Advertisement
Menu
/ Airwolf

Real Madryt - Mallorca 4:0

Piłkarze Realu Madryt podejmowali dziś na Santiago Bernabéu zespół Mallorki....

Piłkarze Realu Madryt podejmowali dziś na Santiago Bernabéu zespół Mallorki. Mimo, iż w ostatnich meczach naszemu zespołowi brakowało skuteczności, udało się rozpocząć małą passę zwycięstw. Dzięki nim Luxemburgo odzyskiwał zaufanie kibiców, podłamane porażkami na początku sezonu. Mecz z podopiecznymi Hectora Cupera miał przynieść kolejne trzy punkty i potwierdzić "wielkość" Realu Madryt.

Królewscy rozpoczęli mecz dobrze. Kontrolowali przebieg gry, spokojnie rozgrywali piłkę. Nie mogli natomiast znaleźć sposobu, by przedostać się w pole karne przeciwnika. Akcje obydwu drużyn nie porywały. Zazwyczaj kończyły się strzałami zza pola karnego, z którymi zarówno Iker Casillas jak i Antonio Prats nie mieli najmniejszych problemów. Pierwszą groźną sytuację piłkarze Realu stworzyli w 11 minucie, kiedy to po dośrodkowaniu Roberto Carlos piłkę głową trącał Raúl. Nie zaskoczył tym jednak bramkarza gości. Po tej akcji nasi zawodnicy zaczęli odważniej atakować. Po jednej z nielicznych akcji Mallorki, sytuacji sam na sam z naszym bramkarzem, nie wykorzystał Juan Arango. Real dominował na boisku, co może potwierdzić statystyka posiadania piłki: 71% - 29%. Sytuacji sam na sam nie wykorzystał także Ronaldo. Naszemu najskuteczniejszemu napastnikowi odskoczyła piłka. Bramkarza Mallorki próbował dwukrotnie zaskoczyć Roberto Carlos, jednak oba strzały były niecelne. Piłkarze przyjezdnych przypomnieli o sobie bramką, tyle że z wyraźnego spalonego. Gospodarze odpowiedzieli dwoma akcjami: Davida Beckhama i Baptisty, która skończyła się na udanej interwencji Pratsa oraz akcją Baptisty i Raula, która zakończyła się nieporozumieniem. Strzałem minimalnie nad poprzeczką z ok. 20 m pogroził nam Campano. Także minimalnie niecelnym strzałem popisał się Beckham, jak się nie trudno domyśleć, z rzutu wolnego. Dwie minuty później, on i jego koledzy z drużyny mogli już świętować, bowiem pierwszą bramkę w tym spotkaniu strzelił Ronaldo. Brazylijczyk przeprowadził indywidualną akcję, minął obrońcę i strzelił zza 16 metrów w długi róg bramkarza. Piłka odbiła się od słupka nie pozostawiając szans, dobrze broniącemu dziś, Antonio Pratsowi. Piłkarze Realu nie poprzestali na jednej bramce i za wszelką cenę chcieli podwyższyć wynik jeszcze przed przerwą. Ładna akcja Salgado i Baptisty (nasz nowy nabytek był bardzo aktywny, brał udział w prawie każdej akcji Królewskich) znalazła swój finał przy nodze Raula, który miał przed sobą jedynie pustą bramkę. A jak wiemy, nasz kapitan słynnie z tego, że nie radzi sobie w takich sytuacjach. Nie poradził sobie i tym razem. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. David Beckham, stały wykonawca rzutów rożnych w naszym zespole, tym razem postanowił posłać piłkę przed pole karne. Tam czyhał Roberto Carlos, który strzałem z powietrza zdobył bramkę tuż przed przerwą, do szatni.

Pierwsza połowa stała pod znakiem dominacji Królewskich. Goście parę razy zawędrowali co prawda pod bramkę Casillasa, ale nasz portero w każdej z tych sytuacji albo spisał się bez zarzutu, albo w ogóle nie musiał się spisywać. Co się tyczy naszych zawodników z pola, niestety znów szwankowała skuteczność. Nie można oczywiście wymagać, by po każdym strzale piłka trafiała do siatki, bo tego uczynić nie potrafił nawet wielki Van Basten, ale tak wiele niewykorzystanych okazji może niepokoić. Dobrze, że choć raz swoją klasę potwierdzić potrafił Ronaldo.

