Advertisement
Menu
/ Onda Cero

Ancelotti: Wielka drużyna musi mieć pomysł na grę

Wywiad dla <i>Ondy Cero</i>

Carlo Ancelotti, dobry wieczór, witamy w naszym domu. To dla nas przyjemność.
Dobry wieczór, dziękuję. Przyjemność także dla mnie.

W poprzednim roku byliśmy w pańskim domu, Valdebebas, teraz przyszedł pan do nas.
Tak, sympatyczne miejsce.

Czternastu pańskich zawodników pojechało na zgrupowania reprezentacji. Nie widzę za bardzo możliwości odbywania normalnych zajęć, ale może nie musicie już trenować?
[śmiech] Nie, dla mnie to dobry moment na odpoczynek.

Trener ma wolne dni czy nigdy nie odpoczywa?
Zawodnicy, którzy tutaj zostają, dostają wolne, mieli ostatnie dwa. Zaczynamy pracować jutro, do czwartku, a potem znowu zaczniemy w poniedziałek, więc od czwartku do niedzieli będzie dobry moment na chwilę oddechu. Dobry też dla mnie.

Czy tak dobry moment Realu budzi w panu strach?
Nie, nie, bo radzimy sobie dobrze i trzeba to po prostu kontynuować. Nie boję się, jestem bardzo zadowolony z tego okresu. Potrzebowaliśmy tego, bo to wyczyściło też atmosferę, wszystko jest dobrze, piłkarze są zmotywowani, fani także. Ok, boję się, że może przestać tak być, to tak.

Jest bardzo dobrze teraz i musi tak być później, to chyba największe zmartwienie każdego trenera?
Tak, oczywiście. Kiedy masz dobry okres, to drużyna może obniżyć trochę intensywność czy motywację, ale widzę, że drużyna jest bardzo zmotywowana i naładowana.

Ponad 500 dni w Realu Madryt, jak się pan czuje?
Doskonale, nie mogłem oczekiwać czegoś lepszego [śmiech]. Kiedy przyszedłem tutaj, to wszyscy cały czas mówili o La Décimie i odpowiadałem, że spróbujemy ją wygrać. Wygraliśmy, więc nie mogło być lepiej.

Świetne dotrzymanie słowa.
Tak, ale nie zawsze tych obietnic da się dotrzymać. Nie da się.

***

Trenerze, był pan już w kilku takich programach, ale zdradzę panu sekret, że statystyki mówią, iż tego programu słucha najmłodsza grupa ze wszystkich innych. Pojawia się wiec problem, bo wielu nie widziało pana bramki strzelonej przeciwko Realowi i Paco Buyo!
Nie widzieli? [śmiech] Pewnie nie byli nawet na świecie.

Dokładnie, nawet się nie urodzili. Dlatego trzeba im trochę opowiedzieć o Carlo Ancelottim, o kimś więcej niż tylko trenerze Realu Madryt. Pan jest trenerem i my zrobiliśmy taki zbiór od momentu, gdy zdecydował pan o zostaniu szkoleniowcem, lub przynajmniej asystentem, bo tak zaczęła się historia Carlo Ancelottiego. A zaczęła się od Arrigo Sacchiego: [słowa Sacchiego]
Witaj, Carlo! Tu Arrigo, u mnie wszystko w porządku, tradycyjnie pracuję. Carlo ma umiejętności przewidywania, podejmowania poprawnych decyzji, ma inteligencję i cierpliwość, ma zdolności dydaktyczne, to bez wątpienia jeden z najlepszych na świecie. Uważam, że jest na poziomie Guardioli, chociaż prezentuje trochę inny styl, ale nikt tak nie potrafi zmieniać graczy jak on. On zawsze wyciąga maksa z każdego zawodnika, to pewniak. Fenomen. Zaczęliśmy pracować tak, że zadzwoniłem do Gallianiego, bo chciałem go u siebie. Ten powiedział, że Carlo od wtorku będzie grać w Parmie, ale ja ściągnąłem go do kadry.
Zaczął pan pod skrzydłami Arrigo Sacchiego.

Tak, jako trener. Arrigo Sacchi zmienił filozofię futbolu we Włoszech. Wielki Milan rozszerzył to na cały świat, ale to przede wszystkim on wprowadził nowe zasady treningu, intensywności, taktyki... Wszystko całkowicie zmienił. Przed Sacchim włoskie drużyny na wyjazdach tylko się broniły. Milan zaczął używać pressingu, bronić wyżej, grać z większą organizacją. To doświadczenie było fantastyczne, ale nie jest łatwo z nim pracować, bo wiele wymaga od siebie, ale także od osób wokół. Było jednak fantastycznie.

Chociaż ten finał Mundialu musi boleć do dziś.
Tak, ale my graliśmy w niesamowitym klimacie. Byliśmy martwi. Brazylia grała na zachodnim wybrzeżu, w San Fransisco, w lepszym klimacie. My graliśmy w Nowym Jorku, Bostonie, było bardzo gorąco. Do finału doszliśmy bez mięśni.

1995 rok, pozycja pierwszego trenera, Reggiana. Rok później odszedł pan do Parmy i poznał tam pan tego zawodnika, Faustino Asprillę:
Po pierwsze, to świetny człowiek. Zawsze bardzo martwi się o zawodników, pomaga we wszystkim, martwił się nawet o nasze dobre życie w domach. On zbudował wielki zespół. Ja nie potrafiłem się odnaleźć po jego odejściu. Pozdrowienia, Carlo.
Tyle od Tino Asprilli, niezły napastnik, prawda?

Świetny. Kiedy ja przychodziłem, to był na wypożyczeniu w Newcastle, a gdy wrócił, nie był w optymalnej formie. Trochę dziwny gość z tego Faustino [śmiech].

