Advertisement
Menu
/ as.com

Hiszpania wygrywa z Argentyną

2-1 i wspaniały mecz podopiecznych Aragonesa

Nie od dziś wiadomo, że po reprezentacji Hiszpanii można spodziewać się wszystkiego. Hiszpanie zaskakiwali nas już niejednokrotnie, ostatnio – co tu dużo mówić – częściej w ten negatywny sposób. Wczoraj jednak przynajmniej chwilowo się to zmieniło. I to zmieniło diametralnie.

Wspaniałą piłkarską noc w Murcii, gdzie odbył się mecz Hiszpanii z Argentyną, rozświetlił on – Andrés Iniesta, przyszły Marqués de Fuentealbilla, jeśli dalej będzie grał tak dobrze, jak robi to do tej pory. „Co za mecz, chłopcze!", aż chciałoby się powiedzieć. Zawodnik Barcelony przysłużył się w obu zdobytych wczoraj przez Hiszpanię bramkach. Asystował przy pierwszym golu Xaviego, spowodował też karnego, wykorzystanego później przez Villę. Oba trafienia zapewniły sukces nie tylko Hiszpanii, ale i (jako iż był to mecz towarzyski, to może nawet przede wszystkim) Luisowi Aragonesowi.

Wiadomość, jaką przed meczem wciąż dawał do zrozumienia trenerowi Hiszpański Związek Piłki Nożnej była jasna – jeśli Hiszpania wygra, Luis zostaje; jeśli zanotuje remis, jeszcze się zobaczy; przegrana – adiós. Jeśli więc Aragonés nie zaskoczy wszystkich ponowną dobrowolną decyzją o podaniu się do dymisji (a przynajmniej obecnie twierdzi, że „będą musieli go wyrzucić, bo sam nie odejdzie"), to właśnie on będzie trenerem, który poprowadzi Hiszpanię do kolejnego niełatwego spotkania w eliminacjach do Euro 2008. 24 marca la Selección podejmie u siebie – jak się zdaje – bezpośredniego rywala w walce o awans, Danię. Jeśli jednak zmiany odnotowane podczas wczorajszego spotkania mają być ‘stanem stałym’, to witamy ponownie, Luis.

Wczoraj, poza samym zwycięstwem, Hiszpania zagrała naprawdę dobrze. I to jest pierwsza istotna informacja. Drugą jest to, jak tragicznie zaprezentowała się hiszpańskiej publiczności reprezentacja Argentyny. No i pozostaje jeszcze trzecia, wbrew pozorom niebagatelna sprawa – boisko. La Nueva Condomina to niewątpliwie ładny stadion. Ale stan, w jakim znajduje się murawa, zdaje się sam błagalnie nawoływać o pomoc. Mówiono, że nowa trawa posiana została w lipcu. Jak zatem w tak krótkim czasie doprowadzona została do tak fatalnego stanu – to zahacza już o zjawiska paranormalne. Obaj trenerzy, zarówno Aragonés jak i Basile, przed meczem mieli zgodne wątpliwości, czy w ogóle powinien on się odbyć. Ze względu na murawę zrezygnowano nawet z wcześniejszych treningów. Finalnie zaś obawy te znalazły swoje uzasadnienie w poważnej kontuzji Maxiego Rodrgueza – zawodnik zerwał więzadła i czeka go 6 miesięcy przerwy w grze.

Przejdźmy już jednak do samego spotkania. Argentyna zaprezentowała się w nim bowiem z najgorszej strony od bardzo długiego czasu i nie pokazała nic z tego, czego tak bardzo bali się Hiszpanie. Żadnego rytmu gry, żadnej waleczności, fatalne posiadanie piłki, co chwilę oddawanej w prezencie drużynie Hiszpanii. Dosłownie nic, poza kilkoma pewniejszymi próbami ataku Messiego. Całkiem niedawno Brazylia strzeliła Argentynie trzy bramki w Londynie, Hiszpania zaś nie zrobiła tego chyba tylko przez jakiś cud. Bo okazji, by do tego doprowadzić, miała bardzo wiele.

Iniesta, Xavi Hernández, Xabi Alonso i reszta drużyny hiszpańskiej wyraźnie dominowali praktycznie podczas całego spotkania. Argentyńczycy z kolei chyba tęsknili za Riquelme bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej; zauważalny był także brak w zespole albiceleste kontuzjowanego Hernana Crespo. Drużynę starali się poprowadzić Messi, Tévez, Saviola i Agüero, którzy jednak nie są i nigdy nie będą klasycznymi środkowymi napastnikami. Aż pół godziny zajęło Argentyńczykom doprowadzenie do sytuacji, w której byliby w stanie oddać strzał na bramkę.

