Advertisement
Menu
/ elconfidencial.com

Chińska bajka Tebasa

<i>El Confidencial</i> o absurdach ligowego terminarza

„Mogę zapewnić, że w Chinach więcej osób obejrzy w sobotę mecz Celty z Atlético niż derby Manchesteru, bo La Liga jest tam szerzej pokazywana w telewizji otwartej”, mówił ostatnio prezes Javier Tebas. Sternik La Ligi próbował tym argumentem odeprzeć kolejne skargi klubów na niewytłumaczalny terminarz i godziny meczów, które sprzyjają tylko jednemu: przedsiębiorcy, który ubija interes na prawach do pokazywania hiszpańskiej piłki. Na drugim końcu są miliony poszkodowanych fanów, którym nie pozwala się na oglądanie swoich drużyn w przyzwoitych porach, rozrzucając starcia na przestrzeni całego dnia. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że słowa Tebasa są kłamstwem. Chińczycy nie pokazali meczu Celty z Atleti. Nie pokazali też derbów Manchesteru. Powód? Bardzo prosty: Chińczycy mają swoją Superligę, która była w sobotę priorytetem.

W sobotę grupa hiszpańskich trenerów, którzy od lat pracują w Chinach, zebrała się w barze, żeby obejrzeć derby Manchesteru. Zazwyczaj nawet nie oglądają ligi hiszpańskiej. „Poza Klasykami i jakimiś innymi wielkimi meczami nie pokazuje się za wiele spotkań”, powiedział jeden z nich internetowemu dziennikowi El Confidencial. Zaskoczeniem było jednak to, że dwie piłkarskie stacje, które zazwyczaj pokazują piłkę, nadawały mecze Superligi. Po ich zakończeniu puszczono starcie Arsenalu z Southamptonem i powtórkę meczu eliminacyjnego do mundialu między Szwecją a Holandią. Ani śladu nawet po spotkaniu Realu z Osasuną.

Tebas i jego telewizyjny wspólnik Jaume Roures, prezes Mediapro, tłumaczą terminarzowe szaleństwo właśnie wielkim wydźwiękiem La Ligi w Azji. To kłamstwo, jak zapewniają wspomniani trenerzy. „Jeśli chodzi o ligę hiszpańską, to tutaj w telewizji trudno zobaczyć nawet skróty z kolejki. Często po prostu ich nie ma. Pod tym względem Hiszpania jest za Anglią, Niemcami, a nawet Włochami”.

W niedzielę główny sportowy kanał CCTV5 pokazywał mecz Werderu z Augsburgiem, a druga stacja nadawała Valencię z Betisem. Można było też na żywo obejrzeć spotkanie Romy z Sampdorią, a dwie godziny później Granady z Eibarem. El Confidencial zauważa, że Granada to jeden z klubów, który latem został sprzedany chińskiej grupie inwestycyjnej. W operacji pośredniczył Jaume Roures, który przy okazji sprzedał tym samym inwestorom część udziałów do swojej firmy Media Base Sports, którą na co dzień kieruje Pere Guardiola, brat Pepa. Co więcej, Tebas i Roures polecieli do azjatyckiego giganta, gdy Granada ogłosiła pozyskanie dwóch Chińczyków. Wszyscy byli zgodni, że to część wspólnej strategii obu panów.

„W wielu krajach nasza telewizyjna promocja to już nie tylko Real i Barcelona”, zapewniał w poprzednim tygodniu Tebas. Jednak w Chinach ciągle La Liga postrzegana jest jako Messi i Cristiano, co pozwala myśleć, że na świecie wcale nie jest inaczej. „Tutaj rządzi Anglia. Co ciekawe, pokazywano tu wszystkie mecze EURO na żywo, gdy w Hiszpanii pozostawało oglądać niektóre starcia przez stronę UEFA”, komentują trenerzy z Kantonu. „My też czasami szukamy meczów w Internecie, także w innych dyscyplinach, ale możemy zapewnić, że niewielu Chińczyków robi tak wobec La Ligi. Tutaj najlepiej sprzedaje się i ogląda się Ligę Mistrzów. Oni chcą iść dalej, ale trochę ich to kosztuje. Ich mentalność jest taka, że są w stanie zakończyć w środku transmisję z hitu US Open, bo zaczyna się jakieś spotkanie w badmintona czy ping ponga. Te dwa sporty są tutaj święte”.

„W Chinach lubią pokazywać mecze ligi niemieckiej, bo tam podobnie jak w Anglii wszystkie trybuny są pełne. Chińczycy chcą nakłaniać swoich ludzi, że warto chodzić na Superligę”, dodają szkoleniowcy. Dlatego od tego sezonu Hiszpanie wprowadzili absurdalną karę za niewypełnianie trybuny, którą najlepiej widać w telewizji. Realizatorzy mają za zadanie skupiać się na tych kilku tysiącach fanów, gdy pozostałe miejsca są puste. Niestety i tak zawsze to wychodzi, a realizacja innych lig poszła już dalej. „Są mecze Premier, gdzie prezenter ma dwóch gości, każdy w koszulce danego klubu. Analizują mecze na interaktywnych planszach i obrazkach 3D. Dobrze to wygląda. Szczerze to zapłacilibyśmy, żeby rozumieć, co dokładnie mówią”, stwierdza jeden z Hiszpanów.

W sobotę w Vigo na 29-tysięcznym stadionie nie było nawet 19 tysięcy kibiców. Pustki były też w piątek w San Sebastián, bo był to dzień lokalnego święta. Lokalni fani cierpią, bo Tebas opowiada chińską bajkę, a Roures szuka chleba i igrzysk. Jedyną intencją Katalończyka jest zarobienie pieniędzy na transmisjach. Jego sposobem jest niekończący się maraton meczów przez cały dzień bez patrzenia na interes kibiców, którzy bez problemu mogliby wybrać sobie na przykład jeden z pięciu meczów puszczanych o jednej, sensownej godzinie.

„Może kluby mogłyby obniżyć ceny karnetów i biletów, bo przecież dostały więcej pieniędzy od telewizji? I tak nie stracą pieniędzy przez nadwyżki z transmisji”, mówił niedawno Tebas w temacie niskiej frekwencji. El Confidencial przekazuje Tebasowi, że nawet wielu fanów z karnetami nie chodzi na niektóre mecze przez „małpie godziny”, jak nazwała je jedna z rozgłośni radiowych. To samo dotyczy wyjazdów, kiedy po prostu nie da się obejrzeć spotkania swojej ekipy. Rozgrywanie takiego starcia jak Celta-Atlético o godzinie 13 to już naprawdę przesada, nawet bez skarg zawodników i trenerów obu ekip. Na Balaídos nie było kompletu, bo jedni przyjść nie mogli, a inni woleli derby Manchesteru. Żadnego z tych meczów nie pokazano w Chinach. „Tak, to absurd, ale co to obchodzi tych, którzy na futbol i życie patrzą jak na biznes?”, pyta na koniec El Confidencial.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!