Advertisement
Menu
/ własne, ACB.com

Piękne zakończenie roku

Real Madryt pokonał Barcelonę (98:84)

Najlepsze hiszpańskie drużyny w minionym roku stworzyły widowisko godne ich miejsca w hierarchii. Ostatecznie ofensywnego potencjału Realu Madryt nie byli w stanie powstrzymać nawet zawodnicy FC Barcelona (98:84). Królewscy odnieśli trzynaste zwycięstwo w Lidze Endesa i dwudzieste piąte z rzędu w całym sezonie. Nie mają sobie równych.

Bardzo przyjemnie oglądało się ogromne zaangażowanie madryckich zawodników, biegających za każdą piłką. Niestety, z czasem przerodziło się to w bardzo chaotyczny ruch, utrudniający utrzymanie solidnej obrony. Katalończycy nie mieli żadnych kłopotów ze zgubieniem krycia i wyjściem na czystą pozycję. Gospodarzy podratował Rudy Fernández, kończący pierwszą kwartę z jedenastoma punktami na koncie, będąc odpowiedzialnym za niemal połowę dorobku całej drużyny (23:18).

Tempo meczu było bardzo wysokie już od początku, lecz wraz z wejściem na parkiet Sergio Rodrígueza podskoczyło na niezwykle efektowny poziom. Hiszpański rozgrywający, jak zwykle, doskonale dzielił się piłką z kolegami, napędzał ich ataki i wykorzystywał mocne strony. Punktami wspomógł go Felipe Reyes, znakomicie czujący się nie tylko pod koszem, ale i... na obwodzie. Kapitan aż dwukrotnie trafił za trzy, zbudzając wśród kibiców nie tylko radość, ale i ogromne zdziwienie. Jego rzadko spotykane zachowanie tylko potwierdziło dominację stołecznej ofensywy (48:36).

Barcelona, rzecz jasna, nie zrezygnowała i wzmocniła po przerwie pressing, wymuszając kilka niecelnych podań i znacząco wydłużając akcje gospodarzy. Miejscowi rozgrywający długo krążyli z piłką, nim znaleźli wolnego partnera, jeżeli w ogóle. Trudno w takich warunkach zwiększyć prowadzenie. Kilka zmian sprawiło, że wszystko wróciło do normy, a presja realizowana przez gości tylko graczom w białych koszulkach pomogła. Skończyło się bowiem na tym, że Real Madryt zaczął grać dokładnie tak, jak chciał. Poprawna defensywa, przechwyty, kontrataki i kilkanaście punktów zapasu.

Katalończycy próbowali ratować się trójkami, lecz nawet gdy wpadały jedna za drugą (cztery w czasie jednej minuty), ledwo niwelowały straty z drugiej strony boiska. Cieplej zrobiło się dopiero w ostatniej części, gdy przewaga koszykarzy Realu Madryt stopniała do siedmiu punktów, a ich słabsza postawa i punkty Juana Carlosa Navarro utrzymywały przeciwników w grze. Królewscy zachowali, a nawet powiększyli prowadzenie, nie pozostawiając żadnych wątpliwości, do kogo należą obecnie krajowe rozgrywki.


98 – Real Madryt (23+25+28+22): Llull (6), Fernández (18), Darden (6), Mirotić (14), Bourousis (13) – Draper (3), Reyes (12), Rodríguez (15), Carroll (7), Slaughter (4), Mejri (-).

84 – FC Barcelona (18+18+29+19): Huertas (15), Navarro (17), Papanikolaou (6), Nachbar (4), Tomić (10) – Dorsey (3), Sada (-), Abrines (8), Oleson (10), Lorbek (11), Lampe (-), Pullen (-).

Skrót spotkania | Statystyki | Tabela

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!