Advertisement
Menu
/ as.com

Watzke: Ani euro długu, żeby osiągnąć sukces

Wywiad z prezesem Borussii

Jest pan przedsiębiorcą, skąd pasja do futbolu?
Grałem ponad 20 lat w ligach amatorskich, ale nie byłem wystarczająco dobry, żeby być profesjonalistą. Szybko do tego doszedłem. 25 lat temu założyłem firmę, która odniosła sukces. Dlatego mogę pokrywać obie strony futbolu, tę sportową i tę administracyjną.

Jakie są pańskie pierwsze wspomnienia związane z Realem?
To wspomnienia z dzieciństwa, tamten Real mnie fascynował, przede wszystkim ten biały kolor koszulek... Zacząłem śledzić Real w latach 50. czy 60., nie tylko Puskása czy Di Stéfano, ale Santamaríę, Gento... Potem kupili Netzera, Stielike... Real zawsze był drużyną, którą najbardziej podziwiałem w Hiszpanii.

Więcej prestiżu miał tamten Real z powodu wartości, jakie reprezentował, czy ten obecny?
To dalej mityczny klub. Widzę to także wtedy, gdy współpracujemy i pracujemy z Realem. Mam wielką przyjaźń z Florentino i także José Ángelem. Decyzja o zatrudnieniu José Mourinho, trenera, którego mocno cenię, była z mojego punktu widzenia perfekcyjna. Mimo wszystko, z tego co widziałem, Mourinho nie łączył się z kulturą Realu. Być może był zbyt bezpośredni dla ludzi i kibiców klubu.

Z powodu naruszania wizerunku?
W ogóle nie, nie dla mnie. Mourinho jest prawdziwy.

Tak, jak Klopp?
Jürgen jest trochę inny. Mourinho czasami szuka konfliktu, czego Jürgen raczej nie robi, ale obaj są fantastycznymi trenerami.

Uważa się pana za wybawcę Borussii. Czuje się pan komfortowo w tej roli?
Nie czuję się wybawcą Borussii i nie czuję się z tym komfortowo. Prawda jest taka, że nie dokonałem tego sam. Uratowanie klubu to jedna strona monety, inna to czas, który przychodzi po nim. Jeśli jesteś milimetry od niewypłacalności, to uratowanie klubu jest godne pochwały, tak. Jednak kluczowe jest przywrócenie go na szczyt. A to była wspólna akcja.

Pan był też w dyrekcji, która doprowadziła klub do bankructwa.
Moja odpowiedzialność była wtedy ograniczona, zajmowałem się takimi sprawami, jak kupienie stołu do ping ponga czy zajmowanie się drużyną piłki ręcznej.

Co robiono źle, że Borussia doszła do tamtej sytuacji?
Bardzo proste pytanie. W każdym roku wydawano 20 czy 30 milionów euro ponad to, co zarabiano. W długim okresie to jest nierentowne. Real Madryt notuje rocznie 500 czy 600 milionów euro przychodu. To jasne, że przy takich pieniądzach można wydawać dużo więcej. Kiedy ja przychodziłem, Borussia generowała 75 milionów euro rocznie.

Jakie przychody są teraz?
305 milionów euro przychodu, więc możemy wydawać więcej.

Wie pan ile wynosi dług Realu?
Mniej więcej...

540 milionów euro.
Ale ciągle jest mniejszy niż roczne przychody. Borussia z tamtego czasu miała 150 milionów długu i 75 milionów przychodu. Podwójna kwota, to było trudne.

Obecna Borussia ma długi?
Tak... Ciągle zostało nam 35 milionów euro do zapłacenia za odkupienie stadionu. Jednak mamy w banku wielką kwotę. Nie możemy zapłacić za stadion wcześniej, chociaż mamy pieniądze, bo nie pozwalają na to kontrakty. Jednak można stwierdzić, że jesteśmy wolni od długu.

Na czym polegał pański plan uzdrowienia organizacji?
Były trzy etapy. W pierwszym chodziło o przetrwanie. Bardzo pomógł mi Zorc. Zredukowaliśmy pensje pierwszej drużyny z 75 do 24 milionów. Przy tej liczbie ciężko o dobrą kadrę. Sądzę, że w Realu nikt odpowiedzialny nie wykonywałby swojej pracy z 24 milionami rocznie do dyspozycji. Nigdy. Potem staraliśmy się przez trzy lata usadowić się w środku tabeli i nie spaść, a przy okazji redukować dług. To był pierwszy etap.