Dwa lata w Juve i przechodzi pan do klubu swojego życia, do Milanu, tam spotkał pan kogoś, kto obecnie też jest trenerem i również pracuje w Hiszpanii. Cosmin Contra:
Ma te spontaniczne zachowania, kiedy jest jakiś napięty moment, to on puszcza żarcik i to rozładowuje. Jest bardzo radosny. Chciałbym się z nim spotkać, chętnie powspominałbym stare czasy. To spontaniczny gość, który daje drużynie radość i jakość, to jest najważniejsze. Chciałbym dokonać choć połowy tego, czego dokonał Ancelotti. Doskonale radzi sobie z wielkimi szatniami, wyciąga z każdego gracza maksa. Cieszę się z jego sukcesów, zasługuje na to.
Zaczął prowadzić pan Milan po Fatihu Terimie.

Tak, Milan to dla mnie wielka historia, i piłkarska, i trenerska. Napotkałem w tamtym okresie wielu zawodników. Jeśli chodzi o Cosmina Contrę, to zabawna historia jest taka, że pewnego dnia przyszedłem na trening, a go nie było. Okazało się, że sprzedali go do Atlético, a ja nic o tym nie wiedziałem [śmiech].

Javi Moreno powiedział nam, że w tamtym Milanie nie dało się rozróżnić piłkarzy od działaczy [śmiech].
Tak, tak. Teraz Cosmin dobrze radzi sobie z Getafe.

Dwa Puchary Europy i mnóstwo innych trofeów. Następnie odejście do Premier League i Chelsea, tam prowadził pan Juliano Bellettiego:
Cześć, Carlo. Jesteś jedną z osób, od których w piłce nauczyłem się najwięcej i myślę, że niedługo sam spróbuję pójść twoimi krokami i zostać trenerem. Jesteś jedną z osób, które mnie inspirują. Gratulacje z powodu wszystkich osiągnięć, jesteś jednym z największych w historii futbolu.
Belletti i tamta Chelsea...

Czasami wystawiałem Juliano w środku pola, gdy mieliśmy za dużo kontuzji. On miał umiejętności do gry na wszystkich pozycjach. Wystawiłem go tam także w jednym finale i zagrał doskonale. Był na ostatnim etapie kariery, ale miał wielkie umiejętności techniczne i dlatego mogłem ustawiać go w środku.

Z Londynu do Paryża. Myślę, że tam miał pan rodzinę, drużyna wręcz była pana fanami. Takie miałem odczucie, bo tam pana poznałem i zobaczyłem właśnie coś takiego. Niech posłucha pan jednego z zawodników, Thiago Motty:
On w swojej relacji z zawodnikami obdarowuje ich wielkim zaufaniem, bo to trener, który wie bardzo dużo o piłce. Wierzysz we wszystko, co ci mówi. Dzięki temu na koniec na boisku wykonujesz lepiej swoje zadania. Dla mnie to bardzo kompletny trener, wygrał już wszystko, jako zawodnik i jako trener, ale wciąż ma pokorę, wciąż traktuje swoich graczy tak samo i przekazuje tyle pewności siebie, że możesz na boisku zrobić więcej niż sam wierzyłeś. Zaskakuje cię każdego dnia. Kiedy na treningu czy przed meczem było jakieś napięcie, on potrafił coś powiedzieć czy coś zrobić, żeby zrelaksować ludzi i pozwolić im lepiej wykonać swoją pracę. Myślę, że to trener stworzony do prowadzenia wielkich zawodników i wielkich drużyn. Tęsknię za wszystkim - za człowiekiem, za trenerem. Dla nas to nie był tylko trener, to był w PSG nasz przyjaciel.
Tyle.

Tak, tak, Thiago Motta bardzo mi pomógł, bo on przyszedł do Paryża jako jeden z pierwszych w moim okresie. Pomógł mi zmienić mentalność PSG, potrzebowałem takich piłkarzy. Pierwsza faza nie była łatwa, pomagali mi on i Maxwell. Potem Ibrahimović i Thiago Silva pomogli mi stworzyć nawyk grania jako drużyna, nawyk rywalizacji, bo tego nie było.

Pan wpoił im, że mogą walczyć o coś więcej niż mistrzostwo i puchar kraju. Mieliście doskonały dwumecz w Lidze Mistrzów przeciwko Barcelonie. Pewnie dlatego mówią o rodzinie.
Wszystkie szatnie wspominam tak samo, od Reggiany do dzisiaj, bardzo dobrze. Nigdy nie mieliśmy problemów i zawsze pracowaliśmy razem, wszyscy szliśmy do jednego celu.

Wyjątkowa - to najczęściej słyszę o tej szatni Realu. Wysłuchaliśmy tylu wspomnień, tylu graczy, trenował pan wielu innych... Czy naprawdę ta szatnia jest wyjątkowa?
Myślę, że tak, bo widzę profesjonalizm na bardzo wysokim poziomie. Myślę, że też fakt noszenia koszulki Realu w tym pomaga, bo to nakłada odpowiedzialność. Podobnie jest z Milanem, chodzi o historię, zawodników, jacy tutaj grali. To daje coś więcej. Widzę wielką powagę na treningach, widzę dyscyplinę, szacunek do kolegów, do otoczenia, które z nami pracuje. Widzę powagę w leczeniu i regeneracji po treningu. Ogólnie w piłce nie chodzi tylko o trening, on trwa godzinę dziennie, czasami nawet tylko 45 minut, nie więcej. Jednak dochodzi przygotowanie do zajęć, zajęcie się sobą po sesji. Pod tym względem ta drużyna wykazuje większe poświęcenie niż inne. Ja nigdy nie musiałem ścierać się z zawodnikiem, żeby go zmotywować. Czasami niegrający piłkarz trochę się wkurza i jego reakcje nie są odpowiednie. Tutaj są takie, że wszyscy pracują ciężej, żeby przekonać do siebie trenera. Czasami te starcia i gniew obniżają rytm zajęć i postawę zawodników, tu tego nigdy nie było.

