Advertisement
Menu
/ thehardtackle.com

Calderón: Nie będzie uczciwych wyborów

Obszerny i bardzo ciekawy wywiad z byłym prezesem

W trzeciej edycji The Talking Game redaktor, Amlan Majumdar, rozmawiał z byłym prezesem Realu Madryt, Ramónem Calderónem. Panowie mówili między innymi o José Mourinho, czy też o problemach prywatnych prezesa związanych z klubem. Nie zabrakło też krytyki wobec Florentino Péreza.

Współpraca Ramóna Calderóna z Realem Madryt rozpoczęła się w 1979 roku, wtedy to został członkiem klubu. Hiszpan urodzony w 1951 w Palencii od małego był kibicem Los Blancos, więc w ten sposób spełniał marzenia. Później, bo w 2002 roku został wybrany członkiem zarządu klubu, co uczynił raz jeszcze w 2004 roku, w tym samym czasie Pérez doczekał się reelekcji. Najważniejszy moment we historii współpracy Calderóna z klubem nadszedł w 2006 roku, wybrano go wówczas prezesem klubu. Za jego kadencji Real dwukrotnie wygrał Ligę, ale nie udało mu się przełamać złej passy w europejskich rozgrywkach. Sześćdziesięciojednolatek do dymisji poddał się w 2009 roku, zaś na fotelu prezesa zastąpił go Pérez.

Jest pan fanem Realu Madryt od dziecka. Kto dawno temu był dla pana bohaterem? Niech pan nam coś powie o emocjach, które czuł, gdy wybierano go na prezesa w 2006 roku?
Dla wszystkich dzieci w moich czasach bohaterem był, bez wątpienia, Alfredo Di Stéfano, a ja nie byłem wyjątkiem. Choć dobrze pamiętam też innych naprawdę fantastycznych piłkarzy jak Gento, czy Puskás.

Bycie wybranym na prezesa najbardziej prestiżowego klubu piłkarskiego na świecie nie jest czymś łatwym do wytłumaczenia. Czujesz mieszaninę emocji. To wielki zaszczyt, ale w tym samym czasie wiesz, że przyjmujesz na siebie dużą odpowiedzialność. Jesteś świadom, że miliony ludzi na całym świecie albo będą się cieszyć i staną się szczęśliwi, albo będą cierpieć i popadną w smutek. Wszystko zależy od sukcesu lub porażki, czy też decyzji, które poweźmiesz.

Odejścia Raúla i Gutiego były w pewien sposób potrzebne. Czy mimo to myśli pan, że ten epizod mógł być załatwiony bardziej delikatnie?
Niestety prezes nie zachował się odpowiednio w obu przypadkach. Schalke dało mu świetną lekcję poprzez sposób, w który pożegnało Raúla. Ani Raúl, ani Guti nie zasługiwali na takie zachowanie klubu, na wyjście tylnymi drzwiami.

Zawsze ustnie wyrażał pan sprzeciw wobec wyboru José Mourinho. Sądzi pan, że obecny sezon obronił twoje stanowisko?
Mourinho to wspaniały trener, ale sposób, w jaki się zachowuje, nie przystaje do historii Realu Madryt. Jego komentarze i reakcje nie pasują do tych, których oczekuje się od kogoś, kto jest częścią klubowego wizerunku. Wielki klub jak Real Madryt po porażkach nigdy nie narzeka na sędziów, organizacje piłkarskie, czy cokolwiek innego. Nasz hymn mówi, że kiedy przegrywamy, uściskamy dłonie naszych rywali, nigdy nie wpychamy palców w oko menedżera przeciwników. Naprawdę myślę, że Mourinho czyni wiele szkody dla wizerunku Realu Madryt.

Plotkuje się, że Carlo Ancelotti przyjdzie w przyszłym sezonie. Co pan sądzi o możliwym zastąpieniu Mourinho przez niego?
Wykonywał doskonałą pracę w klubach, które trenował. Myślę, że to może być dobra decyzja, a on zawsze zachowywał się w odpowiedni sposób.

