Advertisement
Menu

Bilbao zdobyte! Athletic - Real 0:2!

Po bolesnej porażce w Saragossie wszyscy zastanawiali się, czy środowy...

Po bolesnej porażce w Saragossie wszyscy zastanawiali się, czy środowy mecz w Pucharze Króla był tylko przykrą niespodzianką w serii zwycięstw Realu, czy może pokazał prawdziwą wartość zespołu. Na razie nikt nie jest w stanie odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie, ale mecz z Athletic Bilbao miał nam nieco rozjaśnić tę sytuację. López Caro poszedł po rozum do głowy i ponownie oddelegował do składu nieobecnych podczas lania w Saragossie, tj. Woodgate’a, Cicinho i Zidane’a. Francuz wprawdzie zagrał w tym pamiętnym spotkaniu kilkanaście minut, ale jego brak był widoczny od pierwszych minut aż nadto. Zabrakło natomiast Davida Beckhama, który leczy kontuzję, podobnie jak Helguera. Ale patrząc na ich dyspozycję podczas pucharowego spotkania na La Romareda, trudno rozpatrywać ich brak jako osłabienie zespołu.

Real w lidze nie wygrał z Bilbao na ich terenie od paru dobrych lat, toteż „Blancos” już od pierwszych minut rzucili się do zdecydowanych ataków. Na efekty nie trzeba było długo czekać, gdyż już w 5. minucie spotkania piłka wpadła do bramki strzeżonej przez Lafuente. Świetnym prostopadłym podaniem do Robinho popisał się Zidane, a Brazylijczyk będąc na pozycji sam-na-sam z bramkarzem drużyny przeciwnej, nie miał kłopotów z umieszczeniem piłki w siatce – 1:0 dla „Królewskich”! Dosłownie kilkadziesiąt sekund później w niemal identycznej sytuacji znalazł się Ronaldo, ale przestrzelił. Nawet gdyby nasz najlepszy snajper trafił, to i tak bramka nie zostałaby uznana, gdyż sędzia odgwizdał pozycję spaloną. W końcu jednak do głosu doszli gospodarze, którzy starali się atakować i jak najszybciej wyrównać. Na szczęście, ich ataki były dość schematyczne i ograniczały się głównie do wrzutek w pole karne, które bez problemów wybijali nasi stoperzy – Woodgate i Ramos. Oczywiście, nie obyło się bez groźniejszych akcji ze strony piłkarzy Athletiku. Kilkakrotnie próbowali zaskoczyć Casillasa strzalami z dystansu, ale nasz portero zawsze wychodził obronną ręką z tych sytuacji. Real kontrolował przebieg spotkania, ale nie atakował zbyt odważnie. Ostro za to grali gospodarze, którzy bezpardonowo faulowali graczy Realu. Skończyło się to fatalnie dla Pablo Garcii, który musiał opuścić murawę już w 25. minucie gry, a w jego miejsce pojawił się Thomas Gravesen, który, uprzedzając już nieco fakty, nie pokazał nic specjalnego, ale też w niczym nie zawinił i zagrał poprawnie. Wyróżniał się za to Robinho, który raz po raz czarował swoim dryblingiem. Niestety, mniej więcej po pół godzinie gry Robson nie tyle oczarował, co wręcz poraził swoją... nieskutecznością. Były gracz Santosu otrzymał dobre podanie od Ronaldo, ale znajdując się na doskonałej pozycji fatalnie przestrzelił przenosząc piłkę wysoko ponad bramką. Kilka minut później duet reprezentantów „Canarinhos” znów dał o sobie znać, niestety z podobnym skutkiem co w poprzedniej akcji. Tym razem uderzał Ronaldo, ale jego strzał sparował Lafuente. W kolejnej akcji znów okazję miał Robinho, ale ponownie lepszy okazał się bramkarz gospodarzy. Potem jeszcze dość klarowną sytuację miał Cicinho, którego dobrym podaniem obsłużył Guti, ale zamiast podawać, Brazylijczyk próbował uderzać, ale uczynił to bardzo niecelnie. Warto w tym miejscu nadmienić, że kapitan „Blancos” w pierwszej połowie kilka razy popisał się dobrymi, prostopadłymi piłkami. Szkoda, że do poziomu jego podań nie dostroili się ze swoją skutecznością koledzy, którzy mieli problemy z umieszczeniem piłki w bramce. Pierwsza połowa, choć bez fajerwerków, zakończyła się rezultatem 1:0 dla Realu i piłkarze udali się do szatni.

