Advertisement
Menu
/ Marca, własne

"Atleti, dziękujemy"

Real odrobił 3 punkty do Barcelony

"Teraz Liga jest nasza". Takie słowa krążyły wczoraj między piłkarzami Realu, którzy w czasie meczu Atlético z Barceloną wysyłali sobie wiadomości. Królewscy, jak wszyscy madridistas, oglądali niedzielny hit Ligi z nadzieją, że lokalni rywale tym razem okażą się sprzymierzeńcami i podadzą pomocną dłoń.

W drużynie już w tygodniu wszyscy zauważali, że Barcelona może w niedzielę stracić punkty. Optymizm panował także w szeregach Atlético. Prezes Enrique Cerezo był w tak dobrym humorze, że pozwolił sobie na stwierdzenie, że "Real zawsze zaczyna Ligę z dziewięcioma punktami przewagi - sześcioma za dwa zwycięstwa z nami i trzema za porażkę Barcelony na Calderón". Poza tym mistrzowie Hiszpanii jechali do Madrytu osłabieni w defensywie, wczoraj na boisku nie mogli się pojawić między innymi Alves, Piqué, Márquez czy Touré. Guardiola był zmuszony do postawienia na młodego Jeffrena, co, jak pokazał mecz, nie było zbyt szczęśliwą decyzją.

Zanim na dobre zaczęła się gra, z boiska musiał zejść Keita. Kolejna kontuzja, tym razem cztery tygodnie. Prawdziwy mecz zaczął się od mocnego uderzenia gospodarzy, Xavi fatalnie stracił piłkę w środku pola na rzecz Reyesa, ten ruszył bez zawahania do przodu, ograł Iniestę, Busquetsa i podał prostopadle do Diego Forlána. Ten mając przed sobą tylko Valdésa bez namysłu uderzył z szesnastu metrów po długim słupku. Gol, 1:0! Nie minęło kilka minut, a sam na sam z bramkarzem Blaugrany wyszedł Agüero. Argentyńczyk nie miał jednak wczoraj swojego dnia, zamiast strzelić i wprowadzić spokój w szeregi swojej drużyny, postanowił podać, Puyol nie raz już zapobiegał akcjom z taką inwencją twórczą, więc piłka do Forlána nie doszła. Atleti jednak nie przestawało i nagroda przyszła w 22. minucie. Do rzutu wolnego po prawej ręce Valdésa z około 23 metrów podszedł Simão. Uderzył w strefę, gdzie stał bramkarz Barcelony, obok muru, Valdés jednak wcześniej zrobił krok w drugą stronę i nie mógł nic poradzić na celny strzał piłkarza gospodarzy. 2:0 w niecałe pół godziny! Barcelona grała słabo, ale to wciąż Barcelona. Pięć minut później po rzucie rożnym wykonywanym przez Xaviego, w zamieszaniu piłkę przedłużył Milito i Zlatanowi zostało tylko trafić z woleja w wolną przestrzeń bramki. 2:1! Barcelona miała ogromne problemy w środku pola, po meczu okazało się, że gracze Blaugrany stracili przez 90 minut aż 83 piłki! Więcej bramek nie padło, chociaż świetne okazje miał Agüero. Barcelona także walczyła, ale De Gea nie dał się więcej razy pokonać, tutaj należy wyróżnić Pereę. Kolumbijczyk zaciekle walczył z Ibrahimoviciem i w większości przypadków wychodził zwycięsko, na pewno był jednym z najlepszych piłkarzy gospodarzy obok Simão.

Po meczu w wiadomościach piłkarzy Realu królowały dwa słowa: "Atleti, dziękujemy". Zawodnicy Realu wiedzą, że w tym momencie znowu są zależni tylko od siebie (pamiętajmy, że Barcelona również) i "presja 5 punktów" znacząco się zmniejszyła. Obecnie Liga to sprawa dwóch... punktów. Co więcej, dzisiaj media podały informację o kontuzji Xaviego. Hiszpan naderwał mięsień i będzie pauzował około 15 dni. Na koniec najlepiej będzie przypomnieć ostatnie słowa Jorge Valdano. "W Realu Madryt nie ma miejsca na rezygnację". Barcelono, nie oddamy tej Ligi tak łatwo!

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!