Advertisement
Menu
/ Sobek

Real Madryt - Athletic Bilbao 3:1!

Ciężko już nawet powiedzieć, że przed meczem z piłkarzami z...

Ciężko już nawet powiedzieć, że przed meczem z piłkarzami z Baskonii nad naszymi zawodnikami, a zwłaszcza nad trenerem wisiał miecz Damoklesa. On raczej opadał już na ich głowy, a zatrzymać jego pęd mógł tylko korzystny wynik w dzisiejszym spotkaniu. A przeciwnik trafił nam się w czwartej kolejce nader niewygodny - Athletic Bilbao, z którą to ekipą zawsze grało się Królewskim bardzo ciężko. To, że Bilbao opuścił nasz gnębiciel, Asier del Horno, nie miało żadnego znaczenia, już choćby dlatego, że mecze klubów "narodowych" z Realem Madryt zawsze są niezwykle zacięte.

Wciąż brakowało w naszym składzie Zidane'a, kontuzję odniósł także Iván Helguera, ale za to swojego wielkiego debiutu doczekać miał się wreszcie Jonathan Woodgate.

Zaczęliśmy poprawnie. Gdyby Robinho przycelował o kilkanaście centymetrów dokładniej, padłby gol. Piłka trafiła jednak w słupek i wyszła poza pole gry. Szybko jednak uleciał z serc kibiców Królewskich optymizm, który mógł zaląc się w nich po tym strzale. Miał co prawda jeszcze swoją okazję Ronaldo, ale krótko po tym gola zdobyli niestety goście. Etxeberría dośrodkował w pole karne, Jonathan Woodgate starał się wybić piłkę, ale trafił tak fatalnie, że posłał ją prosto do bramki Królewskich. 0:1 i można było się (nie)spokojnie zacząć spodziewać kolejnej porażki.

Zauważyć tu trzeba, iż Woody'emu należy się jednak obok nagany sporo współczucia. Po blisko półtora roku bez grania w piłkę wreszcie zadebiutował w pierwszym składzie klubu, który wydał mnóstwo pieniędzy, ufając, iż angielski obrońca wykuruje się i zacznie grać na miarę swojego potencjału i w tym debiucie pokonał własnego bramkarza. Jest to naprawdę bardzo smutne.

Załamanie utratą gola trwało dość krótko. Mało brakowało, a w 31. minucie pięknym, dalekim lobem pokonałby Aranzubię Raúl. Chwilę później dobrą okazję zmarnował Pablo García. Niestety jednak w pierwszej połowie więcej okazji do zdobycia gola mieli goście - Tiko i Yeste mogli pokonać Casillasa po dwa razy każdy i tylko ich rozkojarzeniu oraz geniuszowi naszego portero możemy zawdzięczać, iż pierwsza połowa skończyła się na 0:1.

Do szatni schodzili byli Królewscy przy akompaniamencie niemalże jerychońskich... gwizdów. Trudno zresztą się dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę, jak fatalnie w pierwszych czterdziestu pięciu minutach prezentowali się Blancos.

W szatni Vanderlei Luxemburgo czuł już z pewnością chłód stali na własnej szyi, doskonale rozumiejąc, co mu grozi w wypadku porażki. Wprowadził więc na boisko Gutiego w miejsce Thomasa Gravesena, zwiększając ofensywny potencjał swojej drużyny, wygłosił jakąś krótką przemowę i posłał Królewskich z powrotem do boju.

Pochwalić w tym miejscu należy decyzję Luxemburgo o pozostawieniu w drużynie Jona Woodgate'a. Samobójcza bramka została strzelona i nic nie mogło tego zmienić. Natomiast najgorsze, co trener mógł zrobić, do dobić angielskiego obrońcę, okazując mu brak zaufania. Późniejsze wydarzenia mogłyby zmusić do zweryfikowania tego stwierdzenia, ale... o tym również później.

Choć wpuszczenie do gry Gutiego dość długo nie przynosiło wymiernych skutków, to ogólna gra gospodarzy wyraźnie się poprawiła. Real spychał gości do defensywy i szybko przyniosło to skutek. W 52. minucie Becks, po rzucie wolnym wrzucił piłkę w pole karne, tam dopadł do niej Robinho i zdobył bez większych problemów swojego pierwszego w barwach Realu gola. 1:1!

I choć po wyrównaniu oddaliśmy inicjatywę Baskom, to ledwie minęło dziesięć minut, a mogliśmy się cieszyć z prowadzenia. Piękne podanie Gutiego do Ronaldo, ten do Raula, a nasz kapitan z pięciu metrów... trafia do bramki! 2:1!

