Advertisement
Menu
/ swiatpilki.com

Podsumowanie 25. kolejki La Liga

Co wydarzyło się na hiszpańskich boiskach?

Jeden z naszych użytkowników i redaktor serwisu swiatpilki.com, kluchman, podsumowuje 24 kolejkę ligi hiszpańskiej. Zapraszamy do lektury.

W poniedziałek późnym wieczorem zakończyła się dwudziesta piąta kolejka hiszpańskiej Primera División. Tym samym minęły już 2/3 sezonu i wkracza on w decydującą fazę. Ostatnia seria spotkań dostarczyła wiele emocji na szczycie tabeli i kilka zaskakujących wyników, ale także nie zabrakło w niej kontrowersji sędziowskich, których każdy fan futbolu wolałby oglądać jak najmniej. W dalszej części tekstu jak zawsze przedstawiamy krótkie komentarze oraz kilkuminutowe skróty wszystkich dziesięciu spotkań rozegranych w ostatnich dniach na boiskach Ligi BBVA.

Real Valladolid 1-1 Levante UD
0-1 Casadesús 25'
1-1 Javi Guerra 52'
Sędziował: Javier Estrada Fernández

Juan Ignacio Martínez świetnie zna zespół Levante, ponieważ sam całkiem niedawno był jego szkoleniowcem. Dobrze rozumiał, że przeciwko temu rywalowi jego Real Valladolid będzie potrzebował wiele cierpliwości w grze, bowiem Levante potrafi się bronić, a gospodarze piątkowego meczu mają dość ograniczoną liczbę atutów ofensywnych. Tak czy inaczej ze względu na sytuację w tabeli ten mecz mógł przebiegać tylko w jeden sposób – to Real Valladolid potrzebował punktów, by wydostać się ze strefy spadkowej i bez względu na wszystko musiał spróbować przejąć inicjatywę, co gościom wcale nie przeszkadzało.

Niestety dla gospodarzy posiadanie piłki i chęć atakowania nie przekładała się na stwarzanie dogodnych sytuacji pod bramką Keylora Navasa, który w obecnym sezonie La Liga zanotował już ponad sto udanych interwencji przy strzałach rywali i coraz głośniej spekuluje się o jego transferze do większego klubu. Podczas gdy piłkarze Realu Valladolid nieskutecznie szukali sposobu na przechytrzenie defensywy Levante, sami zapłacili wysoką cenę za brak koncentracji w tyłach i gościom wystarczył zaledwie jeden rzut wolny, by w 25 minucie tego meczu objąć prowadzenie. Była to pierwsza i zarazem ostatnia w pierwszej połowie szansa podopiecznych Joaquína Caparrósa, ale Żaby niejednokrotnie pokazywały już, że przy stałych fragmentach gry potrafią być bardzo niebezpieczne.

Krótko po przerwie po dość przypadkowej akcji do remisu zdołał doprowadzić najlepszy strzelec zespołu z Estadio Municipal José Zorrilla, Javi Guerra, dla którego to już dwunaste trafienie w tym sezonie. Ten gol nie spowodował jednak wzmożonych ataków gospodarzy. Levante zdołało w końcu oddalić grę od swojego pola karnego i choć samo nie było szczególnie zainteresowane zdominowaniem przeciwnika, spokojnie kontrolowało przebieg wydarzeń na murawie i dowiozło jeden punkt do samego końca tego niezbyt interesującego dla postronnego widza spotkania. Oba zespoły są najczęściej remisującymi w bieżącej kampanii i oba dopisały do swojego dorobku jeden punkt po raz trzeci w czterech ostatnich meczach, więc wynik starcia otwierającego ostatnią kolejkę La Liga raczej dla nikogo nie powinien być zaskoczeniem.

