Advertisement
Menu
/ RealMadridTV

Marcelo: Real dał mi wszystko, a teraz ja daję mu wszystko od siebie

Pierwsza część wywiadu z Brazylijczykiem

Marcelo w środę wieczorem wziął udział w programie dyskusyjnym w RealMadrid TV. Przedstawiamy pierwszą część rozmowy z Brazylijczykiem, jaką prowadził gospodarz Álvaro de la Lama.

Dwanaście. Numer na koszulce, liczba lat w Realu Madryt, dzień urodzin… także liczba bramek, jaką strzeli w tym sezonie. Witamy dzisiaj u nas Marcelo.
Bardzo dziękuję. To byłoby dla mnie historyczne [śmiech]. Będzie jednak ciężko.

Jak się masz?
Świetnie, wszystko jest w porządku.

Jakie masz odczucia po trzech pierwszych meczach w lidze? Widzimy 9 punktów, widzimy jak gracie, ale jak ty czujesz się osobiście?
Dobrze. Czuję wielką radość i chcę poprawiać się w każdym meczu czy na każdym treningu. Czujemy się dobrze, jesteśmy na świetnej drodze. Ciągle jest wcześnie, ale mamy dobre odczucia.

Wydaje się, że bardzo szybko przyswoiliście sobie założenia, na jakie naciska Julen, między innymi wysoki pressing i wskazówki dotyczące zachowania po stracie. Nie jest łatwo, gdy przychodzi nowy trener, co?
Tak. Gdy grasz na granicy i radzisz sobie dobrze, potrzebujesz podwójnego wysiłku, by móc dalej się poprawiać. Trener przyszedł, by nam pomóc. Myślę, że radzimy sobie dobrze z piłką i bez niej. Gdy ją tracimy, próbujemy ją odzyskać jak najszybciej jest to możliwe. Radzimy sobie dobrze.

W trakcie tych trzech ligowych meczów uczestniczyłeś w wielu akcjach bramkowych. Widzimy tu jedną z nich z ostatniego spotkania, kiedy brałeś udział przy golu Benzemy. Marcelo nie zgubił swojego stylu, prawda? Porozmawiamy jeszcze o obronie, ale tu widzimy twoją podstawową cechę: idziesz do przodu z akcją, z piłką i pojawiasz się w polu karnym.
Tak, trzeba pomagać z przodu i z tyłu. Ja w ataku czuję się bardzo spokojny przy graczach, jakich mamy. Dobrze łączę się z Asensio, Karimem, Luką, Isco… Dla mnie jest wtedy łatwiej.

Najważniejsza informacja to 9 na 9 punktów. Rok temu było zupełnie inaczej. Tu widać od razu wyraźną poprawę. Jest lepiej.
Tak. Trzeba zawsze się poprawiać. Na pewno mamy coś do poprawy, ale jesteśmy na dobrej drodze. Będziemy się poprawiać, trzeba walczyć w każdym meczu, bo on może rozstrzygnąć ligę. Zawsze mamy wielkie chęci na zwycięstwo i trzy punkty.

Jak na boisku wygląda taki gol jak ten Bale'a z Gironą, który właśnie oglądamy? Wspaniałe podanie Isco i spektakularny sprint Bale'a, który jest taką gazelą.
[śmiech] My jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Nas nie zaskakuje to, jak dobry i szybki jest Gareth czy magia Isco. Dla nas to coś normalnego, ale wiemy, że takie podania Isco czy wyjścia Garetha są bardzo trudne do zrealizowania.

Rozpoczynasz 13. sezon w Realu Madryt. Za tą drogą stoi wiele liczb, między innymi 456 oficjalnych meczów i 19 tytułów. Przypuszczam, że najbardziej wyjątkowe są 4 Ligi Mistrzów. Zacznijmy od pierwszej, La Décimy. Pamiętasz ten moment [gol w finale]? Co wtedy czułeś?
Widzisz, że mam ciarki. Tamten mecz zacząłem na ławce i byłem wściekły, że nie gram. Moim zdaniem musisz czuć coś takiego, gdy nie możesz pomóc zespołowi. Nie chodzi o złość na trenera czy kolegę, a siedzenie na ławce, bo wtedy nie możesz pomóc. Weszliśmy z Isco, gdy przegrywaliśmy i daliśmy z siebie wszystko. Gol był konsekwencją całej pracy i był bardzo ważny, bo pomógł Realowi w powiększeniu przewagi w tak ważnym finale. Najważniejsze były jednak tamte uczucia. Ja nie pamiętałem tamtych momentów dopóki nie zobaczyłem ich w telewizji. Nie pamiętałem, że zdjąłem koszulkę.

