Advertisement
Menu
/ marca.com

Dwie twarze Marcelo

Którą pokaże w finale?

Boiskowa mapa przed finałem Ligi Mistrzów została już przeanalizowana na tysiąc i jeden sposobów. Jednym z głównych smaczków będzie bez cienia wątpliwości pojedynek Salaha z Marcelo. To właśnie na lewym wybrzeżu murawy, obejmującym długość 105 metrów, mogą rozstrzygnąć się losy rywalizacji.

Drużynę Zinédine'a Zidane'a można by porównać do kostek domina przyczepionych w rzędzie do kabla pod wysokim napięciem. Kiedy prąd przechodzi przez Marcelo, kostki upadają. Problem polega na tym, że raz spadają w kierunku bramki rywala, a raz w kierunku własnej. W niedzielnym Klasyku znów widzieliśmy dwie wersje lewego obrońcy. Nieobecny, gdy Sergi Roberto dogrywał do Suáreza przy golu na 1:0, później zaś wszechobecny na połowie przeciwnika. Był nawet faulowany w polu karnym, ale sędzia nie odgwizdał ewidentnej jedenastki.

I tak przez cały sezon... i przez całe życie. Marcelo zwykł zakładać dwie maski, które zarówno w pozytywny, jak i negatywny sposób zaburzają równowagę. Kiedy ma na sobie tę odpowiadającą za tragedię, madridismo drży. Kimmich, Douglas Costa i Sergi Roberto w ostatnich tygodniach przyprawiali go o zawroty głowy. Brazylijczyk często ma kłopoty w pojedynkach z szybkimi i ruchliwymi zawodnikami. Getafe, Celta czy Girona również potrafili wykorzystywać pozostawiane przez niego przestrzenie, o czym doskonale musi już wiedzieć Klopp.

Kiedy jednak najmniej można się tego spodziewać, zakłada inną maskę – tę od komedii – i maluje uśmiech na ustach swoich kolegów. Marcelo trafił do siatki w 1/8, ćwierć i półfinale Ligi Mistrzów. Jest też jednym z graczy, którzy najczęściej znajdują się na połowie rywala. Klopp podczas analizy będzie musiał mieć na względzie, że to piłkarz dwa w jednym – raz jest lewym obrońcą, by za chwilę stawać się skrzydłowym pełną gębą.

Na Camp Nou, już przy stanie 2:2, Marcelo zajmował się praktycznie tylko ofensywą, momentami schodził wręcz na pozycję mediapunty, co zmuszało do asekurowania lewej strony przez Marco Asensio. Tylko Zidane i sam gracz wiedzą, czy było to posunięcie taktyczne czy też samowolka. Tak czy inaczej widok Marcelo na zupełnie mu obcej pozycji miał prawo zwrócić uwagę.

W Kijowie wszelkie analizy ze strzałkami i kółeczkami będą zarezerwowane w olbrzymim stopniu dla Brazylijczyka. Tylko od Zidane'a będzie zależało (albo i nie będzie), czy przywiąże swojego podopiecznego czy też spuści go ze smyczy. Mówimy o energii jądrowej, która albo skończy z Liverpoolem albo doda radioaktywnej siły Salahowi. Kto wie, być może Marcelo uda się stworzyć równoległy wszechświat, w którym funkcjonować będą mogły oba światy. Tego również nie można wykluczyć.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!