Chwilę później sportową tragedię przeżył Woody. Ukarany drugą żółtą kartką, odesłany został przez sędziego do szatni. Warte zauważenia jest, że nie śmiechy i gwizdy, a brawa żegnały Anglika. To cenna lekcja dla wszystkich na świecie kibiców, jak należy wspierać swoich zawodników.

Real grający w dziesiątkę to nie pierwszyzna w tym sezonie. Ale w błędzie byli ci, którzy ze złośliwą pewnością prorokowali walkę Królewskich o utrzymanie. Nie w lidze, oczywiście, bo ci mylili się od początku, a prowadzenia w tym meczu. Znów Raúl, tym razem po kornerze wykonywanym przez Beckhama, pokonał Aranzubię i mieliśmy 3:1!!

Piłkarzom z Bilbao wyraźnie zaczęły po utracie gola, mimo gry w przewadze, puszczać nerwy. Guti, który wziął na siebie ciężar rozgrywania piłki odczuł to najboleśniej. W ciągu pięciu minut trzy brutalne ataki na naszą "czternastkę" zakończyły się trzema żółtymi kartkami! Baskowie kosili równo z trawą, ale mimo to dokończyli mecz w jedenastu. Duża w tym zasługa trenera, który najbardziej krewkich od razu ściągał z boiska.

Pod koniec meczu sieczka nieco się uspokoiła i Baskowie zaczęli w końcu grać w piłkę. Dwa razy byli bardzo blisko strzelenia kontaktowej bramki, ale w pierwszym przypadku Iraola uderzył główką w poprzeczkę, a w drugim strzał Llorente na róg sparował niezastąpiony Iker Casillas. Kilka minut później pan Undiano Mallenco gwizdnął po raz ostatni i po kilkunastu dniach przerwy znów mogliśmy poczuć, jak czuje się zwycięzca.

Konia z rzędem jednak temu, kto w przerwie przewidziałby takie zakończenie. Królewscy grali tragicznie: pomoc bezproduktywna, atak niewidoczny, obrona popełniająca dziecinne błędy. Jak zwykle najbardziej widoczny był Iker Casillas. W drugiej połowie wszystko zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różki. Najpierw gol Robinio, który dał nam nadzieję na lepszy wynik. 10 minut później fenomenalne podanie Gutiego, 2:1, do tego jeszcze czerwona kartka dla Woodgate'a i... zaczęło się! Baskowie byli bezradni. Gra na połowie rywali, udane dryblingi już nie były rzadkością. Pokazaliśmy charakter i byliśmy w końcu zespołem!

Guti - grał tylko 45, ale zdecydowany "man of the match", Robinho - bramka, dryblingi i coraz lepsze zrozumienie z zespołem, Raúl - dwie bramki (!), Roberto Carlos - nowa fryzura ;), kontrola całej lewej strona i potężne strzały, Beckham - największy walczak, Casillas - jak zawsze ostoja drużyny. Zawiódł szczególnie Ronaldo, który był kompletnie bezproduktywny. Nie przekreślałbym jeszcze Woodgate'a. To dopiero jego pierwszy poważny mecz, a samobójcza bramka może się zdarzyć każdemu. Podobnie czerwona kartka - niestety znów kontrowersyjna. Co prawda widać było, że Anglik to jeszcze nie najwyższa światowa klasa, ale zobaczymy. Ważne, że w ogóle wrócił do zdrowia...

W niedzielę jedziemy do Alavés. Do składu wrócą Júlio Baptista, Sergio Ramos i Iván Helguera. Musi być lepiej!

SKŁADY:
Real Madryt:
Casillas; Roberto Carlos, Pavón, Woodgate, Salgado; Pablo García, Gravesen (Guti, 47'), Beckham, Raúl (De la Red, 88'); Robinho, Ronaldo (Raúl Bravo, 70').
Athletic Club Bilbao: Aranzubía; Expósito, Lacruz, Prieto (Murillo, 86'), Casas; Gurpegi (Iraola, 73'), Ibon, Yeste (Llorente, 70'), Tiko, Orbaiz; Etxeberría.

STATYSTYKI
Strzały (celne, w słupek/poprzeczkę): 16 (9, 1) - 19 (4, 1)
Interwencje bramkarzy: 10 - 7
Spalone: 5 - 2
Posiadanie piłki: 47% - 53%
Rzeczywisty czas gry: 58 minut

GOLE
0:1 Woodgate (samob.), 25'

1:1 Robinho, 53'

2:1 Raúl, 63'

3:1 Raúl, 68'

KARTKI
: Woodgate 66'
: Woodgate 45', Salgado 60' - Lacruz 52', Gurpegi 70', Tiko 72', Orbaiz 75', Luis Prieto 84'

Sędziował pan Undiano Mallenco

Maylo przygotował już bramki. Możecie je pobrać klikając na piłkę obok nazwiska strzelca.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!