Advertisement
Menu

Pierwsze zwycięstwo w nowym roku! Athletic - Real 0:1

Nowy rok piłkarze Królewskich przywitali zwycięstwem

Miniony rok był dla nas, kibiców Realu Madryt, niezbyt udany. O ile w poprzednim sezonie nasi piłkarze nie sięgnęli po żadne trofeum, o tyle w następnym, obecnym, miało być znacznie lepiej. Nowe transfery, nowe nadzieje - tak przywitaliśmy nowy sezon, którego początek tak wspaniały nie był. Real zakończył rok 2005 porażką 2:1 z Racingiem i ze stratą 11 punktów do prowadzącej w tabeli Primera División Barcelony.

Trzy dni temu powitaliśmy nowy rok, 2006. Tak jak z każdym rokiem, postanowieniem jest zdobycie jakiegoś tytułu. Nowy rok piłkarze Królewskich przywitali spotkaniem z Athletic Bilbao w 1/8 Copa del Rey. Jak pamiętamy, rok temu Real odpadł właśnie na tym etapie rozgrywek, w dwumeczu z Realem Valladolid. Miejmy nadzieję, że w tym roku nasz zespół powalczy o Puchar Króla.

Walka będzie bardzo trudna. Dziś Realowi przyszło się zmierzyć na gorącym terenie przeciwnika, w Bilbao. Jak wiemy, Athlelic to dla nas niewygodny przeciwnik. Jakby tego było mało, Real wystąpił dziś w lekko osłabionym składzie - bez Helguery, Ronaldo i Raula. Nadzieją madridistas mógł być dzisiaj Soldado, który wystąpił już od pierwszej minuty, osamotniony w ataku. Od pierwszej zagrał także Beckham, którego występ w tym meczu był wątpliwy. Absencja Pablo Garcii wymusiła na Lopezie Caro wydelegowanie do gry Gravesena, który razem z Gutim zagrał na pivocie.

W jeszcze rezerwowym składzie wystąpiła dziś formacja defensywna. Między słupkami stanął Diego López, na lewej obronie Roberto Carlosa zastąpił Raúl Bravo, natomiast obok Sergio Ramosa, w środku obrony, zagrał dziś Mejía. I to właśnie ci piłkarze od początku mieli najwięcej pracy, bo już w pierwszych minutach piłkarze Athletic przeprowadzili kilka indywidualnych akcji, z których jednak nic nie wynikło. Real od razu począł konstruować akcje odwetowe. Swoim strzałem pogroził Beckham, ale piłkę ze stoickim spokojem złapał Aranzubía. Podobną akcję przeprowadził Aduritz, którego strzał pewnie obronił Diego López. Kolejny strzał na bramkę Basków był dziełem Gutiego. Był naprawdę dobry, tylko że nasz dzisiejszy kapitan trafił w obrońcę. Akcje oba zespoły przeprowadzały co chwilę, jednak nie przynosiły one wymarzonego skutku. Były to głównie strzały z dystansu lub „wrzutki” w pole karne.

W drugim kwadransie gry uaktywniła się nasza „nadzieja”, Robert Soldado. Próbował szczęścia strzałem z dystansu, po indywidualnej akcji, jednak wyniku meczu nie udało mu się zmienić. Nadal było 0:0. Kolejny strzał, który można było zapisać po stronie Realu, był strzał Baptisty - dość groźny, lecz nie wystarczył by pokonać bramkarza gospodarzy. Jak widać to akcje Królewskich przeważały w pierwszych minutach meczu. Później, goście na chwilę stracili inicjatywę gry i oddali pole przeciwnikowi. Dwukrotnie próbował Gurpegi, dwukrotnie próbował Aduritz, ale piłkarze Athletic tych szans nie wykorzystali i gola nie obejrzeliśmy. Kolejna akcja to popis Robinho, ale jak zawsze zabrakło wykończenia. Robinho grał dobrze, aktywnie, jednak do szczęścia brakowało kogoś, kto jego akcje zamieniłby na bramkę. W meczu nie brakowało walki. Żaden atak nie pozostawał bez odpowiedzi, obydwóm drużynom zależało dzisiaj na zwycięstwie. W końcówce Królewscy jakby zaatakowali z większym zaangażowanie, chcąc wbić rywalowi tzw. „bramkę do szatni”, jednak ostatecznie, do przerwy bramka nie padła.

Na drugą połowę oba zespoły wyszły bez zmian. Myślę, że nie były one potrzebne, ponieważ Real grał dobrze, brakowało tylko skuteczności. Tak jak i pierwsza połowa, tak i druga rozpoczęła się akcją Bilbao. Strzał Guerrero poszybował nad bramką. Real zdołał odpowiedzieć jedynie dośrodkowaniami Gravesena (!) i Beckhama. Niestety nie stworzyły one żadnego zagrożenia. Z kontrą od razu ruszyli piłkarze Bilbao i znów próbował Guerrero. Gospodarze się rozkręcali, co nie mogło nam dobrze wróżyć. Doskonale wiemy, że w takich sytuacjach chwilowego rozkojarzenia Real ostatnio tracił bramki. Nastał okres dominacji Basków. Teraz to oni dyktowali warunki gry, przez co Real zagnieździł się we własnej połowie. Po raz pierwszy w tej połowie przypomniał o sobie Aduritz, którego strzał prawą nogą realnie zagroził naszej bramce. Niebezpieczeństwo zostało jednak w porę zażegnane. Nie na długo... chwilę później gospodarze kilkakrotnie razy pod rząd próbowali celnie dośrodkować w pole karne Diego Lopeza. Na nasze szczęście i z tych akcji nic poważnego nie wynikło.