Czy te słowa o złym wpływie na zawodnika bierze pan ze swojego doświadczenia na boisku? Na przykład z okresu z Capello? W poprzednim sezonie wspominał pan, że Capello mówił, że kiedyś zrozumie pan jego decyzje.
Doświadczenie z bycia piłkarzem bardzo pomaga mi w stosunkach z zawodnikami. Trening to inna sprawa, trzeba się uczyć, cały czas uczyć się czegoś nowego, bo futbol szybko się zmienia, pod względem przygotowania fizycznego, metodologii regeneracji... Wiele rzeczy się zmienia i nie ma za wiele czasu na naukę, bo jest dużo meczów. Jednak żeby być trenerem, trzeba się uczyć. Nie możesz myśleć, że skończysz karierę i sobie poradzisz doskonale. Nie. Oczywiście, szybkie przejście z gry do pracy trenera pomaga. Mnie bardzo pomogły te trzy lata z Sacchim, nauczyłem się jak przygotowywać trening. Najtrudniejsze jest przygotowanie treningu.

Niektórzy mówią, że przygotowanie danego spotkania.
Nie, nie, nie. Nie jest to najłatwiejsze, ale... Najłatwiejsze jest zestawienie jedenastki, to jest proste.

Naprawdę? Nie ma pan stresu przy tym kim zagrać, a kogo zostawić?
Wiele razy się stresowałem. Raz miałem ogromną wątpliwość - zagrać Kovačeviciem czy Inzaghim. Był mecz, nie wiedziałem kogo dać na środek ataku. Całą noc o tym myślałem, całą noc to analizowałem. Nie spałem przez długi czas. Kiedy się obudziłem, okazało się, że Inzaghi nie może zagrać [śmiech]. Miał kolkę nerkową. Wtedy powiedziałem sobie, że ostatni raz się tak denerwowałem z takiego powodu [śmiech]. Od tamtego momentu myślę nad jedenastką góra do północy, a potem idę sobie spokojnie spać.

Dla trenera najważniejszy jest spokojny sen...
Tak, a ja śpię dobrze.

Pomaga w tym szczerość. Gdy rozmawia pan z piłkarzem otwarcie, nie ma wtedy problemów.
Rozmowa z zawodnikiem na temat swoich decyzji nigdy nie jest łatwa, bo to nie jest wcale tak jasny temat do wytłumaczenia. Powiedzenie o tym zawodnikowi źle trenującemu czy będącemu w złej formie jest proste, ale kiedy piłkarz gra dobrze, jest zmotywowany, notuje same dobre występy, to wytłumaczenie tego nie jest łatwe [śmiech].

Nie można im powiedzieć, że ktoś jest lepszy od nich?
Nie, nie można.

Pan tego nie rozumiał?
Ja nigdy nie powiedziałem zawodnikowi, że gra inny, bo jest lepszy. Mówię, że gra inny, bo w tym okresie widzę, że jest w lepszej dyspozycji, w tym okresie.

Pan jako zawodnik przyjmował krytykę?
Od trenera?

Tak.
Tak, oczywiście.

Oprócz momentu, gdy Capello wysłał pana na trybuny.
[śmiech] Capello wysłał mnie na trybuny, bo to był ostatni rok mojej kariery, był Albertini, byli inni młodzi. Ale doświadczenie z nim też było dobre, to trener innego typu. Miałem takie szczęście, że pracowałem ze szkoleniowcami z bardzo wysokiego poziomu. Miałem Liedholma, który wtedy był na wielkim poziomie, Sacchiego czy Capello. Świetne doświadczenia mam też z prezesami.

Naprawdę?
W Hiszpanii to wydaje się nieprawdopodobne, ale tak.

Ze wszystkimi?
Zacząłem od Tanziego w Parmie, potem Agnelli w Juventusie, Berlusconi, Abramowicz, Al-Khelaifi, Florentino...

Elita prezesów, niewiarygodne. Złote Piłki wśród prezesów.
Złote Piłki [śmiech].

Pan był dobrym zawodnikiem, ale kim chciałby pan być, gdyby miałby pan wrócić na boisko?
Z przeszłości?

Kogo tylko pan chce.
[10 sekund ciszy i wzdychań Carlo] To bardzo trudne. [śmiech] Wiele razy ludzie proszą, żebym podał im idealną jedenastkę, ale jak ja mam to zrobić? [śmiech] To niemożliwe.

Ale jeden zawodnik, który pana olśnił.
[kolejne 5 sekund wzdychań] Naprawdę nie wiem.

Możemy wykluczyć pańskich obecnych zawodników, żeby nie czuł pan żadnej presji.
Jeśli miałbym wskazać zawodnika z przeszłości, którego wstawiłbym do obecnej drużyny, to wskazałbym... nie wiem [śmiech]... Maldiniego!

Maldini! Cóż za profesjonalista.
Bardzo poważny, niesamowity gracz.

Nigdy chyba pana nie zawiódł?
Bardzo profesjonalny, chyba nigdy nie spóźnił się na zajęcia nawet o minutę. Nigdy w karierze.

Trenerze, Antonio Conte powołał do kadry Mario Balotellego. Ostatnio rozmawialiśmy z naszymi ekspertami, że zawsze znajdzie się szkoleniowiec, który wierzy, że wyciągnie z niego wszystko co najlepsze.
Myślę, że tak, ale w końcu skończą się trenerzy [śmiech]. Uważam, że na końcu ta jego jakość musi z niego wyjść. Coś musi się w nim zmienić, chociaż też ostro się go atakuje. Objechano go za to, że wymienił się koszulką z Pepe. Ja chyba powinienem był porozmawiać sobie z Pepe [śmiech]. Dla mnie to jest najnormalniejsze, wymienili się tylko koszulkami.

