Advertisement
Menu
/ MARCA

Kaká: Szukałem przyczyn kontuzji i na koniec trochę oszalałem

Wywiad z Brazylijczykiem z dziennika <I>MARCA</i>

Marzył tylko o rozegraniu po jednym meczu dla São Paulo i kadry Brazylii, a został najlepszym graczem na świecie. Taki jest początek historii Kaki, który w styczniu po 18 latach zakończył profesjonalną karierę. Dzisiaj siada z dziennikiem MARCA, by porozmawiać o wszystkim, także Realu Madryt czy Cristiano. Zamieszczamy oczywiście pełne tłumaczenie tej rozmowy.

Tęsknisz za futbolem?
Cóż, na razie znoszę to dobrze, bo moje odejście było bardzo świadome. Przemyślałem wszystko i kiedy podjąłem decyzję, byłem jej bardzo pewny. Teraz żyję w Brazylii, blisko moich dzieci, organizując powoli moje życie.

W jaki sposób zrozumiałeś, że czas zostawić piłkę?
W czasie ostatniego sezonu dużo myślałem. Miałem dobre i złe dni. Były te, gdy chciałem grać jeszcze przez 10 lat i takie, gdy chciałem zostawić to w tamtym momencie. Poczekałem do końca sezonu i zadzwoniłem do partnerki, ojca, mamy, brata oraz jego żony, by poprosić o ich modlitwę. Powiedziałem, że potrzebuję 40 dni na podjęcie decyzji, na przemyślenia, modlitwę… Pojechałem do Madrytu i Mediolanu na mecze, bo chciałem obejrzeć moje ekipy, które są topowe i zobaczyć, czy dalej mam chęci na grę. Czy czuję, że chcę być dalej na murawie. Jasne było to, że piłka pozostaje we mnie, ale obejrzałem spotkanie Realu z Borussią i chociaż dobrze się bawiłem, to nie znalazłem tych chęci na wyjście na boisko. Potem w Mediolanie przytrafiło mi się to samo. Wróciłem więc do Brazylii i powiedziałem rodzinie, że jestem bardzo pewny, że granie się dla mnie skończyło.

Więc to była decyzja radosna czy smutna?
Było w niej wiele emocji, ale podejmowałem ją szczęśliwy. Skończył się dla mnie cykl w życiu, ale zaczyna się inny także bardzo dobry. Szczęście jest większe niż smutek, ale zostawiam coś, co było moim życiem. Jestem jednak szczęśliwy, bo osiągnąłem o wiele więcej niż myślałem, że zdobędę.

A jak powiedziałeś dzieciom, że tata już nie będzie grać?
Nie było łatwo, bo one bardzo chciały mnie dalej oglądać na boisku. Jednak to jest też dobre dla nich, bo ich jedyny obrazek ojca to ten z gry. Wytłumaczyłem im, że teraz będą mieć innego tatę, w innej sytuacji. Że będę z nimi częściej, że będziemy spędzać czas w weekendy. Powoli pokazuję im, że nasze życie teraz też może być niesamowite. Notuję wspaniałe doświadczenia z Lucą. Pojechaliśmy razem na mecz Realu z Barceloną i mogliśmy razem porobić rzeczy, których nie robiliśmy wcześniej. Isabella jest mniejsza, ale też widzi, że jestem bliżej niej i że tak jest lepiej.

Kiedy myślisz o swojej karierze, jaki jest pierwszy obrazek, jaki pojawia ci się w twojej głowie?
Pierwszy obrazek to obrazek zwycięski, ze zdobytymi tytułami. Doszedłem dużo dalej niż to sobie wyobrażałem. Na początku chciałem po prostu rozegrać jeden mecz dla São Paulo i raz wystąpić w reprezentacji. Więc na pewno doszedłem dalej. Gdy spoglądam na swoją karierę, oceniam ją spektakularnie.

Pozostaniesz związany z piłką?
W tym roku odpocznę, będę organizować swoje życie. Jednak zamysł jest taki, bym pozostał związany z futbolem.

Jak bardzo wymęczył cię futbol?
Bycie piłkarzem daje ci spektakularne życie, ale jest wiele rzeczy, których nie widać i które są ogromnie męczące. Dlatego potrzebuję odpoczynku i zrelaksowania się. Cała presja na wygrywanie, trenowanie, radzenie sobie z mediami, kibicami czy krytyką… Piłkarza otacza wiele spraw. Cieszyłem się futbolem bardzo mocno i także tą presją, by zawsze zwyciężać, ale teraz jest czas na nacieszenie się innymi rzeczami. Tym, że mogę wstać trochę później, jeśli tylko chcę, że mogę zjeść trochę więcej… Mogę mieć życie z większym relaksem.