A dalej?
Dalej przyszła konstrukcja czegoś nowego z bardzo młodą kadrą, ale posiadającą wielki talent, oraz zatrudnienie Kloppa w 2008 roku. Potem wygraliśmy ligę w 2011 roku, co także zaskoczyło nas samych. Wtedy wydawaliśmy na drużynę 38 milionów euro. To niesamowite, to bardzo mało pieniędzy. Teraz staramy się, z tą renomą, którą stworzyliśmy w Europie, i tytułami, rozwijać się krok po kroku. Obecnie mamy 305 milionów przychodu, a w ostatnim rozliczeniu mieliśmy 50 milionów euro zysku. Rozwijamy się, to trzeci etap, ale ciągle nie jesteśmy na poziomie Realu czy Bayernu. Real wydaje chyba na pierwszą drużynę trzy razy więcej niż my.

Jak ważni byli w tej operacji ludzie? To prawda, że odbyło się masowe kupowanie akcji?
To nie jest prawda, chociaż ludzie pomogli nam przetrwać, przychodząc na stadion. Kiedy byliśmy w środku tabeli, przychodziło po 80 tysięcy.

Dlaczego tak bardzo broni pan reguły 50+1 [w Niemczech niemieccy członkowie klubu muszą mieć przynajmniej 51% własności]?
Niemiec chce mieć poczucie, że klub jego serca należy także do niego. W Anglii sprawa jest zupełnie inna. Tam wszyscy wiedzą, że ten klub należy do Abramowicza, a tamten do szejka. A ludzie są tylko widzami. Nam, Niemcom, podoba się podejmowanie decyzji i bycie częścią organizacji.

Poprosimy o wyjaśnienie - Bayern dał wam pieniądze, kiedy Borussia była bankrutem?
To legenda, która nie jest prawdą. Hoeness pożyczył mojemu poprzednikowi dwa miliony euro, tak, ale z 8% odsetkami. Nie był Matką Teresą. I tak te dwa miliony na nic się nie zdały, bo już mieliśmy bankructwo. I moim pierwszym obowiązkiem było ich zwrócenie. To był jeden z największych grzechów mojego poprzednika - wzięcie pieniędzy od innego klubu. Dopóki ja będę odpowiedzialny za Borussię, to szybciej pójdę prosić o jałmużnę na deptaku niż zrobię coś takiego.

Jak w Niemczech dzieli się pieniądze z praw telewizyjnych?
Pierwsza ekipa otrzymuje dwa razy więcej niż ostatnia. Nie więcej. Bayern dostaje około 38 milionów euro, Borussia 34,5, a ostatnia ekipa około 18 milionów. Ten podział sprawia, że Liga jest, czy stara się być, konkurencyjna. Podział w stylu hiszpańskim nie byłby tutaj możliwy z politycznego punktu widzenia.

Rywalizujecie z Hiszpanami na nierównych warunkach?
To, że każda drużyna ma przychody, jakie sobie wywalczy, jest dobre. Jednak tutaj niemożliwe byłoby wspieranie niektórych klubów przez rząd, jak na przykład przez lata działo się z Valencią.

Popiera pan śledztwo Komisji Europejskiej wobec hiszpańskich klubów?
Ogólnie zamiarem Unii jest wspieranie członków z trudnościami, ale nie pomaganie klubom, które żyją ponad swoimi możliwościami. Chociaż muszę zaznaczyć, że nie odnoszę się do Realu i Barcelony. Chodzi bardziej o inne kluby.

Borussia zgłosiła tę sprawę w Europie?
Nie, Borussia niczego nie zgłaszała.

Popiera pan to, co powiedział Hoennes: „Wyciągnęliśmy ich z g**na, a oni nie płacą swoich podatków”?
W jakim sensie to powiedział?

Że uratowaliście Hiszpanów, a ich kluby nie płacą państwu.
W obecnej sytuacji wolę nie komentować tej wypowiedzi.

Co pomyślał pan, kiedy dowiedział się pan o sytuacji Hoenessa?
Byłem zaskoczony, ale na początku podjąłem decyzję o niewypowiadaniu się publicznie na ten temat. To nie byłby dobry gest, gdy jesteśmy najcięższym rywalem Bayernu. Jednak także niewątpliwie niemiecki rząd pokazał, że przestrzega prawa, że je szanuje i je stosuje, a wszyscy jesteśmy wobec niego równi. Sam Hoeness, akceptując werdykt, zaakceptował to, że rząd jest sprawiedliwy.