SKRÓT MECZU


Real Madryt 3-0 Elche CF
1-0 Illarramendi 34'
2-0 Bale 71'
3-0 Isco 80'
Sędziował: Eduardo Prieto Iglesias

Choć Real Madryt do samego końca liczył na zmniejszenie kary zawieszenia dla Cristiano Ronaldo, Portugalczyk nie wystąpił w sobotnim meczu z Elche. Ponadto Carlo Ancelotti nie mógł skorzystać z Luki Modricia, który kolejkę wcześniej otrzymał piątą żółtą kartkę w sezonie. Te braki w składzie nie przeszkodziły Królewskim w odniesieniu pewnego zwycięstwa przeciwko również wyraźnie osłabionemu rywalowi. Jednak piłkarze Elche długo potrafili się dość efektywnie bronić między innymi dzięki utrzymywaniu się przy piłce i wybijaniu gospodarzy z rytmu. Real Madryt nie mógł na dłużej zamknąć podopiecznych Frana Escriby pod ich polem karnym i stwarzał tylko pojedyncze akcje, którym brakowało wykończenia.

Taka sytuacja trwała przez ponad pół godziny. W końcu po rzucie rożnym, którego być nie powinno, ponieważ w akcji bezpośrednio go poprzedzającej Karim Benzema był na pozycji spalonej, strzał zza pola karnego oddał Asier Illarramendi i zdobył swoją pierwszą ligową bramkę w karierze, wyprowadzając madrycką drużynę na prowadzenie. Elche nie było w stanie odpowiedzieć i właściwie nie stwarzało zagrożenia pod bramką dobrze zorganizowanych w obronie graczy Realu. Po golu Baska znów niewiele się działo i aż do kapitalnej bramki Garetha Bale'a z 71 minuty na Estadio Santiago Bernabéu było nudnawo. Walijczyk w najlepszym możliwym stylu zaliczył swoje dziesiąte trafienie w La Liga, potwierdzając, że wciąż umie strzelać równie efektownie, jak robił to na boiskach Premier League. Podwyższenie prowadzenia bardzo dobrze wpłynęło na gospodarzy, którzy między innymi za sprawą wprowadzonego z ławki rezerwowych Isco w końcu zaczęli tworzyć prawdziwy spektakl. Ostatecznie skończyło się na 3-0 i Królewscy w bardzo dobrych nastrojach mogą przystąpić do meczu Ligi Mistrzów przeciwko Schalke, a następnie do ligowych derbów z Atlético.

SKRÓT MECZU


Celta Vigo 1-1 Getafe CF
0-1 Lafita 20'
1-1 Rafinha 59'
Sędziował: Carlos Clos Gómez

Będąca w świetnej formie Celta Vigo od początku przejęła inicjatywę w meczu z ograniczającym się do gry z kontrataku zespołem Getafe. Początkowo taktyka gości się sprawdzała, gdyż bardzo skutecznie odpierali oni ofensywne zapędy gospodarzy. Ponadto po kilku mniej udanych szybkich akcjach ekipy Luisa Garcii Plazy prowadzenie Getafe strzałem z dystansu dał Ángel Lafita. Celta nadal przeważała, lecz mimo to nie potrafiła doprowadzić do remisu i po pierwszej połowie zapowiadało się na niespodziankę. Krótko po przerwie bezmyślny faul taktyczny Lisandro Lópeza na Charlesie skończył się dla obrońcy Getafe drugą żółtą a w konsekwencji czerwoną kartką i dominacja Celty na boisku zdecydowanie wzrosła. Po tym wydarzeniu Getafe ograniczyło swoje próby ofensywne do długich podań i jeszcze bardziej skupiło się na bronieniu dostępu do własnej bramki. W końcu w 59 minucie Rafinha znalazł lukę w głęboko cofniętej defensywie gości i precyzyjnym uderzeniem dał swojej drużynie remis. Do końca spotkania pozostawało wiele czasu, więc wydawało się, że Celta zdoła zdobyć także zwycięską bramkę. Ostatecznie pomimo nieustannych ataków, strzału Nolito w słupek i kilku innych dobrych sytuacji, ta sztuka podopiecznym Luisa Enrique się nie udała. Celta miała w tym meczu ponad 80 procent posiadania piłki i oddała ponad trzykrotnie więcej strzałów niż rywale, ale okazało się to niewystarczające do zdobycia trzech punktów.

