Advertisement
Menu
/ elmundo.es

„Ukryta” prawda o odejściu Cristiano Ronaldo

Tłumaczenie tekstu z madryckiego <i>El Mundo</i>

Poniższy tekst został opublikowany przez madrycki dziennik El Mundo. Przedstawiamy jego pełne tłumaczenie.

„Ukryta” prawda o odejściu Cristiano Ronaldo

Salon nie ma końca. Stoły są perfekcyjnie ustawione na czarnej podłodze, jakby miano na nich coś prezentować. Książka projektanta Toma Forda, który był dyrektorem kreatywnym Gucciego i Yves Saint Laurent, oraz album fotograficzny Marilyn Monroe są wystawione, jak gdyby nigdy nie były otwierane. Gdyby nie kilka zdjęć rodzinnych w rogach, można byłoby powiedzieć, że nikt tu nie mieszka.

Jednak tego popołudnia gromadzą się w nim goście, bo Cristiano Ronaldo zwołał swoich najbardziej zaufanych ludzi i doradców w celu znalezienia winnego. Portugalczyk chce wiedzieć, kto jest odpowiedzialny za jego problemy podatkowe, które grożą mu najgorszym określeniem dla jego dumy i ego: tym mówiącym o przestępcy.

Do spotkania doszło 11 maja 2017 roku, który został dniem, w którym tak naprawdę rozpoczęło się odliczanie do odejścia piłkarza z Realu Madryt, do którego doszło 11 lipca 2018 roku, już po tym, jak zapłacił fiskusowi 18,8 miliona euro i przyznał się do czterech przestępstw podatkowych.

Wtedy zamknięto trwającego 14 miesięcy thrillera pełnego wyrzutów, goli, zdrad i tytułów, co doprowadziło do granic cierpliwość Zinédine'a Zidane'a. „Rozwiążcie temat Cristiano w jakikolwiek sposób, bo on nie rozmawia w szatni o niczym innym. To jest nie do zniesienia”, ostrzegł Francuz dyrekcję. Szkoleniowiec wyprzedził Cristiano i sam odszedł ze swoich powodów i ze swoimi sekretami po tym, jak napięcie stworzone przez Portugalczyka sięgnęło maksimum na murawie w Kijowie z jeszcze cieplutką La Decimotercerą.

Spotkanie rozpoczęło się w ciszy. Nikt się nie odzywał. Goście bali się reakcji Cristiano, który zdecydował na zorganizowanie zebrania w domu swojego agenta i ojca chrzestnego, Jorge Mendesa, który także mieszka na osiedlu La Finca. Piłkarz zrobił z tego miejsca kafkowski zamek, w którym odizolował się od klubu, miasta, a nawet państwa, w którym pracował.

Idole w rzeczywistości był samotnym człowiekiem, który pracował w swoim domu, doprowadzając do niepokoju w sztabie medycznym Realu, który obawiał się przetrenowania, który prosił pobliską restaurację o dowożenie mu jedzenia do domu, bo nie znosił tortur wynikających ze swojej sławy i który płacił miesięcznie szoferowi 25 tysięcy euro, bo w świecie nieufności zaufanie jest skarbem. Tamtego dnia jednak jego twarz wyrażała zaskoczenie.

„Kto jest za to wszystko odpowiedzialny?”, zapytał. Ciszę można było przeżuć. „Doktorze, powiedziałem, że nie chcę żadnego ryzyka!”, dodał. Doktorem był prawnik Carlos Osorio, zaufany człowiek klanu Mendesa i odpowiedzialny za architekturę spółkową i podatkową jego zawodników. Osorio to jedna z osób, które Cristiano opłacał ponad stawkami rynkowymi, by czuć się bezpiecznie.

„Nie mam studiów. W życiu tylko grałem w piłkę, ale nie jestem głupkiem i nikomu nie wierzę. Dlatego gdy kontraktuję doradcę, zawsze płacę 30% więcej niż się mnie prosi, bo nie chcę żadnych problemów”, skomentował pierwszym przybyłym gościom.

