Advertisement
Menu

Beckham - Koledzy z obrony 3:2

Niechciany Anglik prowadzi Królewskich do zwycięstwa

O samym spotkaniu wiecie na pewno wiele. Mecz był relacjonowany w naszej relacji live, na TVP2 pokazywane były skróty z tego spotkania. Dlatego bardziej niż na przebiegu meczu, skupię się na grze poszczególnych piłkarzy. Zapraszam do dyskusji na temat naszych ulubieńców.

Dyskusję zaczniemy szybko, mamy bowiem mało czasu, albowiem Królewscy strzelili gola już w 10 minucie. Po podaniu ze skrzydła w roli rozgrywającego wystąpił van Nistelrooy, który fantastycznie urwał się obrońcy i jeszcze ładniej podał prostopadle do Raula. Kapitan wyszedł sam na sam z Kahnem, na raty ominął niemieckiego bramkarza i spokojnie wbił piłkę do pustej bramki Przyznam, że mnie gol ten zaskoczył, bo do 10 minuty, chociaż mecz był wyrównany, to Bayern miał więcej z gry. Tak było również po golu Raula. Już kilka minut później świetne podanie z głębi pola otrzymał Makkay. Holender uderzył na bramkę Casillasa, jednak nasz portero był na posterunku. Bayern jednak chciał doprowadzić do remisu. Chociaż pressingiem grały obie drużyny, to lepiej wychodziło to zawodnikom Ottmara Hitzfielda. W 23 minucie za faul na Lucio sędzia podyktował rzut wolny, na prawym skrzydle, około 30 metrów od naszej bramki. Faulowany Brazylijczyk pobiegł natychmiast pod pole karne Królewskich i tam, po głębokim dośrodkowaniu Sagnola wyskoczył najwyżej, kierując piłkę w długi róg bramki Casillasa, który – chociaż wyciągnął się jak struna – nie zdołał wybronić tego strzału Winę za tego gola ponosi Cannavaro, którego gra raz tragicznie a raz… średnio. Niestety, nasz zdobywca Złotej Piłki nadal nie umie znaleźć się w szykach obronnych Realu Madryt. Może czas na dodatkowe lekcje hiszpańskiego?

Na szczęście podopieczni Capello szybko poradzili sobie z… nieporadnością Cannavaro. W 27 minucie Beckham wyrzucił piłkę z autu, ta po chwili wróciła do niego, anglik szybko oddał ją nadbiegającemu Nistelrooyowi, który nabił obrońcę na rzut rożny.W tym momencie po raz kolejny w roli głównej wystąpił ‘‘podrzędny aktor z Hollywood’‘. Do jego mocno bitego, celnego dośrodkowania wyskoczył Helguera w niesamowity sposób pakując piłkę w spojenie bramki Olivera Kahna. Jedni przypisali tę bramkę Raulowi, inni twierdzili, że kapitan gola nie strzelił, ale przeszkadzał Lahmowi. Uważam jednak, że Raul piłki nie musnął, chyba, że końcówką fryzury. Nie faulował też Lahma, bo po pierwsze: niziutki obrońca Bayerny nie sięgnąłby piłki frunącej na wysokości 2,5 metra, a po drugie Raul był zbyt skoncentrowany na próbie strzelenia kolejnej bramki. Nie w głowie mu było faulowanie Lahma. do tego momentu należało wyróżnić czwórkę graczy Realu. Helguerę, Nistelrooya i Beckhama. To oni współpracowali przy obu golach. A że współpraca układała się bardzo dobrze, dołożyli jeszcze trzeciego gola. Po faulu 30 metrów od bramki Kahna, rzut wolny wykonywał Beckham. Anglik po raz kolejny pokazał, że nie zapomniał jeszcze jak się uderza piłkę celnie i mocno. Nisko lecąca i mocno podkręcona przez anglika piłka musnęła głowę Helguery, minimalnie zmieniając tor lotu i maksymalnie myląc obronę Bayernyu. Pika znalazła się dwa metry przed bramką Kahna – dokładnie tam gdzie van Nistelrooy, który sprytnie urwał się obrońcom. Ruud oczywiście wpakował piłkę do bramki i na tablicy świetlnej zaistniał wynik 3:1 Bramka ta jeszcze bardziej rozsierdziła i tak zdenerwowanych Niemców (?). Goście w końcówce meczu przeważali , kombinacyjnym atakiem próbując rozmontować obronę Królewskich. Jak już jednak wspomniałem, byli zbyt zdenerwowani, by zagrozić bramce Casillasa.