SKRÓT MECZU


Real Sociedad 3-1 FC Barcelona
1-0 Song (sam.) 32'
1-1 Messi 35'
2-1 Griezmann 54'
3-1 Zurutuza 59'
Sędziował: David Fernández Borbalán

Wciąż trwa zamieszanie wokół letniego transferu Neymara. W związku z podejrzeniem popełnienia przez kataloński klub przestępstwa podatkowego, niedawno na wniosek jednego z socios sprawą zainteresował się sąd. Zarząd Barcelony pomimo utrzymywania, że w tej sprawie nie doszło do niczego nielegalnego, zdecydował się dobrowolnie zapłacić do Skarbu Państwa kwotę ponad 13,5 mln euro. Gdyby doszło do rozprawy przed wpłaceniem tych pieniędzy, a klub zostałby uznany za winny, FC Barcelona mogłaby być zmuszona zapłacić nawet kilkukrotnie więcej. Oficjalnie zarząd Barçy chce chronić wizerunek klubu, ale nawet tymczasowe pozbycie się tak znacznej kwoty pieniędzy, gdy nie ma się sobie nic do zarzucenia, musi być co najmniej dziwne i zastanawiające. Pewne jest jednak, że ta sprawa na tym się nie zakończy i Barça będzie chciała udowodnić swoje racje.

Hiszpańscy dziennikarze chętnie przypominali przed sobotnim meczem, że Barcelona nie wygrała na Estadio Anoeta od trzech sezonów. Ta sztuka Katalończykom nie udała się także w niedawnym dwumeczu pomiędzy tymi drużynami w Copa del Rey. Początkowo w tym spotkaniu niewiele się działo, ale widowisko zdecydowanie nabierało na jakości wraz z upływem czasu. Real Sociedad bardzo dobrze radził sobie w defensywie i potrafił stwarzać wiele zagrożenia pod bramką strzeżoną przez Víctora Valdésa, co w końcu doprowadziło do dośrodkowania Sergio Canalesa i samobójczego trafienia Alexa Songa. Barça odpowiedziała bardzo szybko skutecznym strzałem Lionela Messiego, ale była to ostatnia tak udana akcja zespołu, który kilka dni wcześniej zmiażdżył Manchester City na jego terenie. Pomimo nieobecności kontuzjowanego Imanola Agirretxe, który zapewnił Baskom zwycięstwo nad Dumą Katalonii sezon wcześniej, Real Sociedad pewnie wykorzystywał luki występujące w obronie Barcelony i w pierwszym kwadransie drugiej połowy zdołał objąć dwubramkowe prowadzenie, które później mogło zostać nawet podwyższone, gdyby po kolejnej błyskawicznej akcji nieco precyzyjniej kopnął piłkę Carlos Vela.

Pozbawiona już swojego wyrzuconego na trybuny szkoleniowca Barça zupełnie nie miała pomysłu na odrobienie strat. Przebywanie na boisku od pierwszej minuty jednocześnie Messiego i Neymara, za którym tak tęsknili fani gości, nie zmieniła tego, że Blaugrana grała wolno i statycznie. Jednocześnie niezwykle solidnie wyglądała obrona Txuri-Urdin, w której na wyróżnienie na pewno zasługuje występujący na prawej stronie 21-letni Joseba Zaldúa, dla którego był to dopiero trzeci mecz w Primera División, a mimo to pokazał fantastyczną jakość oraz pewność siebie przeciwko największym gwiazdom światowej piłki. Baskowie zagrali znakomite i kompletne spotkanie, odnosząc w pełni zasłużone zwycięstwo nad faworyzowaną Barceloną, która na skutek porażki straciła pozycję lidera. W trzech następnych kolejkach Blaugranę czekają teoretycznie znacznie łatwiejsi rywale, więc chyba należy oczekiwać, że do El Clásico zespół Gerardo Martino nie straci więcej punktów, ale ta teza zostanie zweryfikowana w ciągu najbliższych tygodni.