Piłkarze w ciągu tych 15 minut odzyskali sporo sił, co potwierdził Míchel Salgado, który przebiegł z piłką przez pół boiska i został sfaulowany tuż przed polem karnym. Rzut wolny nie przyniósł oczekiwanego celu. Gra toczyła się pod dyktando Królewskich, którzy przez dłuższy czas rozgrywali piłkę w środku pola. Od początku drugiej połowy, intensywniej zaczęli się rozgrzewać Robinho i Zidane. W 60 minucie szansę dostał ten drugi, który zmienił, nieźle dziś grającego, Gutiego. Może zmianę spowodował fakt, że coraz częściej atakowali goście. Ich akcje były jednak dość chaotyczne i nie zagrażały bramce Ikera Casillasa. Po jednej z nich, szybki kontratak przeprowadzili piłkarze Realu. Piłkę dostał Ronaldo, umiejętnie ją "zgasił" i jednym zwodem minął obrońcę Mallorki. Ten zaskoczony obrotem sprawy sfaulował Brazylijczyka tuż przed 16 metrem. To była wyśmienita okazja dla Roberto Carlosa. Zrobił to, co umie najlepiej - oddał silny strzał lewą nogą, nie do obrony. Real prowadził już 3:0, więc trener Vanderlei Luxemburgo pokusił się o dwie zmiany. Za naszego kapitana wszedł Robinho, a za Sergio Ramosa (czyżby obawa przed czerwoną katką?) wszedł Jonathan "pechowiec" Woodgate. Woody interweniował w obronie bardzo ofiarnie. Widać, że chciał jak najszybciej zatrzeć złe wspomnienia z 22 września. Robinho jak zwykle był za szybki dla przeciwników, przez co ci odnosili się do fauli. Po jednym z nich żółtą kartkę dostał Navarro. Z sędzią nie zgodził się Ballesteros, który zaczął przepychać się z piłkarzami Realu, za co otrzymał drugą żółtą kartkę, co oznaczało dla niego koniec dzisiejszego spotkania. Gospodarzom został przyznany rzut wolny. Do piłki tradycyjnie podszedł David Beckham. Dośrodkowanie, odbite jeszcze od muru, trafiło na 4 m, gdzie czekał Júlio Baptista. Ten bez problemu umieścił piłkę w siatce rywala. Nasi dalej atakowali, a bliski strzelenia piątej już bramki był Zidane, którego strzał z powietrza, zza pola karnego został zablokowany przez jednego z obrońców. Do końca oglądaliśmy, jakże miłe dla oka, akcje Robinho i częste faule. Wynik nie uległ zmianie.

Bardzo dobry mecz w wykonaniu Królewskich. Najwyraźniej Luxe wziął sobie krytykę do serca, zmienił nieco taktykę i skutek jest widoczny - pewne zwycięstwo Realu. Piłkarze cały czas posiadali inicjatywę gry, atakowali, umiejętnie rozgrywali piłkę. Wszystkie bramki strzelili dzisiaj Brazylijczycy. David Beckham powoli kandyduje do miana króla asyst - po jego podaniach, bramkarz Mallorki dwukrotnie wyciągał piłkę z siatki. Warto zwrócić uwagę na Michela Salgado, który przeprowadził sporo świetnych akcji prawą stroną. Tak więc nowych skrzydłowych nam nie potrzeba - mamy Salgado i Robero Carlosa :) Obrona zagrała poprawnie. Wprowadzony w drugiej połowie Woodgate walczył o każdą piłkę i wygrywał niemal każdy pojedynek główkowy. Dobrą zmianę dał Robinho. Młody Brazylijczyk jak zwykle grał aktywnie, a jedynym sposobem, by go zatrzymać, był faul. Powracający po kontuzji Zidane był mało widoczny, aczkolwiek nie raz zachwycił pięknym zwodem, podaniem. Real powiększył swoje konto o trzy punkty, a my z nadzieją możemy czekać na kolejne mecze Królewskich...

SKŁADY:
REAL MADRYT:
Casillas; Salgado, Sergio Ramos (Woodgate 68'), Helguera, Roberto Carlos; Pablo García, Baptista, Guti (Zidane 60'), Beckham; Raúl (Robinho 67'), Ronaldo
MALLORCA: Prats; Navarro, Potenza, Cortés, Ballesteros; Farinós, Campano, Peralta (Tuni 53'), Arango; Okubo (Doni 70'), Yordi (Choutos 67')

STATYSTYKI:
Strzały (celne): 18 - 11 (10 - 3)
Rzuty rożne: 8 - 5
Interwencje bramkarzy: 10 - 9
Spalone: 7 - 1
Faule: 16 - 18
Posiadanie piłki: 63% - 37%
Rzeczywisty czas gry: 49 minut, 46 sekund

GOLE:
1:0 Ronaldo 32'
2:0 Roberto Carlos 44'
3:0 Roberto Carlos 65'
4:0 Baptista 77'


KARTKI:
: Navarro, Farinós, Ballesteros
: Ballesteros (za dwie żółte w 76. minucie)

Sędziował pan Medina Cantalejo.

Za chwilę relacja z meczu. Klipy z bramkami są już gotowe. Autor ten, co zawsze - Maylo.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!