Panu udało się coś takiego z Ibrą. Wydawało się, że nie da się go nigdzie zaadaptować, ale przyjechał do Paryża i panu się udało.
Myślę, że Ibrahimović miał tylko problemy w Barcelonie, bo w innych miejscach Ibra nigdy nie miał kłopotów - w Ajaksie, Juve czy Milanie. Ja nie miałem z nim problemów. On bardzo mi się podoba, nie chodzi tylko o piłkarza, ale też człowieka. Jak mówiłem wcześniej, on był bardzo ważny przy zmianie mentalność PSG. Ibra to zwycięzca, chce wygrywać we wszystkim, on chce nawet wygrywać w domu z dziećmi. Musi wygrywać, naprawdę. Bardzo silny charakter, ma mentalność zwycięzcy.

Pan cieszy się, gdy dookoła ma zwycięzców?
Tak. Wtedy jest łatwiej rywalizować. To tacy gracze, jak Cristiano, Ramos, Pepe i wielu innych...

W poprzednim roku powiedział nam pan, że Xabi Alonso to profesor. Kim więc jest Toni Kroos?
Młodszy profesor [śmiech]. On przeszedł uniwersytet Xabiego Alonso bardzo szybko. Są ludzie, którzy dostają tytuł po pięciu latach, dziesięciu czy dwudziestu, Kroos zrobił to w kilka dni.

Kroos wszystkich zaskoczył, pana także?
Zaskoczył mnie tylko w jednej rzeczy, że nigdy się nie czuje problemu. Czy gra pod presją, czy bez presji, dla niego gra zawsze jest bez pressingu, nawet jeśli rywal jest bliziutko. Nigdy nie traci spokoju.

To ten typ dyskretnego zawodnika, bez którego wielkie drużyny nie mogą być wielkie, prawda?
Tak. To bardzo ważny zawodnik, bo wielka część gry przechodzi przez tę strefę. Para z Modriciem w tym momencie pracuje doskonale. Są zawodnicy, którzy mają taką jakość, ale Kroos jest trochę bardziej wyjątkowy, bo jest bardzo młody.

Bernd Schuster stwierdził, że ciągle może być lepszy, że ciągle ma margines poprawy, nawet kilkudziesięciu procent.
Naprawdę nie wiem gdzie. Może i tak, zawsze można się poprawić, ale rozwinięcie jego jakości gry nie jest już tak łatwe, bo gra szybko, zawsze ma odpowiednie podanie, nigdy nie traci piłek, wiele odbiera. Może ma szansę poprawić się na poziomie defensywnym, być może.

On nie był mediocentro od początku kariery i szybko się zaaklimatyzował.
Tak, pod tym względem ostatnio bardzo się poprawił.

Więc jak ocenia pan starszego profesora w Niemczech?
[śmiech] Nie widziałem jak gra, ale obejrzę. Może się zmierzymy. On świetnie nas zna, ale my znamy świetnie go i jego drużynę.

Pan rozumie tę frustrację Alonso z powodu straconego finału? Panu przytrafiło się to samo.
Ja nie zagrałem przez kontuzję. Myślę, że to był dla niego zły okresu, zasłużył na finał. Nie zagrał w nim przez błąd, nie miał kontroli nad grą, nie zachował zimnej głowy.

James. Czy zaskoczyło pana, że piłkarz, który miał grać piętkami i przewrotkami, nagle znajduje zdolność do poświęcania się dla drużyny?
Dobrze znam Jamesa, bo grałem na niego w fazie grupowej Ligi Mistrzów, gdy był w Porto. Grał na skrzydle, bardzo wytrzymały, pokazywał wielką jakością. Wtedy bardziej zaimponował mi wytrzymałością niż umiejętnościami. Potem poszedł do Monaco i zagrał na Mundialu, gdzie pokazał wielką jakość. Ja jednak zawsze widziałem w nim wytrzymałego zawodnika. Dlatego kiedy zaczęliśmy myśleć o zastąpieniu Di Maríi, pierwszym kandydatem był James, właśnie z tego powodu, przez wytrzymałość i możliwość gry w środku pola, a nie tylko w ataku.

Kiedy dziennikarze mówią, że sprzedaż Di Maríi to błąd, że James jest słaby, ale potem czas przyznaje panu rację, to lubi pan wytknąć niektórym te błędy?
Nie, bo naprawdę trzeba taką wymianę dobrze przemyśleć, to dwaj inni zawodnicy. Di María jest bardzo energiczny, pokazuje wielką dynamikę, a James gra z większą kontrolą, ale ma też umiejętności, odpowiednie zagrania. Di María był zawodnikiem, który rozrywał rywala swoją energią, ale czasami tracił trochę kontroli i gubił piłkę. Zawsze będę mu jednak wdzięczny, bo w poprzednim sezonie bardzo pomógł nam przy wygraniu Ligi Mistrzów.

Czy posiadanie piłki związane jest z wielkością drużyny?
To nie jest problem posiadania. Wielka drużyna musi mieć pomysł na grę i zawsze za nim podążać. Potem można dopasowywać się do słabości rywala. Nie sądzę, że wielka drużyna musi mieć wysokie posiadanie piłki. Wielka drużyna musi mieć ideę gry.

***

Fernando Burgos: Trenerze, wystawienie Sergio Ramosa na Camp Nou w drugiej linii porównałby pan do sytuacji z Bellettim?
Tak [śmiech]. Zrobiłem to w finale FA Cup, było wiele kontuzji, a Ballack nie radził sobie tam za dobrze. Wszystkim mediocentros podoba się gra z tyłu, bo jest więcej miejsca. Z przodu gra jest trudniejsza. Kiedy ofensywnego mediocentro cofasz bliżej obrony, to jemu się to podoba, bo ma więcej miejsca. To dotyczy Kroosa, także Pirlo.

W tamtym starciu z pańskim golem Toshack wystawił na takiej pozycji Schustera.
Zabił go. No, my go zabiliśmy [śmiech]. Wtedy wygraliśmy.