SKRÓT MECZU


UD Almería 0-0 Málaga CF
Sędziował:
César Muńiz Fernández

W ostatnim z sobotnich spotkań doszło do Derbów Andaluzji, a jednocześnie meczu dwóch drużyn znajdujących się tuż nad strefą spadkową. Jeśli ktoś liczył, że będzie w tym spotkaniu ciekawie, musiał się bardzo rozczarować. Almería i Málaga stworzyły słabe i po prostu nudne widowisko, o którym wystarczyłoby napisać, że się odbyło. Ciekawe akcje ofensywne można było policzyć na palcach jednej ręki i niczego nie zmienił nawet długo oczekiwany powrót do gry Rodriego. Po prostu obie drużyny zdecydowanie lepiej czują się w sytuacji, gdy to rywal ma inicjatywę i obie prezentują wyższy poziom gry w obronie niż w ataku. Było to niestety widać na murawie i mecz zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów, aczkolwiek gdyby obie ekipy mogły przegrać, byłoby jeszcze sprawiedliwiej.

SKRÓT MECZU


Rayo Vallecano 0-1 Sevilla FC
0-1 Coke 57'
Sędziował: Carlos Delgado Ferreiro

Sevilla zaledwie zremisowała w Lidze Europy ze słoweńskim Mariborem, co tylko potwierdziło słabą formę zespołu i dodatkowo podgrzało falę krytyki, z którą musi się ostatnio zmagać Unai Emery. Coraz częściej w kontekście pracy na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán wymienia się nazwisko Joaquína Caparrósa, który mógłby zastąpić Emery'ego po zakończeniu sezonu. W meczu z Rayo szkoleniowiec Sevilli zdecydował się na bardzo defensywne zestawienie. Jedynymi piłkarzami z pola, którzy nominalnie nie są obrońcami lub defensywnymi pomocnikami w jedenastce gości byli Rakitić, Jairo i Bacca.

Nic więc dziwnego, że Rayo Vallecano przez zdecydowaną większość tego spotkania utrzymywało się przy piłce, posiadało inicjatywę, ale też stwarzało bardzo niewiele zagrożenia w polu karnym przeciwników. Skupieni na obronie goście liczyli głównie na stałe fragmenty gry wykonywane przez Ivana Rakiticia i nie zawiedli się. Po jednym z dokładnych dośrodkowań Chorwata prowadzenie Sevilli strzałem głową dał Coke. Zespół Paco Jémeza pomimo najszczerszych chęci nie był w stanie odrobić strat i goście nareszcie przełamali serię słabych wyników, odnosząc zwycięstwo, choć styl w jakim zostało ono osiągnięte pozostawiał wiele do życzenia. Niestety na wzmiankę zasługuje też decyzja sędziego Delgado Ferreiro, który w 82 minucie meczu postanowił wyrzucić z boiska Vicente Iborrę, pokazując mu drugą żółtą a następnie czerwoną kartkę za to, że zdaniem arbitra kontuzjowany Hiszpan w towarzystwie służb medycznych zbyt wolno opuszczał plac gry. W tym momencie przygotowany do wejścia na murawę był już Piotr Trochowski, który miał zmienić właśnie Iborrę.