Tak więc pierwsza połowa skończyła się jakże komfortowym prowadzeniem 3:1, jednak wszyscy zadawali sobie pytanie, ile szybkich ataków Bayernu wytrzyma jeszcze obrona Królewskich, kierowana przez zagubionego Cannavaro, z którym tego wieczoru nie zrozumiałby się nawet sam Beckenbauer. Capello jednak chcąc (nie chcąc? ) musial Cannę na drugą połowę wystawić, tak też się stało.

Stare porzekadło brzmi jednak ‘‘najlepszą obroną jest atak’‘, tak więc gospodarze zaraz po wznowieniu gry przeszli do ofensywy. Takie hura ataki z obydwu stron zazwyczaj sprawiają, że gra jest szarpana. Tak było i teraz. Na ‘‘prawie’‘ udany atak Higuaina, któremu piłkę ostatecznie odebrał Lucio, Bawarczycy odpowiedzieli kontrą, tak szybką, że nawet oni sami za nią nie nadążyli. Casillas otrzymał piłkę za darmo, wybił ją, po chwili ta wróciła do niego. Konkretniej do Carlosa, gdyż strzał Makkaya zatrzymał się na blokującym strzał Helguerze. Brazylijczyk popędził z kontrą ile sił w króciutkich nóżkach i szybko został sfaulowany. Gra została szybko przerwana, szybko wznowiona, piłka szybko poszybowała na połowę rywala i … szybko do nas wróciła. Piłka latała po murawie niczym ping-pong. A wróciła do nas za sprawą rozpędzonego Lahma, który zatrzymał się dopiero Torresie. Młody obrońca Realu wybił piłkę na rzut rożny. Gol z tego fragmentu gry nie było, gdyż podopieczni Capello przezornie kryli Lucio ( Cannę?) i przejęli dośrodkowaną piłkę. Ta szybko została przerzucona do osamotnionego Higuaina. ‘‘Pchła’‘ popędziła na bramkę Kahna, który w pojedynku 1 na 1 okazał się jednak lepszy. Nieudaną akcję Higuaina mógł ‘‘pomścić’‘ Beckham, który dostał możliwość wykonania rzutu wolnego na 25 metrze przed bramką gości. ‘‘Spice Boy’‘ po raz kolejny popisał się świetnym uderzeniem. Posłał piłkę idealnie w okno bramki Kahna, który – chociaż lata już nie te – pofrunął w kierunku futbolówki niczym Superman i wybił ją z pomocą poprzeczki na rzut rożny. Trzeba zaznaczyć, że chwilę później za mało widocznego Higuaina wszedł Robinho.