Problemem Hiszpanii jest i zawsze było to, że napastnikom ciężko jest trafiać w światło bramki (pudłowanie Torresa z kilku metrów zdaje się nie mieć końca), defensywa z kolei wciąż obdarowuje przeciwników świetnymi okazjami do skutecznych kontr. Dlatego też wygrywanie zdaje się być dla Hiszpanów niczym Mission Impossible. W pierwszej połowie Angulo zmarnował doskonałą sytuację sam na sam z Abbondanzierim (Messi zrobił później to samo, jednak w jeszcze gorszym wykonaniu przeciw Reinie), Torres posłał ponad poprzeczkę strzał z głowy, stojąc pół metra od bramki – sytuacja, jakiej zdawałoby się zmarnować się nie da. Hiszpan jednak, podobnie jak Polak, potrafi ;) No ale zarówno jednych, jak i drugich dziś może zostawmy w spokoju, bo akurat po wczorajszych meczach wiele zarzucić im się nie da.

Pierwszy gol dla Hiszpanii padł dość szybko. W 33 minucie Xavi otrzymał doskonałe podanie od Iniesty, po czym umieścił piłkę w siatce. 1-0. Hiszpanie jednak tak szybko jak bramkę zdobyli, tak i ją stracili. Gol wyrównujący padł już 55 sekundo po bramce na 1-0. W 34 minucie Bilbos z łatwością pokonał Reinę – 1-1. Dalszych ataków ze strony Argentyńczyków próbował Messi, później Tévez. W trakcie zaledwie kilku minut dyskretny atak Argentyny spowodował panikę w oczach Aragonesa. Całe szczęście, nie na długo.

W drugiej połowie za Xaviego na boisku pojawił się Albelda. Dość ciekawa zmiana, zważywszy na to, że mecz – o czym trener doskonale wiedział – miał zadecydować o tym, czy Aragonés pozostanie na swoim stanowisku, czy też zmuszony będzie je opuścić. Hiszpania jednak utrzymała dobry rytm gry z pierwszej połowy, poprawiając dodatkowo aspekt bezpośrednich podań. Niewiele brakowało, by po starciu Antonio Lopeza z Ayalą Hiszpania pozostała na placu gry w dziesiątkę, co zapewne stałoby się w każdym oficjalnym spotkaniu. Tym razem jednak możemy mówić w imieniu Hiszpanii, a przede wszystkim Aragonesa, o dużym szczęściu.

Pierwszą doskonałą okazję w drugiej połowie miał Luis García, który trafił w słupek. Chwilę później w drużynie gości dokonano zmiany dwóch zawodników, którzy już 22 października odwiedzą Santiago Bernabéu – za Messiego na placu gry pojawił się Saviola. Tuż po tym, w 63 minucie, po ewidentnym faulu Ayali na Inieście, nadszedł rzut karny dla Hiszpanii. Dziewiąty gol Villi dla reprezentacji Hiszpanii i 2-1. Argentyna z czasem przestała być prawie całkowicie widoczna i chyba tylko dwa nie uznane gole dla Hiszpanów (oba ze spalonego) obroniły drużynę Coco Basile’a przed całkowitym blamażem.

15 listopada Rumunia, w lutym - Anglia

Mecz z Argentyną zakończył jeden z najtrudniejszych ostatnio tygodni dla la Selección. Jeszcze przed końcem bieżącego roku Hiszpania rozegra kolejne spotkanie towarzyskie, przeciw Rumunii. Odbędzie się ono 15 listopada, najprawdopodobniej na stadionie La Rosaleda w Maladze. Rok 2007 natomiast reprezentacja rozpocznie sparingiem z Anglią. Data spotkania wciąż pozostaje do ustalenia, wiadomo jednak, że mecz odbędzie się w lutym w Anglii.


Gole:
1-0
: 33’ Xavi
1-1: 34’ Bilos
2-1: 63’ Villa (karny)

Hiszpania: Reina, Sergio Ramos, Pablo, Juanito, Capdevila (min. 46, Antonio López), Albelda (min. 46, Xabi Alonso), Xavi, Iniesta, Angulo, Torres (min. 56, Luis García) i Villa.
Argentyna: Abbondanzieri, Gabi Milito, Ayala, Arruabarrena, Mascherano, Lucho González (min. 46, Somoza), Maxi (min. 15, Bilos), Insúa, Messi (min. 61, Saviola) y Tévez (min. 71, Agüero).

Sędzia: Laurent Duhamel (Francja)

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!