Więc to prawda, że przy najważniejszych golach piłkarz tak się cieszy, że traci orientację?
Tak. Może dla napastników, którzy zdobywają wiele bramek, jest to normalna sytuacja, ale dla mnie nie [śmiech]. To jednak piękne uczucie móc strzelić takiego gola w finale w barwach Realu. To nie ma ceny, czujesz te ogromne emocje.

Popatrz teraz na te obrazki z szatni w Lizbonie, moim zdaniem jedna z najbardziej emocjonalnych chwil w twojej karierze w Realu Madryt [Marcelo opowiada tam klubowej telewizji, że podstawą tego sukcesu jest koleżeństwo i jedność, a następnie razem z Carvajalem wykrzykuje do kolegów, że są najlepsi].
To wyjątkowe chwile, o których będę opowiadać moim dzieciom. Opowiem wszystko, co przeżywam i przeżywałem w Realu. To część snu oraz wielkiej historii i pokazuję takie emocje, bo każdy zawodnik chciałby grać w takim finale i go wygrać. Nam się to udało.

Kolejne obrazki, tym razem La Undécima i karne. Chodziłeś za kolegami i pochylałeś się, by nie oglądać tamtych strzałów.
Jest wtedy ciężko… Nie wiem nawet, co się wtedy myśli. Pamiętam, że objąłem Isco, który stał najbliżej i wymieniliśmy jakieś słowa, by siebie uspokoić. Było ciężko.

Idąc do tamtego karnego, co myślałeś? O całym sezonie? Że jedno pudło może zaprzepaścić cały rok pracy?
W głowie nie myślałem w ogóle o możliwości zmarnowania karnego. Byłem skupiony na bramce i świętowaniu. Udało się trafić. W żadnym momencie nie myślałem o przegraniu finału. To był intensywny i szalony mecz, wiele minut gry, skurcze u wielu graczy... ale wtedy widziałem tylko gola.

La Duodécima. Widzimy, jak podnosisz puchar w Cardiff. Sergio [Ramos] zawsze opowiada, jak wyjątkowe jest podniesienie trofeum.
Ja jestem drugi przy podnoszeniu trofeum po Sergio i to są ogromne emocje. Gdy wznosisz puchar, reprezentujesz miliony kibiców, swoją rodzinę i swój kraj. To piękny obrazek.

Teraz widzimy obrazki z szatni po tamtym spotkaniu [Marcelo opowiada, jak wielki był to triumf i ile to dla niego znaczy móc reprezentować Real Madryt].
W Realu reprezentujesz wiele rzeczy. Nawet na wakacjach jak ludzie cię zobaczą, od razu wiążą cię z Realem Madryt. To coś niesamowitego. Rozumiesz wtedy, że zdobywasz tytuł z największą ekipą na świecie. Cały czas myślę to samo i cieszę się każdym meczem, treningiem oraz oczywiście tytułem.

Cieszysz się też przebywaniem ze swoimi kolegami. Obejrzyjmy, co robiłeś z Casemiro w Cardiff [Marcelo obciął Casiego na łyso, oczywiście przy tym sporo żartując].
Powiedział, że obiecał to zrobić i poprosił o pomoc. Włosy u nas tnie Keylor Navas, ja jestem tylko od golenia na zero [śmiech].

W ostatnim sezonie przyszedł czas na 13. Puchar Mistrzów. Tym razem moment ze strefy mieszanej, gdy udzielałeś wywiadu z Casemiro [w rozmowie z klubową telewizją Casemiro gratulował Marcelo zostania Brazylijczykiem z największą liczbą Pucharów Europy, a ten zauważył, że przecież pomocnik ma tyle samo tych trofeów]. Ładnie sobie radzisz w wywiadach. Lubisz kamery?
Tak. Nie czuję wstydu, lubię to.

Zresztą widać, jak radzisz sobie na boisku przy tylu kamerach, ale także tylu widzach.
Na murawie jest raczej łatwiej, bo jest tyle osób na stadionie, że nigdy nie skupiasz się na jednym człowieku. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, co cię otacza, bo jeśli chcesz stanąć i się rozejrzeć, masz problem. Musisz grać, nie ma innego wyjścia.

