Advertisement
Menu
/ as.com

„Madryt królował, Barcelona królować chciała”

Przedmeczowy wywiad z madryckimi legendami

Dwaj legendarni gracze Realu Madryt, uchodzący za najlepszego obrońcę w historii klubu José Santamaría oraz jego równie utalentowany kolega z formacji defensywnej Enrique Pérez Díaz znany jako Pachín, rozmawiali z dziennikarzami gazety As jeszcze przed wczorajszym meczem Królewskich. Panowie wspominają dwa dwumecze, które odbyły się na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, pierwszy był jednym z przystanków przed zdobyciem piątego Pucharu Europy, drugi zakończył się przygodę Los Blancos z turniejem. Wywiad jest ze wszech miar ciekawy, zwłaszcza ze względu na poruszany w nim, jak się okazuje stale towarzyszący Gran Derbi, temat sędziowania.

Nadszedł czas, by przypomnieć dwumecze przeciwko Barcelonie rozegrane w sezonach 1959/1960 i 1960/61.
Pachín: Z różnymi wynikami, ale cudownie jest wspominać. Chciałbym, żeby był z nami także Marquitos.

W półfinałach w sezonie 1959/1960 Madryt zwyciężył.
Santamaría: Tak było. W pierwszym meczu wygraliśmy 3:1, dzięki dwóm trafieniom Puskása i jednym Di Stéfano. W rewanżu ja zmagałem się z urazem i w ramach ostrożności nie zagrałem. Udałem się do Barcelony, aby zmylić przeciwnika. Miguel Muńoz wszystko tak zaplanował, ale miałem problem z mięśniem odwodzącym i zamiast mnie do składu wskoczył Miche. Mecz potoczył się podobnie jak pierwsze spotkanie, wierzyliśmy w zwycięstwo i wygraliśmy 3:1 po dwóch golach Puskása i jednym Gento.

P: To był dla mnie wyjątkowy dwumecz. Słabo znałem drużynę. Zadebiutowałem podczas meczu na Bernabéu wygranego 3:1. Mieliśmy bardzo dobry zespół, co udowodniliśmy. Moja aklimatyzacja przebiegła wspaniale.

Tamte spotkania przyczyniły się do straty posady przez Helenia Herrerę.
S: Stało się to bardziej przez jego deklaracje niż mecze.

P: Naszymi bezpośrednimi wrogami było Atlético, Barcelona i Athletic Bilbao. W Pucharze Europy publiczność na Bernabéu szalała, oczekiwania przed każdym meczem były ogromne…

Mówią, że to najlepsza jedenastka w historii…
S: Piętnaście dni temu telefonowali do mnie z zagranicy, aby zapytać, kto jest lepszy – obecna Barcelona czy Madryt, w którym ja grałem. Powiedziałem, że Real z prostej przyczyny: pięć Pucharów Europy i pięć kolejnych zdobytych tytułów ligowych. Jeśli uda im się to powtórzyć, będą tak samo dobrzy. Na razie lepszy jest Madryt, niech mówią, co chcą, niech mijają kolejne epoki.

Barça była drugą najsilniejszą europejską ekipą?
P: Barcelona miała fenomenalny skład, ale nie miała naszego ducha walki. Zawsze szanujemy przeciwników, to szło nam dobrze we wszystkich epokach, wciąż to robimy. W tym roku Barça nas zlekceważyła, ale po meczu na Mestalla piłkarze zdali sobie sprawę, że źle postąpili. Stało się, nie da się tego zmienić. Taka sytuacja nie jest normalna, tym bardziej, kiedy mowa o dwóch wielkich drużynach, które mogą pokonać każdego.

Awansowaliście do finału, w którym waszym rywalem był Eintracht Frankfurt.
S: Mieliśmy kilka lat więcej i dużo doświadczenia, jednak powiedziano nam, że ten zespół jest młodszy, że grają fantastycznie i zrzucą nas z piedestału. Strzelili nam gola, ale zareagowaliśmy i z wielkim zaangażowaniem zdobyliśmy siedem bramek.

P: Dwa czy trzy razy trafiliśmy w słupek. To było bardzo otwarte spotkanie. Piłka przez rekordową ilość czasu nie opuściła boiska, cały czas była w grze. Dla mnie to najwspanialszy finał w historii. Nie jest łatwo doprowadzić do wyniku 7:3.

