Advertisement
Menu
/ elconfidencial.com, elpais.com, Marca, własne

"Wielki kryzys w szatni"

Hiszpańskie media po porażce

Real Madryt jest w mediach tłamszony. Działacze martwią się prasą zagraniczną, w której ucierpiał wizerunek samego klubu, ale nie gorzej jest w Hiszpanii, gdzie "problemy" znowu ma drużyna. Piszę znowu, ponieważ sytuacja do złudzenia przypomina tę po ostatnim większym kryzysie Królewskich, czyli wrześniowych wpadkach z Levante i Racingiem. Znowu możemy poczytać o braku porozumienia między trenerem a zawodnikami i o spięciach między grupami graczy z różnych krajów. Wtedy nerwowość kumulowała się od Superpucharu Hiszpanii, a wszystko wybuchło po dwóch stratach punktów z rzędu. Teraz ta bomba w prasie eksplodowała kilka minut po meczu, kiedy pierwsi dziennikarze zaczęli analizować przyczyny porażki drużyny. Oczywiście nie zabrakło wśród nich znanego nam - przynajmniej na RealMadrid.pl - lepiej z szerzenia fatalistycznych wizji ekipy Diego Torresa z El País czy słabiej poznanego na portalu José Félixa Díaza z El Confidencial. Dzisiaj jednak dołączyła do nich zdecydowanie Marca. Wydawało się wam, że jest dobrze, a w drużynie panuje dobra atmosfera? Po środzie wygląda na to, że to były pozory. Oto podsumowanie wszystkiego, co złe w drużynie Królewskich. Źródła Diego Torresa to dzisiaj "małe piwo", w tym tekście znajdziecie nawet rozmowy z zamkniętych treningów!

El País: Drużyna nie wie, gdzie zmierza
Na pierwszy ogień, jak zawsze prawdziwe, informacje od Diego Torresa. Podobno po ogłoszeniu w środę w hotelu składu na mecz z Barceloną jeden z weteranów miał powiedzieć pod nosem: "Matko Boska, gdzie my zmierzamy?". Torres stawia opinię, że Mourinho nie radzi sobie z utalentowanymi technicznie graczami i woli tworzyć zespoły waleczne i siłowe, jak w Chelsea czy Interze. Oczywiście przytakuje mu anonimowy zawodnik. "W jego grze jest jeden schemat. Nie potrafi zarządzać drużynami z jakością i zawsze wybiera walczących graczy ponad tych technicznych. Na pewno zdobyłby więcej tytułów trenując Valencię, a nie Real Madryt". W tekście możemy przeczytać też o grzechach z ostatniego Klasyku: zostawienie Marcelo - najbardziej nieprzewidywalnego obrońcy w ataku na świecie - na ławce, zignorowanie Kaki - Złotej Piłki - i Şahina, wpuszczenie Granero i Özila tylko na 20 minut, a także zniszczenie umiejętności Benzemy i Cristiano poprzez nakazanie im gry na skrzydle. "Nawet Xabi Alonso musiał zmienić rolę, żeby częściej pomagać w defensywie Altıntopowi". Piłkarze - anonimowo - zgodnie zapewniają: "Do wygrania z Barceloną trzeba czegoś więcej niż kontrataków".

Mourinho miał tym razem nie odezwać się po porażce w szatni ani słowem, a atmosfera pod prysznicami była "pogrzebowa". Kilku zawodników poskarżyło się Torresowi otwarcie na taktykę, która "męczy, ponieważ oddanie Barcelonie piłki to wymuszanie ciągłego pressingu". Portugalczyk był ostry na przykład po grudniowym meczu, kiedy po spotkaniu wykrzyczał w szatni: "Chcieliście grać atak? To teraz macie". Oczywiście drużyna postawiła się trenerowi, a niektórzy zaczęli żartować, że "Barcelona miała szczęście, bo u nas na prawej obronie grał Coentrão". Po tamtym meczu Mourinho miał się odsunąć od drużyny, a jeśli tylko w szatni czy na treningu tworzyły się grupki, to mieli je szpiegować Karanka i Faria. Jednak gracze - według Torresa - nie mówią na Mourinho nic złego, bo chcą grać i chcą spokojnie żyć w Realu Madryt. "Nie możemy iść przeciwko Mou, bo Florentino go chroni", skomentował znowu anonimowo kolejny z zawodników.

Na koniec Torres zaszczycił nas jeszcze swoją wersją wydarzeń z meczu z Málagą, gdy do przerwy goście prowadzili 2:0. Według dziennikarza, Mourinho w szatni był wściekły i zaczął wygarniać graczom wszystkie błędy. Najbardziej oberwało się za gole Casillasowi, który - według świadków(!) - był bliski otwartego starcia z Portugalczykiem. Na koniec Mourinho zaznaczył, że większość jest bez formy po świętach i na konferencji prasowej zacznie rzucać nazwiskami nieprzygotowanych do gry. Torres kończy stwierdzeniem, że "po grudniowym Klasyku Mourinho przestał słuchać opinii zawodników, a ostatni mecz to tylko wynik tego wszystkiego". Uff...

El Confidencial: Mourinho wściekły za brak obrony jego osoby
Według José Félixa Díaza, Mourinho w czwartek krótko porozmawiał z Pepe, naprostował sytuację, nakreślił dalsze ruchy, a potem zajął się szukaniem człowieka, który wyjawił Marce, że Di María nie zagra z Barceloną. Ta informacja miała zostać ukryta do samego końca. Jednak prawdziwą niespodziankę Portugalczyk miał przygotować na piątek. Cała drużyna - od trenerów przez piłkarzy po pracowników - miała odbyć ponad godzinną rozmowę, w której padły ostre słowa. Portugalczyk był wściekły, że nikt nie bronił go w mediach po meczu, a piłkarze oskarżyli szkoleniowca o zburzenie jedności w szatni po wstawieniu się za Pepego i resztę Portugalczyków przy jednoczesnym ominięciu reszty. Sytuacja w szatni ma być napięta jak nigdy.

