym boiska, jeden z najlepszych na murawie. Guti natomiast w pierwszej połowie zaprezentował się poprawnie, w drugiej jednak potwierdził regułę, że nie potrafi rozegrać całego dobrego meczu. W drugich 45 min. wyróżnił się tylko (albo aż) kapitalną asystą przy bramce Mejii. Raúl zaś grał tak, jak nas do tego przyzwyczaił. Dobry duch drużyny, był wszędzie, podawał, czasami rozgrywał, lecz dziś nie było mu dane strzelić bramki.

Reasumując, Real Madryt udowodnił, iż potrafi zwyciężać bez takich graczy w składzie jak Zidane, Ronaldo, czy Beckham. Fani Królewskich mają także prawo do jeszcze większej radości, bowiem Real Madryt powrócił na fotel lidera przynajmniej na 24 godziny!

SKſADY:
Betis : Doblas - Varela, Lembo, Nano, Castellini - Rivera, Arzu (Dani 58'), Cańas (Israel 45') - Edú, Oliveira, Xisco (Capi 59')
Real Madryt : Casillas – Salgado (De la Red 83'), Ramos, Woodgate, Roberto Carlos – Iván Helguera, Diogo (Mejía 79'), Pablo García, Guti – Robinho (Jurado 90'), Raúl

STATYSTYKI:
Strzały (celne): 13 - 7 (2 - 3)
Spalone: 1 - 1
Rzuty rożne: 4 - 4
Interwencje bramkarzy: 3 - 6
Faule: 21 - 23
Rzeczywisty czas gry: 54 minut, 43 sekundy
Posiadanie piłki: 53% - 47%

GOLE:
0:1 Robinho 29’
0:2 Mejia 79’

: Oliveira, Woodgate, Pablo García

Sędziował pan Pérez Burrull.

Dostępne są już bramki z tego spotkania. Autor i sposób pobierania te same co zawsze - odpowiednio Maylo i prawy klik na piłeczkę przy nazwisku strzelca :)

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!