Pérez wyciągnął wnioski ze swoich dawnych pomyłek i wygląda na to, że odszedł od podejścia do klubu na zasadzie: „ręce do góry”. Popiera pan tę zmianę i czy będzie to kontynuowane?
Nigdy nie wyglądał na zewnątrz, żeby zobaczyć decyzje na temat wzmocnień i nazwisk zawodników, którzy byli transferowani do innych klubów. Nigdy nie brał pod uwagę opinii profesjonalistów. Na dodatek nie przypada mu do gustu spuścizna, którą otrzymuje i właśnie dlatego, co niesamowite, wypuścił takich zawodników jak Robben, czy Sneijder.

Niedługo rozegrają się wybory w Realu Madryt. Kto pańskim zdaniem byłby idealnym zwycięzcą i czy Pérez znów wygra?
Tym razem będą to pozorne wybory, dlatego, że nikt nie będzie mógł zastąpić Péreza. W ostatnim czasie odszedł od klubowej racji stanu i zmienił regulamin klubowy tak, aby przyszłości uniknąć uczciwych wyborów.

Bycie prezesem w Realu Madryt jest zupełnie inne niż w innych klubach piłkarskich, bo wciąż przewijasz się w wiadomościach? Z jak dużą presją musiał pan sobie radzić na co dzień w czasie kadencji?
Ludzie nie mogą sobie wyobrazić ciśnienia, które może na tobie ciążyć na tej pozycji. W moim przypadku było jeszcze gorzej, bo wygrywając wybory, „ukradłem” bardzo ważną zabawkę dla pewnym wpływowym w Hiszpanii ludziom, którzy wykorzystywali klub dla własnych celów. Jako przykład powiem o jednym z nich, który wydał milion euro na śledzenie swojej żony i dziecka przez osiem miesięcy.

Był pan rozczarowany tym, w jaki sposób traktowała pana prasa w czasie pańskiej kadencji?
Nie wszyscy z nich zachowywali się w ten sam sposób. Było wielu szczerych i bardzo profesjonalnych w tym, jak mówili o prawdzie. Ale inni, którzy służyli osobie chcącej wrócić do prezesury, skupili wszystkie siły, by znieważać i kłamać. Dlatego zdecydowałem się odejść. Moja rodzina i ja mieliśmy już dość tej sytuacji. Nie uwierzysz w to, ale dwójka z dziennikarzy, którzy poświęcili cztery lata, aby każdego dnia mnie obrażać, zostało skazana i teraz są „prawymi rękami” prezesa. Są przy władzy w departamencie komunikacji w Realu Madryt. Nie mogę znaleźć w myślach żadnego pełnego szacunku prezesa, który zatrudniłby w poważnej firmie dwóch „oszustów” skazanych za oszczerstwa wobec byłego prezesa. To tak jak gdybym ja, gdy zastępowałem Péreza, zatrudnił dwóch złodziei, którzy włamali się do jego domu w celu kradzieży.

Jaki wpływ na Real Madryt wywierają media? (Szczególnie takie jak AS i Marca).
Jest wielka różnica między tymi gazetami. Marca to brukowiec poświęcający się plotkom, podczas gdy AS mówi tylko o sporcie, a ludzie tam pracujący to świetni dziennikarze.

Cristiano Ronaldo był pańskim celem transferowym, ale jego prezentacja odbyła się za kadencji Péreza. Czy to wtedy wykonano całą pracę?
Każdy wie, że w grudniu 2008 roku, kiedy byłem prezesem, Cristiano i Manchester mieli ze mną porozumienie, które zakładało jego przyjście do Realu. Mimo to zawsze mówiłem, że to nie prezes, ale klub przyciąga takich zawodników. Real Madryt może zaoferować im nie tylko pieniądze, na które zasługują, ale też chwałę i możliwość zdobywania tytułów.