Jako kapitan Realu Madryt, co czujesz wchodząc do góry, by udekorować Cibeles?
Jak zawsze mówię, Real doprowadza cię do rzeczy, których nie da się wytłumaczyć. Przyjazd tam i wspólne świętowanie z kibicami, a także wejście na tą wysokość, gdzie widzisz cały plac, to wyjątkowa chwila. Dziękuję Sergio, że wzywa mnie, bym mu pomógł. To odpowiedzialność kapitana, ale on zawsze bierze mnie ze sobą. Dla mnie to zaszczyt i przyjemność, że mogę to z nim przeżywać.

Mówisz, że to ciepło i sympatię fanów widzisz wszędzie przez cały rok.
Wakacje czy spacer w Retiro, dzieci, dorośli i ludzie starsi, zawsze jesteś bardzo doceniany. Część tego, co robię, jest właśnie dla nich. Gram dla nich i chcę dawać im radość. Gdy spotykamy się i komentują moją grę, bardzo się z tego cieszę.

Przyszedłeś do Realu Madryt wiele lat temu w wieku 18 lat. Pamiętasz swoje początki? [pokazane są pierwsze mecze Marcelo w Realu Madryt] Spodziewałeś się, gdzie dotrzesz?
Nie, nie myślę za wiele o takiej przyszłości, wolę iść powoli. Przychodziłem w młodym wieku, byłem nadzieją, stałem się wątpliwością i musiałem walczyć, by móc się rozwijać. Wszystko poszło perfekcyjnie. Jestem zrealizowany piłkarsko dzięki Realowi Madryt. On dał mi wszystko, a teraz ja daję mu wszystko od siebie, co mogę.

Przypomnijmy sobie twoje korzenie i pochodzenie, które poznaliśmy już w naszym programie w RealMadrid TV. Twoje dzieciństwo nie było łatwe, ale jesteś z niego bardzo dumny.
Tak. W moim życiu nic nie było dla mnie łatwe. Wszyscy znają historię, że dziadek woził mnie na treningi, bo rodzice i babcia pracowali całe dnie. Nic nie było dla mnie łatwe, ale rodzina zawsze robiła wszystko, bym mógł zostać piłkarzem. Jestem im bardzo wdzięczny, bo bez nich nie mógłbym robić tego, co uwielbiam.

Widzimy teraz dziadka Pedro, który zrobił dla ciebie wiele w trudnych momentach.
Nie chodzi tylko o to, co robił, ale też o to, jakim był człowiekiem. Zawsze był zadowolony i szczęśliwy, ja też taki jestem. On wpoił mi, by cieszyć się każdą minutą i każdym doświadczeniem. Dzięki niemu jestem taki.

Czy bez niego zostałbyś piłkarzem?
Nie wiem, co by się stało, ale na pewno byłoby o to trudniej.

Bez brazylijskich plaż też chyba byłoby ci trudniej. Tam chyba wszyscy jesteście piłkarzami. Widziałem na portalach społecznościowych, że ciągle lubisz wracać w rodzinne strony także na plaże, by pograć ze znajomymi.
Oczywiście. Urodziłem się w Botafogo i dlaczego mam tam nie jeździć? Cieszę się tym, jak normalną niedzielną gierką. Mieszka tam mój ojciec i rodzina. Cieszę się tym bardzo mocno.

Widzimy teraz obrazki z twojej gry w futbol halowy w Brazylii, gdy byłeś młodszy. Kilka sztuczek widzimy do dzisiaj w Hiszpanii. Twoja gra ofensywna wzięła się z tego, prawda?
Tak, na pewno te rzeczy, jakie robią z piłką, wzięły się z tego. Często wykonuję zagrania z futsalu, bo od 4. do 15. roku życia grałem w futsal. Zmiana na futbol była trudna i długo grałem w futsal.

Jeszcze większe wrażenie robią nas na żonglerki piłkami tenisowymi czy piłką zrobioną ze skarpet [pokazane zabawy z Modriciem czy Moratą]. To nie jest łatwe, co?
Nie, ale zawsze trzeba próbować czegoś takiego, by stawać się lepszym. Ja zawsze lubię próbować nowych rzeczy, a takie coś potem pomaga w prowadzeniu dużej piłki. Oczywiście poprawia to technikę, ja tak uważam. Czasami korzystamy z tych zabaw, by się rozgrzać. Wygląda to na coś trudnego, ale ćwicząc codziennie można się tego nauczyć. W życiu nie ma niczego niemożliwego. Ja nie potrafiłem tego robić, ale próbowałem, próbowałem i spodobało mi się.