„Będziemy walczyć do śmierci”
„Cris, odpowiedzialnym jestem ja. Spokojnie, wszystko jest dobrze i będziemy walczyć w tym temacie do śmierci, do samego końca”, odpowiedział Osorio. Kilku uczestników spotkania wiedziało, że sprawy nie wyglądają dobrze. Nie zgadzali się oni z tym, co zrobił portugalski prawnik, ale milczeli. Jednym z problemów piłkarskich idoli jest to, że nie mają ludzi, którzy ich skrytykują, bo otoczenia wolą milczeć, by nie obrazić zawodnika i chronić swoje pozycje oraz pieniądze.

Innymi gośćmi byli José María Alonso, dziekan Kolegium Prawniczego w Madrycie, oraz adwokaci od prawa karnego poleceni przez Real z firmy Baker & McKenzie. Wszyscy znali już poważną sytuację podatkową Cristiano, którą opinii publicznie przedstawił dziennik El Mundo jako członek konsorcjum śledczego Football Leaks.

Śledztwo odkryło sieć spółek, za pomocą której piłkarz przez lata ukrywał swoje przychody z praw do wizerunku. Kwota sięgała 150 milionów euro. Ministerstwo Finansów zdecydowało się zrobić krok do przodu, by skończyć z bezkarnością świata piłki, ale, w przeciwieństwie do sprawy Messiego, w Urzędzie Skarbowym istniały różne zdania co do sprawy Portugalczyka i jej poprowadzenia drogą karną lub administracyjną. Wątpliwości miał nawet ówczesny minister Cristóbal Montoro.

Bez groźby uznania przestępstwa i wyroku więzienia siła państwa spadała, więc debata techniczna na temat pokrycia przez Cristiano pierwszych problemów w 2014 roku w wysokości 5,6 miliona euro nie przyniosła efektu korzystnego dla Portugalczyka. By ustawić gwiazdora i cały futbol pod ścianą zaczęto opisywać kolejne sprawy jako przestępstwa, wykorzystując podstawowy fakt, w którym wartość większości tych spraw przekraczała 120 tysięcy euro, co wynika z ogromnych pieniędzy, jakie zarabiają piłkarze.

Cristiano zajęło kilka miesięcy pogodzenie się z rzeczywistością i zaakceptowanie porozumienia z fiskusem, bo na tamtym spotkaniu większość opowiadała się za przeciwnym rozwiązaniem. Nawet przy zalewie pytań od wściekłego zawodnika: „Nigdy nie powiedziałem, żeby nie płacić podatków! Chcę wiedzieć, co się stało! Nie rozumiem niczego, te pieniądze płacą mi sponsorzy. Dlaczego oskarżają mnie?”.

Piłkarzowi myliły się sposoby negocjowania z klubami i sponsorami. Mówił, że był przekonany, że do jego offshore'owej spółki Tollin Associates wpływają tylko przychody netto i że podatki opłacano w kraju, z którego je przelewano. Cristiano nie mógł też zrozumieć, dlaczego nie miał takich problemów w Anglii, a pojawiły się one w Hiszpanii.

Powód jest taki, że brytyjskie prawo podatkowe pozwala umieszczać 50% przychodów z praw do wizerunku sportowców w spółkach założonych poza krajem przebywania. Cristiano zapytał o to Osorio po przejściu do Hiszpanii, a prawnik konsultował się z kancelarią Garrigues. Nikt niczego nie zmienił. Otoczenie zawodnika cały czas szukało rozwiązań, zawsze spotykając się w luksusowych lokalach stolicy.

Mendes otrzymał od jednego z doradców ciekawy prezent, książkę założyciela Opus Dei, Josemaríi Escrivy de Balaguera, podpisaną z następującą dedykacją: „Zawsze, gdy mam problem i chcę ujrzeć światło, wracam do tej lektury”. Cristiano tymczasem uważał, że jedynym wszechwładnym, który mógł uwolnić go od problemów podatkowych, był Florentino Pérez.

