Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Liga ACB: Wygrana w Walencji

Pamesa Valencia 74:97 Real Madryt

Po dłuższej niż zwykle przerwie, koszykarze Realu Madryt wrócili do ligowej rywalizacji. Lidera ACB, na własnym parkiecie, odprawić z kwitkiem chciała (zawsze groźna) Pamesa Valencia.

Królewscy przed 21. kolejką mieli przewagę dwóch zwycięstw nad aż czterema przeciwnikami - TAU Cerámica, DKV Joventut, Iurbentią Bilbao oraz Barceloną. I mimo iż większą uwagę wypadałoby zwrócić na europejskie rozgrywki, gdzie w najbliższy czwartek naszych zawodników czeka pojedynek z Olympiacosem, nie należało tej różnicy stracić.

Fotis Katsikaris, szkoleniowiec Pamesy, przyznał, iż faworytem spotkania jest Real Madryt, ale jego drużyna nie złoży broni. Kluczem do zwycięstwa miała być „mocna obrona i kontrolowanie tablic" (czyli standard). Czy udało im się to wprowadzić w życie?

Oba zespoły zainicjowały mecz chaotyczną, zupełnie niepoukładaną grą. Starały się ją uspokoić rzutami z dystansu, ale póki co nikt nie potrafił trafić do kosza zza 6,25 metrów, co tylko potęgowało wspomniany chaos. Wreszcie, po niemal pięciu minutach, kibice ujrzeli pierwszą trójkę, autorstwa Alexa Mumbrú. Już w kolejnej akcji, w ten sam sposób, Hiszpanowi odpowiedział Shammond Williams (7:8). Mumbrú podjął wyzwanie i po świetnym podaniu Raúla Lópeza trafił spod kosza, a niedługo potem niemal bliźniaczą akcję przeprowadził Víctor Claver i Rubén Douglas (9:12). Real Madryt był więc prekursorem, z którego wzorców, w tym przypadku pomysłów na zdobywanie punktów, czerpali przeciwnicy.

Powyższa myśl została szybko rozwiana, za sprawą trójki Douglasa. Amerykanin sprawiał sporo problemów Raúlowi - nasz rozgrywający nie radził sobie z szybkim i zwinnym rywalem, często gubiącym krycie i trafiającym z przeróżnych pozycji. Jak na Amerykanina przystało, trafiał także Charles Smith - po świetnej akcji Mumbrú, który zamarkował rzut za trzy i wypatrzył wolnego partnera, stojącego na obwodzie (14:21). Na parkiecie pojawił się Felipe Reyes, nadzieja na grę podkoszową - jakąkolwiek, gdyż w walce pod tablicami nasi gracze znacznie przegrywali, często nawet owej walki nie podejmując. A tak mistrz Hiszpanii grać nie powinien. Nie była to jednak rzecz szczególnie martwiąca zawodników - przynajmniej do czasu, gdy Smith trafiał za trzy (18:26).

Do pary brakowało jeszcze trzypunktowych akcji Louisa Bullocka. Wszystko w swoim czasie: druga kwarta rozpoczęła się od celnego rzutu z dystansu Amerykanina właśnie. Tempo meczu znacznie zyskało na szybkości, gra stała się agresywniejsza i żywsza, a mecz ciekawszy. Krótki pojedynek na penetracje wygrali gospodarze - na charakterystyczne wejście pod kosz Bullocka odpowiedzieli punktami Alberta Olivera i Clavera - lecz różnica, dzieląca drużyny, utrzymywała się na poziomie 10 punktów (23:33, 27:37). Pamesa zaczęła spowalniać swoje akcje do tego stopnia, iż 24 sekundy na rozegranie każdej z nich stawały się niewystarczające. W tym czasie Iker Iturbe rozpoczął dzisiejsze spotkanie w identyczny sposób, co czwartkowe - trafił dwie trójki (29:45). Spotkanie euroligowe zakończył z takim właśnie dorobkiem i jednocześnie z taką samą statystyką (2/2, 100%). Liczyliśmy, że dzisiaj pokaże odrobinę więcej.