Nareszcie, po kilkunastu minutach przerwy obejrzeliśmy strzał na bramkę Athleticu Bilbao. Indywidualną akcją, zakończoną celnym strzałem, przeprowadził Baptista. Strzał był celny, lecz Aranzubía nie dał się tak łatwo pokonać. Nie muszę chyba wspominać, że z kontrą ruszyli gospodarze, bo to w tym meczu było normą. W 66 minucie boisko opuścił Soldado. Widać było, jak młody zawodnik się starał, bardzo chciał wypaść w tym meczu pozytywnie. Jednak dzisiaj był bardzo dobrze kryty przez obrońców, którzy skutecznie interweniowali lub odnosili się do nieczystych zagrań, byleby nie dopuścić Roberta do piłki. Hiszpana zastąpił Francuz, Zinedine Zidane, którego występ również był dzisiaj niepewny. Doskonałą szansę na gola miał Yeste oraz Llorente, ale piłka po strzałach obydwu panów nie znalazła drogi do bramki. I dobrze ;) Prawdziwą wrzawę na stadionie przyniosła ze sobą 70 minuta. Akcję przeprowadził Robinho, wbiegł w pole karne lewym skrzydłem i sprytnie podał do Beckhama, któremu nie pozostało nic innego, tylko „wpakowanie” piłki do siatki. Real wyszedł na prowadzenia, a do końca meczu pozostało 20 minut. Jeszcze wszystko mogło się zdarzyć...

Bramka widocznie podrażniła gospodarzy, którzy od razu rzucili się do ataku, chcąc jak najszybciej wyrównać. Indywidualnymi akcjami obronę Królewskich próbowali zaskoczyć Yeste i Tiko. Wszystko było dalekie od ideału i nie miało prawa zagrozić bramce Diego Lopeza. Ale Real wcale nie zamierzał bronić korzystnego wyniku. Piłkarze z Madrytu chcieli więcej i z każdą minutą tych ataków było coraz więcej. Oczywiście aktywnie grał Robinho, ale (oczywiście) jego akcje nie wpływały na korzyść zespołu. Na 12 minut przed końcem wszystkich kibiców zgromadzonych na San Mames spotkała miła niespodzianka. Oto w 78 minucie Mejie zastąpił, powracający po długiej przerwie, spowodowanej (oczywiście ;)) kontuzją, Jonathan „Pechowiec” Woodgate. Już w jednej z pierwszy ataków gospodarzy, Anglik popisał się odbiorem piłki i, co za tym idzie, przerwaniem akcji Basków. Tak jak wspomniałem, Real nie spoczął na laurach i cały czas atakował. Świetną szansę zaprzepaścił Sergio Ramos, który po dośrodkowaniu Beckhama uderzał piłkę głową, niestety niecelnie. Zaraz po byłym zawodniku Sewilli, bardzo dobry strzał oddał również były zawodnik Sewilli - Baptista. I tym razem Aranzubía był lepszy od Brazylijczyka. Do końcowego gwizdka pozostawało coraz mniej czasu, a piłkarze Bilbao nadal przegrywali. W ostatnich minutach przeprowadzili kilka rozpaczliwych akcji. Strzelali m.in. Orbaiz i Llorente - obaj obok bramki. W końcówce spotkania na boisku pojawił się zawodnik Castilli, dobrze nam znany, chociażby z ostatniego meczu Królewskich w 2005 roku, Balboa. Zastąpił on Robinho. Kilka minut po tej zmianie usłyszeliśmy ostatni gwizdek w tym meczu.

Wycieczka na północ kraju nie okazała się aż tak straszna, jak ją malowali. Pierwszy mecz w nowym roku przyniósł nam zwycięstwo. Co prawda skromne i okupione ciężką walką, ale w końcu zasłużone zwycięstwo. Można śmiało powiedzieć, że przeciwnik był wymagający, przez co mecz mógł się podobać. Był bardzo zacięty. Obie drużyny stworzyły sporo sytuacji, lecz po obu stronach zabrakło skuteczności, wykończenia. Mimo wszystko bohaterem dzisiejszego spotkania zostać może Beckham, który grą się nie wyróżniał, ale strzelił bardzo ważną bramkę, dającą naszemu zespołowi zwycięstwo na wyjeździe i bardzo korzystną sytuację w meczu rewanżowym, na Estadio Santiago Bernabéu. Stare porzekadło mówi „Jaki pierwszy dzień, taki cały rok”. Miejmy nadzieję, że sprawdzi się ono w przypadku Realu. Oby cały rok był taki, jaki pierwszy mecz.

Składy:
Athletic Bilbao: Aranzubía - Iraola (Amorebieta 82'), Exposito, Lacruz, Gurpegi - Orbaiz, Tiko, Exteberría (Llorente 61'), Dańobeitia, Guerrero (Yeste 61') - Aduriz
Real Madryt: Diego López - Salgado, Mejía (Woodgate 78'), Ramos, Raúl Bravo - Gravesen, Beckham, Guti, Robinho (Balboa 89') - Baptista, Soldado (Zidane 66')

Statysytki:
Strzały (celne): 24 - 15 (2 - 7)
Interwencje bramkarzy: 13 - 4
Faule: 24 - 20
Rzuty rożne: 11 - 4
Spalone: 1 – 3
Rzeczywisty czas gry: 43 minuty, 58 sekund
Posiadanie piłki: 48% - 52%

Gole:
0-1 Beckham 70'

Kartki:
: Guti, Mejía, Orbaiz, Tiko, Raúl Bravo, Llorente

Sędzia: Undiano Mallenco.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!