SKRÓT MECZU


Real Betis 0-2 Athletic Bilbao
0-1 Muniain (k.) 34'
0-2 Guillermo 81'
Sędziował: Jesús Gil Manzano

Jeśli komuś nie podobało się to, co zrobił Delgado Ferreiro, to kilka godzin później musiał doznać szoku. Mecz Betisu z Athletikiem Bilbao miał jednego aktora i bynajmniej nie był nim żaden z piłkarzy, choć na pewno warto wspomnieć o dobrej postawie Antonio Adána. Pracę sędziego Gila Manzano w tym spotkaniu można określić tylko jednym słowem – skandal. Gospodarze prowadzili całkiem wyrównany pojedynek z faworyzowanym rywalem i nagle sprawy w swoje ręce postanowił wziąć właśnie Gil Manzano. Mikel Balenziaga sfaulował w polu karnym Rubéna Castro i gospodarze powinni mieć świetną okazję do strzelenia pierwszego gola, jednak arbiter główny uznał, że napastnik Verdiblancos symulował i pokazał mu żółtą kartkę. Dosłownie chwilę później sędzia tego meczu bez wahania wskazał na jedenasty metr po drugiej stronie boiska po tym, jak Damien Perquis spowodował upadek Kike Soli. Jak pokazały powtórki, faul rzeczywiście był, ale miał miejsce przed polem karnym. Z prezentu dla swojej drużyny skorzystał Iker Muniain i Athletic objął prowadzenie. Jeszcze przed przerwą Perquis za bezmyślny faul w bocznej strefie boiska otrzymał drugą żółta kartkę i Betis musiał sobie radzić w dziesiątkę.

Po przerwie mecz nadal był dość wyrównany z niewielką przewagą gości. W końcu w 58 minucie Betis stracił kolejnego piłkarza. Tym razem Gil Manzano postanowił wysłać do szatni Lorenzo Reyesa i wydawało się, że to koniec marzeń gospodarzy o choćby jednym punkcie. Nic bardziej mylnego, bo Betis nadal próbował coś zmienić, a ostatnią iskierkę nadziei zgasił oczywiście arbiter główny. Po rzucie rożnym dla Betisu strzał na bramkę oddał Rubén Castro i piłka nieuchronnie wpadłaby do siatki, gdyby nie interwencja Balenziagi, który zatrzymał to uderzenie ręką. Akcja powinna zakończyć się czerwoną kartką dla lewego obrońcy Basków i rzutem karnym dla gospodarzy, lecz zamiast tego Gil Manzano postanowił przyznać Betisowi kolejny rzut rożny. Później grający w dużej przewadze liczebnej Athletic w końcu uzyskał wyraźną przewagę nad rywalami i po indywidualnej akcji Susaety drugą bramkę zdobył młody napastnik Guillermo, dla którego był to pierwszy gol w La Liga.

Drużyna Ernesto Valverde wygrała po trzech kolejkach bez zwycięstwa, ale zdecydowanie nie zachwyciła i gdyby nie pomoc sędziego, wynik mógł być zupełnie inny. Po meczu Betis zamieścił na swojej oficjalnej stronie internetowej filmik z błędami Gila Manzano z tego spotkania, a trener Verdiblancos, Gabriel Calderón, stwierdził między innymi, że to był smutny dzień dla całej hiszpańskiej piłki. Trudno się z nim nie zgodzić, bo Betis może nie jest w najlepszej dyspozycji, dowodzi tego również czwartkowy remis tej drużyny z Rubinem Kazań pomimo gry w przewadze jednego piłkarza przez większą część meczu, ale na pewno Verdiblancos nie zasługują, by w rozpaczliwej walce o byt w Primera División rzucać im tak hańbiące kłody pod nogi jak sędziowanie meczu przeciwko Los Leones na Estadio Benito Villamarín.

