Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Histórico viernes (4). Raymond Kopa – część druga

Losy Francuza w Realu Madryt

Historyczny piątek. Przed wami historia francuskiego piłkarza, zawodnika Realu Madryt w latach 1956-59. Zapraszam do lektury.

***

13 czerwca 1956 roku został rozegrany finał Pucharu Europy. Stade Reims spotkało się z Realem Madryt na Parc de Princes. Raymond Kopa miał nie zagrać w tym meczu. Był kontuzjowany, a dokładniej problemem był uraz prawej kostki. Wszedł jednak na boisko, ale tylko po to, aby ludzie nie mówili później, że celowo uniknął starcia z przyszłym klubem. Jego transfer do Realu Madryt był już pewny. Kontuzjowany zawodnik nigdy nie da z siebie tyle, jak gdyby był zdrowy. I tak było z Kopaszewskim. Grał na pół gwizdka, a Stade Reims przegrał starcie o miano najlepszej drużyny w Europie. Dwadzieścia minut przed końcem francuski zespół prowadził 3:2, ale ostatecznie przegrał 3:4…

Przypomnijmy składy z tamtego meczu:

Stade Reims – Real Madryt 3:4 (2:2)
1:0 – Leblond 6’
1:1 - Di Stéfano 9’
2:1 – Templin 10’
2:2 – Rial 30’
3:2 – Hidalgo 62’
3:3 – Marquitos 67’
3:4 – Rial 79’

Stade Reims: René Jacquet - Simon Zimny, Robert Jonquet (kapitan), Raoul Giraudo, Michel Leblond, Robert Siatka, Michel Hidalgo, Léon Glovacki, Raymond Kopa, René Bliard, Jean Templin. Trener: Albert Batteux.

Real Madryt: Juan Alonso - Ángel Atienza, Marquitos, Rafael Lesmes, Miguel Muńoz (kapitan), José María Zárraga, Joseíto, José Ramon Marchal, Alfredo Di Stéfano, Héctor Rial, Francisco Gento.
Trener: José Villalonga.

Sędzia: Arthur Edward Ellis.
Stadion: Parc de Princes, Paryż.

***

W sierpniu 1956 roku Kopa dołączył do Realu Madryt. Do stolicy Hiszpanii przeprowadził się wraz z żoną i dwuletnią córeczką Nadine. Były piłkarz Stade Reims uważany był za najlepszego francuskiego piłkarza, a mimo to, zdaniem Kopaszewskiego, transfer do Realu Madryt był wielkim sportowym awansem.

Zamieszkał naprzeciwko hotelu Hilton, pięć minut drogi pieszo od stadionu. Fakt, wynajęcie lokum było bardzo kosztowne, ale za to mieszkanie tam było prawdziwym luksusem. Podczas negocjacji kontraktu, Raimondo Saporta, o którym już pisałem wcześniej w cyklu, powiedział: „Znajdzie pan dobre mieszkanie w Madrycie za 3 do 4 tysięcy peset”. Mieszkanie Kopaszewskiego kosztowało dwa razy tyle, a różnicę opłacał klub.

W ciągu trzech lat, Kopaszewski, ale także jego koledzy, był pod stałą presją. W Realu Madryt od zawodników zawsze wymagano najwięcej. Płacono miliony i wymagano. Nikt nie mógł pozwolić sobie na chwilę nierozwagi, rozluźnienia. Efekt tego mógł być jeden – Kopaszewski w Realu przegrał tylko jeden mecz w ciągu trzech lat. Z Atletico, odwiecznym rywalem, Królewscy przegrali 0:1. Na następny dzień Santiago Bernabéu zgromadził wszystkich na treningu . I dosadnie przekazał zawodnikom co myśli o ich grze. Obrażał, wyzywał. Każdy otrzymał swoją porcję. To na co zasłużyli, ponieważ zagrali fatalnie.

Jeśli chodzi o treningi, to te w Realu Madryt nigdy nie należały do wyczerpujących. Każdy piłkarz sam dbał o siebie. Musiał, inaczej wszystko wyszłoby w trakcie meczu. Na zajęciach piłkarze trenowali formę grając mecze między sobą. W rzeczywistości trener nie miał większego wpływu na zespół. Ustalał skład, taktykę, ale za formę czy kondycję zawodników nie odpowiadał.

Z każdym problemem Kopaszewski mógł się zwrócić do Saporty. Raczej nie do Santiago Bernabéu, który kierował klubem z góry. Rzadko spotykał się z piłkarzami. Mieszkał daleko od Madrytu, lubił wędkować, a jego funkcja była bardziej reprezentacyjna. Z kolei na Saportę, Kopa zawsze mógł liczyć. Człowiek, będący prawą ręką Bernabéu, potrafił załatwić dosłownie wszystko.