Problem Brazylijczyka polega na tym, że ostatnio swoimi poczynaniami w ataku absorbuje najbardziej… kolegów z obrony. Tak było i dzisiaj. Jego niefrasobliwe straty i nieudane dryblingi przyprawiały o ból głowy. Już w swojej pierwszej akcji piłkę w dziecinny sposób odebrał mu Sagnol. Następna zmiana, tym razem wymuszona sprawiła, że losy rewanżu mogą być różne, chociaż o tym później. Na razie musicie zapamiętać, że po udanej interwencji Carlosa, Brazylijczyk złapał kontuzję i w jego miejsce NIE musiał, lecz wszedł Bravo. Brawa dla Capello za tę decyzję. Miast wpuścić powracającego po kontuzji Marcelo, wpuścił niepewnego Bravo. Jednak jeszcze wtedy nie wiedział co może być gorsze. W 60 minucie zabłysnął nieśmiało Robinho. Po jego rajdzie Hargreaves musiał ratować się faulem. Rozochocony Brazylijczyk wpadł jednak w swoisty szał bitewny, próbując przedrylować nawet siebie samego jak swego czasu Reyes. Tym sposobem wróciliśmy do schematu Robinho = Drybling = Strata. Strata stracie nie równa, ta z 66 minuty (oczywiście autorstwa Robinho) mogła zadecydować o dalszym przebiegu spotkania. Kontra Bayernu z zawrotną prędkością popędziła na naszą bramkę. Piłkę otrzymał van Bommel, który huknął na naszą bramkę. Szybszy od holendra okazał się Casillas, który wybronił to uderzenie. Od tej chwili na boisku pojawiła się… nie, nie, żaden kibic. Pojawiła się panika w szeregach Królewskich, którzy każdą zdobytą piłkę słali do przodu. Piłki wybijane niczym ze średniowiecznej katapulty momentalnie przejmowane przez graczy Bayernu, wracały pod nasze pole karne. Na nasze wątpliwe szczęście do 88 minuty gol nie padł, gdyż piłkarze Bayernu chcieli ‘‘za bardzo’‘ i brakowało im dokładności oraz spokoju. Aż do wspomnianej 88 minuty, gdy gościom pomógł wprowadzony za Roberto Carlosa Raul Bravo. Wychowanek Realu Madryt zbyt krótko wybił piłkę dośrodkowywaną przez Scholla. Później zamiast – jak koledzy z obrony - ofiarnie rzucić się pod nogi van Bommela, do którego ów piłka trafiła, zręcznie zasłaniał widok Ikerowi, który nie zdołał obronić strzału holendra.

Szkoda, bo prowadzenie dwu a jedno bramkowe, to dwie różne sprawy. Przy tym pierwszym wariancie, Bayern próbujący odrabiać stratę, odsłoniłby się dając większe pole manewru i tak niemrawej ofensywie Królewskich. Jednak odrabiając stratę jednej bramki, Bayern może spokojnie grać na własnym terenie, a nawet przypadkowa bramka strzelona w końcówce, tak jak ta dzisiejsza van Bommela, wyeliminuje nas z dalszej gry w Lidze Mistrzów. Trzeba się również zastanowić, co dzieje się z Cannavaro, który zawinił przy kolejnym golu. Czy tak powinien grać najlepszy obrońca świata, pod wodzą najbardziej skupionego na defensywie szkoleniowca? I gdzie podział się nasz nowy Pele, który wydaje się być kompletnie zagubiony w swoich poczynaniach na boisku? Strzela nie w porę, drybluje na aferę, traci piłki częściej niż cała reszta zespołu razem wzięta. Sprzedaż Brazylijczyka to opcja chyba za prosta, zwłaszcza, że umiejętności Robinho ma, tylko formę gdzieś zapodział. I ostatnie pytanie, dlaczego najbardziej waleczny gracz tego spotkania, autor dwóch asyst, odchodzi do LA Galaxy? I tak źle i tak nie dobrze można powiedzieć, mając na myśli i posunięcia Calderona i dzisiejszy wynik. Dobranoc.

Składy
Real Madryt : Casillas; Torres, Helguera, Cannavaro, Roberto Carlos (Raúl Bravo, min.59); Beckham, Gago, Raúl, Guti, Higuaín (Robinho, min.52); Van Nistelrooy.
Bayern Monachium : Kahn; Sagnol, Lucio, Van Buyten, Lahm; Demichelis (Salihamidzic, min.45), Van Bommel, Schweinsteiger (Scholl, min.79), Hargreaves; Podolski (Pizarro, min.60), Makaay.

Bramki
1:0 Raul 10’

1:1 Lucio 24’

2:1 Raul 28’

3:1 Nistelrooy 35’

3:2 van Bommel 88’

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!