SKRÓT MECZU


Valencia CF 2-1 Granada CF
0-1 Piti 47'
1-1 Alcácer 63'
2-1 Vezo 90'
Sędziował: José Luis González González

Ze względu na sytuację polityczną na Ukrainie zespół Valencii czekała wycieczka na mecz Ligi Europy do Nikozji, gdzie w czwartek Los Ches pewnie pokonali dwoma golami pełniące rolę gospodarza Dynamo Kijów. Gra Blanquinegros sprawia coraz lepsze wrażenie i przekłada się to na wyniki zespołu Juana Antonio Pizziego również w La Liga. Nie inaczej było w meczu z Granadą, aczkolwiek rezultat długo nie odzwierciedlał przebiegu wydarzeń na boisku. Nietoperze pomimo kilku osłabień w składzie miały wyraźną przewagę, ale niezła postawa defensywy gości i bardzo słaby występ grającego od pierwszej minuty na środku ataku w ekipie gospodarzy Eduardo Vargasa, sprawiły, że pierwsza połowa zakończyła się wynikiem bezbramkowym.

Tuż po wznowieniu gry fatalnie we własnym polu karnym zachował się Javi Fuego i nieoczekiwanie po strzale Pitiego to Granada zdobyła pierwszego gola na Estadio Mestalla. Juan Antonio Pizzi nie siedział z założonymi rękoma i przeprowadził bardzo ofensywne zmiany. Najpierw Paco Alcácer zastąpił na boisku Seydou Keitę, a następnie Jonas wbiegł na murawę kosztem Vargasa. Na efekt nie trzeba było długo czekać i w 63 minucie 20-letni napastnik Blanquinegros doprowadził do wyrównania. Tym samym Paco Alcácer zdobył swoją piątą bramkę w ciągu zaledwie pięciu kolejek i pomyśleć, że ten sam piłkarz jeszcze niedawno zdecydowanie przegrywał rywalizację o miejsce w składzie z zawodzącym Hélderem Postigą. Po zdobyciu bramki ataki Los Ches jeszcze przybrały na sile, ale pragnący kompletu punktów kibice Valencii musieli uzbroić się w cierpliwość, gdyż zwycięstwo gospodarzom dopiero w 90 minucie zapewnił Rúben Vezo. Dla portugalskiego środkowego obrońcy był to pierwszy występ od pierwszej minuty w barwach nowego klubu i uczcił to wydarzenie w chyba najlepszy możliwy sposób.

SKRÓT MECZU


CA Osasuna 3-0 Atlético Madryt
1-0 Cejudo 6'
2-0 Armenteros 21'
3-0 Roberto Torres 42'
Sędziował: Juan Martínez Munuera

Atlético po przeciętnej grze dzięki trafieniu Diego Costy wygrało pierwszy mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów z AC Milanem. Już kilka dni później zespół Diego Simeone czekał bardzo trudny wyjazdowy mecz w La Liga z Osasuną. W tym sezonie drużyna Javiego Gracii na swoim terenie nie pozwoliła na zdobycie kompletu punktów ani Barcelonie, ani Realowi Madryt. Mimo to argentyński szkoleniowiec Los Colchoneros zdecydował się posadzić na ławce kilku podstawowych zawodników. Atlético bez Mirandy, Koke i Ardy Turana grało bardzo słabo, a Osasuna już w szóstej minucie skarciła gości ich własną bronią i po rzucie rożnym Álvaro Cejudo pokonał Thibauta Courtoisa. Gospodarze całkowicie panowali nad przebiegiem spotkania i już po dwudziestu minutach gry dzięki znakomitemu uderzeniu Emiliano Armenterosa podwyższyli swoje prowadzenie. Rojiblancos nie potrafili zareagować na świetną postawę i zdyscyplinowanie taktyczne Osasuny. Najlepszym na to dowodem jest fakt, że w ciągu pierwszych 45 minut goście z Madrytu nie oddali ani jednego celnego strzału na bramkę strzeżoną przez Andrésa Fernándeza. Co gorsza, stracili jeszcze trzeciego gola i chyba tylko najwięksi optymiści wśród fanów Atlético mogli uważać, że ich ulubieńców stać jeszcze na wywiezienie z El Sadar choćby punktu.