Ile trzeba poświęcić, by zostać najlepszym na świecie?
Ogromnie dużo. To całe życie pełne poświęceń. Już w wieku 12 lat miałem profesjonalny harmonogram. W piątki musiał kłaść się spać wcześniej, bo w sobotę rano miałem mecze. Moi przyjaciele podróżowali, wychodzili na imprezy, relaksowali się w soboty i niedziele… a ja nie mogłem tego robić. Potem zostawiłem rodzinę przy przeprowadzce z São Paulo do Mediolanu. To poświęcenia, które pozwala ci dojrzeć i które są warte wysiłku, ale to też życie wypełnione trudnymi decyzjami. I to ty sam musisz wybrać drogę, jaką chcesz podążyć.

Piłka mocno się zmieniła od twojego debiutu do zakończenia profesjonalnej kariery?
Zmieniła się wręcz w barbarzyński sposób. Wszystko zmienia się bardzo szybko. Kiedy ja zaczynałem, część fizyczna była bardzo ważna, tak, ale wszystko robiliśmy w grupie. Teraz każdy gracz ma swój specjalny plan, wszystko jest zindywidualizowane. To prowadzi do tego, że gra jest intensywniejsza, ma większy rytm. Teraz każdy może cię pokonać, wcześniej to nie miało miejsca aż w taki sposób. Sam talent już nie wystarczy. Zmienił się też biznes, to jest oczywiste. Transmisje, portale społecznościowe… Jest wiele rzeczy, które zmieniły się pod tym względem. Także wartość piłkarzy.

Ile dzisiaj byłby warty Kaká?
Rynek jest niesamowity, wartości idą w górę i nie wiemy, gdzie dojdą. Trudno tak naprawdę określić, ile dzisiaj jest warty gracz. W pewnym momencie byłem trzecim najdroższym transferem w historii, a teraz ta operacja byłaby uznana za normalną. Teraz niesamowite są przejścia Neymara czy Coutinho.

Mógłbyś wybrać jeden moment w swojej karierze?
Rok 2007. To był najważniejszy czas, wtedy sięgnąłem mojego sufitu. W tytułach drużynowych, w nagrodach indywidualnych… Miałem też inne dobre lata, ale ten 2007 rok był niesamowity.

Co czuje się, gdy jest się najlepszym na świecie?
Nie wyobrażałem sobie, że mogę zostać najlepszym na świecie. To prawda, że kariera idzie do przodu i zaczynasz myśleć czy możesz dojść do takiego poziomu, ale gdy byłem mały, nigdy sobie tego nie wyobrażałem. Gdy wchodzisz na scenę, by odebrać Złotą Piłkę, radość jest ogromna. Futbol to najpopularniejszy sport na świecie, grają w niego miliony osób i ocenia się, że to ty jesteś najlepszy. To wyjątkowe uczucie, duma, satysfakcja i przy tym wdzięczność wobec kolegów i trenerów.

Najgorszy moment w karierze?
Po mundialu w 2010 roku, gdy zaczynał się mój drugi rok w Realu. Musiałem poddać się operacji kolana, moje biodro było w fatalnym stanie… To był bardzo trudny moment, bo nie wiedziałem, w jakim stanie wrócę na boisko. Czułem ogromne bóle w kolanach i biodrze, a do tego do Realu przyszedł nowy trener. Innym ciężkim momentem było odejście z Realu i powrót do Milanu. Chciałem pojechać na mundial w 2014 roku. Odszedłem z Madrytu, bo z rozmowy z Ancelottim zrozumiałem, że nie dostanę za wielu szans. A ja chciałem rozegrać mundial ze swoim krajem. Pojechałem do Mediolanu i doznałem kontuzji w pierwszym meczu. To był ciężki cios.

Dlaczego nagle zaczęło spadać na ciebie tyle kontuzji?
Przez wiele lat szukałem przyczyn tych wszystkich kontuzji i na koniec trochę oszalałem. Chciałem poznać powody i nigdy ich nie znalazłem. Szukałem pochodzenia tego zła w szalony sposób i na końcu trenowałem bez żadnej organizacji. A wtedy pracowałem bardzo ciężko. Ćwiczyłem w klubie, potem w domu, zawsze szukając poprawy i poradzenia sobie z bólem. Nie rozumiałem, że ciało wysyła mi sygnały, że nie jest ze mną dobrze.

Spotkałeś się z wieloma lekarzami?
Miałem przyjaciela lekarza, Turibio Leite z São Paulo, który bardzo mi pomógł. Jeździliśmy do lekarzy w Brazylii, znalazłem świetnego dla siebie fizjoterapeutę. Szukałem tych rozwiązań, bo to była moja sprawa. Klub chce, żebyś wrócił do gry, angażuje się w twoje sprawy, ale w kadrze ma 30 innych zawodników. Ja potrzebowałem pomocy indywidualnej, skupienia się tylko na mnie. Na końcu z pomocą tych specjalistów udało mi się doprowadzić do tego, że mogłem grać dalej.