Logika Portugalczyka była zresztą podobna do tej Messiego, jego przyjaciela Mascherano i innych zawodników Barcelony. Obaj zostali skazani za przestępstwa, ale graczowi Realu wydawało się niemożliwe, by stało się z nim coś takiego co z piłkarzem Barcelony. Ten, walcząc ze swoimi problemami jeszcze przed wyrokiem, miał mówić: „Nie ma żadnego problemu. Xavi powiedział mi, że Sánchez Llibre z partii Convergència załatwi to w Madrycie”.

Katalońska partia 20 lat temu była kluczowa w pakcie, który wprowadził formułę zarobkową 85/15, dzięki której fiskus pozwalał zawodowym sportowcom na opodatkowanie 15% swoich przychodów w klubach jako tych dotyczących praw do wizerunku. Czasy jednak się zmieniły.

Cristiano do tego oczekiwał jeszcze czegoś innego, a konkretnie tego, że Real opłaci mu kary zarządzone przez fiskusa poprzez podwyżkę i nowy kontrakt. Wiedział już, że Barcelona zrobi to samo, podpisując nową umowę z Messim. Osorio ze swojej strony znalazł w kontrakcie klauzulę, w której klub zobowiązywał się do zajęcia się wszystkimi tematami podatkowymi gracza.

Zawodnik groził klubowi, że ją ujawni, ale mylił się, bo te zapisy dotyczyły wyłącznie jego pensji, która była zapisana w formie netto, a nie reszty jego przychodów komercyjnych, które były powodem problemów z fiskusem. Florentino próbował gasić pożary medialne dotyczące tego konfliktu, ale uważał, że Real nie powinien interweniować w Ministerstwie Finansów. To był problem Portugalczyka. Cristiano interpretował to jako zdradę. Decyzja o odejściu nabierała kształtu.

„Za Di Stéfano”
Pierwszą szansą na odejście był Milan, który na pierwszy plan chciał przywrócić chiński magnat Li Yonghong, który w 2017 roku kupił 99% jego akcji. Włosi oferowali Portugalczykowi 150 milionów euro netto za 5 lat gry. Dyrektor zarządzający Marco Fassone osobiście prowadził negocjacje. Cristiano czuł się kuszony, ale powiedział nie.

Jego apetyt na wygrywanie trzymał go w Realu, ale jego niezadowolenie rosło. Zaczął nawet wierzyć, że jest traktowany niesprawiedliwie też przez to, że określa się go mianem drugiego najważniejszego zawodnika w historii Realu. „Zawsze ustawiają mnie za Di Stéfano. Już nie wiem, co jeszcze mam zrobić”, żalił się najbliższym, nakręcając się w swojej megalomanii.

Nowy kontrakt Messiego, który zaczął zarabiać dwa razy więcej od Cristiano, oraz przejście Neymara do PSG zepchnęły Portugalczyka na trzeci poziom wśród najlepiej opłacanych piłkarzy. Oczekiwania zawodnika tymczasem cały czas rosły na podstawie jednego z najlepszych sezonów w historii klubu i pierwszym od 50 lat dublecie złożonym z mistrzostwa i Pucharu Europy.

Do Cristiano doszła wiadomość, że wszystko się zmieni, jeśli w Cardiff zostanie obroniona Liga Mistrzów. „To brak szacunku, że ja, Złota Piłka, zarabiam mniej niż Messi i Neymar. Nie chodzi o pieniądze, chodzi o status i szacunek”, powtarzał, gdy w otoczeniu Florentino było słychać: „Nie wiemy, jaka będzie teraźniejszość Cristiano w Realu, ale jasne jest, że nie ma przed nim wielkiej przyszłości”.

Ostatecznie klub wystosował jednak ofertę. Cristiano miał przejść z zarabiania 21 milionów euro na 25 milionów euro netto za rok gry, a do 30 milionów, które były jego celem, mógł dojść tylko na podstawie bonusów. Wtedy zapadła ostateczna decyzja. Zaczynał się nowy sezon i Cristiano wiedział, że dla niego będzie on ostatnim.