Osasuna do końca meczu skupiała się już głównie na obronie korzystnego wyniku i jak zwykle piłkarze tego klubu wzorowo radzili sobie z tym zadaniem. Niczego nie zmieniło wejście na boisko Koke i Ardy Turana. Rojiblancos nie wypracowali sobie wielu sytuacji strzeleckich, ale trzeba przyznać drużynie gości, że nie poddali się i do końca ambitnie walczyli o choćby honorowego gola. Tym samym nie udało się kapitanowi Atlético, Gabiemu, uczcić triumfem swojego dwusetnego występu w barwach klubu. Osasuna wykonała ogromny krok w stronę zapewniania sobie utrzymania w Primera División, natomiast Atlético traci trzy punkty do liderującego Realu Madryt, z którym zmierzy się już w następnej kolejce na Estadio Vicente Calderón. El Derbi Madrileńo mogą więc w dużym stopniu zadecydować o dalszych losach obu zespołów w walce o mistrzostwo. Los Colchoneros na pewno pałają rządzą rewanżu za niedawne upokorzenie, jakie Królewscy sprawili im w Copa del Rey. Diego Simeone ma cały tydzień na przygotowanie swoich podopiecznych do tego meczu, a jedynym piłkarzem pierwszej jedenastki, z którego nie będzie mógł skorzystać jest Tiago. Zapowiada się fenomenalne widowisko.

SKRÓT MECZU


RCD Espanyol 1-2 Villarreal CF
0-1 Moi Gómez 36'
0-2 Perbet 50'
1-2 Córdoba 77'
Sędziował: José Antonio Teixeira Vitienes

Fani hiszpańskiej piłki aż do poniedziałku musieli czekać na jeden z najciekawszych meczów dwudziestej piątej serii spotkań. Villarreal, który przegrał aż trzy z czterech wcześniejszych pojedynków przyjechał w poszukiwaniu punktów na Estadi Cornellà-El Prat, by zmierzyć swoje siły przeciwko Espanyolowi. Do składu gości nadspodziewanie szybko powrócił Sergio Asenjo, a zdolny do gry nareszcie był także Ikechukwu Uche, lecz Nigeryjczyk zaczął spotkanie na ławce rezerwowych. Mecz od początku był bardzo wyrównany i oba zespoły dobrze radziły sobie w grze defensywnej. Ten impas w końcu przełamał zaledwie 17-letni Nahuel, który popisał się doskonałym podaniem do Moi Gómeza, a ten nie mógł nie skorzystać z takiej okazji i strzałem z kilku metrów skierował piłkę do siatki.

Niezadowolony z przebiegu wydarzeń Javier Aguirre już na początku drugiej połowy przeprowadził dwie ofensywne zmiany, wprowadzając na boisko Pizziego oraz Jhona Córdobę. Jednak kilka minut później to Jérémy Perbet zanotował swoje ósme trafienie w sezonie i sytuacja gospodarzy stała się bardzo trudna. Uległa ona nieznacznej poprawie, kiedy kontuzji doznał Mateo Musacchio i tym samym goście stracili lidera swojej linii obrony, lecz na kontaktowego gola kibice bezproduktywnego Espanyolu musieli czekać aż do 77 minuty. Wówczas po podaniu od Sergio Garcíi Jhon Córdoba mocnym uderzeniem pokonał Sergio Asenjo i od tego momentu zaczęły się w tym meczu największe emocje. Gospodarze nareszcie uzyskali wyraźną przewagę, a ich wysiłki zmierzające do odrobienia strat zostały nagrodzone w 90 minucie. Po bezmyślnym zagraniu ręką Gabriela, sędzia Teixeira Vitienes podyktował rzut karny dla Papużek. Piłkę na jedenastym metrze ustawił oczywiście kapitan Espanyolu, Sergio García, który niespodziewanie przegrał pojedynek z bramkarzem gości i Villarreal z niemałymi problemami utrzymał piąte miejsce w tabeli.

SKRÓT MECZU


Tekst ukazał się także na swiatpilki.com.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!