Advertisement
Menu
/ marca.com

Ancelotti: Będę pamiętał La Décimę do końca życia

Włoch o wrażeniach z finału Ligi Mistrzów w Lizbonie

Dziś mija dokładnie 5 lat od zdobycia przez Real Madryt dziesiątego Pucharu Europy w historii. Z tej okazji Carlo Ancelotti udzielił wywiadu dla dziennika MARCA i podzielił się swoimi wrażeniami z lizbońskiego finału Ligi Mistrzów z Atlético, który dał Królewskim upragnioną La Décimę.

– Pamiętam wszystko. To coś, czego nie zapomnę do końca mojego życia. Dzień przed meczem byliśmy spokojni. Wiedzieliśmy, że to, co jest w grze, jest bardzo ważne, że motywacja klubu jest maksymalna, że to wielki cel, ale potrafiliśmy przekuć presję w motywację, by odpowiednio podejść do tego finału.

– Nie było nerwów, naprawdę. Byliśmy spokojni i skupieni na meczu.

– Kontuzje przed finałem? Khedira doszedł do siebie po operacji, Pepe, Benzema i Ronaldo narzekali na bóle. Bardzo doceniam gest Pepego. Był bardzo szczery ze mną, z kolegami i z klubem. Dzień przed spotkaniem powiedział mi, że nie może zagrać, że w 15. minucie będzie musiał zejść, ponieważ mocno boli go kolano. Rezygnacja z gry w finale nie jest czymś łatwym dla zawodnika, ale on zrobił to dla dobra zespołu. Pepe pokazał mi, że jest wielkim profesjonalistą.

– Skupiliśmy się na wszystkim, co wydarzyło się w meczu Pucharu Króla z nimi, który wygraliśmy 3:0. Próbowaliśmy powtórzyć wszystko. Ruchy, taktykę... Mieliśmy dobry odnośnik.

– Wszystko wyszło tak jak chcieliśmy. To prawda, że cierpieliśmy bardziej niż myśleliśmy, że remis nie nadszedł aż do 90. minuty, ale nie można zarzucić niczego grze zespołu. Graliśmy w piłkę do samego końca, tworzyliśmy okazje, kontrolowaliśmy grę, ale nie chciało wpaść... To prawda, że w końcówce mieliśmy szczęście, ale na nie zasłużyliśmy.

– Dogrywka? Wiedzieliśmy, że nasze morale będą maksymalne, a nasza okazja nadejdzie. My rośliśmy, a Atlético malało. To było logiczne. To coś podobnego, co przydarzyło się mi w finale w 2005 roku z Liverpoolem, kiedy przegraliśmy.

– Gol Ramosa? Nigdy nie myślę o tym, co wydarzy się w danej akcji, ale wierzyłem, że gol nadejdzie. To była ostatnia szansa, ale wierzyłem w moich zawodników, wiedziałem, że jeśli będą mieli okazję, to jej nie zmarnują. Drużyna była żywa, a ja byłem optymistą. Graliśmy do końca, szukaliśmy remisu do ostatniej sekundy meczu grając w piłkę, tworząc akcje... i ostatecznie pojawili się Modrić i Ramos. Miałem pewność w to, co robimy.

– Nie celebrowałem bramki? Nie mogłem. Mecz trwał, był otwarty i trzeba było rozegrać dogrywkę. Musiałem ją przygotować z zawodnikami bardzo wycieńczonymi fizycznie, jak na przykład Di María. Morale było maksymalne i to się liczyło, ale musieliśmy dobrze przygotować dogrywkę.

– Gol Marcelo był kluczowy. Do tego momentu dogrywka była otwarta, ale po tej bramce Atlético dało sygnały, że już nie może, że mówi basta. Po nim była już tylko zabawa, uściski i radość z madridismo. Później przyszedł jeszcze czwarty po karnym Cristiano i koniec.

– Przylecieliśmy do Madrytu bardzo późno i nie spodziewałem się niczego szczególnego, ale widok tylu ludzi świętujących tytuł na ulicach to coś, czego nie zapomnę do końca życia. Pełna Plaza de Cibeles, uliczki wokół również, kibice w każdym miejscu... Zapamiętam to do końca życia. Cieszyłem się Realem Madryt.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!