„Nie odszedłem i tego żałuję”, powtarzał Mendesowi, który zawsze pokazywał mu zalety dojścia do porozumienia z Realem i zakończenia kariery w Hiszpanii. W klubie uważano jednak, że to jego agent popychał go do odejścia, bo szukał kolejnej milionowej prowizji.

Na Bernabéu przyjęto tylko jeden telefon z Manchesteru United, który był gotowy go przejąć, ale za niewielkie pieniądze. Mendes naciskał na Florentino, który nigdy nie myślał o sprzedaży Portugalczyka, więc prezes, przyzwyczajony do biznesowego hazardu, rzucił mu wyzwanie: „Jak przyniesiesz 100 milionów, jest twój”. Mendes je znalazł.

Przed finałem w Kijowie, gdzie Real wygrał swój 13. Puchar Europy, rozłam był już nieodwracalny dla Cristiano, ale dobry handlarz jak Mendes nigdy niczego nie skreśla. Swoje zainteresowanie wyraziło PSG, chociaż z warunkiem dotyczącym ryzyka: „Jeśli go kupimy, trzeba to zrobić ostatniego dnia okienka, 31 sierpnia, by nie dać Realowi szansy na ruszenie po Neymara lub Mbappé”.

Za duża niepewność, uznał zawodnik. Dla Portugalczyka, który zatriumfował w Anglii i w Hiszpanii, smakowitym kierunkiem były Włochy. W grudniu poprosił swojego agenta, by wybadał Juventus. „Podoba mi się, bo to zorganizowany klub i nigdy nie zapomnę, że próbowali mnie kupić, gdy byłem w Sportingu”. Miał wtedy 17 lat i Włosi zaproponowali za niego wymianę na Chilijczyka Marcelo Salasa. W tamtym okresie zbliżyła się także Barcelona, której wysłannikiem był Carles Rexach, ale Katalończycy nie skorzystali z jego rady i postawili na Quaresmę.

Juve doszło w ostatnich latach do dwóch finałów. Ze mną mogą wygrać Ligę Mistrzów”, naciskał Cristiano na Mendesa, by ten wybadał Andreę Agnellego. W dniu, w którym Królewscy mieli zmierzyć się ze Starą Damą w ćwierćfinałach Ligi Mistrzów, doszło do pierwszego spotkania. „Cristiano chce przejść do Juventusu, ale najważniejsze, żeby była na to szansa, a to może stwierdzić tylko Agnelli”, przekazał Włochom agent.

Wieczorem przewrotka atakującego wywołała oklaski turyńskich kibiców. Dla Cristiano posiadającego manię prześladowania był to emocjonalny punkt zwrotny. O zainteresowaniu poinformował inny klub z Serie A. Chodziło o Napoli i telefon od starego znajomego, Carlo Ancelottiego. „Jorge, chcę Cristiano. Zadzwoń do prezesa”. Agent zrobił to z uprzejmości, ale Aurelio de Laurentiis wyjaśnił, że taka operacja zrujnowałaby klub.

Tymczasem Angelli zrozumiał, że ten transfer to szansa na przywrócenie Juventusu na pierwszy plan wśród największych piłkarskich marek. Jego konkurencyjność nie spadła, ale klub cierpiał przez depresję włoskiej piłki. Gwiazda w stylu Cristiano nie tylko przyniosłaby więcej goli, ale także większą wartość w futbolu, który działa jak branża filmowa: ten przemysł potrzebuje gwiazd.

Ogłoszenie transferu potwierdziło jego tezę, bo wartość akcji klubu na giełdzie wystrzeliła w górę. Z nowym stadionem, z wykańczaniem świetnego ośrodka i z opieką właścicielską jedną z najbogatszych rodzin we Włoszech, wielka gwiazda domykała cykl. Można analizować czy Cristiano jest lepszy czy gorszy od Messiego, czy jest numerem jeden na boisku, ale nikt nie wątpi, że jest najlepszy pod względem wystawowym.