Myśli pan, że futbol jest odbiciem tego, co dzieje się w Hiszpanii, że bogaci są coraz bogatsi, a biedni coraz biedniejsi?
Wolę nie oceniać czy dzieje się tak poza futbolem, ale w nim na pewno kluby z większą sławą mają w tym momencie większe szanse na zarabianie pieniędzy. Na przykład Bayern to klub bogatych Niemiec, a Borussia pracowniczych. Jednak mimo wszystko jest miejsce na rozwój. Pokazaliśmy to w lidze w 2011 roku. Wcześniej, od momentu, gdy objąłem stanowisko, nie graliśmy nawet w Lidze Mistrzów. Bez tych pieniędzy i przy mniejszych wpływach z telewizji udało nam się wygrać mistrzostwo.

Czy przez te różnice ligi przestały być konkurencyjne?
Ogólnie tak, ale tak było zawsze. Teraz w Hiszpanii doszło Atlético, ale w ostatnich latach to nie były interesujące rozgrywki. W latach 70. istniał pojedynek między Bayernem a Mönchengladbach, wymieniali się tytułami. Wielkie kluby zawsze są w walce i nie dasz rady zmniejszyć Realu, żeby Valencia czy Sevilla zostały mistrzami. Jednak jeśli byłbym zarządcą w małym klubie, jak Osasuna, to podział pieniędzy z telewizji byłby dla mnie problemem.

Borussia to gigant czy klasa średnia?
Odkąd ja odpowiadam za Borussię mamy pewną dyrektywę. Moja maksyma to ani euro długu, żeby osiągnąć sukces. To nie oznacza, że jestem socjalistą. Musimy się rozwijać i to robimy. Możemy zainwestować 70 milionów euro w zarobki pierwszej drużyny. Bayern wydaje 160. To jest dużo. Kiedyś będziemy musieli być zdolni do inwestowania 100 milionów. Jesteśmy na takiej drodze. Jednak nawet z 70 milionami, które z pierwszego punktu widzenia w Europie wydają się głupstwem, jesteśmy wśród ośmiu najlepszych drużyn w Europie. Oznacza to, że przy mniejszych środkach musisz być kreatywniejszy.

Jakie jest ograniczenie w pensjach w Borussii?
Nie ma jasnej linii, ale jeśli mamy ogólnie 70 milionów, to nie możemy płacić nikomu 10 milionów, bo dla nas bardzo ważne jest, żeby w szatni istniało zdrowe środowisko między normalnym zawodnikiem, a tym, który jest najwyżej. Dlatego są ograniczenia i musimy żyć w rzeczywistości, w której odchodzą od nas gracze. Problem jest taki, że nie możemy mieć Illarramendiego czy Isco, żeby wpuścić ich od czasu do czasu. Tacy gracze w kadrze Borussii graliby we wszystkich meczach. To luksus mieć piłkarzy z tej kategorii na ławce.

Wydałby pan 100 milionów na Bale'a?
Jeśli mógłbym sprzedać wyjątkowego Özila za 50 milionów i kogoś jeszcze do Napoli, to taka operacja w moim guście nie jest głupia. Bale sprawił, że drużyna jest lepsza. A że wszystkie te liczby są szalone, to nie trzeba tego mówić. Ja do Borussii nie mógłbym sprowadzić zawodnika za 100 milionów, nawet jeśli miałbym te pieniądze. Wymagania wobec takiego gracza byłyby niesamowite i on nie poradziłby sobie z sytuacją.

Real pytał o Lewandowskiego?
Naturalnie, interesowali się nim.

Dlaczego nie osiągnięto porozumienia?
To jest sprawa zawodnika. Dla nas było jasne, że w 2013 roku nie pozwolimy mu odejść. W innym przypadku sytuacja byłaby inna. Robert zdecydował się odejść do Bayernu po zakończeniu swojego kontraktu.

Kupicie Şahina?
Wszystkie znaki wskazują, że tak.

Czy Borussia ma szansę z Realem?
Jeśli mielibyśmy wszystkich zawodników, to mielibyśmy spore szanse. Przy tylu kontuzjach są one małe. Jednak presja jest na Realu, bo wszyscy pamiętają o poprzednim roku. Oni mają fantastyczną drużynę i nasze szanse pokładamy w tym, że oni uwierzą, iż wszystko zadziała. Spotkałem przy okazji losowania Butragueńo i był bardziej wyluzowany niż ja. W tamtym momencie pomyślałem, że to jest nasza szansa.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!