Barcelona musiała bardzo cierpieć…
S: Widać było u nich rozczarowanie związane z tym, że są niezdolni, by przerwać naszą passę. Przyszła chwila, kiedy mieli trzy formacje ofensywne: jedną z złożoną z Węgrów, drugą z Hiszpanów i trzecią pochodzącą z Ameryki Południowej.

P: To była wielka ekipa. Szanowaliśmy pracę Kubali, ale kiedy wychodziliśmy na boisko, myśleliśmy tylko o zwycięstwie.

I w następnym sezonie trafiliście na Barcelonę w 1/8 Pucharu Europy. Wierzą panowie w to, że trzeba było wyeliminować Real Madryt, żeby nie triumfował po raz szósty?
S: Postawa arbitrów pozostawiała wiele do życzenia, zarówno na Bernabéu, jak i w Barcelonie. Oczywiście później mieliśmy wiele wątpliwości, straciliśmy wiarę w siebie, nastąpiła wymiana kadry i szósty puchar zdobyliśmy dopiero w 1966 roku.

P: Wymietli nas z rozgrywek. Zagraliśmy lepiej niż Barcelona. Trudno takie coś przeżyć, bo nie możesz nic zrobić ani bronić się. W nazwie klubu występuje stolica Hiszpanii, nie można było sobie pozwolić na skandale.

Pierwszy mecz odbył się na Bernabéu i zakończył wynikiem 2:2. L'Equipe zatytułowało artykuł na pierwszej stronie: „Zbrodnia pana Ellisa”.
S: Odgwizdano karnego po faulu na Vicente dwa metry poza polem karnym, trafił Luis Suárez. Widzieliśmy, że tak nie mogło być, to było za dużo. Zdaliśmy sobie sprawię, że coś się działo.

Stadion nie protestował?
S: Nie było takiej komunikacji ani presji jak teraz. Telewizja powoli zaczynała działalność. Przegraliśmy i już. Nic więcej.

W rewanżu na Camp Nou (2:1) doszło do kradzieży stulecia po czterech anulowanych golach, które strzelili Luis del Sol, Di Stéfano, Gento i pan, Pachín.
P: Czuliśmy taką bezsilność! Ponadto nie mogliśmy jej okazać. Bramki były prawidłowe. Ktoś powinien zareagować w obliczu takiej niesprawiedliwości, ale nie było nikogo takiego.

S: Nie byliśmy pewni, czy chciano, aby Barça awansowała do finału, ale to, czego nie chciano, to nasz udział w rozgrywkach. To było jasne.

I nie powiedzieli panowie nic panu Leafe'owi?
P: Arbiter, jak przystało na Anglika, nic nie mówił. Próbowaliśmy z nim rozmawiać, ale nie chciał poruszać tego tematu. Był przekonany, że postąpił właściwie, a bramki, które anulował, jeśli się nie mylimy, anulował według uznania. Madryt rządził w Hiszpanii, ale to Barça chciała rządzić. Jak dla mnie, było rozporządzenie, by Real przegrał.

S: Najlepsze jest to, że dziesięć dni później wygraliśmy z nimi 5:3 w lidze i również trzy gole zostały nieuznane. Wyszło na jaw, że w poprzednim meczu doszło do jakiegoś zamieszania. Rozpoczęliśmy z impetem od pierwszej minuty.

A jeśli taka sytuacja będzie miała miejsce teraz?
S: To byłoby straszne. Chyba doszłoby do starć między kibicami.

Co panowie sądzą na temat tegorocznego dwumeczu?
S: Trzeba pamiętać, że w składzie jest dziesięciu nowych piłkarzy i Mourinho próbuje odnaleźć styl gry, to jest praca trenera. Teraz będziemy walczyć z drużyną, która pięknie gra.

P: To trudne, Barcelona nie jest taka jak wcześniej. Nas stać było na więcej, różnice się zmniejszyły. Dobry rezultat u siebie pozwoli nam awansować.

Podobała się panom taktyka Mourinho na pojedynek ligowy?
S: Nasz szkoleniowiec nie bierze pod uwagę niczego oprócz swojego sumienia, intelektu i zdolności. Opierając się na tym, tworzy zespół.

P: Jako że nie jest głupi, wie, jak ustawić piłkarzy. To, co robi, robi dobrze. Kiedy oglądasz mecz, wyłapujesz niedoskonałości, ale to normalne.

Florentino powiedział, że narzekanie w sposób, jaki robi to Mourinho, wymaga klasy…
P: Jeśli mówi tak prezes, ma swoje powody, nie jest manipulatorem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!