Uważa pan, że ma szczęście?
Tak, oczywiście. Mam szczęście, bo trenowałem wszystkie największe drużyny na świecie i takie, które mi się podobały. Spełniłem marzenie. Jeśli chodzi o wyniki, miałem i szczęście, i pecha.

Finał w Stambule to był pech?
Oczywiście. Los nie był przyjacielem. Wiele razy mówiłem o tym finale. Wydarzyło się coś, czego nie da się zrozumieć. W futbolu nie zawsze wszystko jest klarowne i obiektywne. Śmiałem się wtedy, bo wiele firm próbowało powiązać jakoś różne statystyki z wynikiem. Próbowali, szukali, a tylko jedna dana ma związek z wynikiem - gole. Kto strzeli więcej, wygrywasz.

AS poinformował, że spotkał się pan z Vicente Del Bosque, że doprowadził do tego Hierro. Co z tego wyszło? Jakie ma pan wrażenia?
Spotkałem Del Bosque 4-5 lat temu na jakiejś uroczystości w Hiszpanii i bardzo spodobał mi się jako człowiek. Poprosiłem Fernando, że chciałbym się z nim spotkać, także dlatego, że jest selekcjonerem i musimy mieć jakieś stosunki. Spędziliśmy dobry czas, rozmawialiśmy o piłce, piłkarzach, przeszłości. Napotkałem człowieka, którego znają wszyscy.

Prowadzący Héctor Fernández: Pytał pana o Moratę? Powiedział panu, że go powoła?
Nie, mówił, że śledzi młodych zawodników, rozmawialiśmy też o Moracie. Tyle... Hiszpania ma wielu zawodników i jego praca nie jest łatwa.

FB: Zaskoczyło pana to, że Zidane odrzucił wiele ofert z Francji i został pracować w Segundzie B?
Nie zaskoczyło mnie to, bo to dom Zidane'a. Szukał dobrej szansy i wolał zostać, żeby uniknąć problemów, bo mnóstwo klubów wiele obiecuje i niewiele z tego spełnia. On wolał zostać tutaj, to dla niego dobre doświadczenie, żeby zacząć trenować. Castilla gra coraz lepiej i oby szło mu tak dalej.

Pan ukarałby swojego zawodnika, który bawiłby się na ławce telefonem?
Nie... Wierzę w dyscyplinę, ale da się rozwiązać pewne problemy bez kary, rozmawiając, tłumacząc. Na końcu piłkarze są tak inteligentni jak inni. To trochę pytanie-pułapka. Wiem, że mówi się, iż Piqué nie gra z powodu swojego zachowania, ale ja w to nie wierzę.

Kolejne pytanie-pułapka - czy miał pan kiedyś problemy ze zmianą zawodnika? Ktoś nie chciał zejść?
Nie, nigdy nie było takiego problemu.

HF: Ale pyta pan zawodników o ich stan i chęci na dalszą grę?
Oczywiście, trzeba dobrze kontrolować sytuację. Niedawno mieliśmy mecz, gdzie chciałem zdjąć Cristiano, ale kontuzji doznał Modrić. Pozostało tylko powiedzieć Cristiano, żeby się uspokoił [śmiech].

FB: Dlaczego tak długo czeka pan ze zmianami?
Ta sprawa, no tak... [śmiech] Nie wiem [śmiech].

Zmiany wiele pana kosztują?
Do zmiany trzeba przemyśleć trzy sprawy. Można dokonać zmiany, bo piłkarz ma problem czy jest zmęczony. Dwa, starasz się zmienić spotkanie, żeby wygrać. Wstawiasz świeższego gracza, żeby coś zmienić lub jeśli wygrywasz, żeby bronić wyniku. Trzecia możliwość, żeby złamać mecz. Najłatwiej zabić mecz, kiedy jest bliżej końca niż połowy. A jeśli drużyna czuje się dobrze na boisku, gra spokojnie, to po co zmiana? Nie wiem, nie widzę potrzeby.

Alberto Pereiro: Mówił pan o Isco w kontekście cofniętego napastnika, w kontekście pomocnika, cofniętego pomocnika, może grać też na boku czy na „10”. I on nie gra w pierwszym składzie. Może pan to wytłumaczyć?
Jak to nie gra w pierwszym składzie?

Jeśli miałby pan teraz podać pierwszy skład, to chyba by się tam nie znalazł, prawda?
Dlaczego? Nie wiem.

James nie jest wyżej od niego?
Nie, wszyscy są na tym samym poziomie. Kto niby jest bezdyskusyjnym graczem podstawowego składu?

Bale, Cristiano i Benzema, bez dyskusji. Kroos i Modrić, bez dyskusji. Ramos, Pepe, do tego Marcelo i Carvajal. Brakuje tego jednego.
Ja tak tego nie liczę, bo jak wiele razy powtarzam, nie mogę tak myśleć. Na koniec sezonu podliczymy w ilu meczach zagrali zawodnicy. Jak dobrze pamiętam, Isco w poprzednim roku nie był podstawowym zawodnikiem, a grał w półfinale Ligi Mistrzów, w finale Pucharu Króla, w finale Ligi Mistrzów wszedł po godzinie.

Ale nie uważa pan, że on ma takie same odczucia, o które pana zapytałem?
Nie sądzę, że on myśli, że nie jest podstawowym zawodnikiem. Według mnie, on myśli, że jest bardzo ważny dla Realu Madryt. Jestem pewny, że on wie, iż trener bardzo w niego wierzy, bo nigdy nie powiedział nic innego. Codziennie go o to pytam i zawsze odpowiada, że o tym wie.

Kto najbardziej pana zaskoczył w tym sezonie? James? Marcelo?
Marcelo mnie nie zaskoczył. Gra na poziomie, na którym wierzyłem, że może grać. W poprzednim roku tego nie robił, może przez mój błąd, może przez jego. Być może miał za duże kłopoty przez rywalizację z Coentrão, przez kontuzję, przez problemy z reprezentacją. Mam nadzieję, że zostanie w tej formie na długo.

