Advertisement
Menu
/ zonalmarking.net

Taktycznie: Jak Real zmiażdżył Valencię

Analiza taktyczna ligowego starcia

Ligowe spotkanie z Valencią było jednym z najlepszych rozegranych przez Real pod przywództwem José Mourinho. Prawdą jest, że Ernesto Valverde, trener Valencii, nie mógł skorzystać z usług Davida Albeldy i João Pereiry, przez co Fernando Gago musiał grać głębiej niż zwykle, a Ricardo Costa przesunąć się z konieczności na prawą obronę. Mourinho zaś zamiast Marcelo wystawił na lewej obronie Fábio Coentrão, a na szpicy zagrał Gonzalo Higuaín, prawdopodobnie z powodu świetnych występów notowanych przez niego w przeszłości przeciw Los Ches.

Real całkowicie zdominował pierwszą połowę – dobrze naciskał bez piłki i wyprowadzał kontry na dużej szybkości, doprowadzając dzięki temu do częstych sytuacji strzeleckich.

Ustawienie obu drużyn

Pressing Realu
Trójka pomocników Valencii grała ciaśniej aniżeli zazwyczaj. Najwyżej ustawiony Éver Banega, zamiast czekać wysoko pomiędzy linią pomocy i ataku, musiał wracać głębiej, by wspomóc swoich kolegów. Mimo że Valencia, gdy nie znajdowała się w posiadaniu piłki, sprawiała wrażenie bycia ustawioną w formacji 4-2-3-1, Tino Costa i Banega przesuwali się wyżej, zostawiając tym samym Gago samego. Kiedy piłka wracała w posiadanie Nietoperzy ich ustawienie przypominało bardziej 4-1-4-1. Niemądrym posunięciem było odosabnianie Gago, ten bowiem nie poradził sobie z obstawieniem tyłów, a Real przechodząc do ataku, często mijał po drodze swojego byłego zawodnika.

Godną odnotowania cechą w grze Realu był nacisk wywierany na Costę i Banegę. Zarówno Sami Khedira, jak i Xabi Alonso, przesuwali się wysoko, żeby zamknąć grę rywali. Valencia próbowała z tym walczyć za pomocą pionowych podań, ale Real szybko odzyskiwał futbolówkę i natychmiastowo wyprowadzał ataki. Interesujące w tym wszystkim jest to, że Raphaël Varane i Raúl Albiol ustawiali się relatywnie głęboko, nie byli zwarci, tworzyli 15-metrową lukę, nie próbując jej w żaden sposób zmniejszyć.

Otwartość formacji
Nietypowym zachowaniem ze strony podopiecznych Mourinho było podejście do pressingu, mimo że już wcześniej w tym sezonie pokazywali zaskakujące braki w zwarciu, to w niedzielnym spotkaniu wyglądało to tak, że gdy atakująca czwórka wywierała presję na przeciwnikach, pozostała szóstka zostawała z tyłu. Takie podejście najpewniej było spowodowane obecnością w drużynie przeciwnika Roberto Soldado, na którym dwukrotnie w tym sezonie w pojedynkach z Realem niesłusznie odgwizdano spalone i to w sytuacjach jeden na jednego z bramkarzem. Ostatecznie agresywna natura ustawienia się środkowych pomocników powstrzymała Banegę i Costę, zaś ostrożna linia defensywna zredukowała do zera zagrożenie ze strony Soldado.

Problemem pozostała możliwość wbiegnięcia innego zawodnika Valencii między linie Realu. Pablo Piatti pozostał na skrzydle i miał na karku Coentrão, więc zagrożenie z jego strony nie było duże, ale Jonas, który preferuje grę na pozycji „dziesiątki”, stanowił potencjalny problem. W związku z tym Álvaro Arbeloa musiał trzymać się bardzo blisko niego i już w 20. minucie meczu został ukarany żółtą kartką za faul na Brazylijczyku. To podniosło ryzyko, ale Hiszpan dobrze poradził sobie z sytuacją, będąc przez resztę meczu tym, który wykonywał najwięcej odbiorów – siedem. Real został jednak zapędzony w kozi róg na tej stronie placu gry, również przez chowającego się wyżej Ángela Di Maríę. W końcu Andrés Guardado zapędził się do przodu, kreując zarazem najlepszą okazję dla Valencii za pomocą strzału z dystansu.

Kontry Realu
Głównym atutem Realu było przełamywanie gry rywali. Pierwsza bramka, jak wiele innych w erze Mou, przyszła po kontrze wyprowadzonej ze swojej połowy. Mesut Özil wykreował sytuację, obracając się szybko na przeciwniku i uruchamiając Di Maríę podaniem, ten zaś dograł piłkę na pewne wykończenie do Higuaína.

Mała przestrzeń, po której efektywnie poruszał się Özil, dobrze podsumowuje charakterystykę gry Realu w tym meczu. Di María również grał inteligentnie, umiejętnie podejmując bezpośrednie rajdy na przełamanie przeciwnika. Khedira był równie imponujący, zawsze dobiegał bezpośrednio do Costy, żeby jeszcze bardziej obciążyć Gago na przedzie defensywy, nieustannie wchodził też w pole karne i powinien był zapisać się na liście strzelców.

Problemy Valencii
Jedną ze składowych słabości Nietoperzy była gra w bocznych sektorach boiska. Co prawda, Guardado spisywał się dobrze na lewej obronie w ostatnich tygodniach, ale to nie jest jego naturalna pozycja i Di María wyeksponował jego braki. Ricardo Costa jest defensywnym pomocnikiem i grając na prawej obronie, okazał się bezsilnym w pojedynkach jeden na jeden z Cristiano Ronaldo. Zostawiał mu sporo miejsca, więc gwiazdor Realu mógł wbiegać na pozycje, z których łatwo było dośrodkowywać (druga bramka Realu), czy strzelać (trzecia bramka). Niezbyt dobrym przejawem w grze Costy była też jego odwaga, objawiająca się w pozycyjnej płynności, często przesuwał się przed Ronaldo, żeby rozciągnąć grę, ale tworzył przez to więcej miejsca do łamania szyków swojego zespołu. Z uwagi na to, że innym zespołom udawało się w ostatnim czasie wykorzystać braki Portugalczyka w dyscyplinie defensywnej, Valencia ze swoją podatnością na kontrataki powinna się domagać więcej ostrożności ze strony Costy.

Valencia nie chroniła czwórki obrońców wystarczająco dobrze. Piatti zostawiał zbyt wiele miejsca między sobą a Costą, brak stabilizacji w posiadaniu piłki na środku boiska powodował, że Valencia nie grała w swoim stylu (tradycyjnie bardzo dobrze bronili dzięki grze dwójki defensywnych pomocników) i była bardzo podatna na szybkie kontrataki. Działo się tak, również dlatego, że Gago rozegrał fatalne spotkanie w nowej dla siebie roli. Kontrataki Realu następowały chronicznie, co doprowadziło do 0:5 do przerwy. Później Królewscy wyłączyli się w ataku, aby zachować energię na rewanżowe spotkanie w Pucharze Króla… również z Valencią.

Konkluzja
Wspaniałe kontrataki w połączeniu z odważną, ale i logiczną, rozproszoną presją bez piłki przyniosły sukces. Obecny sezon jest dla Realu katastrofalny, a Mourinho najwidoczniej traci zaufanie i szacunek władz klubu, ale ten mecz pokazał, że jego zespół ciągle potrafi rozerwać na strzępy całkiem niezłą drużyną. Los Blancos nadal są wielkim faworytem w Lidze Mistrzów.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!