W ataku jesteś fantazją i magią. Z przodu radzisz sobie wyśmienicie. Powiedziałem, że strzelisz 12 goli w tym sezonie, bo naprawdę cały czas jesteś w ataku. W sumie masz na koncie już 33 trafienia dla Realu Madryt. Lubisz być z przodu.
Tak. Pomaganie napastnikom i pomocnikom sprawia, że jestem szczęśliwy. Jestem bardziej ofensywny, chociaż boczny obrońca musi więcej bronić niż atakować. Kiedy jednak idę do przodu, próbuję pomóc kolegom. Czasami wychodzi nawet gol.

Widzimy cały twoje niesamowite zagrania w ofensywie. Gdy innym obrońcą kończą się umiejętności, tobie zostają jeszcze te nawyki z futsalu?
Tak, bo na hali musiałem szybko myśleć. Było dużo trudniej niż w futbolu. Gdy widzę przed sobą wielu rywali, jest to wyzwanie. Muszę wtedy zrobić coś, czego nie robię normalnie, by móc stworzyć dobrą akcję.

Tym bardziej teraz, gdy wszyscy są świetnie przygotowani pod względem fizycznym i trzeba szybko znajdować rozwiązania.
Trzeba improwizować. Dzisiaj jest dużo trudniej, wszyscy cię analizują. Jeśli nie improwizujesz, jesteś martwy.

Nie będę cię pytać o ulubioną bramkę w barwach Realu, bo pewnie powiesz, że wszystkie, ale czy czasami oglądasz swoje akcje i bramki?
Oglądam wszystkie mecze, by zobaczyć, gdzie popełniłem błędy i by wyciągnąć z nich wnioski.

A oglądasz też swoje najlepsze akcje i gole?
Nie, nie lubię tego. Wolę patrzeć na błędy.

Obrońca musi też bronić, a w Realu Madryt musisz być i z przodu, i z tyłu. Ty robisz to doskonale, pracujesz ciężko przez cały mecz.
Tak, trzeba tak grać, a tym bardziej w Realu. Trzeba dokładać swoje z przodu i z tyłu.

W tym sezonie widzimy, że naciskacie na bronienie się przez granie piłką. Można też bronić dosłownie atakując.
Dokładnie. Jeśli tracisz piłkę w ataku, biegniesz 5-10 metrów, by spróbować ją odzyskać. Jest dużo łatwiej próbować odzyskać piłkę tam z przodu niż biec do tyłu 60-70 metrów. Taka jest nasza filozofia.

Wymagania w Realu Madryt są maksymalne niezależnie od pozycji. Czy to potrafi wykończyć mentalnie zawodnika?
Wykańcza, ale dużo bardziej motywują nas dobre mecze i zwycięstwa. Uważam, że nie ma tu problemu. Po każdym spotkaniu jesteśmy zmęczeni bieganiem od 1. do 90. czy 93. minuty, to jest logiczne, ale dużo bardziej motywują nas zwycięstwa i punkty.

W twoim przypadku jest to 13 sezonów gry w Realu Madryt, ponad 450 meczów, 19 tytułów, wiele zwycięstw, ale też potknięcia. Dobre i złe chwile. Jak mieścisz to wszystko w głowie?
Gdy zaczyna się nowy sezon, w głowie kasuję wszystko, co było. Chcę dalej zdobywać rzeczy, jakbym nie miał żadnego tytuły. Ten głód i chęci na wygrywanie to moja motywacja. Nie myślę o tym, co zdobyłem. To już za mną, a każdy nowy sezon to danie z siebie wszystkiego, by móc wygrywać.

Musisz dać z siebie wiele, by strzelić te 12 goli w tym sezonie [śmiech obu]. Kontynuujemy rozmowę z Marcelo. Po przerwie kolejne tematy i kolejne obrazki w RealMadridTV razem z najlepszym lewym obrońcą na świecie.

***

Druga część wywiadu z Brazylijczykiem pojawi się na portalu jutro.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!