Advertisement
Menu
/ fifa.com

Mourinho: W poprzednich drużynach zostawiałem prawdziwych przyjaciół

Portugalczyk dla FIFA.com - cz. 1

Panie Mourinho, jak opisałby pan siebie jako trenera? Stwierdziłby pan, że najlepszą częścią pańskiej prezentacji są uczucia, które żywią wobec pana byli podopieczni?
Piłkarze tęsknią za mną tak, jak ja za nimi. W drużynach, w których byłem, zostawiałem prawdziwych przyjaciół i to jest ważniejsze od futbolu. To normalne, że między przyjaciółmi jest więź miłość i tęsknoty, że życzysz jak najlepiej swoim byłym zawodnikom, wszystkim tym, z którymi dzieliłeś szatnie i mecze.

Boli pana to, że w niektórych media wykreowano obraz antypatycznego José Mourinho?
Tylko ci, którzy ze mną pracują, wiedzą jaki jestem. Jedynie moi przyjaciele i rodzina dobrze mnie znają. Czy ktoś z nich potwierdził coś, o co ciągle swobodnie jestem oskarżany?

Po przyjściu do Madrytu powiedział pan, że brakuje panu czasu, żeby w pełni rozwinąć swój projekt. Czy osiągnął pan już to, co chciał zrobić?
Real Madryt gra dobrze, powiedziałbym nawet, że świetnie w ważnych meczach. Jednak moja drużyna to wciąż nie jest produkt skończony. Przed nami jeszcze długi odcinek do pokonania. Drużyny nie tworzy się w jedną noc, jakby to była sztuczka magiczna. Musimy ciężko pracować, dzień po dniu, pokornie, z powagą i wiarą. Jednak muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolony z dotychczasowej postawy i wyników.

Potwierdza pan, że w zimowym okienku nie będzie pan szukał wzmocnień?
Tak, naszym wielkim zimowym transferem będzie Kaká. To będzie dla nas fantastyczne wzmocnienie. Kto może sobie pozwolić na kupno "Kaki" w styczniu? Nie ma na rynku piłkarzy o umiejętnościach podobnych do tych Brazylijczyka.

Jaką rolę odegra Zinedine Zidane w swoim powrocie do klubu?
Fenomen, jakim jest Zidane, musi pozostać w futbolu i pracować w Realu Madryt. Dlatego rozmawiałem z prezesem Florentino Pérezem o potrzebie jego ponownego "transferu". Chcę go blisko siebie, w szatni, żeby był liderem tak, jak w czasach swojej kariery.

Porozmawiajmy o drużynie, kto zaskoczył pana najbardziej po przejściu do Realu?
To, co wyróżnia drużynę, to kolektyw. Przede wszystkim, piłkarze nie wyróżniają się tak bardzo z powodu samego nazwiska. Do tego dochodzi osobowość Iker Casillasa czy umiejętności "metronomu" Xabiego Alonso, piłkarza w stylu Xaviego, człowieka, który, jestem tego pewny, po zawieszeniu butów na kołku będzie wspaniałym trenerem, jeśli tylko tego zechce. Przypomina mi Pepa Guardiolę, kiedy ten jeszcze biegał po boiskach. On już wtedy był trenerem na boisku.

Ktoś jeszcze?
Na pierwszym miejscu wyróżnia się Di María. Bardzo młody reprezentant Argentyny, przyszedł z Benfiki do wiele silniejszej ligi i, naprawdę, zaaklimatyzował się w niej perfekcyjnie. Ángel to najładniejsza niespodzianka, która mnie spotkała, obok powagi i podejścia takich chłopaków, jak Albiol, Arbeloa, Granero... Oni pracują ciężko każdego dnia, by zagrać w pierwszym składzie, otrzymać jakąś szansę, niezależnie od wszystkiego. Rozumiem dlaczego selekcjoner reprezentacji Hiszpanii mocno na nich liczy. To wielcy profesjonaliści, ludzie, którzy tworzą drużynę.

W jakiej sytuacji znajduje się Karim Benzema?
Karim musi zrozumieć, że nie gra sam, musi być bardziej solidarny w swojej grze i pracować, przede wszystkim na treningach. Robi to i jestem zadowolony ze zmiany jego podejścia. Będzie spełniał ważną rolę, na którą zasługuje. Wymagam od niego dużo, chcę, żeby był tym samym, a nawet lepszym zawodnikiem niż ten, którego znamy z czasów Olympique'u Lyon. Wiem, że ma do tego warunki i dlatego tak go naciskam.

Mesut Özil i Khedira nie mieli doświadczenia, jeśli chodzi o grę w wielkim klubie. Jest pan zadowolony z ich postawy?
Mają fantastyczną mentalność, to pracusie i są otwarci na naukę. Co więcej, to chłopcy z bajki. Praca z nimi to przyjemność dla każdego trenera. Gdy mówi się o ich eksplozji, nie można zapominać o Joachimie Löwie, który postawił na nich na Mundialu pomimo ich młodości i braku doświadczenia. Również trzeba być wdzięcznym trenerom Werderu i Stuttgartu.

Czy Cristiano Ronaldo może dojść z panem na ławce do poziomu, który prezentował w Manchesterze United?
Cristiano to jeden z najlepszych piłkarzy na świecie. Nie trzeba nic więcej mówić. Jednego dnia jest lepszy od Leo Messiego, drugiego nie. Różnią się od siebie. To chłopak, na którego temat mówi się zbyt wiele rzeczy, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. To wielki profesjonalista, który żyje piłką, chce grać jak najlepiej to możliwe.

