Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Niemiecki taran rozjedzie Lisy Pustyni?

Sami Khedira gra o ćwierćfinał mundialu

Gary Lineker powiedział kiedyś, że „22 biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy” i to chyba najsłynniejszy banał przypominany przez komentatorów przy praktycznie każdym meczu Die Nationalelf. Trudno się jednak z tym nie zgadzać, ponieważ nasi zachodni sąsiedzi zawsze są uznawani za faworytów wielkich imprez i typowani do ostatecznego triumfu, a przecież na trzech ostatnich mundialach zajmowali miejsce na podium. I wszystko wskazuje na to, że w Brazylii znów mogą stanąć na pudle.

Podopieczni Joachima Löwa zaczęli ten mundial z pompą i wielkim przytupem, nie dając najmniejszych szans Portugalczykom. Po meczach pierwszej rundy Niemcy szybko urośli do miana największego faworyta turnieju, bo poza wysokim wynikiem, zachwycili też swoją grą w meczu, z wydawałoby się, wymagającym rywalem.. Później, co prawda zremisowali z Ghaną, ale Afrykańczycy wspięli się na wyżyny swoich umiejętności, a samo spotkanie zostało okrzyknięte najlepszym pojedynkiem fazy grupowej. I wreszcie przyszedł mecz z USA. Wszystkim wydawało się, że nie może paść tam inny wynik niż remis, który gwarantował Özilowi i spółce, a także Amerykanom, pewną grę w dalszej części turnieju. Tak się jednak nie stało, Niemcy wygrali i ucięli wszelkie spekulacje, udowadniając przy tym, że zależy im przede wszystkim na wygranych, a nie na perfidnej kalkulacji, do której posunęli się ich rodacy w 1982 roku.

Na tamtym mundiali w Hiszpanii, wówczas jeszcze reprezentacja RFN trafiła do grupy właśnie z Algierią, z którą dziś przyjdzie jej się mierzyć w walce o ćwierćfinał. Niemcy niespodziewanie przegrali w pierwszym spotkaniu z Algierczykami, ale wyniki w grupie ułożyły się tak, że o wszystkim decydował mecz Niemców z Austrią. Obie drużyny umówiły się przed spotkaniem, że zagrają tak, iż z grupy odpadnie drużyna z Afryki. I tak się stało. Zażenowani kibice z Hiszpanii śpiewali wówczas na trybunach: Qué se besen, qué se besen („Niech się pocałują, niech się pocałują”). Reprezentacja w składzie z Rummenigge, Breitnerem czy Stielike dotarła ostatecznie do finału, gdzie przegrała z Włochami 3:1.

Lisy Pustyni pałają teraz żądzą rewanżu za wydarzenia sprzed 28 lat. Co prawda w grupie udało im się wygrać tylko z Koreą Południową, długo prowadzili też z Belgią, ale ostatecznie remontada Czerwonych Diabłów okazała się skuteczna i zremisowali z Rosją i to wystarczyło do awansu. Nikt nie wyobraża sobie jednak, by Niemcy nie przeszli dalej, a Thomas Müller nie kontynuował swojej passy strzeleckiej, ale Sofiane Feghouli, Yacine Brahimi czy Medhi Lacen znani doskonale kibicom z Primera División, na pewno nie sprzedadzą tanio skóry. Na dodatek Die Nationalelf nigdy nie wygrała z Algierią. Cały Madryt chciałby dziś jednak spoglądać na Samiego Khedirę, bo wciąż wiele osób zastanawia się, czy po kontuzji pomocnik Królewskich może nadal gwarantować odpowiedni poziom gry, ale wychowanek VfB Stuttgart zacznie prawdopodobnie na ławce rezerwowych.

Początek meczu dzisiaj o godzinie 22:00 w Porto Alegre. Transmisję przeprowadzi TVP1 HD, Sport TVP.PL, TVP Sport HD.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!