Czy bez kontuzji twoim zdaniem wytrzymałbyś walkę z Crsitiano i Messim? Mogłeś zajść dalej?
Nie da się tego stwierdzić, to hipotezy. Wolę mówić o tym, co działo się ze mną w Realu. Tam zabrakło mi ciągłości z powodu kontuzji i decyzji trenera. Przy większej regularności mogłem dać więcej. W Realu jednak wiele się nauczyłem, ciężko walczyłem i dałem z siebie wszystko. Z ciągłością, jakiej nie miałem, byłoby lepiej.

Opowiedz historię swojego transferu do Realu.
Tamten Milan nikogo nie sprzedawał. Oddawali cię tylko wtedy, gdy publicznie o to poprosiłeś i pierwszy zrobił to Szewczenko w temacie Chelsea. Ze mną było inaczej. Po raz pierwszy to Milan otworzył drzwi do transferu. W styczniu 2009 roku zrobił to dla Manchesteru City. Nadeszła oferta, ale zdecydowałem się zostać. Kiedy jednak Milan dał pozwolenie na taką operację, stwierdziłem, że jeśli to wykorzystam, to dla Realu Madryt. Po zakończeniu sezonu Florentino zadzwonił do Gallianiego i zapytał czy sprzedadzą Kakę. Jako że drzwi były już otwarte w styczniu dla City… Potem zadzwoniono do mojego ojca, a ja odpowiedziałem, że tak, oczywiście. Chciałem grać w Realu. Na końcu ta chęć była tak duża, że przeszedłem do Madrytu, by zarabiać bardzo dużo, ale mniej niż w Milanie. Oczywiście ta pensja była też mniejsza od tej, jaką dostałbym w City. Kwestia finansowa była dla mnie ważna, ale nigdy nie była podstawą dla moich decyzji.

I Real był tym, czego oczekiwałeś?
Miałem oczekiwania i jasny zamysł tym, czym był Real Madryt, bo rozmawiałem z wieloma osobami. Jednak wymiar tego klubu jest dużo większy od tego, co słyszysz. Trzeba to przeżyć. Na dobre i na złe, wszystko w Realu Madryt jest gigantyczne.

Na twojej prezentacji stadion się zapełnił.
Byłem już na stadionie i widziałem jak na Bernabéu wchodzą ludzie, jak się zapełnia… Dla mnie ta zmiana była niesamowita.

A kiedy poznałeś Cristiano, wyobrażałeś sobie, że zajdzie tak daleko?
Nie. Na pewno on sam o tym nie myślał. Widać było, że ma spektakularne warunki, ale jego osiągnięcia są niesamowite. Pięć Złotych Piłek, gole dla Realu Madryt… Wyobrażasz sobie różne sytuacje, ale dojście tak daleko w klubie jest niemożliwe… Na końcu został w Realu Madryt po pierwszych latach, gdy nie wygrywano tytułów i osiągnęli razem wielkie sukcesy. Cristiano jest bardzo duży i kibice Realu powinni być z niego dumni. Ja miałem szczęście grać z nim przez cztery lata i dzieciom powiem, że tata występował z Cristiano, jednym z najlepszych graczy w historii.

Jak oceniasz ten sezon Realu?
W Europie na pewno jeśli jest zespół zdolny do wygrania trzech Lig Mistrzów z rzędu, jest nim Real Madryt. Rozegrali wielki mecz z PSG, ale dwumecz nie jest zamknięty. Będzie ich jeszcze wiele kosztować, zostaje ciężki i trudny rewanż w Paryżu. Jeśli jednak wyeliminują PSG, staną się jednym z faworytów do zwycięstwa w Lidze Mistrzów, to jest pewne.

Podoba ci Zidane w roli trenera?
Bardzo. Najbardziej podoba mi się przygotowanie, jakie miał do zostania trenerem. Nie śpieszył się, zachował cierpliwość w czasie przygotowań i poczekał na swój moment. Jego wyniki to efekt pracy. Pomagał Mourinho i Ancelottiemu, trenował Castillę… Potrafił być cierpliwy.

Rozmawiałeś z nim o drodze po karierze?
Nie wykluczam zostania trenerem, ale to obecnie nie jest moja pierwsza opcja. To jednak prawda, że Zizou jest dla mnie wzorem. Kiedy był asystentem Mourinho, dużo z nim rozmawiałem, zadawałem wiele pytań. Powiedział, że po zakończeniu kariery prowadził swoje życie, w spokoju, zajmując się synami i żoną. Jednak wszystko się zmieniło. Pamiętam, że powiedział mi: „Pewnego dnia wstałem i brakowało mi zapachu murawy. Tego dnia wiedziałem, że muszę wrócić do piłki”. Wtedy zaczął robić kursy i przygotował się do tego w spektakularny sposób. Dla mnie takie doświadczenie jest świetne. Nie wykluczam zostania trenerem, ale to nie jest moja pierwsza opcja.

