Advertisement
Menu

Pragmatyzm kontra romantyzm

Czas na wielki finał!

Pierwsi w gronie faworytów do zwycięstwa typowani byli na długo przed turniejem. Drudzy pochodzącą z kraju prawie siedemnaście razy mniej ludnego niż rywale, a na mundial dostali się dopiero po barażach. Dla pierwszych niezakwalifikowanie się do strefy medalowej byłoby olbrzymim rozczarowaniem. Dla drugich znalezienie się już w gronie czterech najlepszych zespołów globu stanowiło nawiązanie do najlepszych lat, złotego pokolenia z 1998 roku. Przed dzisiejszym starciem finałowym wiadomo zaś, że niezależnie od wyniku, i tak osiągną swój najlepszy wynik w historii.

Starcie Francji z Chorwacją stanowi swego rodzaju konfrontację dwóch światów. Tego, w którym niczego nie brakuje z tym, w którym pomimo chaosu i toczących tamtejszy futbol afer zwyciężył instynkt przetrwania. Do wielkiego finału dostała się zarówno drużyna, która przyznaje rację piłkarskim pragmatykom, jak i zespół pozwalający marzyć do samego końca futbolowym romantykom.

Muszą
Gdybyśmy mieli znaleźć słowo najlepiej oddające postawę ekipy Didiera Deschampsa na tych mistrzostwach, chyba postawilibyśmy na „pewność”. Francuzi w ogólnym rozrachunku rzadko zachwycali i bawili się w piękną grę, ale w tym wszystkim trudno było nie odnieść wrażenia, że doskonale wiedzą, co robią. W kluczowych momentach pojawiali się czy to Griezmann, czy to fantastyczny Mbappé czy nawet Varane i Umtiti. Niewiele było momentów, w których rzeczywiście pomyślelibyśmy sobie, że wicemistrzom Europy sprawy wymykają się spod kontroli. A nawet jeśli prześwitywały już jakieś krótkie chwile słabości, Hugo Lloris udowadniał, że i na nie Francuzi są doskonale przygotowani.

Ich podstawowym zmartwieniem będzie jednak to, że oni ten finał wygrać po prostu muszą. Z takimi zawodnikami i potencjałem przegrana z Chorwacją w walce o złoty medal byłaby niesamowitym ciosem. Nikt nie wyobraża sobie powtórki z EURO 2016 czy mundialu w 2006 roku, gdy Tricolores dochodzili do ostatniego meczu, a następnie uznawali wyższość Portugalczyków i Włochów. O ile Chorwaci w kontekście mistrzostw świata już teraz dokonali czegoś większego niż w 1998 roku, o tyle dla Francuzów, by nawiązać do pokolenia Zidane'a i swojego obecnego selekcjonera liczy się tylko zwycięstwo.

Mogą
Losy Chorwatów przypominają natomiast trochę bohatera powieści łotrzykowskiej. Gatunek ten ma to do siebie, że główny bohater co i rusz jest zmuszony do uciekania spod topora i wykorzystywania każdej okazji, by tylko zaspokoić głód i przetrwać. Oczywiście nie zamierzamy negować umiejętności Chorwatów, bo przecież wciąż mają oni Modricia i paru innych graczy o uznanej w Europie marce. Tak czy owak, w ich sukcesie olbrzymią rolę odegrał właśnie ten trudny do wytłumaczenia instynkt, pozwalający im wyjść cało nawet z największych opresji.

Mecz z Argentyną? Worek z bramkami rozwiązał błąd Caballero i czający się w pobliżu Rebić. Początek fazy pucharowej? Szybka strata bramki z Danią, równie szybka odpowiedź, niewykorzystany karny w dogrywce i mimo wszystko zwycięska seria jedenastek. Ćwierćfinał? Znów dogrywka z Rosją, wyjście na prowadzenie, strata bramki i po raz kolejny awans po karnych. Półfinał? Strata bramki, wyrównanie po przerwie i zwycięski gol Mandžukicia (ucieleśnienie łotrzyka) w dogrywce. Nawet kiedy przez chwilę coś się nie udawało, Chorwacja – podobnie jak wspomnieni łotrzykowie – zawsze spadała na cztery łapy i pozwalała dopisywać kolejny rozdział powieści. Niezależnie od tego, jak ułożony zostanie ten dzisiejszy, po latach całość i tak będzie wspominana jako opowieść o wielkiej chwale.

Dla kibiców Realu Madryt najlepszą wiadomością jest niewątpliwie to, że niezależnie od ostatecznego rozstrzygnięcia po puchar i tak sięgnie któryś z piłkarzy Królewskich – Rafa Varane lub Luka Modrić. Obaj odegrali zresztą jedne z kluczowych ról w drodze do finału. Pierwszy był niekwestionowanym liderem defensywy Tricolores, po raz kolejny potwierdzając, że w wieku 25 lat jest niewątpliwie jednym z najlepszych stoperów świata. Drugi zaś pokazuje to, do czego przyzwyczaja nas już od kilku ładnych lat – magię i niebywałą elegancję w grze, dzięki której cały zespół potrafił wznosić się na wyżyny swoich możliwości. Jak jednak się okazało, dopiero udane mistrzostwa świata mogły sprawić, by Modrić był wymieniany jako jeden z realnych kandydatów do zdobycia Złotej Piłki.

Jak to się ładnie i dyplomatycznie mówi – niech zwycięży lepszy. Nie zważając na to, czy będziemy kibicować Francji czy też Chorwacji, życzymy sobie i wam przynajmniej tak dobrego widowiska, jak we wczorajszym starciu Legii Warszawa z Arką Gdynia w Superpucharze Polski. Poprzeczka zawieszona wysoko, ale dla zawodników tej klasy z pewnością do przeskoczenia.

Przewidywane składy:
Francja: Lloris; Pavard, Varane, Umtiti, Lucas; Kanté Pogba; Mbappé, Griezmann, Matuidi; Giroud
Chorwacja: Subasić; Vrsaljko, Lovren, Vida, Strinić; Brozović, Rakitić; Rebić, Modrić, Perisić; Mandžukić

Początek meczu o 17:00. Transmisję przeprowadzą TVP1 i TVP Sport, a spotkanie będzie można śledzić także na sport.tvp.pl i za pomocą oficjalnej aplikacji TVP Sport.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!