Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

RMPL czyli Realny Mocnosubiektywny Przegląd Leraksujący

Próba podsumowania tego, co w Realu i okolicach nam się w minionym tygodniu wydarzyło.

Próba podsumowania tego, co w Realu i okolicach nam się w minionym tygodniu wydarzyło.

Mam początki stanów lękowych. Od niedawna. Tak naprawdę niczym nieuzasadnione, irracjonalne wręcz. O pewnych porach pewnych dni tygodnia, obawiam się włączyć odbiornik telewizyjny lub komputer. Zauważyłem po pewnym czasie, że te moje intymne bardzo stany lękowe pokrywają się z godzinami meczów Realu. Doszedłem do jedynego możliwego wytłumaczenia. To nie ze mną a z Realem jest coś nie tak. Tylko co?

Wygrywają mecz za meczem. To dziwne i dawno niedoświadczone zjawisko w naszej galaktyce. A ja obawiam się wieczoru, gdy siadając wygodnie w moim ulubionym pubie nad kuflem piwa i przełączając na wiadomą stację telewizyjną, bądż też korzystając w domu z transmisji internetowej, stanę się świadkiem końca tej efektywnej naszego zespołu serii. Czar pryśnie.

Zostawmy jednak te osobiste wycieczki przechodząc do tekstu tego meritum, czyli pewnego przypomnienia ważniejszych wydarzeń przy Concha Espina 1.

Mozolnie pniemy się w tabeli. Ciułamy punkciki, jak kiedyś Adam Małysz (ostatnio to także niestety przychodzi mu z trudem) czy też Michael Schumacher w ubiegłym sezonie F1. Duma Katalonii wprawdzie nam nie odjeżdża, ale utrzymuje przewagę bardziej niż bezpieczną.

Skoro jesteśmy przy Barcelonie... Poruszyła nas wiadomość o jej porażce w pierwszym meczu ćwierćfinałowym w Pucharze Króla. Niektórych ucieszyła nawet bardziej, niż drugie w przeciągu tygodnia zwycięstwo Realu nad Betisem. Wielu radowało się także na wieść o potencjalnym przeciwniku naszego zespołu w półfinale tegoż Pucharu. Jest duża szansa, że będzie to właśnie Barca. Moim skromnym zdaniem, radość zarówno z pierwszej jak i drugiej wiadomości jest mocno nieuzasadniona, jak moje stany lękowe, wręcz irracjonalna.

Wracając do rewanżowego pojedynku z Betisem... Czy widzieliście tę akcję? Czy nasi chłopcy naprawdę potrafią tak szybko przemieścić się z piłką wzdłuż boiska? Czy to tylko jakiś omam, jakaś wyjątkowo złośliwa fatamorgana, że widzę to, w co jeszcze kilka sekund wcześniej nie wierzyłem, a zobaczyć bardzo chciałem? Jak Tomasz zwany Niewiernym, nie mogąc uwierzyć, oglądałem powtórki do znudzenia. Zresztą, gdzie tam do znudzenia? Raczej do momentu, gdy delektowanie się tym krótkim przebłyskiem piłkarskiego piękna przybrało rozmiary lekkiej psychicznej fiksacji. Dokładnie dwunastu sekund potrzebowali Królewscy, aby piłkę spod własnej bramki przeprowadzić przez murawę Estadio Santiago Bernabéu i umieścić ją w siatce bramkarza Doblasa. Kontra prawie tak szybka, jak - nie będę oryginalny - nokaut z półobrotu. Wiadomo kogo.

W książce pod tytułem "Bezpowrotnie utracona leworęczność", laureat nagrody Nike, Pan Jerzy Pilch, pisał o aucie swego uniwersyteckiego kolegi jako o prawdziwym pożeraczu przestrzeni, który to wyruszając z miejsca X do miejsca Y o, powiedzmy godzinie 11.11, już (!) o 11.07 w tymże miejscu Y był! Oglądając akcję zainicjowaną przez Casillasa, następnie Zidane'a, Beckhama i zakończoną celnym strzałem Robinho, przypomniałem sobie o owym monstrum na czterech kółkach i jego niebywałej zdolności do skutecznego zmagania się z przestrzenią.

Zejdżmy na ziemię i na wczorajszy mecz z Celtą Vigo spuśćmy miłosiernie zasłonę zapomnienia. Punkciki, jako się rzekło, ciułamy, sędzia nie zauważył tego co zauważyć jednak powinien - bramki rywali na 2:2. A może się mylę i tym razem już naprawdę miałem jakieś wzrokowe omamy?

Poza tym tydzień minął spokojnie. Capello wyrzucał z Madrytu Ronaldo, Salgado, Helguerę i Carlosa, Gravesen nadal narzekał, Luxe płakał, że go w Realu olewali a Robinho świętował urodziny i zdobywane bramki - w przeciągu tygodnia trzy. Raúl González zainaugurował, jak pisaliśmy, "ostatnią fazę w rehabilitacji". Aż się człowiek boi myśleć, co to będzie jak wróci. A na koniec prawdziwą bombę odpalił David Beckham, oświadczając, po raz kolejny zresztą, że w Madrycie to on chce zostać do zakończenia kariery. I w tym momencie rozległy się liczne, cienkie, acz donośne piski radości jak i padły liczne, siarczyste przekleństwa. Ja akurat piszczeć nie potrafię.

Cóż pozostaje, naprzód Madrycie. (A takie lęki jak mam to chciałbym mieć jak najdłużej:))

Robinho tuż po wyjściu z nadprzestrzeni i wyłączeniu hipernapędu w meczu z Betisem i Woody w meczu z Celtą. Tym razem wybijał piłkę w dobrą stronę. Od naszej bramki w stronę bramki przeciwnika, czyli do przodu. Fot. realmadrid.com

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!