Drugą odsłonę podopieczni Lopeza Caro rozpoczęli w tym samym składzie, natomiast do zmiany doszło w drużynie z Bilbao - za Ustaritza wszedł Murillo. Sam przebieg meczu w stosunku do pierwszej połowy zbytnio się nie zmienił. To „Królewscy” byli stroną przeważającą, choć prawdę mówiąc z tej przewagi niewiele wynikało. Słabiej grał Guti, który nieco bardziej poświęcił się grze defensywnej, co omal nie zaowocowało otrzymaniem żółtej kartki. Już kilka minut po wznowieniu gry Real mógł podwyższyć rezultat, ale po składnej akcji przestrzelił, nie pierwszy raz zresztą, Ronaldo. Wciąż czarował za to jego młodszy kolega, Robinho, który często dryblował. Zanotował wprawdzie aż 12 strat w przeciągu całego spotkania, ale do tego zdążyliśmy się chyba przyzwyczaić. Wszak nawet najlepszym drybling nie będzie wychodził zawsze ;) Z minuty na minutę coraz bardziej zaczęli napierać gospodarze, ale dobrze na przedpolu radzili sobie zamiennie Casillas i para naszych środków obrońców. Dzięki ich dobrej grze, gospodarze praktycznie ani razu nie znaleźli się w dogodnej sytuacji do zdobycia gola, a wszystkie groźniejsze strzały padały po uderzeniach z dystansu lub dośrodkowaniach w pole karne, choć nie było ich zbyt wiele. Większość piłek lądowała za bramką Casillasa, co nie podobało się licznie zgromadzonej publiczności na San Mames, która kilkakrotnie obrzuciła pole karne naszego bramkarza... owocami. Praktycznie ostatnie pół godziny tego meczu to akcja za akcję, ale zarówno ataki Bilbao i Realu, nie przynosiły większego skutku, a kiedy już którejś ekipie udało się skonstruować dobrą akcję, ta od razu przerywana została faulem. Taki obrót spraw spowodował, że sędzia tego meczu, pan Ramírez Domínguez, pokazał siedem żółtych kartkek, z czego cztery otrzymali zawodnicy „Blancos”, a konkretnie Sergio Ramos, Salgado, Woodgate i Gravesen. Trzeba jednak przyznać, że arbiter mógł pokusić się nawet o wyciągnięcie czerwonego kartonika w przypadku piłkarza Bilbao – Guerrero, który za bardzo nie przebierał w środkach i często uciekał się do faulu. Na kilka minut przed zakończeniem spotkania na murawie pojawili się Raúl Bravo i Júlio Baptista. Kto by przypuszczał, że to właśnie Ci dwaj zawodnicy zostaną bohaterami akcji z 92. minuty. ”Bestia” otrzymuje piłkę przed polem karnym, przyjmuję ją na klatkę, mija obrońcę i upadając odgrywa ją na bok do Robinho, który z kolei posyła futbolówkę wzdłuż bramki do Bravo, a ten pakuje ją do pustej siatki– 2:0! Chwilę potem zabrzmiał ostatni gwizdek tego meczu i piłkarze z Madrytu mogli cieszyć się, a my wraz z nimi, z kolejnych trzech punktów.

Mecz zakończył się przekonywującym zwycięstwem, choć wcale nie było łatwo, gdyż gospodarze zagrali bardzo twardo. Nie było to porywający mecz w wykonaniu „Królewskich”, bardziej ten z gatunku przeciętnych, ale mimo to udało się zdobyć komplet punktów na gorącym terenie w Bilbao, gdzie nigdy nie grało nam się zbyt dobrze. Najlepszym w szeregach Realu był bezsprzecznie Robinho, który może i notuje zbyt wiele strat i jest momentami zbyt samolubny, ale jego gra może się naprawdę podobać. Dobry mecz rozegrał także Zidane, choć brakowało jakiegoś przebłysku jego geniuszu, co poniekąd uniemożliwiali piłkarze gospodarzy grając bardzo ostro. Nieźle zaprezentowali się Salgado i Cicinho, choć widać, że Brazylijczyk zdecydowanie lepiej czuja się na obronie. Można też pochwalić Baptistę i Bravo, którzy mimo, iż zagrali raptem kilka minut, przyczynili się do zwycięstwa akcją z końcówki spotkania. Niestety, martwi, a niektórych irytuje, forma Ronaldo. El Fenómeno jest cieniem samego siebie i krząta się bezładnie po murawie. Patrząc na jego grę, trudno wyobrazić sobie, że taki piłkarz ma problemy z tak prostymi zagraniami jak przyjęcie piłki! A tak właśnie dziś było, nie wspominając już o fatalnej skuteczności, lecz ta ogólnie była dziś piętą achillesową zespołu. Podsumowując, piłkarze i trener prawidłowo zareagowali na porażkę w Saragossie i zdobyli trzy punkty w lidze, które, jak na razie, dają nam drugie miejsce w tabeli. Teraz wypada tylko czekać na rewanż z Saragossą i galaktyczną, bo tylko taka da nam awans, grę naszych ulubieńców.

Składy obu drużyn:

Athletic Bilbao: Lafuente; Lacruz, Luis Prieto, Ustaritz (Murillo, 46’), Amorebieta; Iraola, Gurpegi, Orbaiz, Dańobeitia (Julen Guerrero, 72’); Urzaiz (Llorente, 60’), Aduriz.

Real Madryt: Casillas; Salgado, Sergio Ramos, Woodgate, Roberto Carlos; Pablo García (Gravesen, 24’), Cicinho (Raúl Bravo, 87’), Guti (Baptista, 89’), Zidane; Robinho, Ronaldo.

STATYSTYKI:

Strzały (celne): 14 - 10( 6 - 6)
Interwencje bramkarzy: 11 - 16
Faule: 20 - 19
Rzuty rożne: 7 - 3
Rzeczywisty czas gry: 52 minuty, 2 sekundy
Posiadanie piłki: 53% - 47%

Kartki:
: Aduriz, Guerrero, Woodgate, Sergio Ramos, Salgado i Gravesen.

Sędzia: Ramírez Domínguez

GOLE:

0:1 – Robinho 5'
0:2 – Raúl Bravo 92'

Bramki - przygotowane tradycyjnie przez Maylo - są już dostępne do pobierania.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!