Rzuty w ostatnich sekundach stały się domeną gospodarzy, co madridistas mogło tylko cieszyć. Zaczęli jednak trafiać z dystansu - Williams, Douglas (34:45). Spróbował i Mumbrú, nawet trafił, lecz tylko za dwa punkty - nadepnął na linię. A dobra passa koszykarzy z Valencii trwała - trójki Clavesa (37:47) i Douglasa (40:47). Przewaga stopniała do siedmiu punktów, co zdenerwowało Smitha - La Arańa wykorzystał swoje długie ręce i zablokował rzut za trzy Clavera.

Od trójki drugą połowę rozpoczął niesamowity dzisiaj Douglas. Swoje punkty dodał Williams i zrobiło się bardzo niebezpiecznie (47:49). Dobrą decyzją okazało się zastąpienie Raúla Keremem Tunçerim - Turek zaliczył przechwyt i dwa punkty (48:53). Także bardzo korzystne okazało się dla nas wejście Freda House'a, co chwilę popełniającego błąd kroków. Gospodarze zaostrzyli krycie, podwajali zawodnika z piłką, ale mimo to Tunçeri znalazł miejsce, aby oddać rzut za trzy i trafić (48:58). Ciągła strata 10 punktów zmusiła trenera Katsikarisa do przerwy na żądanie. Po niej było jeszcze gorzej, bo genialną akcję popisał się Smith. Gorzkie słowa greckiego opiekuna Pamesy zdały jednak egzamin - rolę nawróconej owieczki zagrał House, który wreszcie przydał się na coś swojemu zespołowi, zdobywając trzy punkty zza obwodu (51:60). Real Madryt, prócz rzutów z dystansu, grał bardzo kombinacyjnie, nie raz gubiąc rywali szybkimi podaniami, w końcu i tak trafiając za trzy (Tunçeri i Smith, 55:70).

Na samym początku ostatniej części meczu Pamesa Valencia nieco zaniepokoiła madridistas. Obrona zaczęła stopować ataki Królewskich, nie mogących jej sforsować przez trzy minuty. Mecz przybrał szybkie, wręcz zawrotne tempo. Taki sposób gry szybko znudził się naszym koszykarzom, którzy zaczęli szanować piłkę, spowalniać akcje - wszakże nigdzie się im nie śpieszyło. Dość znaczącą rolę odgrywał Smith (trójka, przechwyt, dwa rzuty wolne), ale Plaza dał mu okazję na zasłużony odpoczynek. Goście starali się wykorzystywać pełny okres przeznaczony na rozegranie akcji, co denerwowało graczy Pamesy, coraz częściej faulujących. Nie podobało się to także zrezygnowanym kibicom - na trzy minuty przed końcem spotkania zaczęli opuszczać halę.

I tak oto ci, którzy zdecydowali się wyjść, nie zobaczyli trójki Bullocka (a Amerykanin długo na nią polował, ciągle trafiając w obręcz), dającą 20-punktową przewagę (69:89). Pojawiła się szansa na przekroczenie granicy stu punktów, lecz nie był to priorytet. Wtem stała się rzecz niecodzienna - zza linii 6,25m nie tylko rzucił, ale i trafił... Felipe Reyes!

Koszykarze Realu Madryt rozegrali bardzo dobre spotkanie, choć ciągle widoczny i odczuwalny jest brak Papadopoulosa, bez którego gra podkoszowa prezentuje się przeciętnie.

Sytuacja na szczycie tabeli nie uległa zmianie - nadal lideruje klub z Madrytu, a za nim czterozespołowa grupa pościgowa.


74 - Pamesa (18+24+17+15): Williams (10), Timinskas (5), Garcés (2), Claver (11), Douglas (23) - Barac (6), Oliver (7), Miralles (4), House (6);
97 - Real Madryt (26+23+25+23): López (4), Smith (18), Mumbrú (10), Sekulić (7), Hervelle (14) - Tunçeri (8), Iturbe (6), Reyes (15), Bullock (13), Llull (2).


Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!