„Dałem słowo”
Mimo wszystko Mendes do ostatniej chwili trzymał otwartą linię z Realem. Wiedział, że ostatnia akcja zawsze należy do Florentino. Prezes ją wykonał, ale nie było już odwrotu od odejścia Cristiano. „Dałem moje słowo temu, kto cenił mnie, gdy nie robił tego Real. Jeśli teraz Florentino przychodzi i daje mi dwa razy więcej pieniędzy, nie ma to dla mnie znaczenia. Odchodzę do Juve”.

Agnelli przekazał Cristiano inny powód dający mu ogromny spokój: stały model podatkowy i zabezpieczenie prawne. W Hiszpanii obecnie sektor piłkarski czuje, że coś takiego w jego przypadku nie istnieje.

Po podjęciu decyzji o swoim losie sportowym pozostawało rozwiązanie sytuacji prawnej w Hiszpanii. Nieufność wobec kancelarii Baker & McKenzie wzrosła po kontrowersyjnym przesłuchaniu przed sędzią w Pozuelo de Alarcón. Cały epizod był kontrolowany przez działaczy z Bernabéu.

Chitín del Valle, zaufany prawnik Florentino, stawił się na przesłuchaniu osobiście, a zawodnik otrzymał z Bernabéu nakaz milczenia. Pulpit ustawiony przed sądem przez medialnych współpracowników zawodnika pozostał niewykorzystany. Przy całkowitej dezorientacji jeden z ważniejszych działaczy hiszpańskiego klubu doradził Mendesowi, którego oskarżano o współudział, by zmieniono strategię i doradców. Przekazano Portugalczykowi, że powinni oddać się w ręce byłego sędziego José Antonio Choclána.

Po otrzymaniu oferty Choclán wziął ze sobą prawników podatkowych ze swojej kancelarii i rozpoczął współpracę z prawnikiem Mendesa, Carlosem Sáizem. Cristiano przedstawiono sprawę jasno: albo trzeba przekonać sędziego, że nie doszło do przestępstwa, albo iść na ugodę. Rozprawa sądowa była ryzykiem. Już wiedziano, że prokuratura będzie domagać się 16 lat więzienia i kary w wysokości 80 milionów euro. Przy negocjacjach dotyczących porozumienia fiskus nie chciał zejść poniżej 20 milionów euro.

To utrudniało zawarcie takiego paktu, któremu cały czas sprzeciwiał się Osorio, ale inni mówili Cristiano: „Potrafisz strzelić gola Atlético, ale państwu nie strzelisz ani jednego”; „Sprawa sądowa to rosyjska ruletka”, powtarzali. Słowa sędziego śledczego, który wysłuchał wyczerpującej prezentacji ekipy Choclána, były jasne: „Tutaj państwo przedstawiacie jedną interpretację, a fiskus drugą”. Stało się jasne, że byłby to sąd na słowa.

Potrzebne było porozumienie. Trzeba było rozpocząć pracę, ale w ciszy. Artykuły tego dziennika, które ujawniały negocjacje z Urzędem Skarbowym, doprowadziły do napięcia między stronami. W Ministerstwie zaczęto twierdzić, że nie będzie negocjacji z oszustami. W końcu do akcji wszedł prokurator Edmundo Bal, który zatwierdził propozycję piłkarza, który zgodził się na zaakceptowanie czterech przestępstw podatkowych. Ostatecznie Portugalczyk zapłacił 18,8 miliona euro, na co złożyły się ukryte kwoty oraz kary.

Cristiano miał tydzień na podpisanie porozumienia. Osorio naciskał, by tego nie robił. „Nie jestem przestępcą”, powtarzał zawodnik. Na końcu pozwolono mu zrozumieć, że ryzyko pójścia do więzienia było realne. Portugalczyk złożył swój podpis, będąc myślami już w Turynie i mając przed sobą nową wyzwanie: „Teraz Florentino zobaczy, do czego jestem zdolny”.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!