Advertisement
Menu
/ realmadrid.com

Raúl: Jestem przygotowany na to, by dać z siebie jeszcze więcej

Wywiad dla dziennika <i>ABC</i>

W jego przypadku sentymenty wciąż się mnożą. Odpadnięcie z Ligi Mistrzów, ból po ostatniej porażce... Mimo wszystko, kapitan dalej jest optymistą, a madridismo Raúla kwitnie w każdej jego wypowiedzi. W wywiadzie dla dziennika ABC piłkarz wypowiada się na temat ostatnich wydarzeń sportowych oraz mówi o swojej przyszłości, która nadal chce, by przemijała w białym kolorze...


- Nastały złe czasy na bycie kapitanem Realu Madryt...
- To są złe czasy ogólnie na bycie piłkarzem Realu. My mamy prawie obowiązek zdobywania tytułów, a podczas 2 ostatnich lat nam się to nie udało.

- Co robi w takich sytuacjach kapitan?
- Staram się, by w szatni była możliwie jak najlepsza atmosfera. Jednak my wszyscy jesteśmy ważnymi graczami, większość przeżyła już takie sytuacje jak ta i sami wiedzą, jak powinno się reagować. To, co się z nami dzieje, to nie tylko kwestia kapitana, to dotyczy wszystkich, zarówno graczy jak i trenerów.

- Co czułeś po meczu z Getafe?
- Bezsilność, smutek. Teoretycznie, po odpadnięciu z Ligi Mistrzów i po sobotnim zwycięstwie Barcelony, mieliśmy wygrać. Teraz Liga nie jest przegrana, ale znajduje się w ich rękach.

- Czułeś wstyd?
- Nie, jako profesjonalista dałem z siebie wszystko. To była bardziej bezsilność, niż chęć wygrania i niemożliwość jej osiągnięcia, niż chęć wygrania i fakt, że nam to nie wychodziło.

- Miałeś podczas ostatnich kilku dni jakieś problemy na ulicy?
- Nie, żadnego. Zdarzali się ludzie, którzy coś mi mówili, ale były to bardziej słowa otuchy, niż zarzuty... Ktoś z jakiejś grupki coś tobie mówi, kiedy już przeszedłeś, ale nigdy personalnie, zawsze są to uwagi na temat drużyny.

- Przegrana z Getafe nie była taką samą przegraną jak w Turynie, była gorsza.
- To było mniej więcej to samo. W Turynie rozegraliśmy poważne spotkanie, ale zabrakło nam agresywności i ambicji, by wygrać. W przypadku Getafe wystarczyła jedna groźna sytuacja, strzelili nam gola, a my nie potrafiliśmy zareagować. Nie mogliśmy się przemóc. W innym wypadku drużyna zareagowałaby i wygrałaby mecz, ale my nie wierzyliśmy w to, że może się tak stać.

- Ale Real, mimo posiadania takich zawodników, gra źle. Gracie źle od finału Copa del Rey na Montjuic.
- Nie wiem, naprawdę. Mówimy o zawodnikach, którzy udowodnili, że potrafią dobrze grać i którzy zdobyli już wiele tytułów. Zespołowo mamy ogromne trudności, by dominować nad drużynami rywali, by mieć w posiadaniu piłkę i by mieć więcej okazji. W ostatnich meczach okazje stwarzamy sporadycznie. Ciężko jest wyjaśnić, dlaczego z takimi piłkarzami nie potrafimy dominować w spotkaniach i nad rywalami. Drużyna gra za bardzo cofnięta, z Ronaldo jako jedynym napastnikiem, który sprawia wrażenie, jakby bardziej martwił się o obronę i zapomniał o ataku. A ja z doświadczenia wiem, że o wiele lepiej się broni, gdy się dominuje, gdy jest się w posiadaniu piłki i gdy jest się na polu przeciwnika. To jest najlepsza istniejąca obrona. Real zawsze próbował grać jak najwięcej czasu na polu rywala.

- Czy jesteś świadomy tego, iż najbardziej złości kibiców forma zespołu? Barça przegrała w Londynie, ale w zupełnie innym stylu, mając inną koncepcję gry...
- To, co mnie martwi, to przegrana. Chcę wygrywać, a gdy mi się to nie udaje, nie zastanawiam się nad formą. Poza tym to były dwa bardzo różne mecze. Ich był bardzo dziwny. Chelsea, która zwykle wygrywa mecze jedną bramką, tym razem w dwadzieścia minut strzeliła trzy... Barça gra bardzo dobrą piłkę. Rozegrali bardzo dobre mecze, ale także i bardzo złe, które wygrali dzięki temu szczęściu, które - jak się mówi - sprzyja mistrzowi, co jest prawdą.

- Czy może powtórzyć się to, co stało się podczas finału w zeszłym sezonie?
- Mamy nadzieję, że nie. Chcemy zapewnić sobie drugie miejsce i być tak blisko Barçy, jak to tylko możliwe. Wygrać z nimi tutaj, ale nie dlatego, by cokolwiek uratować, bo Madryt ratuje w tym sezonie tylko wygrana Liga. Chcemy z nimi wygrać, by mieć ich bliżej.

- Jakie rozwiązanie może temu pomóc?
- To jest pytanie, które powinno znaleźć swoją odpowiedź pod koniec sezonu. Tym, który powinien podejmować decyzje, tak jak zawsze się to działo, jest prezydent i zespół jego współpracowników. Ogólnie mówiąc, klub. Sportowo drużyna nie daje z siebie wszystkiego, nie zdobywa tytułów i jasne jest to, że trzeba poszukać jakiegoś rozwiązania.