Jakie są pańskie odczucia co do obecnego statusu hiszpańskiej piłki? Duopol złożony z Realu Madryt i Barcelony zawsze był punktem wytykanym przez krytyków. Myśli pan, że długoterminowo działa to na szkodę Ligi?
Nigdy w historii nie byliśmy lepsi niż teraz. Sprawy w Hiszpańskiej Federacji są załatwiane całkiem nieźle, a to głównie dzięki świetnemu prezesowi jakim jest Villar. Dwa Mistrzostwa Europy i Mistrzostwo Świata to coś dosyć trudnego do osiągnięcia. Jeśli mowa o Lidze, to prawda, że przy obecnej sytuacji ekonomicznej trudno jest wygrać rozgrywki innym klubom niż Real, czy Barcelona. Z drugiej jednak strony udało się wprowadzić Ligę na szczyt europejskiego rankingu.

Jaki jest pański pogląd na obecną dystrybucję dochodów w La Liga? W ostatnich czasach wiele hiszpańskich klubów przeżywało problemy finansowe. Myśli pan, że przez nierówny rozdział pieniędzy z praw telewizyjnych bogaci się bogacą, podczas gdy kluby, które nie mają dobrej bazy kibicowskiej poza Hiszpanią ciepią?
Jak do tej pory kluby nie wypracowały odpowiedniego porozumienia, aby załatwić te sprawy w inny sposób. Jednak myślę, że problemem nie są pieniądze dostawane przez Real i Barçę, ale ogólna pula ze sprzedaży praw. Weźmy pod uwagę, że cała suma, którą dostają kluby w Hiszpanii, w tym także te duże, wynosi sześćset pięćdziesiąt milionów euro, kiedy w Anglii kluby dostają miliard i siedemset pięćdziesiąt milionów euro. To jest prawdziwy problem. Nie sprzedajemy praw telewizyjnych odpowiednio do naszego statusu. Kilka dni temu Minister Sportu ogłosił, że rząd, pod koniec tego roku, wprowadzi nowe prawo, które zakładać będzie kolektywną sprzedaż tych praw przez kluby w miejsce sprzedaży indywidualnej, która zachodziła do tej pory. Zobaczymy, czy to w jakiś sposób zmieni obecną sytuację.

Real Madryt ponownie odpadł z Ligi Mistrzów w półfinale, tym razem za sprawą Borussi Dortmund. Jakie pańskim zdaniem zmiany klub musi poczynić?
Sądzę, że nowi zawodnicy nie są rozwiązaniem. Już teraz mamy bardzo dobry zespół. Na szczęście pieniądze nie gwarantują sukcesu i Borussia to udowodniła. Cały ich zespół kosztował tylko dwa razy tyle ile jeden pokroju Cristiano Ronaldo. W czasie ostatnich siedmiu lat swoich kadencji (2004-2006, 2009-2013) nasz prezes wydał około ośmiuset milionów euro na trzydziestu siedmiu graczy i siedmiu trenerów i zyskał za to jedno Mistrzostwo Hiszpanii i jeden Puchar Króla. Rozwiązaniem może być hasło, które za mojej kadencji zdecydowałem się wywiesić w każdej klubowej szatni, łącznie z tą na Bernabéu, a brzmi ono: „Jeśli będziemy się starać i ciężko pracować na zwycięstwo, to możemy przegrać, ale jeśli tego nie uczynimy, to jesteśmy przegrani”.

Zobaczymy pana w roli administracyjnej w jakimś klubie w przyszłości?
Mam już dość po czasie, który już wysłużyłem w Realu Madryt. Pięć lat w zarządzie i dwa i pół na stołku prezesa to zbyt wiele. Musisz porzucić swój interes, zawód i rodzinę, jeśli chcesz się tym zajmować w odpowiedni sposób.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!