Advertisement
Menu
/ abc.es

Butragueńo: W Pucharze Europy poznałem czym był Real

Wywiad o <i>Piątce Sępa</i>

Jego zwody, bramki, ponaddźwiękowe przyspieszenie na kilku metrach i twarz dobrego dziecka były, są i będą obrazkiem Piątki Sępa, która wzięła swoją nazwę od jego nazwiska i przydomka [buitre - z hiszpańskiego sęp]. Emilio Butragueńo w rozmowie z ABC przedstawia kilka bajek, które stały się rzeczywistością.

Trzydzieści lat temu przywróciliście panowie kibicom Realu Madryt nadzieję. Przewodziliście drużynie, która tworzyła historię w Hiszpanii i na świecie.
Pozostał nam w sercu cierń Pucharu Europy, którego nie zdobyliśmy, bo zabrakło nam odrobiny potrzebnego do jego zdobycia szczęścia. PSV i Bayern wygrywały z nami półfinały, chociaż my byliśmy lepszą drużyną. W Niemczech wyrzucili nam dwóch zawodników i odgwizdali dwa karne. Przeciwko Holendrom byliśmy dużo lepsi, ale w Eindhoven piłka nie wpadła do bramki. Jednak zdobyliśmy dwa Puchary UEFA i stworzyliśmy na Bernabéu magiczne wieczory z niesamowitymi remontadami. Zdobyliśmy też pięć mistrzostw z rzędu. Ustanowiliśmy również ten rekord 107 bramek w Lidze, którą ci chłopcy z obecnych czasów z CR7 na czele nam odebrali.

Pan był jednym z twórców strachu przed Bernabéu. Strzelił pan trzy gole Anderlechtowi i odrobiliście wynik 2:0.
W niezapomnianych wieczorach z Pucharem Europy poznałem czym był Real Madryt. Przeżyłem ten charakter, który pochodził z epoki Pirriego i Amancio i który po moim przyjściu podtrzymywali Camacho, Santillana, Juanito i Stielike. Nauczyłem się, że wszystko można osiągnąć, jeśli walczysz o to z zaangażowaniem, wiarą i pełnym zaufaniem. Czułem to pragnienie rozwoju. Wszystkie te wartości, które określają ten klub.

Wszystko rozpoczęło się 5 lutego 1984 roku. Był pan czwartym debiutantem.
Piątka narodziła się 4 grudnia 1983 roku, kiedy Sanchís i Martínez Vázquez zagrali w Murcji i Manolo zdobył decydującą bramkę. Pardeza zrobił to samo niedługo potem przeciwko Espanyolowi. Ja pierwszy mecz rozegrałem 5 lutego 1984 roku na Carranzy. Przegrywaliśmy 2:0 i Sanchís doznał kontuzji. A Di Stéfano mówi mi: „Dzieciak, rozgrzewaj się!”. Wszedłem i strzeliłem na 2:1 w 60. minucie. Zaraz potem trafiłem w poprzeczkę. Gallego wyrównał w 87. minucie, a ja strzeliłem na 3:2 w 89.

Był pan świadomy czego dokonał? Madridismo tętniło.
A ja nie byłem świadomy wagi tego, czego dokonałem! Dwa dni później poszedłem do szatni Castilli, bo nie wiedziałem z kim mam trenować. A tam powiedzieli mi: „Idź do Di Stéfano”. Tak zmieniło się moje życie.

To był niesamowity i wymarzony debiut.
Miałem wielkie szczęście. Powiem wam jedno: jeśli usiadłbym z Bogiem, żeby zorganizować swój idealny debiut, to sądzę, że nawet ja nie byłbym tak hojny w swoich prośbach. Nie mogło być lepiej.

Jakaś anegdota z tamtego etapu?
Taka, że nie miałem pojęcia, gdzie mogę dojść, gdy Sanchís i Martín Vázquez debiutowali w grudniu 1983 roku, bo Amancio, trener Castilli, przyszedł wtedy i powiedział mi: „Jak się masz?”. „Ja? Dobrze”. Przyszedł, żeby mnie pocieszyć, żebym nie był rozczarowany. Nie myślałem o tym.

W jednej drużynie triumfował pan także z Hugo, Gordillo, Santillaną, Juanito, Camacho, Stielike, Macedą, Miguelem Ángelem, Garcíą Remónem czy Del Bosque. Co za skład.
Określenie Piątka odrzuca na drugi plan wielki zawodników. Z Hugo i Míchelem rozumiałem się najlepiej. Míchel rzucał mi piłki na pierwszy słupek, a Hugo stał przy drugim. On był bardzo inteligentny. W szatni była hierarchia i istniał wielki szacunek dla Camacho, Santillany i Miguela Ángela. Nawet z nimi nie rozmailiśmy. Po prostu słuchaliśmy i się uczyliśmy. Potem na boisku byłem już odważny. Chciałem pokazać swoje. Powiem tylko jedno: szkoda, że Maceda tak szybko złapał kontuzję (w 1986 roku). Z nim zdobylibyśmy tytuły, których nie wygraliśmy.

Bez Pucharu Europy jesteście zapamiętani jako drugi najlepszy Real w historii.
Tak, ludzie pamiętają nas jako drużynę i epokę świetnego futbolu, lepsza była tylko ta z ery Di Stéfano.

Kto z Piątki Sępa był najlepszy?
Rafa Martín Vázquez miał najwięcej talentu. Miał strzał z obu nóg, podawał przez trzech obrońców. Potem z powodu różnych okoliczności nie doszedł tam, gdzie myślałem, że może dojść. Míchel był najlepszym podającym w historii Realu Madryt na prawym skrzydle. Sanchís był pomocnikiem z jakością, którego potrzeby drużyny przekształciły w jednego z najlepszych stoperów na świecie. Miał lepszą technikę niż napastnicy, których krył. Pardeza miał w Madrycie pecha. Tak naprawdę to ja zabrałem mu miejsce w składzie. Odszedł do Saragossy i stał się jednym z najlepszych strzelców w historii tego klubu.

(Fot. ABC) Zdjęcie Castilli z czasów Butragueńo. Obecny dyrektor Królewskich kuca w dolnym rzędzie pierwszy od lewej.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!