- Problem w tym, że mówi się o głębokiej odbudowie drużyny, a prawie wszyscy gracze mają ważne kontrakty. Przynajmniej ci najważniejsi, którzy są obecnie najbardziej kwestionowani.
- Najważniejsze jest to, by klub dowiedział się, gdzie leżą problemy. A jeśli rozwiązaniem ma być to, aby kilku graczy odeszło i by w ich miejsce przyszli inni, myślę że rozmową dojdziemy do takiego rozwiązania, które będzie jak najlepsze dla obu stron. Jeśli klub cię wzywa i mówi, że musisz odejść, my gracze musimy być gotowi na szukanie korzystnego wyjścia dla obu stron. Ale zawsze rozmową.

- A ty - jesteś zawodnikiem, który ma więcej czy mniej problemów, w związku z tym, że twój kontrakt kończy się w 2010 roku?
- Mój przypadek jest oczywisty. Kiedy klub zaproponował mi przedłużenie kontraktu, nie dyskutowałem. To była dla mnie duma i satysfakcja, że proponują mi dalszą grę w Realu, mimo że miałem wciąż ważny kontrakt. Nie było żadnych negocjacji. Po spędzeniu tutaj jedenastu lat, to, czego chcę, to wszystko co najlepsze dla Realu Madryt. Jeśli w którymś momencie będę musiał poświęcić się dla klubu i po to, by drużyna szła naprzód, zrobię to. Mam w kontrakcie jeszcze 5 lat, ale jeśli klub poprosi mnie o takie poświęcenie, rozmową postaramy się to załatwić jak najlepiej tylko się da. Ale myślę, że to jest coś, co musi wyjść od klubu, nie z ankiet czy od prasy.

- Poświęcenie jakiego typu? Obniżenie zarobków, negocjacje na temat odejścia, przeniesienie do innego klubu..?
- O tym będziemy rozmawiać, jeśli nadejdzie wymagająca tego sytuacja. Co obecnie jest jasne, to że gdybym zwracał uwagę na jakieś ankiety, powinienem odejść. Ale co jest także oczywiste, to że interesy klubu nie są takie same, jak interesy prasy. I wiem to. Moim interesem jest dalej grać tutaj, i myślę że klubu także. Ale jeśli nadejdzie sytuacja, w której musiałbym odejść, to zawsze będę pomagał klubowi w tym, by wszystko rozwiązało się najlepiej jak to tylko możliwe. Teraz mówi się, że odejść powinno trzech, czterech z nas i że jednym z nich jestem ja. Ale tego nie powiedział mi klub. Wiem, jak funkcjonuje świat piłki i że życiem rządzą aktualne okoliczności.

- Ale to może być bardzo prawdopodobne...
- Tak, ja to rozumiem. To już 11 lat i mogą być zmęczeni, ale ja mam taką samą nadzieję, taką samą ambicję i chcę je realizować tutaj. Wiem jednak także, że nie można być w miejscu, w którym cię nie chcą. Co muszę jeszcze wyjaśnić, to to, że wszystkie wiadomości, jakie otrzymuję od klubu, są pozytywne, dodające otuchy, wypełnione nadzieją. Nie ma innych. Wiem, że w piłce zmienia się często z bohatera w nikczemnika. Byłem chwalony i krytykowany i znosiłem to najlepiej jak mogłem w obu przypadkach. Zawsze wiedziałem, że może nadejść taki moment, ale wiem także, że ludzie mnie kochają i widzą moją pracę, bo mówią mi to na ulicy i to jest dla mnie ważniejsze niż ankiety. Myślę, że więcej ludzi mnie popiera, niż jest przeciwko mnie.

- To znaczy, że nie chcesz być balastem.
- Dokładnie, nie chcę być przeszkodą. Chcę, by przedstawiano mi sprawy takimi, jakie są. Kocham Real Madryt i chcę jak najlepiej dla klubu. Niech tylko nikt nie myśli, że chcę odejść. Wręcz przeciwnie. Myślę, że jeszcze nie osiągnąłem pełni swoich możliwości. Mam 27 lat i ogromną ochotę na dalsze zdobywanie tytułów, tutaj. Nikt mi nic w Realu nie podarował. To, co mam, zdobyłem wielkim wysiłkiem, pracą i wielkim bólem. I chcę to kontynuować. Czuję się potrzebny. Jestem przygotowany na to, by dać z siebie jeszcze więcej. To, co się teraz dzieje, nie jest sytuacją indywidualną, nie tylko ja jestem winny, to dotyczy wszystkich. Chce też podkreślić, że nigdy nie miałem żadnych przywilejów, ani teraz, gdy jestem kapitanem, ani wcześniej, kiedy nim nie byłem.

- Jak mówi Luis, jego problemem jest to, że jest „dawcą krwiâ€?.
- Tutaj jest moje miejsce i tutaj chcę kontynuować. Grając w drużynie zawsze należy myśleć zespołowo. Gdybym myślał o sobie, źle bym się czuł, a to prowadzi do tego, że nic nie wychodzi dobrze. A mi szło dobrze, biorąc pod uwagę trenerów, choć grałem na kilku pozycjach. Tak doszedłem do tego, że grałem 11 lat na najwyższym poziomie i tak umrę sportowo. Moja kariera opiera się na regularności i pewności. To regularność pozwoliła mi pozostać w elicie.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!