Chcę zapytać czy czuje pan, że bez wygranego finału w Lizbonie dalej pracowałby pan w Realu Madryt?
Sądzę, że tak, że pracowałbym.

Di María i Alonso odeszli praktycznie w ostatnim tygodniu okienka. Jak to skomplikowało sprawy i jak doszedł pan do obecnej sytuacji?
Nie było nerwów. Sprawę Di Maríi tłumaczyłem wiele razy. Zaskoczeniem była sprawa Xabiego Alonso, ale patrząc na jakość Kroosa, prośbę o transfer, szacunek do zawodnika, byłem przekonany, że sprawy pójdą w dobrym kierunku.

FB: Czy po przedłużeniu umowy i tym wszystkim, co on dla was znaczył, uznał pan to za cios w serce?
Nie [śmiech]. Ciągle mam świetne stosunki z Xabim, dzwonimy, piszemy do siebie...

AP: Ale nie ogląda pan jego meczów!
Nie, bo nie miałem czasu, tylko dlatego. Nie uznałem tego za cios. Uznałem to za pomysł zawodnika, który w tym wieku chciał innej szansy. To bardzo inteligenty człowiek, chciał zobaczyć inną kulturę i kraj.

Alejandro Romero: Czy Kroos to następca Alonso?
W tej drużynie tak, ale mamy też Illarramendiego. Ma inną charakterystykę, ale może tam grać.

W przypadku kontuzji Kroosa będzie grać Illarra?
Tak, na pewno, chociaż może tam też grać Isco, jest Khedira.

FB: Tylko tak się wtrącę, że ostatnio pytałem Modricia czy może grać jako ofensywny pomocnik i kazał mi spytać o to pana.
Modrić to pomocnik kompletny, totalny. Uważam, że dzisiaj w futbolu trudniej jest dokładnie określić pozycje zawodników. Kiedyś był libero czy plaster na gwiazdę, jeden boczny obrońca atakował, a drugi tylko krył. Kiedyś „1” był bramkarz, „2” prawy obrońca, „3” lewy, „6” był libero, „9” napastnik, a teraz wszystko się zmienia.

AR: Pytanie o prezesów - jacy są przy tym bliskim poznaniu? Miał pan za prezesów miliarderów i wielkich przedsiębiorców, jacy to są ludzie?
To kibice, ale jest jedna różnica. Abramowicz czy Al-Khelaifi kupują klub, żeby być w tym świecie, a Florentino czy Berlusconi kochają swoje kluby od dziecka. To bardzo duża różnica.

Czy ci bogacze są kapryśni? Czy mocno naciskają?
Oni mają swoje firmy, prowadzą wielu ludzi i nie naciskają na trenera. Florentino mnie tu sprowadził i to normalne, że zawsze mi pomaga. To nie znaczy, że nie rozmawiamy. Mówię mu, co robię, co się dzieje. We Włoszech wiele razy mówiło się, że Berlusconi ustalał skład. On chciał tylko wiedzieć dlaczego ten i ten nie grają. Mówiłem mu, że źle trenuje, że nie ma motywacji, a Berlusconi odpowiadał, że nie ma motywacji, bo nie gra [śmiech]. Florentino nie chce tego wiedzieć.

Czy nie za mało docenia się pańską pracę taktyczną z drużyną? Wiele mówi się o atmosferze, szatni czy rodzinie, ale co z taktyką? To pana nie boli?
Nie, bo ja wiem co robię i jak pracujemy. Dla mnie praca taktyczna jest najważniejsza w całej mojej pracy. Nie mamy jednak za wiele czasu. Jest inaczej, gdy masz tydzień na przygotowanie meczu, a inaczej gdy masz tylko trzy dni. Wtedy praktycznie na boisku nie ma pracy taktycznej. Można wprowadzić jakąś nowość na murawie, ale jest więcej wideo i oglądania filmików. To inna praca. I to cały czas się zmienia. Mi obejrzenie meczu mojej drużyny zajmuje 3-3,5 godziny, kiedy sobie go powtarzam. Wyciągam to, co mnie interesuje i pokazuję zawodnikom. I mówię o tych zmianach, ale naprawdę nie wiem jak to będzie zmieniać się dalej, bo jeśli nie ma czasu na pracę, trzeba zawodnikom więcej tłumaczyć, a najłatwiej użyć do tego filmików.

Jak pracuje się z Fernando Hierro?
Bardzo dobrze, także pod takim względem. Rozmawiamy o meczach, razem je oglądamy. On ma też charyzmę i osobowość, jak Zizou, to szanowana osoba w szatni, tak musi być.

HF: W mediach jest tak, że podajemy jakąś informację i jeśli ona nadal żyje, to pytamy o nią bohatera naszego wywiadu. Chodzi o Pogbę, to jedna z większych perełek na rynku. My podaliśmy wiadomość, że on przedłużył umowę, ale z warunkiem, że jeśli zadzwoni Real, to Juventus ma usiąść do rozmów. Co pan o nim sądzi?
To bardzo młody gracz z wielkim potencjałem. Gra z fantastyczną ciągłością. Mogę to powiedzieć ja i każdy inny człowiek piłki, bo to wielki pomocnik. Ale trzeba to połączyć z Realem Madryt i wiele się tutaj zmienia.

FB: Będziecie potrzebowali jednego pomocnika przed następnym sezonem.
Nie wiemy tego.

Ależ wiecie. Potrzebujecie, bo Khedira na pewno nie przedłuży umowy.
Jeśli jesteś pewny, to postaw na to pieniądze [śmiech]. Mamy czas do czerwca i zobaczymy. Jeśli nie przedłuży kontraktu, to jasne, że będziemy kogoś potrzebować.