Z kolegami z zespołu Kopa nie miał najmniejszych kłopotów. Szybko został przez nich zaakceptowany, co przyśpieszyło aklimatyzację w zespole. Na co mógł narzekać? Na mięso. Kiedyś nawet wygadał się jednemu z francuskich dziennikarzy, że mięso w Hiszpanii różni się od tego we Francji i jest znacząco gorsze. Dziennikarz szybko opisał sprawę w gazecie, co wywołało niemałą burzę w Hiszpanii. Sprawa jednak przycichła, a Kopaszewski tylko na tym skorzystał. Rzeźnik, dostarczający mięso piłkarzowi, od teraz dbał, aby do domu Kopaszewskich trafiały najlepsze kawałki. W nowym klubie Kopa szybko zaprzyjaźnił się z prawoskrzydłowym Joseito, pomocnikiem Zarragą i prawym łącznikiem Rialem.

Po trzech latach kontrakt z Realem Madryt dobiegł końca. Zarząd zaproponował nową umowę – 100 milionów w ciągu pięciu lat. 20 milionów na sezon! Kopaszewski odmówił. Musiał wracać do Reims z powodów handlowych. Firma, produkująca soki „Kopa” wpadła w kłopoty finansowe. Obecność Kopy we Francji była niezbędna i firma sfinansowała powrót piłkarza do ojczyzny.

W karierze rozegrał cztery finały Pucharu Europy. Wygrał trzy z Realem Madryt i przegrał jeden – przeciwko Realowi Madryt. Obydwa kluby ponownie spotkały się 3 czerwca 1959 roku w Stuttgarcie. Tym razem Kopa grał w białej koszulce, po stronie Królewskich, którzy wygrali 2:0.

Stade Reims – Real Madryt 0:2 (0:1)
0:1 – Mateos 2’
0:2 - Di Stéfano 47’

Stade Reims: Dominique Colonna - Bruno Rodzik, Robert Jonquet (k), Raoul Giraudo, Armand Penverne, Michel Leblond, Robert Lamartine, René Bliard, Just Fontaine, Roger Piantoni, Jean Vincent. Trener: Albert Batteux.

Real Madryt: Rogelio Domínguez - Marquitos, José Santamaría, José María Zárraga, Juan Santisteban, Antonio Ruiz, Raymond Kopa, Enrique Mateos, Alfredo Di Stéfano, Héctor Rial, Francisco Gento.
Trener: Luis Carniglia.

Sędzia: Albert Dusch.
Stadion: Neckerstadion, Stuttgart.

***

Jedno jest pewne, Królewscy chcieli zatrzymać Raymonda Kopaszewskiego na dłużej. Odpowiedzialnym za starania został Saporta, który pewnego dnia przybył do domu Kopy. Zjedli razem na obiad polską specjalność – bigos. Za namową Saporty, Kopaszewski w końcu podpisał kontrakt na rok. To jednak nie zadowoliło kierownictwa klubu, które wycofało się z negocjacji. Do ostatniej chwili oferta pięcioletniego kontraktu, warta 20 milionów peset na rok, była aktualna. Saporta był bardzo życzliwy dla Kopaszewskiego. Zawsze. Świetnie obrazuje to pewna sytuacja. W Hiszpanii otrzymywano pozwolenie na użytkowanie francuskich samochodów na sześć miesięcy. Po dwóch i pół roku ktoś doniósł władzom o przekroczeniu uprawnień i skonfiskowano Francuzowi jego wóz. Real Madryt interweniował, pojazd zwrócono, ale Kopa musiał zostawić samochód we Francji. Na ratunek przybył Saporta, który pożyczył zawodnikowi swój wóz – Seata.

O co chodziło z tymi sokami owocowymi? Dlaczego obecność Kopaszewskiego we Francji była niezbędna? Otóż zdaniem tamtejszych, pobyt w Hiszpanii dewaluował wartość nazwiska Kopa.

Trzy lata w końcu minęły i Francuz, z polskimi korzeniami, wrócił do Reims, do swojego ukochanego klubu. A jego wielka przygoda z Realem Madryt dobiegła końca…

***

Poprzednie odcinki cyklu:
Histórico viernes. Raimundo Saporta
Histórico viernes (2). György Vadas
Histórico viernes (3). Raymond Kopa – część pierwsza

***

Znasz historię Realu Madryt? Chcesz podzielić się z czytelnikami swoją wiedzą? Napisz na adres [email protected] Być może właśnie twój tekst opublikujemy.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!