Poza Cristiano, jakiego gracza Realu lubisz oglądać?
Uwielbiam Marcelo i Ramosa. Wymieniam ich, bo z nimi trenowałem, a to pomaga zrozumieć to, co potem widzisz w meczu. Jednak powiem też o innej dwójce, której nie znam, ale którą lubię oglądać: Isco i Kroos. Uwielbiam Isco. Także Casemiro, to fenomen. To, czego dokonał, jest imponujące. Widziałem jego początki w Realu i miał trudności, ale odszedł do Porto i popatrzcie teraz. Cieszę się z jego sukcesów, bo na to zasługuje. Dużo z nim rozmawiam.

Czy Bale przypomina twój przypadek pod względem kontuzji?
Rozumiem cierpienie Bale'a, ale on wygrał trzy Ligi Mistrzów, a ja nie [śmiech]. Dokonał wielkich rzeczy z Realem. Mogę mu powiedzieć, żeby miał dużo cierpliwości do samego siebie. Presję już narzucają mu media, kibice, koledzy… Znaczy koledzy na ciebie nie naciskają, wspierają cię, ale kiedy jesteś kontuzjowany i widzisz ich trenujących… Jest ciężko i to inny rodzaj presji. Dlatego gdy przy tym wszystkim naciskasz jeszcze sam na siebie, jest jeszcze trudniej. Jeśli potrafi, powinien tego unikać. Nikt nie jest odporny na kontuzje. Mogą się przytrafić każdemu. Kiedy jednak zaczynają się powtarzać, zaczynasz wątpić w siebie i zaczynasz grać przeciwko samemu sobie. Największy wróg kontuzjowanego to on sam.

A Neymar? Fatalny moment na taki uraz.
To, co się stało, jest niewiarygodne. Proszę go po prostu, żeby wrócił szybko w najlepszej możliwej dyspozycji, bo jako fan Brazylii chcę zobaczyć go w topowej formie na mundialu.

Jak mogą wpływać na niego 222 miliony, jakie zapłaciło za niego PSG?
Takie rzeczy się dzieją. Po prostu musi zachować cierpliwość i mocno pracować nad powrotem. Jasne pozostaje, że PSG kupiło go, żeby wygrać Ligę Mistrzów, ale Neymar dał z siebie wszystko i doznał urazu grając w meczu. Teraz nic się nie da z tym zrobić, to był pech. On musi skupić się obecnie na rehabilitacji i mundialu, a w następnym roku z PSG czy inną ekipą pomyśleć o powrocie do walki o Ligę Mistrzów.

Pozyskałbyś go do Realu?
To wielki zawodników, jest w trójce najlepszych. Cristiano, Messi i Neymar. Te równanie to jednak dobry problem dla Florentino.

Opowiedz w 2-3 słowach o swojej historii w każdym z klubów. São Paulo?
Połączenie instytucjonalne.

Milan?
Zwycięstwa. Relacja, jakiej nigdy się nie spodziewałem.

Real?
Wielkie momenty wytrwałości i wiary.

Orlando?
Wyjątkowe doświadczenie.

Co dała ci gra w MLS?
Nauczyłem się wielu rzeczy w kwestii organizacji.

Jakie masz przesłanie dla fanów Realu Madryt?
Moje wiadomości dla kibiców Realu Madryt zawsze będą zawierały wdzięczność. Dziękuję madridistas, Florentino, piłkarzom, pracownikom… Przy tych oczekiwaniach nie byłem zawodnikiem, jakiego chcieli widzieć i chciałem, żeby wyniki też były inne, ale gra w Realu Madryt pozwoliła mi się mocno rozwinąć i także mocno powalczyć. Muszę podziękować za zawodową szansę, jaką dano mi przez 4 lata w Realu. To były trudne sezony, ale w tym czasie rozwijałem się. Wspominam ten okres jako szczęśliwy i chociaż wyniki nie były takie, jakich oczekiwaliśmy, to dzisiaj drzwi w tym klubie są dla mnie otwarte. To powód do wielkiej satysfakcji. Chociaż wyniki nie były dobre, mam szacunek madridistas i to sprawia, że jestem szczęśliwy. W Stanach Zjednoczonych pojechałem na ich obóz i kiedy wszedłem do szatni, mogłem spojrzeć na tych piłkarzy z podniesioną głową. Starałem się z całych sił, ale niestety nie poszło tak, jak tego chciałem. Możecie być jednak pewni, że walczyłem dla tej koszulki z całych sił.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!