Czy pana boli, że on może odejść? Są pewne przesłanki.
Tak, przesłanki, ale nie mam takiego poczucia, że on odejdzie, bo on okazuje, że podoba mu się Real Madryt i sam Madryt.

HF: W weekend w bramce znowu zobaczyliśmy Keylora i ożyła bramkarska debata.
Ona jest zakończona.

Widzę normalność w tym zdarzeniu z weekendu, ale to była największa debata jaką pan widział?
Tak, w mojej karierze, ale nie zaskoczyło mnie to. To trwało bardzo długo, ale teraz jest spokojnie. W szatni nigdy nie było problemu, bo wytłumaczyłem Diego Lópezowi i Casillasowi, co chcę zrobić, wtedy było po debacie. Tak samo było w tym roku. Keylor Navas będzie grać, bo zasługuje na grę. Mamy Puchar i inne mecze, dostanie szanse. Iker gra z większą ciągłością, ale radzi sobie bardzo, bardzo dobrze.

Więc wystawianie Keylora w Lidze będzie się powtarzać?
Może tak być, od czasu do czasu. Iker całkowicie się z tym zgadza.

Więc Iker jest podstawowym bramkarzem, ale czasami zagra Keylor?
Tak, od czasu do czasu tak.

My zawsze byliśmy skupieni na Ikerze Casillasie, ale jak to przeżywał Diego López? Wytrzymał tę presję?
Diego López był bardzo skupiony na swojej pracy, nie słuchał za wiele opinii, koncentrował się na meczach, nie wpłynęło to na jego postawę.

Konsultował z panem decyzję o odejściu do Włoch?
Oczywiście, pytał o Milan.

Ostatnio wykonał świetną paradę i uratował Milanowi punkty.
Dzięki Bogu.

Jak się ogląda panu Milan?
Nie jestem zadowolony, ale tak jest w futbolu. Jest fantastyczny cykl, a potem jesteś męczennikiem.

Inzaghi mówi, że celem jest awans do Ligi Europy. Mając na rękawku siedem Pucharów Europy, to ciężkie stwierdzenie.
Tak, jest ciężkie. To problem z inwestycjami, teraz Milan nie ma takich pieniędzy jak kiedyś.

Czy Cristiano jest tak wyjątkowy, że zmienia całą drużynę i klub, ale sam pozostaje na tym samym poziomie?
Oczywiście, on strzela w każdym meczu. Żartowałem, że zaczynamy mecz 1:0, ale to nie był do końca żart. On poprawia się pod tym względem, że każdego dnia coraz lepiej czuje klub, kibiców i kolegów. Dochodzi do wielkiego poziomu dojrzałości. On zawsze będzie strzelać, ale zmienia się ten jego leadership, czuje, że prowadzi kolegów, kibiców i klub, daje wszystkim więcej sił.

W czym zmienił się od pańskiego przyjścia?
W niczym, zawsze był bardzo poważny wobec pracy, bardzo profesjonalny.

FB: Gdzie on chowa te wszystkie nagrody?
Nie wiem, sam mam z tym problem [śmiech]. Nie mogę powiedzieć mu, że mu pomogę i wezmę coś do siebie [śmiech].

HF: Wrócił pan do pracy po La Décimie i ktoś już pana pytał o La Undécimę?
Nie mówi się tyle o La Undécimie co o La Décimie, to jest jasne. Dla wielu to naprawdę była obsesja.

To na końcu może szkodzić klubowi?
Nie, dla nas to była motywacja.

Ostatnio dużo mówiło się o ligowych nagrodach, gracze Atleti nie byli zadowoleni z wyników, a teraz nadchodzi Złota Piłka dla trenera. Komu wręczyłby ją Carlo Ancelotti?
[śmiech] Hmm...

FB: Niech powie pan, na którą trójkę zagłosowałby pan za ten rok.
Jeśli nie można wstawiać siebie, to na pewno na Simeone, selekcjonera Niemiec i... Unaia Emery'ego, jest bardzo dobry, świetna praca w Sevilli.

HF: Kto byłby najwyżej? Simeone?
Simeone wykonał wielką pracę. Tutaj zdobył mistrzostwo, w Lidze Mistrzów doszedł do finału. Wyjątkowy był też sukces Niemców na Mundialu.

FB: Pan rozumie złość w Atleti, że żaden z ich graczy nie został nagrodzony?
Oni są chyba ostatnimi, którzy mają z tym problem. Mnie nie zaskakuje, że Ramos wygrywa najlepszego obrońcę, Modrić pomocnika, a Cristiano to najlepszy napastnik, zero zaskoczenia.

***

HF: Chciałbym zapytać też o Barcelonę. Kiedy jeden z dwóch rywali błyszczy, to na drugiego patrzy się uważniej i wszystko jest trudniejsze.
Tak, ale Barcelona liczy się w walce, nie stracili gola przez osiem meczów. Przyszły dwie porażki i wszyscy mówią o kryzysie, ale nie uważam, że jest tak źle, jak wszyscy mówią. Mają problemy, ale wynikają one ze zmiany trenera, chcą się zmienić. Na początku to daje wiele motywacji, ale przyszły dwie porażki. Na pewno zareagują, bo mają wielką jakość.

A Messi? Czy on zareaguje?
To samo dotyczy Messiego. Wszyscy piłkarze mają ten sam problem, że pojawiają się kłopoty, gdy drużyna gra słabiej. Postawa zawodnika związana jest z postawą drużyny.

Problemy Messiego zaczęły się przez tę kontuzję, której nabawił się przy okazji starcia z wami w Paryżu. Wydaje mi się, że utrzymanie tego poziomu z pojedynku Cristiano-Messi przez dłuższy czas jest bardzo trudne.
Pozostawanie na wysokim poziomie jest bardzo trudne. Trzeba podchodzić do pracy z wielką powagą, bo poziom rywalizacji w futbolu jest ogromny. Wszystkie mecze rozgrywane są na ogromnej intensywności i w każdym jest wielka stawka, bo porażka może oznaczać przegranie całych rozgrywek.