Słowo "rotacje" jest w modzie u trenerów, ale pan wydaje się tutaj wyjątkiem...
Piłkarz, który pracuje na najwyższym poziomie i prowadzi prawdziwie profesjonalne życie, może grać w każdym meczu. Jestem o tym przekonany i mam wiele przykładów z drużyn, które już trenowałem. Frank Lampard i Didier Drogba w Chelsea, Javier Zanetti i Diego Milito w Interze. Piłkarze mogą grać bez rotacji dzięki dbaniu o siebie i podtrzymywaniu dobrej formy fizycznej.

Jak udaje się panu zaszczepić słowo "drużyna" w zespołach z wielkimi indywidualnościami?
Bardzo łatwo to zrozumieć: piłkarze wygrywają mecze, drużyny wygrywają i zdobywają trofea.

Niektórzy oskarżają pana o zbyt małą uwagę poświęcaną canterze. To prawda?
Nie znam żadnego trenera, który nie lubiłby dawać szans debiutu młodym ludziom. Zrobiłem z Johna Obi Mikela i Lassany Diarry mistrzów Anglii w wieku 18 lat, Carlosa Alberto uczyniłem najmłodszym strzelcem bramki w finale Ligi Mistrzów, Davide Santon zadebiutował w Interze w wieku 18 lat, ostatnio dałem szansę Juanowi Carlosowi, to jasno pokazuje, że lubię dawać szanse młodym zawodnikom. Wszyscy trenerzy chcą wyciągać piłkarzy ze szkółki, ale najpierw trzeba sprawić, żeby młodzieżowe sekcje funkcjonowały dobrze, żeby pracowały na najwyższym poziomie i cyklicznie promowały młode talenty.

Wielu trenerów woli bronić swojego stylu za każdą cenę, pan pokazuje, że woli pan zaadaptować się do stylu czy specyfiki klubu, do którego pan przychodzi. Tak jest rzeczywiście?
Każdy trener ma swoją formę pracy i każdą formę trzeba tak samo szanować. Ja wolę patrzeć na specyfikę kraju, chodzi o sens piłkarski, i klubu. Kultury piłkarskie w Anglii, we Włoszech czy w Hiszpanii bardzo się od siebie różnią. Żeby wygrywać różne rozgrywki, musisz adaptować się do tych charakterystyk kulturalnych ligi, w której grasz. Dzięki takiemu myśleniu wygrywałem w Portugalii, Anglii i we Włoszech już w pierwszych sezonach po rozpoczęciu tam pracy. Musisz dobrze znać swoich rywali i ich charakterystyki. Jak mógłbym nie myśleć o czy nie brać pod uwagę tak wielkiej tradycji, jak ta w Realu Madryt, klubie, który wygrał najwięcej Pucharów Europy!

Premier League, Serie A, La Liga... Na którą ligę pan stawia?
Stawiam na emocje i intensywność Premier League, umiejętności techniczne La Ligi i batalie taktyczne Serie A. Dlatego zawsze powtarzam, że jestem trenerem z bogatym doświadczeniem, który wiele widział i był zmuszony rozwijać się w wielu kierunkach.

Pracował pan najpierw z sir Bobbym Robsonem, a potem Louisem van Gaalem. Jak zdobywa się szacunek obecnego trenera Bayernu?
Dzięki swojej jakości piłkarskiej i ludzkiej... Dużo pracowałem, z całkowitym poświęceniem dla mojego szefa, rozwijałem się dzień po dniu, by sprostać jego wymaganiom. Byłem u jego boku w każdym trudnym momencie. Zawsze byłem za nim i mówiłem mu, co myślałem, nawet jeśli mu się to nie podobało. Louis chyba to doceniał. Pewnego dnia, kiedy się z nim nie zgodziłem, powiedział reszcie asystentów: "José jest jedynym, który mówi to, co myśli, a nie to, co ja chcę usłyszeć". Dzisiaj jesteśmy wielkimi przyjaciółmi. Bolało mnie, kiedy widziałem jego smutek po finale Ligi Mistrzów. Van Gaal to wielki człowiek i wielki trener.

Wciąż myśli pan o powrocie do Premier League, kiedy skończy się pana kontrakt z Realem Madryt?
Chcę wrócić do Anglii, nie ma wątpliwości, ale nie ma żadnego pośpiechu. Real Madryt to fascynujący klub i chciałbym tutaj długo pracować. Dlatego teraz myślę tylko o dobrej pracy w Realu, chcę tworzyć tutaj historię tak, jak robiłem to w Porto, Chelsea i Interze. Zawsze pracuję, żeby cieszyć kibiców mojego klubu i podnosić ocenę moich zawodników. Nie chcę, żeby w Realu Madryt było inaczej.

Jak pan sądzi, dlaczego tak wiele kosztowało ludzi zrozumienie, że chciałby pan trenować Portugalię, swój kraj, który potrzebował pana w tamtych momentach?
Jestem szczęśliwy, ponieważ Portugalia wygrała te dwa spotkania i znowu ma szanse na awans do finałów Euro 2012. Wiedziałem, że mogłem pomóc, że moja obecność przyniosłaby emocje i motywację. Co więcej, u kogoś, kto żyje daleko od swojego kraju tyle lat, wykształca się czysty nacjonalizm. Kocham dzisiaj Portugalię bardziej niż kiedyś i po prostu chciałem pomóc. Ale dobrze, nie było aż takiej potrzeby i jestem podwójnie szczęśliwy, z powodu mojego kraju i samego siebie.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!