Do tego doszło niezadowolenie wśród działaczy, którzy podobno zdążyli się już spotkać i omówić konsekwencje artykułów w światowej prasie. Według Díaza, ten kryzys zaczął się wraz z przyjściem Mourinho, który zaczął częściej zamykać treningi i ograniczył do zera oficjalne konferencje prasowe piłkarzy (kiedyś odbywały się one codziennie!) i osobiste wywiady dla prasy. Podobno media są zniesmaczone zamknięciem drużyny na świat, a wszystko wybuchło po ostatnim meczu z Barceloną i wizerunku, który przekazał Real Madryt. W drużynie narasta za to plotka, że ktoś może zapłacić za mecz z Barceloną, i to już w meczu z Athletikiem. Chodzi o jednego z tych najbardziej podstawowych piłkarzy.

W innym artykule Díaz informuje, że Mourinho dalej chce pracować w Realu. Florentino Pérez i José Ángel Sánchez dowiedzieli się o tym od Portugalczyka i projekt ma dalej trwać. Na razie Portugalczyk czeka na reakcję Bernabéu, które ma w meczu z Athletikiem osądzić całą ekipę. Już w środę niektórzy kibice gwizdali (obrywało się nawet Cristiano czy Casillasowi), a pierwsze ankiety w mediach pokazują pewny podział między fanami a trenerem. Większość madridistas jest wściekłych o ustawienie drużyny na Gran Derbi. I tutaj pojawia się temat mimo wszystko odejścia Mourinho. Manchester City bada sytuację Portugalczyka, ponieważ działacze tego klubu nie są przekonani do Manciniego i jego przyszłości w Anglii po 30 czerwca. Mourinho za zerwanie kontraktu musiałby zapłacić klubowi 40 milionów euro, ale jeden z agentów pracujących z City w ostatnich miesiącach zapewnił już, że dla Szejka Mansoura to nie będzie nawet najmniejszym problemem.

Marca: Maksymalne napięcie w szatni
Marca pisze, że kolejne godziny po Klasyku były ciężkie dla całego klubu, ale szczególnie dla drużyny. Mourinho w piątek wezwał na treningu na dywanik graczy pierwszego składu, żeby przeanalizować z nimi ostatnią porażkę. "To, co zaczęło się od przemowy trenera, skończyło się na ostrej wymianie zdań między graczami a Portugalczykiem". Swoje zdanie wygłosiło kilku graczy, ale najgłośniej mówił Ramos. Hiszpan jako drugi kapitan nigdy nie bał się otwarcie rozmawiać z trenerem. Pierwszą kością niezgody była ochrona trenera w mediach. Oto zapis rozmowy zdobyty przez Markę [strach pytać i myśleć w jaki sposób]:

Mou: [patrząc na Ramosa] Zabiliście mnie w strefie mieszanej przed mediami.
Ramos: Nie, trenerze, pan przeczytał tylko to, co dała prasa, nie było tam wszystkiego.
M: Oczywiście, że nie dają wszystkiego, bo jesteście mistrzami świata i wasi przyjaciele z prasy was chronią... Tak, jak bramkarza...
Casillas: [ćwiczący z bramkarzami około 30 metrów dalej] Trenerze, tutaj chyba mówimy sobie wszystko w twarz, co?
Mourinho: Jutro to ja będę świecił oczami na konferencji prasowej.
Zawodnik1: Oczywiście, ale my nie mamy pozwolenia na mówienie. Ani na konferencje, ani na wywiady.
Zawodnik2: Pan wściekał się na Ikera, bo prosił o wybaczenie Xaviego, a co zrobił Pepe na filmiku po meczu?

Potem konflikt miał pojawić się jeszcze przy analizie bramki Puyola. Chociaż na powtórkach widać, że z interwencją spóźnił się Pepe, to Mourinho o bramkę obwinił Ramosa. Na odprawie to Hiszpan został desygnowany do krycia kapitana Barcelony, ale w przerwie piłkarze zdecydowali się zamienić swoje role. Mourinho się o to wściekł, ale Ramos nie milczał.

Mou: Gdzie byłeś przy pierwszej bramce, Sergio?
Ramos: Kryłem Piqué.
M: Miałeś przecież kryć Puyola.
R: Tak, ale robili na nas zasłony, więc zdecydowaliśmy się zmienić krycie.
M: Teraz bawisz się w trenera?
R: Nie, ale w zależności od sytuacji w meczu czasami krycie się zmienia. Jako że pan nigdy nie grał w piłkę, to nie rozumie pan tego, co czasami musi się zdarzyć.

Napięcie podobno rosło przez cały trening, a niektórzy, jak Xabi Alonso, prosili Ramosa o spokój. Marca również twierdzi, że wielu graczy Królewskich straciło wiarę w trenera po ostatnim Klasyku. Drużyna ma nie rozumieć dlaczego szkoleniowiec zmienia system gry na każdy mecz z Barceloną i oddaje rywalowi piłkę. Największy smutek z powodu ustawienia wyrażali Benzema, Pipita czy Cristiano, którzy na co dzień są spokojniejsi. Poza tym drużyna nie rozumiała dlaczego zagrał Carvalho, co miało być brakiem szacunku wobec Varane'a i Albiola.

Tak więc, wielki kryzys...

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!