FB: Czy bycie w tak dobrej formie teraz jest odpowiednie? Helguera powiedział, że martwi go to, iż o tytuły gra się od marca, a nie teraz.
My nie mieliśmy przygotowań, żeby grać tak dobrze w tym momencie. Były normalne, chociaż nawet można powiedzieć, że nie było pełnego okresu przygotowawczego. Oczywiście w kwietniu będziemy mieć problemy, bo to normalne, sezon jest długi i zawsze na końcu jest więcej problemów. Nie myślę jednak, że dzisiaj jest dobrze, więc będzie źle w kwietniu, myślę, że w kwietniu też będzie dobrze.

W szatni mówi się o rekordzie 15 wygranych z rzędu, gdy macie już 13? Piłkarze o tym wiedzą?
Nie mówi się, ale chyba wiedzą, bo wszyscy ludzie o tym mówią [śmiech].

AP: Jakieś transfery w zimowym okienku? Ktoś odejdzie?
Nie.

Nikt?
Transferem będzie Jesé.

Jak się czuje?
Dobrze, zaczyna trenować z drużyną. Myślę, że za miesiąc zagra. Być może już z Cornellą.

Ostatnie ode mnie - ile drużyn chce panu zabrać Clementa i zrobić z niego pierwszego trenera?
[śmiech] W Anglii on ma dobrą opinię, ale jest zadowolony z pracy tutaj. Praca dla Realu Madryt to zaszczyt.

HF: Pojawiają się informacje, że Zidane zostanie ułaskawiony i będzie mógł normalnie pracować w Hiszpanii.
Muszę o tym mówić?

Jeśli tylko pan chce.
On robi normalny kurs we Francji. Uczy się od trzech lat i musi zacząć pracować, ostatnio przeszedł egzaminy w Hiszpanii, ale jeśli może trenować we Francji, to dlaczego nie może w Hiszpanii? Bo tutaj jest inny regulamin niż w innych krajach. Nawet we Włoszech jest inaczej. Ja po zapisaniu się na kurs mogłem pracować we wszystkich zawodowych drużynach. Inaczej jest tylko tutaj. Sagnol ma podobną sytuację i bez problemu prowadzi Bordeaux, Makélélé prowadził Bastię.

Rozmawialiśmy ostatnio z Paco Jémezem i powiedział, że teraz lepiej rozumie sytuację i pozwoliłby pracować Zidane'owi bez tytułu trenera.
Nie, on ma tytuł trenera, ale Federacja musi zatwierdzić ten papier, który działa w całej Unii Europejskiej.

AR: Czy drużyna jest w stanie wygrać wszystkie tytuły? Wydawało się, że w poprzednim roku z różnych powodów odpuszczono Ligę.
Tak, mieliśmy problemy w Lidze, przegraliśmy w Vigo z powodu 9 kontuzji.

Czy Real może wygrać trzy tytuły?
Jestem przekonany, że drużyna może rywalizować ze wszystkimi, ale to nie oznacza, że wygramy, bo to nie jest łatwe.

Czy to najlepszy Real w historii?
Nie chcę wchodzić w ten temat, jestem zadowolony z tego momentu, ale nie wchodzę w porównania, bo to niesprawiedliwe. Ta drużyna jest dobra, zaczęliśmy jakiś cykl i mamy nadzieję, że to będzie trwać.

Czy dotychczasowa praca wystarczy, żeby przedłużyć umowę?
Dla mnie to nie jest problem, nie myślę o tym. Skupiam się na pracy. Ja bardzo lubię Madryt. Wszystko po tych 500 dniach mi się podoba - klub, piłkarze, kibice, miasto, klimat, także dziennikarze [śmiech]. Jak mówiłem, jeśli klub jest zadowolony, to odnowimy umowę bez problemu.

Czy wydarzy się to już niedługo?
Nie sądzę. Ja nie mam pośpiechu.

HF: Co pan sądzi o mediach? Lubi pan je, bo są za Realem?
Gdy przypomnę sobie, co rok temu mówiono o tej drużynie na koniec października, to myślę, że za bardzo nie pomagało to Realowi Madryt [śmiech]. Sądzę, że tutaj krytyka i pochwała są bardzo wyolbrzymiane, to jest kultura tego kraju. Nie ma szarości, albo jest czarno, czarno, czarno, albo jest biało, biało, biało.

Czy można porównać Santiago Bernabéu do San Siro?
Santiago Bernabéu popycha jak San Siro, potrafi pomóc, ale nie zapomina się gwizdów na żadnym z tych obiektów.

FB: Czy może pan nam jeszcze powiedzieć co działo się tego 31 sierpnia w szatni na Anoeta po porażce 2:4? Wtedy długo nie wychodził pan na konferencję prasową.
Bardzo ciężkie minuty. Bardzo trudny moment dla wszystkich, chociaż okazaliśmy sobie szacunek. Myślę, że tam wtedy w tej szatni rozwiązaliśmy z 50% naszych problemów, powiedzieliśmy sobie otwarcie o sytuacji.

HF: Dziękujemy za bycie z nami. Myślę, że ta generacja, która nie widziała tamtej bramki strzelonej Buyo, poznała pana lepiej, że trochę pana zaskoczyliśmy tymi wspomnieniami i wiadomościami. To był dobry czas, prawda?
Tak, szybko minęło, wielka przyjemność.

Nie wiem tylko gdzie przeprowadzimy kolejną rozmowę, bo byliśmy u pana w Valdebebas, byliśmy teraz u nas w radiu, trzeba poszukać czegoś innego, może Bernabéu? Dziękujemy bardzo.
Tak, doskonałe miejsce. Dziękuję bardzo.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!