Advertisement
Menu
/ własne

Adiós Liga

Real Madryt-Sporting Gijón 0:1

- Czy to prawda, że w Moskwie na Placu Czerwonym rozdają samochody? – pyta pewien człowiek Radio Erewań.
- Prawda – pada odpowiedź – jednak nie na Placu Czerwonym, a na Placu Rewolucji, nie samochody, a rowery i nie rozdają, a kradną.
Czemu zaczynam relację z meczu od żartu, choć jako kibic Realu Madryt nie mam obecnie najmniejszych powodów do radości? Ponieważ ta niemłoda już historyjka idealnie opisuje to, co wydarzyło się dziś na Bernabéu. Zwolniony do Madrytu już po pierwszym meczu reprezentacji Niemiec Mesut Özil miał zastąpić kontuzjowanego Ronaldo i poprowadzić Królewskich do pewnego zwycięstwa, Gonzalo Higuaín miał wejść w końcówce spotkania, by przy rozstrzygniętym wyniku powoli wracać do formy, a o 22:00 Villarreal miał pokonać Barcelonę i do granic czerwoności rozpalić emocje związane z walką o mistrzostwo Hiszpanii. Tymczasem Özil był jednym z najsłabszych zawodników bardzo źle grającej drużyny, wracający po kontuzji Higuaín musiał od razu ratować zespół przed kompromitacją, a zbliżający się mecz na El Madrigal może najwyżej przypieczętować trzeci z rzędu tytuł Dumy Katalonii.

Spotkanie rozpoczęło się zgodnie z planem, bo od bramki Królewskich, niestety chwilę przed wylądowaniem w siatce futbolówka opuściła boisko, dlatego sędzia gola nie uznał. Jak się później okazało podczas pierwszej połowy Blancos bliżej strzelenia bramki już nie byli, ale nie uprzedzajmy faktów. Przez pierwszy kwadrans gra nie wyglądała jeszcze źle, głównie dzięki dużej aktywności Di Maríi, po którym w najmniejszym stopniu nie było widać, że w ciągu ostatniego tygodnia zwiedził dwa kontynenty. Niestety tego samego nie dało powiedzieć się o jego kolegach – ci chwilami wyglądali tak, jakby ocean przebyli wielokrotnie i to wpław.

Wraz z wybiciem piętnastej minuty gra umarła, a na boisku zobaczyć można było jedynie bezładne przebijanie piłki spod jednego pola karnego pod drugie. Pozytywnie wyróżniali się jedynie Lass i Carvalho, niestety defensywny pomocnik i obrońca to było za mało, by przełamać dobrze ustawioną obronę Sportingu. Wraz z upływem minut nawet Angel coraz częściej kończył akcje leżąc na ziemi, bezskutecznie czekając na pomyłkę sędziego. Na domiar złego bramkę mogli zdobyć goście, Nacho Novo w sytuacji sam na sam minął bowiem Casillasa, strzelił jednak za lekko i do szatni zespoły zeszły przy bezbramkowym remisie.

Po przerwie gra Królewskich nieco się ożywiła, co wreszcie przyniosło sytuacje podbramkowe. Szczęścia przy uderzeniu przewrotką próbował Adebayor, nie trafił jednak w piłkę, w bramce nie zakończyły się także strzały Özila i Di Maríi. Ponieważ z każdą minutą trzy punkty oddalały się, a postawa graczy ofensywnych nie dawała podstaw do wiary w coś więcej niż cud, Mourinho oddelegował na boisko Higuaína. Argentyńczyk, który z powodu kontuzji ostatni raz grał sto dwadzieścia cztery dni temu, miał być remedium na brak jakiegokolwiek pomysłu w grze Blancos. Niewiele zresztą brakował, a Gonzalo zostałby bohaterem, już w pierwszym kontakcie z piłką stanął bowiem naprzeciw bramkarza Sportingu, trafił jednak prosto w niego. Gola nie było, ale wejście Higuaína wyraźnie rozruszało podopiecznych Mourinho, lepiej zaczął grać także Özil, zgromadzeni na trybunach madridistas mogli więc w ostatnich minutach liczyć na przebłysk geniuszu jednego ze swych idoli. Niestety, najgorsze miało dopiero nadejść.

W siedemdziesiątej dziewiątej minucie piłkarze Sportingu rozegrali akcję, jakby to oni za trzy dni mierzyli się w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, szybkimi podaniami obok bezradnie przyglądających się zawodników Królewskich znaleźli się pod bramką Casillasa i, za sprawą precyzyjnego strzału Miguela De las Cuevasa, objęli prowadzenie, uciszając i tak niezbyt głośne już trybuny.

Realowi Madryt zostało trochę ponad dziesięć minut na remontadę radującą nie tylko wynik, ale również szanse na mistrzostwo. Są niestety takie dni, gdy choćby nie wiem jak się starać, piłka do siatki nie wpadnie i dzisiaj niestety był jeden z nich. Królewscy ruszyli wprawdzie do natarcia, zamykając gospodarzy na ich połowie, jednak podczas jednego zamieszania w polu karnym Juana Pablo piłka zaledwie przeleciała wzdłuż linii bramkowej, podczas dwóch kolejnych natomiast strzały w ostatniej chwili blokowane były przez obrońców Sportingu. Najlepszym podsumowaniem niemocy wicelidera tabeli była sytuacja Adebayora z dziewięćdziesiątej drugiej minuty, w której Togijczyk znalazłszy się sam na sam z bramkarzem trafił prosto w niego, ostatecznie przesądzając o pierwszej w tym sezonie domowej porażce.

Gwizdek arbitra, który zabrzmiał chwilę później, zakończył nie tylko spotkanie, ale także fantastyczną serię José Mourinho, który przegrał ligowy mecz u siebie po raz pierwszy od dziewięciu lat. Wielka szkoda, że stało się to na oczach siedzącego w loży honorowej Brazylijczyka Ronaldo. Podczas dziewięćdziesięciu minut El Fenómeno nie raz żałował pewnie, że nie może jeszcze ten jeden, jedyny raz wybiec na boisko w białej koszulce i, jak wiele razy w przeszłości, uratować Królewskich. Niestety, legendarny napastnik musiał z trybun oglądać porażkę swojej drużyny, której szanse na dogonienie Barcelony są już wyłącznie matematyczne.

Real Madryt – Sporting Gijón 0:1
(De las Cuevas 79’)

Real Madryt: Casillas; Ramos, Albiol, Carvalho, Arbeloa (Pepe 71’); Lass, Granero (Higuaín 57’), Khedira; Özil, Di María (Canales 71’); Adebayor

Sporting Gijón: Juan Pablo; Lora, Botía, Iván Hernández, Canella (Jose Angel 6’); Rivera, Nacho Cases; De las Cuevas, André Castro (Eguren 58’), Nacho Novo; Barral (Sangoy 76’)

Żółte kartki: Ramos (42’), Di María (63’), Lass (74’), Albiol (81’) – Jose Angel (39’), Juan Pablo (84’), Novo (86’)

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!